Kraj

Czy w polskiej polityce jest miejsce dla marzycieli, którzy nie są populistami?

Lewica waży słowa i zaprasza specjalistów. Proponuje projekty, które w dzisiejszej Polsce brzmią jak marzenia o odległych cywilizacjach. Tylko czy w społeczeństwie populistów jest miejsce dla takiej polityki?

Lewica konsekwentnie pokazuje się jako partia przewidywalna, stabilna, której zależy na silnym państwie, powszechnie dostępnych usługach publicznych dobrej jakości (żłobkach, przedszkolach i szkołach), opiece zdrowotnej, tanim i sensownym transporcie publicznym, dostępnych mieszkaniach. Pokazuje, że chce być blisko ludzi i ich codziennych spraw. Ta konsekwencja sprawia, że Lewica zaczyna być postrzegana jako solidna, choć – jak pisze Jakub Majmurek – nieco nudna, przez co nie odnotowuje spektakularnych wzrostów poparcia.

Piotr Wójcik przekonuje, że Polacy okazali się gorliwymi uczniami liberalizmu i tak porządnie dali sobie umeblować głowy, że Lewica nie ma do kogo mówić, bo brakuje lewicowych wyborców.

Czy Lewica jest nudna?

Liberałowie z kolei nie chcą rozstać się z wizją Lewicy jako zamkniętego środowiska pijącego sojowe latte, co ma być dowodem na odklejenie od większości społeczeństwa.

Jednocześnie Adrian Zandberg musi tłumaczyć się, dlaczego nie walczy z krwistą kaszanką na grillu i nie postuluje całkowitego zakazu jedzenia mięsa. Widać, że wizja lewicy jako środowiska zajętego własnymi inbami w mediach społecznościowych, opisana przez Ziemowita Szczerka na podstawie rozmów z własnymi znajomymi, jest dla liberałów po prostu wygodna.

Lewicowi marzyciele

Lewica, ze swoim pomysłem na Polskę po wyborach, w tym zbrutalizowanym kraju, gdzie na co dzień widzimy już nie tylko symboliczną, a całkiem realną przemoc i śmierć, wygląda na bańkę marzycieli.

Ale pójdźmy za tym. Wyobraźcie sobie Polskę, w której wizję Lewicy udaje się zrealizować. Najpierw wchodzi w życie „plan dla mam”, czyli rozpisany w punktach pomysł na to, jak zdjąć z matek wyłączną odpowiedzialność za wszystkie aspekty życia domowego i podzielić ją między oboje rodziców oraz państwo.

Jednocześnie zaczynają obowiązywać projekty z pakietu „bezpieczny senior”, z flagowym lewicowym pomysłem renty wdowiej, która ochroni przed ubóstwem i np. eksmisją kobiety, które przeżywają swoich mężów, zgodnie ze statystyką, o przynajmniej pięć lat.

Potem wdrażany jest pokazany podczas konwencji Bezpieczna Pol(s)ka cywilizacyjny pakiet praw reprodukcyjnych: rozszerzenie definicji gwałtu, bezpłatna antykoncepcja i tabletka „dzień po” bez recepty, refundacja in vitro, aborcja na żądanie, zniesienie klauzuli sumienia, alimenty ściągane jak podatki, czy określający negocjacyjny pułap pomysł pięciodniowego urlopu menstruacyjnego, jeśli menstruacja jest bolesna.

Wszystkie te postulaty przełożą się na znacznie lepszą pozycję kobiet na rynku pracy (może poza tym dotyczącym urlopu menstruacyjnego). Teraz, właśnie dlatego, że każdy pracodawca zdaje sobie sprawę, że to kobieta odpowiada za pracę opiekuńczą, wpadamy w lukę płacową. Omijają nas awanse, kiedy siedzimy na urlopach macierzyńskich i opiekuńczych, których ojcom nie opłaca się brać. A jak już się napracujemy na etatach zawodowym i domowym, to i tak dostaniemy niższą emeryturę, za którą nawet pożegnalnej fiesty i podróży do kraju, w którym dają ludziom prawo do godnej śmierci nie opłacimy.

Kampania Lewicy będzie miała twarz kobiety

Do tego dodajmy lewicowy postulat 35-godzinnego tygodnia pracy. Po co nam AI, jak nie po to, by odjąć trochę dupogodzin?

Państwo od tego nie zbiednieje, równość, dostęp kobiet do stanowisk decyzyjnych, wysoki poziom edukacji, odpoczynek, zdrowie, jakość życia osobistego, stopień wkluczenia społecznego – wszystko to zostało już skrzętnie przeliczone na PKB. Postulaty Lewicy powinny być potraktowane jak inwestycja w państwo dobrobytu, a tu każdą rozmowę zderza się z hasłem „danin” i „odbierania pieniędzy przedsiębiorczym”. Ale skoro mamy na inwestycje w CPK, przekop Mierzei, Ostrołękę i nawet stać nas na Rydzyka, to może i na solidne państwo?

Czy da się zachować marzenia w obliczu populizmu?

Lewica myśli jednak również realistycznie. Wie, że nie ma prostych rozwiązań. Pokazała to bardzo dobrze ostatnia konwencja, zatytułowana Oskarżamy PiS.

Raport przedstawiony podczas konwencji jest obszerny, szczegółowo opisane są podstawy oskarżenia kolejnych polityków: Andrzeja Dudy, Beaty Szydło, Mateusza Morawieckiego, Zbigniewa Ziobry, Anny Moskwy i Michała Kurtyki, Przemysława Czarnka, Jacka Sasina, Jacka Żalka, Łukasza Szumowskiego, Anny Zalewskiej, Beaty Kempy, Marka Kuchcińskiego, Krzysztofa Tchórzewskiego, Michała Wosia i Daniela Obajtka.

Najpierw lewicowi politycy w ostrych słowach oskarżali i prezentowali raport – efekt prac zespołu deliberujących prawników, długich miesięcy siedzenia w dokumentach, wertowania kodeksów. Po prezentacji raportu widzów zaproszono na debatę.

O ile w czasie konferencji hasło „oskarżamy!” wybrzmiało głośno i zdecydowanie, debata odsłoniła liczne wątpliwości co do możliwości wcielenia planów w życie. Wiele zależy od woli politycznej, bo to trwa, bo nie wiadomo, bo…

Lewica po raz kolejny pokazała, że nie jest partią populistyczną, nie rzuca łatwych oskarżeń, nie buduje obrazów ryzykownych, wzmagających lęk, niepewność, nie bawi się ksenofobią i rasizmem, które nasze społeczeństwo wciąż ujawnia. Przeciwnie: waży słowa, zaprasza specjalistów, wyciąga podstawę prawną, zanim powie: „przestępca”. Pokazuje wątpliwości, bada kontekst, sięga do doświadczeń polityków starszego pokolenia.

Czy zdobędzie popularność, mówiąc o sprawach niepopularnych językiem specjalistów? Czy pokaże w ten sposób ludziom, dlaczego praworządność jest ważna, dlaczego trójpodział władzy jest istotny, dlaczego każdego z nas to dotyczy?

Pamiątka z ery optymizmu: co różni Kwaśniewskiego od dzisiejszej lewicy?

Być może lewica jest skuteczniejsza jako gniewna marzycielka, mówiąca językiem dziewczyn chodzących na protesty, językiem zwykłych ludzi, którzy mieli nieszczęście wpaść pod koła pędzącej przez Polskę kolumny rządowej. Językiem rodzin kobiet, na których śmierć lekarze patrzyli z założonymi rękami, bo w szpitalu są relikwie. Językiem matek dzieciaków, które odbierają sobie życie, bo nie mogą znieść przemocy. Językiem pracowników budżetówki, którzy w wakacje dorabiają, sprzątając na Zachodzie, albo zbierając owoce.

Sążnisty raport Lewicy, napisany językiem prawniczym, pełen paragrafów i artykułów, odczyta garstka. Odpowiedzią na populizm nie może być po prostu brak populizmu.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Katarzyna Przyborska
Katarzyna Przyborska
Dziennikarka KrytykaPolityczna.pl
Dziennikarka KrytykaPolityczna.pl, antropolożka kultury, absolwentka The Graduate School for Social Research IFiS PAN; mama. Była redaktorką w Ośrodku KARTA i w „Newsweeku Historia”. Współredaktorka książki „Salon. Niezależni w »świetlicy« Anny Erdman i Tadeusza Walendowskiego 1976-79”. Autorka książki „Żaba”, wydanej przez Krytykę Polityczną.
Zamknij