Miasto

Rewolucje podwórkowe na Oruni

Doświadczenia Oruni może być przykładem dla innych gdańskich osiedli, ale też dla pozostałych miast.

W czwartek 24 października w Zespole Szkół Przemysłu Spożywczego i Chemicznego w Gdańsku odbyła się konferencja podsumowująca rewitalizację pięciu podwórek mieszczących się na osiedlu Orunia. Poprzez „rewolucję podwórkową” – jak proces ten został nazwany w tytule konferencji – mieszkańcy i mieszkanki tej często niedocenianej części miasta wysoko postawili poprzeczkę wszystkim, którzy teraz chcą podjąć temat decydowania o przestrzeni ich otaczającej.

Oruńskie podwórkowe rewolucje zaczęły się już w zeszłym roku, kiedy to osoby związane z Gdańską Fundacji Innowacji Społecznej oraz należącym do niej domem sąsiedzkim – Gościnną Przystanią wyszły z inicjatywą odnowienia podwórek na ulicach Ramułta i Związkowej. Pomysł zakładał zaangażowanie mieszkańców i mieszkanek zarówno w proces planowania zmian, jak i wykonywania samych prac ogrodniczych – jedynie przy najcięższych z nich z pomocą miały przychodzić służby miejskie ze specjalistycznym sprzętem budowlanym.

Pierwsze podejście przyniosło pozytywne rezultaty, co pozwoliło fundacji pozyskać środki ze szwajcarskiego grantu na remont kolejnych podwórek. Tym sposobem zeszłej jesieni ruszyła kolejna runda podwórkowej rewolucji. Tym razem na warsztat wzięto już pięć podwórek – na ulicach Podmiejskiej, Rejtana, skrzyżowania ulic Serbskiej i Przy Torze oraz dwóch podwórek przy ulicy Związkowej. Na prace na każdym w podwórek przeznaczono 12 tysięcy złotych, co pozwalało na dokonanie naprawdę potężnych zmian. Warto wspomnieć, że o dostarczenie roślin zadbało miasto, które pokryło koszty ich zakupu. Tym razem do pomocy poza mieszkańcami zaangażowano również wolontariuszy i wolontariuszki (w tym również i mnie) – studentów i studentki Politechniki Gdańskiej, Uniwersytetu Gdańskiego oraz Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku, którzy w grudniu 2012 roku przeszli szkolenie przeprowadzone przez facylitatorów z brytyjskiej organizacji Groundwork.

Późną zimą i wczesną wiosną tego roku oruniacy spotykali się z osobami zajmującymi się poszczególnymi podwórkami – architektami, urbanistami, socjologami, osiedlowymi radnymi i pomysłodawcami akcji z Gościnnej Przystani, w której odbywały się spotkania projektowe. Po zaplanowaniu inwestycji w maju rozpoczęły się prace ogrodowe – najpierw sprzątanie, następnie sadzenie roślin, montowanie sprzętu ogrodowego, malowanie ścian i ogrodzeń, itp.

Efekt był piorunujący – szare i zaniedbane podwórka zmieniły się nie do poznania.

Najważniejszym aspektem był jednak fakt mobilizacji mieszkańców i mieszkanek Oruni do wspólnej pracy w celu pozytywnej zmiany w swoim najbliższym otoczeniu. Pisząc to mam na myśli nie tylko wizualne i praktyczne zalety wyremontowanych podwórek, ale również zmiany w relacjach z innymi ludźmi – ludźmi z kamienicy obok, klatki obok, a nawet mieszkających za drzwiami na przeciwko.

Sąsiedzi, którzy dotychczas nie mieli ze sobą kontaktu, nawiązali go, spotykając się przy pracy nad wspólnym podwórkiem, a także na integracyjnych grillach urządzanych na wyremontowanych już przestrzeniach.

A zróżnicowanie mieszkańców było naprawdę ogromne – łącznie przy pięciu podwórkach pracowały cztery pokolenia (najmłodszy uczestnik miał 4 lata, a najstarsza uczestniczka 88). Oficjalne terminy prac nie stanowiły dla nich żadnych granic – wiele osób z rewitalizowanych podwórek pracowało po godzinach, a część po zakończeniu prac zaczęła się organizować już poza programem zbierając chociażby wewnątrz wspólnoty środki na dodatkowe ogrodzenie. Swoim zaangażowaniem i ciężką pracą lokalni uczestnicy podwórkowej rewolucji obalają mity dotyczące Oruni jako osiedla przez wielu gdańszczan uznawanego za niebezpieczne i zasiedlone przez margines społeczny pokazując ją na tle pozostałych osiedli jako zamieszkaną przez ludzi z ogromnym potencjałem.

Patrząc po doświadczeniach rewolucji podwórkowej Orunia może być przykładem dla innych gdańskich osiedli, ale też dla pozostałych miast. W obliczu coraz częstszego nadużywania terminu „partycypacji” przez władze miejskie, firmowania tą etykietą zupełnie niewiążących konsultacji społecznych, wyjątkowo cenne jest prawdziwe uczestnictwo mieszkanek i mieszkańców, którzy sami przejmują inicjatywę w kreowaniu przestrzeni dookoła nich.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij