Kraj

Skarbówka: ani sławy, ani chwały, ani pieniędzy

Biedna, nielubiana, wciąż odchudzana i jeszcze nie wolno jej strajkować. Pracownice i pracownicy skarbówki domagają się 20 proc. podwyżki, szacunku i przeprosin ze strony ministrów, którzy ich kosztem próbowali budować sobie popularność. O problemach skarbówki opowiadamy, oddając głos jej pracowniczkom.

Krajowa Administracja Skarbowa to sektor kluczowy dla działania państwa. Zajmuje się ściąganiem podatków, bez których państwo nie może funkcjonować. Pracownice tego sektora podlegają przepisom prawa o służbie cywilnej i nie wolno im strajkować, co zdaje się oznaczać, że rządzący rozumieją wagę tego sektora. Niestety jednocześnie politycy rozgrywają niechęć obywateli do płacenia podatków. Ukrywają swoją odpowiedzialność za przepisy podatkowe, na front wysuwając właśnie urzędy skarbowe, budując ich pracowniczkom zły PR i opowiadając chętnie o tym, jak to będą administrację państwową „odchudzać”.

Nie tylko odpowiadają, ale tak też i czynią, zamrażając etaty i ociągając się z poprawianiem warunków pracy, które jak w całej budżetówce, są nader skromne. Na całą administrację publiczną Polska wydaje tylko 4,2 proc. PKB (średnia dla krajów UE to 5,8 proc.) za nami są Rumunia, Łotwa, Estonia, Litwa i Bułgaria, Holandia i Irlandia. Jednak w 2019 roku PKB Polski wynosiło 595,9 mld dolarów, a Holandii z dwukrotnie niższą liczbą ludności 913,9 mld dolarów.

Bezpieczne zatrudnienie, elastyczna praca, równość płci. Tak Unia Europejska uczy PiS polityki społecznej

4,2 proc PKB też dysponowane jest bardzo nierówno. Żal narastający wśród pracowników administracji wzrósł, kiedy w 2021 roku Sejm w ekspresowym tempie uchwalił podwyżki o 75 proc. dla marszałków Sejmu i Senatu, o 60 proc. dla posłów, senatorów, prezesa NBP i wiceministrów, o 40 proc. dla premiera, wicepremierów, ministrów, prezesów NIK i IPN.

Twórcy fatalnego, niedopracowanego Polskiego Ładu dostali nagrody w wysokości w sumie 1,5 mln zł.

Tymczasem pracownicom skarbówki wypłacono w 2022 roku podwyżki w wysokości 4,4 proc. z ustawy budżetowej i 3 proc. z uchwały modernizacyjnej, co przy ponad 15 proc. inflacji oznacza, że realna płaca spada, nie rośnie. Rząd nie zrealizował też ustawy modernizacyjnej z 2020 i 2021 roku, co kosztowało pracowników kolejne 396 zł brutto.

Pracownice i pracownicy skarbówki domagają się 20 proc. podwyżki, szacunku i przeprosin ze strony ministrów, którzy ich kosztem próbowali budować sobie popularność. Mówią: „Jesteśmy przeciążeni i sfrustrowani, dlatego będziemy organizować akcje protestacyjne w całym kraju”.

O problemach skarbówki opowiadamy, oddając głos jej pracowniczkom. Część nazwisk pozostaje do wiadomości redakcji.

Nadgodziny

Nadgodziny są w skarbówce czymś całkowicie powszechnym. Ilustruje to zresztą diagram w sprawozdaniu szefa służby cywilnej za rok 2021. Wynika z niego, że Krajowa Administracja Skarbowa wypracowała w 2021 roku najwięcej nadgodzin spośród całej służby cywilnej, bo aż 40 proc. tj. 263 tys. godzin.

− Mówi się, że administracja publiczna jest przerośnięta − mówi Marta Rutkowska, zastępczyni przewodniczącej MZZ Związkowej Alternatywy w KAS. − To nie prawda. Urzędy skarbowe są niedoetatyzowane. Z raportu Szefa Służby Cywilnej za rok 2021 wynika, że pracownicy Krajowej Administracji Skarbowej wypracowali najwięcej nadgodzin spośród całej służby cywilnej, bo aż 263 tysiące. Za te nadgodziny nikt nam nie płaci, robimy to charytatywnie i z poczucia obowiązku, wciąż zasypywani obowiązkami. Mamy jedynie możliwość wybrania nadgodzin w postaci dnia wolnego. Jesteśmy merytorycznie przygotowani, świetnie wykształceni, mamy świadomość, co by się wydarzyło, gdyby nie nasza odpowiedzialność. Przykładamy wagę do przestrzegania terminów. Odejście od biurek na dwa tygodnie doprowadziłoby do paraliżu pracy KAS.

Nadgodziny wynikają ze spadającego w KAS zatrudnienia. Jest po prostu za mało rąk do pracy. Jednocześnie politycy wciąż przekonują, że zatrudnienie jest zbyt duże, że trzeba ciąć etaty.

− Jak pracownik poszedł na urlop, to praca nie może czekać aż wróci. Trzeba ją zrobić, na wszystko są krótkie terminy − mówi Joanna, pracowniczka z ponad 30-letnim stażem, pracuje w dziale obsługi podatnika. − A jeśli mam pracować za siebie i koleżankę, która jest na urlopie, to muszę zostać po godzinach, bo jest takie duże obciążenie pracą.

− Ktoś odchodzi na emeryturę albo się zwalnia i nie ma na to miejsce innej osoby, pracę trzeba rozdzielić na innych pracowników, za jakiś czas znowu sytuacja się powtarza i w pewnym momencie okazuje się, że pracujesz za dwie osoby. Ale zarabiasz nadal za jedną i to coraz mniej, bo od wielu lat brak podwyżek, a teraz do tego doszła inflacja − opowiada dalej Joanna. − Ja mam już koło setki nadgodzin. Ale koło się zamyka, bo jak zacznę nadgodziny odbierać, to ktoś musi wykonać moją pracę, to znaczy, że inny pracownik zostanie obarczony moimi obowiązkami − tłumaczy.

− Czas pracy w urzędzie jest ośmiogodzinny i jeśli w ciągu tych godzin niestety się nie wyrobimy, a sytuacja tego wymaga, to pozostajemy w pracy, by dokończyć zadania − mówi z kolei Maria, pracowniczka z 32-letnim doświadczeniem. – Pracowników jest mało, a zadań nałożonych jest dużo. Tak jesteśmy przyzwyczajeni i nauczeni, że mamy pracę, musimy ją zrobić, nie da się inaczej. Na przykład przy rozliczaniu nadpłat mamy świadomość, że podatnicy czekają na te pieniądze, więc panie wykonujące pracę na stanowisku księgowości zostają dłużej. Dotyczy to również działu czynności sprawdzających. Każdy z nas wie i chce, żeby podatnik otrzymał zwrot w jak najszybszym terminie.

A co by było, gdyby pracownicy nie pozostawali po godzinach? − To w pewnym momencie mogłoby dojść do sytuacji, że część zadań zostałaby po prostu nie wykonana, co w rezultacie doprowadziło by do ich spiętrzenia. Taką mamy pracę i świadomość odpowiedzialności za powierzone zadania − tłumaczy Maria.

Pracodawca widzi, że pracownicy biorą odpowiedzialność na siebie, zostają po godzinach i jakoś się to spina. Nie ma więc motywacji, by zatrudniać nowych pracowników i płacić im pensje, woli wywrzeć presję, opowiadając o etosie służby cywilnej, albo zaproponować nagrody za dodatkową pracę.

Pracownica ZUS: Na strajk czekam z utęsknieniem

Elżbieta, ekspert skarbowy w dziale czynności sprawdzających i analitycznych, 20 lat doświadczenia, podaje zaś przykład ze stycznia: − Pracownicy z początkiem stycznia zostali powiadomieni o wydłużeniu godzin pracy, o konieczności otwarcia stanowisk informujących podatników o przepisach Polskiego Ładu. Dowiedzieliśmy się o tych nowych obowiązkach z konferencji premiera. Uważamy, że wydłużanie godzin pracy w ten sposób, przez konferencję, bez konsultacji z pracownikami jest nie fair. Konferencja miała miejsce w sobotę, a od poniedziałku ruszały stanowiska, więc pracownicy chcąc nie chcąc musieli przysiąść w domu i cały weekend wertować te wszystkie przepisy.

Żeby przekonać pracowników do nadmiarowej pracy bardzo często proponuje się nagrody, z tym, że zasady przyznawania ich nie są przejrzyste. Tym razem okazało się, że część pracowników musiało obejść się smakiem, albo nie dostali nic albo 300-400 zł. Tylko nieliczni mogli liczyć na słuszna kwotę. Ci, którzy udzielali porad w okienku w ZUS-ie dostali nagrodę większą od tych, którzy dokładnie te same informacje przekazywali podatnikom w Urzędzie Skarbowym.

Płace

Nadgodziny łączą się z niskim uposażeniem pracowników. Pieniądze oferowane pracownikom KAS po prostu nie przyciągają nowych do pracy.

Maria: − Brak etatów stanowi jeden z kluczowych problemów. Jakby było więcej pracowników, to wiadomo, że zadania rozłożyły by się na więcej osób. Jednak na dzień dzisiejszy jest to niezbyt realne, bo bez wzrostu płac to się nie uda, ludzie nie chcą pracować za takie pieniądze. Jeśli ktoś przychodzi do urzędu, to na start otrzymuje kwotę 2500 zł, 2600 zł na rękę, nie jest to kwota pozwalająca na utrzymanie się samemu. Jakby zarobki były godne, to ludzie chcieliby się zatrudniać w urzędach. Także oprócz braku etatów wynagrodzenie stanowi problem.

Nowy paradygmat: czym jest produktywizm, następca neoliberalizmu?

− Z roku na rok tracimy finansowo zarówno do płacy minimalnej jak i średniej krajowej − tłumaczy Marta Rutkowska. − Kwota bazowa w 2017 roku, w momencie utworzenia KAS wynosiła 1873,84 zł, a kwota minimalnego wynagrodzenia 2000 zł. Relacja minimalnego wynagrodzenia do kwoty bazowej to zatem 106 proc. W bieżącym roku jest jeszcze gorzej. Kwota bazowa w 2022 roku to 2031,96 zł, a płaca minimalna 3010 zł. Relacja wynosi zatem 148 proc.!

Tomasz, pracownik działu karno-skarbowego, zarabia 4000 złotych na rękę. − To nie są pieniądze, które satysfakcjonują. Nie powinien nikogo satysfakcjonować fakt, że państwowy urzędnik tyle zarabia. My dbamy o państwo, żeby miało na 500 plus, na szpitale, szkoły. Wszyscy z tego czerpią. Jesteśmy na samym końcu UE, jeśli chodzi o wynagrodzenia dla pracowników administracji, za nami tylko Rumunia i Bułgaria. Jak my chcemy silne państwo budować?

Kogo bronić przed inflacją, czyli lekcja Balcerowicza

Tomasz na problem niskich dochodów patrzy szerzej: − Jak ktoś mi mówi, że żyje za dwa tysiące na rękę, to ja w to nie uwierzę, bo nie można żyć za dwa tysiące nawet mieszkając z rodzicami. Więc jaką my mamy szarą strefę w tym kraju? Teraz, po dwóch latach pandemii, przy inflacji, każą nam robić „akcję lato” w miejscowościach rekreacyjnych i sprawdzać, czy sprzedawcy wystawiają paragony.

Wysokość mandatu wzrosła z 400 do niemal tysiąca zł.

− Jak można mówić, że mandat 400 zł jest za mały, kiedy daje się ludziom podwyżkę 300 złotych przy inflacji 15 proc.? − pyta Tomasz.

Nie trzeba dużej wyobraźni, by zrozumieć, że taka sytuacja otwiera drogę do korupcji urzędników, którzy, jak wszyscy inni, mają kredyty, które z miesiąca na miesiąc stały się dwa razy wyższe. Podwyżki dla administracji rządowej po 60 proc. motywowane były właśnie tym, by urzędników administracji nie dało się łatwo skorumpować. Co sobie myślą w tej sytuacji pracownicy skarbówki? − Że ktoś z nas robi „myślących inaczej”. W świetle dnia, w błysku fleszy. My mamy być święci? − retorycznie pyta Tomasz.

Nierówności w obszarze płac administracji publicznej, zwłaszcza przy widocznej nieudolności decydentów, wywołują oburzenie. − Moja rodzina niczym się nie różni od rodziny pana przedsiębiorcy albo pana ministra. Mamy dokładnie te same problemy, zobowiązania, tak samo jemy i tak samo chcemy wyjechać na urlop. Jeśli im się należy, to i nam się po prostu należy godziwe wynagrodzenie − mówi Joanna.

Większa progresja podatkowa to mniej wypłat pod stołem

− Za Polski Ład urzędnicy w ministerstwie dostali pokaźne nagrody. Też chciałbym dostać taką nagrodę, jak się pomylę − gorzko zauważa Tomasz.

Problemów wynikających z Polskiego Ładu już jest dużo i na pewno będzie coraz więcej.

Elżbieta: − Po kilku miesiącach poprawek do Polskiego Ładu było ponad 800. Opłacało się tak szybko wprowadzać nieprzemyślane przepisy? Przecież chodzi o to, żeby podatnik miał przewidywalne przepisy. Jeśli przepisy w ciągu roku zmieniają się − powodują chaos.

− Kiedy system staje się skomplikowany, to łatwiej ukryć niedociągnięcia, nie ścigać za jakieś przestępstwa. Mamy jeden z najmniej przejrzystych systemów podatkowych w Europie, a do tego komplikuje się systemy informatyczne, co dodatkowo utrudnia ściganie. System informatyczny Ewidencja Spraw Karnych Skarbowych od 2017 roku miał około 75 modyfikacji i żadna z tych modyfikacji nie przyspieszyła procesu rejestracji − ostrzega z kolei Tomasz.

A jak będzie wyglądało rozliczenie za przyszły rok? Będziemy mieć do czynienia z Polskim Ładem, starym systemem i tzw. Nowym Polskim Ładem od lipca. Czy systemy informatyczne są przygotowane na rozliczenie za 2022 rok?

− Nawet nie potrafię sobie wyobrazić nadchodzącej akcji zeznań i programu, który poradzi sobie ze zmianami dotyczącymi Polskiego Ładu − mówi Marta Rutkowska. Opinia publiczna jest informowana o postępującej cyfryzacji i od strony podatnika, rzeczywiście tak jest, ma do dyspozycji szereg rozwiązań, jak na przykład zeznania elektroniczne, jednak od strony pracownika wygląda to już inaczej. Mój telefon komórkowy posiada więcej pamięci operacyjnej niż mój służbowy komputer. Otworzenie Worda, w którym edytuję pismo do podatnika, programu, w którym weryfikuję jego zeznanie i trzeciego, w którym muszę ewidencjonować tę sprawę powoduje zawieszanie się całego sprzętu − dodaje.

Szacunek

Szybko zmieniające się przepisy, poziom ich skomplikowania doskwiera zarówno podatnikom jak i pracownikom skarbówki, którzy w gąszczu przepisów muszą się odnaleźć. Gdyby przepisy były prostsze, zrozumiałe, no i przekładały się na dobry poziom usług publicznych − obywatele na kwestię podatków i samych pracowników skarbówki patrzyliby zapewne przychylniej.

Pracownicy skarbówki skarżą się zaś na powszechną niechęć zarówno ze strony społeczeństwa jak i ministrów, płacą za niskie zaufanie do państwa. Skarbówką się straszy. Najwyraźniej wciąż pokutuje wyobrażenie biblijne: poborca podatkowy to wcielenie opresji państwa nad podatnikami i najlepsze, co mógłby robić, to, jak Mateusz Lewita, cisnąć sakiewkę na drogę i powędrować za prorokiem głoszącym anarchię.

Elżbieta: − Każda władza wypowiada się negatywnie o pracy skarbówki, każda uważa, że jesteśmy organizacją przerośniętą i niezbyt potrzebną.

Maria: − Społeczeństwo nie jest przychylne, pisze się o nas: „skarbówka będzie sprawdzała, przeprowadzała kontrolę”. Wtedy padają komentarze: „darmozjady”, „zamknąć tę hołotę”. A my jesteśmy takimi samymi pracownikami jak inni, nie mamy żadnych przywilejów, nie jesteśmy zwolnieni z płacenia podatków, górnicy mieli deputaty, kolejarze zniżki dla siebie i rodzin, a my nie mamy żadnych ulg, korzyści z tego, że jesteśmy pracownikami urzędów skarbowych. Skupiają się na nas złe emocje podatników, czasem wystarczy iskierka i podatnik potrafi wybuchnąć. A za biurkiem też siedzi człowiek. Chcemy, żeby nas postrzegano pozytywnie.

Joanna uważa, że dział obsługi bezpośredniej to jeden z najtrudniejszych, najbardziej stresujących działów w urzędzie. Jeszcze egzekucja i kontrola w dużej mierze opierają się na bezpośredniej pracy z ludźmi. − Non stop osiem godzin jesteśmy narażeni na kontakt z podatnikiem. Dopóki rozmowa przebiega po myśli podatnika, to jest dobrze. Jeżeli jednak wspomnisz o jakimś podatkowym obowiązku, z którym podatnik niekoniecznie się zgadza, to często zaczyna pojawiać się agresja.

A przecież podstawowym zadaniem urzędu skarbowego jest egzekwowanie obowiązków podatkowych, które są zapisane w ustawach.

− Brak jest edukacji podatkowej w najszerszym zakresie − dodaje Joanna. − Nie wyjaśnia się obywatelom, dlaczego tak ważne dla nas wszystkich jest sumienne wykonywanie obowiązków podatkowych. To od nas wszystkich zależy, czy będą pieniądze w budżecie, czy nie. To obywatele utrzymują swoje państwo, dlatego powinniśmy sumiennie i uczciwie podchodzić do wypełniania naszego obowiązku, który nakłada na nas Konstytucja art. 84 „Każdy jest obowiązany do ponoszenia ciężarów i świadczeń publicznych, w tym podatków określonych w ustawie”.

Joanna widzi też problem w postawie rządzących. − Nigdy nie było tak, żeby ktoś z ministerstwa czy z rządu stanął w naszej obronie. Wstyd się przyznać przed znajomymi, gdzie się pracuje, bo takie negatywne jest nastawienie społeczeństwa. Mówi się nam, że nasza praca to prestiż. Nieprawda, już od wielu lat to nie jest prestiż tylko wstyd.

Skarbówka ostrzega: wyższe pensje albo paraliż

W sierpniu 2020 minister finansów powiedział w Polsat News: „Są koszty, które są hamulcem na rozwój gospodarki. Na pewno będą cięcia w jakiejś skali, to jeszcze przed nami. Pracownicy w sektorze publicznym otrzymują pieniądze od podatników, są kosztem. Im mniejszy ten koszt, tym lepiej dla gospodarki. Liczba pracowników i to, ile zarabiają, to na pewno się zmieni”.

− My mu tego nigdy nie wybaczymy i nie zapomnimy! Jak były minister Tadeusz Kościński mógł tak powiedzieć? Gdyby we Francji czy w Niemczech minister finansów tak się wypowiedział o swoich pracownikach: że urzędnicy są „kosztem podatnika i hamulcem na gospodarkę”, to byłby skandal. Premier Morawiecki zapowiedział z kolei, że będzie nas „znienacka” zwalniał, żebyśmy nie zdążyli na urlop pójść albo na zwolnienie lekarskie. Po takiej publicznej wypowiedzi można poczuć się jak przestępca − mówi Joanna.

Kolejny minister Marcin Horała też mówił o odchudzaniu administracji, która „czasem sama się rozrasta, jak trawnik, więc warto ją przystrzyc”. Jednocześnie sam zauważył, że są puste etaty, na które nie można znaleźć chętnych bo takie „są realia warszawskiego rynku pracy i pensji w administracji państwowej”.

− Administracja skarbowa to jedna z kluczowych gałęzi administracji publicznej w Polsce obok służb mundurowych policji i wojska. Bez finansów każde państwo przestaje istnieć. Dobrze byłoby, aby ministerstwem finansów zarządzały osoby, które naprawdę posiadają ogromną wiedzę kierunkową w zakresie podatków i finansów publicznych, a nie na przykład byli bankowcy − przekonuje Joanna.

− Każdy tu chce przechytrzyć każdego − mówi Tomasz. − Pracownik pracodawcę i państwo, a pracodawca robi wszystko, by wykiwać pracownika i państwo. Państwo całą resztę. A chcielibyśmy, żeby było jak w Finlandii.

Protest

Elżbieta opowiada, o proteście zorganizowanym w kwietniu: − Akcja protestacyjna de facto wynika z naszego ustawowego prawa do przerwy. Tłumaczyliśmy klientom, że prowadzimy protest, bo nikt nas nie szanuje, wszyscy wylewają na nas pomyje. Tłumaczyliśmy, jak wygląda nasza pensja. Okazało się, że podatnicy rozumieją, nikt nie miał do nas pretensji, nasza akcja spotkała się ze zrozumieniem.

Jednak 15-minutowa przerwa nie robi na pracodawcy wrażenia, a pracownicy KAS nie mają prawa do strajku.

Nadchodzi fala strajków, a rząd chce przetrącić kręgosłup związkom zawodowym

− Jako pracownicy Krajowej Administracji Skarbowej i Krajowej Informacji Skarbowej nie możemy strajkować − mówi Marta Rutkowska. − Wiąże nam ręce ustawa o służbie cywilnej i zapisy ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych tj. artykuł 19, który jasno wymienia nas jako jednostkę strategiczną dla działania państwa, jak ABW, CBA czy wojsko. Zapisy dopuszczają jednak inne formy działań protestacyjnych niezagrażających życiu i zdrowiu ludzkiemu.

Maria, jak coraz więcej pracowniczek, do prowadzenia kolejnych protestów jest przekonana. − W skarbowości pracuję 32 lata, przeszłam różne stanowiska w kilku działach, obecnie jestem starszym ekspertem skarbowym, oprócz tego od wielu lat jestem związkowcem i chciałabym, by pracownicy przede wszystkim mieli lepsze warunki pracy i płacy oraz stabilizację przepisów.

Pacyfikacja Plus. PiS nie chce strajków na jesieni

Podobnie Tomasz, który przekonuje, że strajk nawet jutro mógłby zacząć, Joanna i wiele innych osób. Rządzący wiedzą o tym, dlatego przed jesienią zaostrzają przepisy dotyczące sporów zbiorowych. Ale i bez tego doprowadzić do skutecznego protestu nie jest w KAS-ach łatwo. Jest tam około 150 związków zawodowych, z czego większość do problemów i warunków pracy jest mocno zdystansowana, a spolegliwi wobec pracodawcy przewodniczący, jak przekonują moi rozmówcy, mnożniki do wynagrodzeń i nagrody mają satysfakcjonujące.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Katarzyna Przyborska
Katarzyna Przyborska
Redaktorka strony KrytykaPolityczna.pl
Redaktorka strony KrytykaPolityczna.pl, antropolożka kultury, absolwentka The Graduate School for Social Research IFiS PAN; mama. Była redaktorką w Ośrodku KARTA i w „Newsweeku Historia”. Współredaktorka książki „Salon. Niezależni w »świetlicy« Anny Erdman i Tadeusza Walendowskiego 1976-79”. Autorka książki „Żaba”, wydanej przez Krytykę Polityczną.
Zamknij