Kraj

Zandberg: Lewica to państwo, które nie miga się od odpowiedzialności

adrian-zandberg

Chcemy Polski, w której nie ma „stref wolnych od LGBT”? To zadbajmy, żeby nie było w niej też stref wolnych od umów o pracę, stref wolnych od związków zawodowych, stref wolnych od komunikacji publicznej. Rozmowa z Adrianem Zandbergiem.

Paulina Siegień: Co pan robił na Podlasiu? 

Adrian Zandberg: Praca posła to nie tylko mównica sejmowa w stolicy. To także interwencje w konkretnych sprawach. Razem ma szóstkę posłów, ale działamy w całym kraju. A na Podlasiu jestem często, bo wierzę, że Podlasia nie wolno oddać prawicy. Stąd posłował kiedyś Stanisław Dubois, a później Aleksander Małachowski. Przed wojną w Hajnówce czy w Kleszczelach Polska Partia Socjalistyczna zgarniała 75 proc. głosów. Lewica zawsze była tu silnie obecna. Dziś jesteśmy tu i my.

Bardzo sobie cenię podlaską wielokulturowość. Chciałbym, żeby na jej straży, na straży szacunku dla innego człowieka, stał polski rząd. Dziś niestety tak nie jest, więc tym bardziej musimy tu być my. Kiedy władza na pomniki wynosi nacjonalistycznych bandytów, którzy mordowali tu ludzi za to, że byli prawosławni, jasno mówimy: nie! Dlatego co roku biorę udział w uroczystościach Wiecznej Pamięci, przy pomniku ofiar w Hajnówce.

Czy Duda zaapeluje do narodowców, żeby zdjęli koszulki z „Burym”?

W Czyżach wspieraliśmy rolników, którzy sprzeciwiają się budowie wielkiej kopalni torfu.

Tę inwestycję całym sercem popiera wójt Jerzy Wasiluk, z którym spotkał się pan jako poseł. Co udało się osiągnąć?

Staramy się przekonać władze, że to zły pomysł. Że te tereny można wykorzystać rozsądniej, produktywnie, ale bez szkody dla środowiska. Zdaniem naukowców wydobycie torfu będzie mieć katastrofalne efekty. Doprowadzi do odwodnienia całej okolicy, a to mocno uderzy w rolników. Spotkaliśmy się z panem wójtem, żeby porozmawiać o tych zagrożeniach. Na razie udało się nam uzgodnić, że odbędą się normalne, uczciwe konsultacje społeczne. Bo decyzji, która będzie mieć konsekwencje na dziesiątki lat, nie można podejmować na podstawie broszurek reklamowych.

Czy z tej wizyty wyłania się w pana głowie jakiś obraz tego, na czym polegają strukturalne problemy tego regionu? 

W małych gminach, takich jak Czyże, podstawowy problem do rozwiązania jest oczywisty: rząd zepchnął na samorząd zadania, za którymi nie poszły pieniądze. W większych miejscowościach tę dziurę da się zasypać z innych dochodów.

Tu nie. To między innymi dlatego niszczyciele środowiska często operują w takich miejscach. Bo samorządy chwytają się każdej szansy, żeby te dziury w budżecie zasypać. Jeśli nie chcemy, żeby kolejne piękne kawałki Polski były niszczone w imię krótkoterminowych zysków, to potrzebujemy więcej solidarności. Takiej praktycznej, którą mierzy się nie w ładnych słowach w telewizji, tylko w pieniądzach.

Fot. @razempodlaskie/facebook.com
Adrian Zandberg na Podlasiu. Fot. @razempodlaskie/facebook.com

Lokalny polityk Razem Seweryn Prokopiuk powiedział mi swego czasu w wywiadzie, że Podlasie potrzebuje pilnie dobrych politycznych propozycji. Jakie ma Lewica?

Jeśli chodzi o rozwiązania, to jesteśmy z panem wójtem Wasilukiem zgodni. Za zadaniami muszą iść pieniądze z budżetu. To choćby przejęcie pełni kosztów nauczycielskich pensji przez budżet, tak jak proponują związki zawodowe. Niestety, rząd się do tego nie pali. W ministerstwie zepchnięto problem w dół i udają, że go nie ma.

Zadań dla samorządów będzie coraz więcej, choćby dlatego, że wieś się starzeje. Nie tylko na Podlasiu, ale tutaj widać to bardzo wyraźnie. Potrzeba będzie więcej usług opiekuńczych, większych funduszy na transport. Wsie, w których coraz więcej mieszkańców to osoby starsze, same tych środków nie wyczarują. Trzeba przeznaczyć na te cele więcej pieniędzy z budżetu państwa.

Czyli propozycja Lewicy dla Podlasia, czy szerzej wschodniej Polski, to po prostu pieniądze?

Po prostu państwo, które nie miga się od odpowiedzialności. Za szkoły, za transport publiczny, za opiekę, za prawa pracownicze, za ochronę środowiska. Chcemy rozwoju, ale mądrego. Takiego, który nie dewastuje przyrody, nie niszczy życia mieszkańców. Dlatego interweniujemy w sprawach takich jak tutaj, dlatego stajemy w obronie podlaskich społeczności, którym życie zatruwają przemysłowe fermy. Rozwój to musi być lepsza jakość życia dla wszystkich, nie tylko dla mieszkańców kilku dużych miast. I z tymi propozycjami tu jesteśmy.

Podlasie bardzo potrzebuje dobrych politycznych propozycji

Wschodnia Polska głosuje na PiS. Liberałowie przyczepili nam łatkę zacofanej „Polski B”, politycy KO rzadko się tu zapuszczają. Lewica ma pomysł, jak „odbić” Wschód? 

Pogardliwy stosunek liberałów do wschodniej Polski to polityczny błąd. Te „mądrości”, jakoby Polska na wschód od Wisły to była jedna wielka brunatna plama, trudno nawet komentować. Podlasie to jest najbardziej różnorodny kulturowo region Polski. Jak komuś się wydaje, że tu wszyscy głosują na prawicę, to powinien sobie jeszcze raz sprawdzić wyniki wyborów z ostatnich dwudziestu lat. Ja nie dam się namówić na szczucie miasta przeciwko wsi. Wolę szukać sojuszników.

Tu, gdzie teraz jesteśmy, w powiecie hajnowskim, skrajna prawica jest słabiutka. Chcemy zatrzymać brunatne marsze? To wspierajmy społeczności lokalne, które dają im odpór. Razem konsekwentnie stara się to robić.

Na Podlasiu skupiają się problemy, o których lewica mówi od lat: wykluczenie transportowe, słaby dostęp do ochrony zdrowia, niestabilne warunki pracy. I to nimi trzeba się zająć. Bez tego demokratyczna Polska zawsze będzie słaba. Chcemy Polski, w której nie ma „stref wolnych od LGBT”? To zadbajmy, żeby nie było stref wolnych od umów o pracę, stref wolnych od związków zawodowych, stref wolnych od PKS-ów…

Wschód kontra zachód, czyli polski liberał już wie, na kogo zagłosujemy

Ale w walce o wyborców nieoczekiwanie wyrosła Lewicy konkurencja. W powiecie hajnowskim tradycyjnie mocna była lewica, jednak w epoce duopolu głosowano tu w kontrze do PiS, czyli na PO. A kiedy PO osłabło, pojawił się Szymon Hołownia i zrobił tu najlepszy wynik w wyborach prezydenckich. Daje wam to do myślenia?

Ruch Hołowni jest nowością, więc zbiera premię za nowość. Na razie ludzie, którzy często mają kompletnie sprzeczne poglądy, liczą, że będzie reprezentować ich przekonania. Szymon Hołownia przypomina trochę jajko z niespodzianką. Wciąż nie bardzo wiadomo, co jest w środku, w jakim politycznym kierunku chce iść. My wiemy i mówimy ludziom wprost, o co nam chodzi.

Ale Hołownia stał się konkurencją nie tylko w walce o głosy wyborców, ale też o działaczy i posłów. Hanna Gill-Piątek powiedziała, że programowo i światopoglądowo najlepiej pasowałaby do Razem, ale wybrała ruch Szymona Hołowni. Dlaczego?

Myślę, że o polityczne wybory Hanny Gill-Piątek najlepiej pytać Hannę Gill-Piątek.

Gill-Piątek: Chcę budować z Hołownią nowe polityczne centrum

Hołownia w kampanii wziął na sztandar kwestie klimatyczne. Czy Lewica tego tematu nie zaniedbała?

W sprawie klimatu ja się cieszę z każdego sojusznika. Na początku tej kadencji, kiedy złożyliśmy uchwałę w sprawie ogłoszenia alarmu klimatycznego, zadeklarowaliśmy, że to nie jest temat na przepychanki. Jeśli nie zajmiemy się klimatem na poważnie, to inne nasze spory mogą się okazać… niezbyt istotne.

Większość sejmowa jest taka, jaka jest. Ale nawet w tych realiach możemy proponować rozwiązania, które przygotują Polskę na zmiany. I to robimy. Nasza posłanka, Daria Gosek-Popiołek, złożyła projekt ustawy o przeciwdziałaniu suszy. To jest kluczowa sprawa, bo Polska ma bardzo skromne zasoby wody.

Cel naszej lewicowej koalicji jest jasny: zeroemisyjna gospodarka. My w Razem jesteśmy zwolennikami osiągnięcia tego przez miks atomu i OZE. Ale niezależnie od tego, na jaki wariant energetyki się zdecydujemy, Polskę trzeba przygotować na zmiany, które już się dzieją. Renaturyzacja rzek, odejście od traktowania lasów jak plantacji, wsparcie dla ekologicznego rolnictwa… To trzeba robić już. I chętnie dogadamy się tu choćby z diabłem.

Hanna Gill-Piątek, ogłaszając swój transfer do ruchu Szymona Hołowni, powiedziała też, że to jej zdaniem najlepszy moment, bo Lewica się wzmacnia i konsoliduje. SLD wchłonęło Wiosnę Roberta Biedronia. Jak Razem czuje się w tej koalicji? 

Tu nie ma żadnych niespodzianek. Wszystko idzie zgodnie z planem ustalonym jeszcze przed wyborami w 2019 roku. SLD i Wiosna się łączą, Razem pozostaje odrębnym ugrupowaniem.

Też pan uważa, że klub Lewicy się wzmacnia?

Na trzy lata przed wyborami rozważania, kto się wzmacnia, a kto osłabia, zostawiłbym publicystom. Mnie zależy na tym, żeby zrobić to, co obiecaliśmy wyborcom. Pracujemy teraz nad jesienną ofensywą legislacyjną.

Ta praca idzie, moim zdaniem, dość sprawnie. Oczywiście są sprawy, w których się z SLD różnimy – i dobrze! Dzięki temu docieramy do różnych grup. Siłą tej koalicji jest różnorodność. To dzięki niej jesteśmy trzecią siłą w parlamencie.

Zdradzi pan coś więcej na temat tej ofensywy? Budujecie może wokół niej jakąś szerszą koalicję?

To będą konkretne rozwiązania: praca, bezpieczeństwo socjalne, zdrowie, ochrona środowiska. Pokazaliśmy już, że potrafimy znaleźć poparcie dla naszych pomysłów, także w nieoczywistych środowiskach. Tak udało się nam przeforsować zasadę, że jeśli firma dostaje kasę z budżetu na restrukturyzację, to te pieniądze nie mogą trafić do kieszeni prezesów. Doprowadziliśmy do tego, że świadczenia objęły pracowników na śmieciówkach, rząd pod naszą presją wprowadził ułatwienia w dostępie do tych środków. Jesteśmy też dosyć uparci. Tak długo tłukliśmy temat zbyt niskich zasiłków dla bezrobotnych, aż w końcu ministerstwo się złamało i podniosło świadczenie.

Zandberg: Chcemy nowoczesnego państwa dobrobytu [rozmowa]

Więc, jak widać, nie jesteśmy w Sejmie tylko po to, żeby udzielać wypowiedzi dla mediów. Mam nadzieję, że wokół tych propozycji, które położymy na stole jesienią, też uda się zbudować szersze poparcie.

Zmienił się niedawno zarząd partii Razem, ale media wciąż nazywają pana liderem, a pan nie oponuje, choćby w ostatnim wywiadzie dla portalu WP Gwiazdy. 

Razem działa trochę inaczej niż większość partii politycznych w Polsce. Władza nie znajduje się w rękach jednej osoby. Dzięki kadencyjności unikamy zabetonowania organów wewnętrznych, a Polacy poznają kolejne postaci z naszej partii. Kolejnych liderów, jak lubią to określać media.

Na początku jedynym szerzej rozpoznawalnym politykiem faktycznie byłem ja. Dziś Polacy znają już Maćka Koniecznego czy Marcelinę Zawiszę. Teraz w nowym zarządzie partii pojawią się kolejne postaci: samorządowiec Bartek Grucela, pielęgniarka Joanna Wicha, działaczka pozarządowa Anka Górska… Krok po kroku rozbudowujemy naszą polityczną ławkę. Tak żeby w kolejnych latach zawalczyć już nie tylko o obecność lewicowych poglądów w Sejmie, ale i o władzę.

**
Adrian Zandberg jest posłem na Sejm, członkiem i współzałożycielem partii Razem, doktorem nauk humanistycznych, nauczycielem akademickim.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Paulina Siegień
Paulina Siegień
Dziennikarka i reporterka
Dziennikarka i reporterka związana z Trójmiastem, Podlasiem i Kaliningradem. Pisze o Rosji i innych sprawach, które uzna za istotne, regularnie współpracuje także z New Eastern Europe. Absolwentka Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego i filologii rosyjskiej na Uniwersytecie Gdańskim. Autorka książki „Miasto bajka. Wiele historii Kaliningradu” (2021), za którą otrzymała Nagrodę Conrada.
Zamknij