Sprawdźmy, czy w gminach, w których mieszkamy, możemy już z niej skorzystać. Jeśli nie – naciskajmy na samorząd.
W ostatnich latach obserwujemy wzrost zainteresowania mieszkanek i mieszkańców miast ich najbliższą okolicą. Uważnie śledzą nowe miejskie inwestycje, które nieraz wywołują protesty, czy monitorują sposób wydatkowania pieniędzy – czego ostatnio najbardziej wyrazistym przykładem jest utwór Eksy Kocham Puławy, rozliczający projekt rewitalizacji placu Niepodległości w Puławach. Ważnym przejawem obywatelskiego aktywizmu jest też szukanie sposobów na poprawę jakości życia w danej okolicy z wykorzystaniem miejskich środków. Jednym z nim jest coraz popularniejszy w Polsce budżet obywatelski (partycypacyjny), który po raz pierwszy pojawił się w Sopocie, a teraz jest wdrażany również w innych miastach. O polskich i zagranicznych odsłonach budżetu można przeczytać między innymi w przewodniku autorstwa Wojciecha Kębłowskiego wydanym przez Instytut Obywatelski.
Budżet obywatelski jest ważnym narzędziem, które w pełnym wymiarze (czyli 100 procent wydatków elastycznych) pozwala mieszkankom i mieszkańców na realne współrządzenie miastem, a w wersji okrojonej – uczy, że budżet miasta jest jednym z obszarów, na który możemy mieć wpływ, i buduje zaufanie między administracją a miejską wspólnotą.
Budżet obywatelski jest obecnie najpopularniejszym, ale niejedynym mechanizmem, który pozwala wpływać na zarządzanie miejskimi pieniędzmi i zasobem komunalnym. W ten sposób działa również inicjatywa lokalna.
Jak to działa?
Inicjatywa lokalna to forma współpracy samorządu z mieszkankami i mieszkańcami w celu wspólnego realizowania zadania publicznego na rzecz społeczności. Jej zasady reguluje ustawa o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie z 24 kwietnia 2003 roku. W ramach inicjatywy lokalnej można złożyć wniosek do miasta (bezpośrednio jako mieszkańcy albo za pośrednictwem organizacji pozarządowej) na przykład na zagospodarowanie pobliskiego terenu zielonego, organizację pikniku czy budowę placu zabaw. Jedynym ograniczeniem jest to, że teren, który ma zostać zagospodarowany, musi należeć miasta, a wnioski muszą wpisywać się obszary określone w ustawie [1].
Ważnym elementem inicjatywy lokalnej, który odróżnia ją od innych projektów (również tych będących efektem ustaleń budżetu obywatelskiego), w których całość kosztów ponosi miasto, jest praca społeczna mieszkańców oraz własny wkład finansowy i rzeczowy. Jeśli przykładowo chcemy razem z sąsiadami i sąsiadkami zagospodarować skwerek, to wkładem własnym mogą być prace ogrodnicze, samodzielnie zakupione sadzonki, farba do pomalowania ławki; miasto zaś może pomóc z profesjonalnym sprzętem oraz dając pieniądze konieczne do tego, żeby projekt mógł być realizowany w większej skali.
Zanim projekt mieszkańców zostanie zrealizowany, podlega ocenie. W przypadku warszawskiego projektu uchwały istotnych jest pięć kryteriów: 1) forma udziału mieszkańców w realizacji zadania (praca społeczna, wkład rzeczowy, wkład finansowy); 2) wkład własny wnioskodawców w formie pracy społecznej (liczba osobogodzin w formie pracy społecznej, która jest oddzielnie punktowana); 3) zaangażowanie środków budżetowych miasta liczone procentowo (w odniesieniu do całości kosztów inwestycji); 4) stan przygotowania lub realizacji zadania oraz 5) celowość realizacji zadania z punktu widzenia potrzeb społeczności lokalnej.
Praca społeczna jest punktowana podwójnie – za sam wkład oraz dodatkowo za liczbę osobogodzin, czyli im więcej sąsiadów i sąsiadek namówimy do współpracy, tym większa szansa na dofinansowanie inicjatywy. W niektórych projektach uchwał regulujących działanie inicjatywy lokalnej, jak na przykład w częstochowskiej, dodatkowo konieczne jest oszacowanie przewidywanych przyszłych kosztów związanych z utrzymaniem projektu.
Pytania i wątpliwości
Inicjatywa lokalna jest wymyślona tak, żeby złożenie projektu było jak najprostsze. Mimo to podczas warszawskich konsultacji projektu uchwały i rozporządzenia pojawiło się wiele pytań dotyczących ram działania, oceny projektów oraz czasu rozpatrywania wniosków. Odpowiedzi na wszystkie z nich można znaleźć w raporcie podsumowującym warszawskie konsultacje społeczne prowadzone przez Centrum Komunikacji Społecznej.
Powtarzającym się pytaniem była kwestia potencjalnych konfliktów, które mogą się pojawić w sytuacji, kiedy grupa osób skrzyknie się bez konsultacji z innymi. To może się zdarzyć, ale zabezpieczeniem ma być mechanizm promujący angażowanie się wielu osób w projekt. Jeśli promowane są osobogodziny pracy społecznej, to znacznie więcej szans na realizację mają te projekty, w które włączy się więcej osób. Dodatkowo pieczę nad zasadnością projektu mają sprawować urzędnicy i urzędniczki – zakłada się, że powinni się orientować w lokalnej sytuacji.
Wątpliwości budzi też system przeliczania osobogodzin. W projekcie warszawskim zdecydowano, że pracę społeczną i przepracowane osobogodziny będzie się porównywać ze stawkami rynkowymi. W efekcie godzina pracy ogrodniczej będzie mniej warta niż godzina pracy profesjonalnego architekta. Jest to rozwiązanie zasadne z punktu widzenia racjonalności ekonomicznej, bo wkład pracy społecznej jest porównywany z finansowym wkładem miasta. Jednocześnie jednak traci się potencjał, jakim jest zrównanie wartości pracy społecznej sąsiadów i sąsiadek niezależnie od ich specjalizacji zawodowej, czyli też pozycji na rynku pracy. Jeśliby przyjąć jednolitą stawkę za osobogodzinę, wtedy logika inicjatywy lokalnej byłaby podobna do tej w bankach czasu: godzina nauki języka obcego jest równa godzinie pracy grafika, godzina naprawy roweru równa godzinie opieki nad dzieckiem. To zmniejszałoby nierówności na zróżnicowanych społecznie osiedlach. Dlatego warto o to walczyć, jeśli nie chcemy, żeby to wolny rynek był głównym punktem odniesienia.
Dlaczego urzędnicy zwlekają?
Chociaż inicjatywa lokalna jest jednym z prostszych sposobów dzielenia się zagospodarowania miejskich zasobów między urzędami i lokalnymi wspólnotami, to wiele samorządów nie przygotowało odpowiednich uchwał (od 2010 r. mają taki obowiązek). W kwietniu Fundacja Batorego w ramach akcji „Masz głos, masz wybór” rozesłała do 240 miast i gmin (15 losowo wybranych w każdym województwie) pytanie, czy miejscowa rada przyjęła już odpowiednie regulacje. Odpowiedziały 144 urzędy; tylko w 29 badanych gminach znalazły się dokumenty pozwalające realizować inicjatywę lokalną. W Kujawsko-Pomorskiem, Łódzkiem i Małopolsce żadna z wylosowanych do monitoringu gmin nie wprowadziła odpowiednich regulacji. Rekordowo dużo było ich za to w województwie warmińsko-mazurskim – aż cztery. Ta opieszałość powoduje ogromną stratę, zwłaszcza że, jak podkreśla Fundacja, 62 procent Polek i Polaków chciałoby za darmo pracować na rzecz lokalnej społeczności.
Inicjatywa lokalna, tak jak budżety obywatelskie, pozwala na realne zaangażowanie w poprawę jakości najbliższego otoczenia. A do tego silniej niż inne mechanizmy promuje sąsiedzką współpracę. Warto więc sprawdzić, czy w gminie, w której mieszkamy, jest już odpowiednia uchwała. Jeśli tak – to z niej korzystać. Jeśli nie – naciskać na samorząd.
[1] Są one następujące: 1) działalności wspomagającej rozwój wspólnot i społeczności lokalnych, w szczególności budowy, rozbudowy lub remontów dróg, kanalizacji, sieci wodociągowej, budynków oraz obiektów architektury, 2) działalności charytatywnej, 3) podtrzymywania i upowszechniania tradycji narodowej, pielęgnowania polskości oraz rozwoju świadomości narodowej, obywatelskiej i kulturowej, 4) działalności na rzecz mniejszości narodowych i etnicznych oraz języka regionalnego, 5) kultury, sztuki, ochrony dóbr kultury i dziedzictwa narodowego, 6) promocji i organizacji wolontariatu, 7) edukacji, oświaty i wychowania, działalności w sferze kultury fizycznej i turystyki, 8) ochrony przyrody, w tym zieleni w miastach i wsiach, 9) porządku i bezpieczeństwa publicznego.