Kraj

Sojusz PiS-u z brunatnymi wkracza w kolejną fazę

Czy symboliczne opowiedzenie się po stronie brunatnych, którym stałaby się tak ogromna krzywda, że pomaszerowaliby zamiast w poprzek, to wzdłuż Wisły, było konieczne?

Uwaga, tekst poniżej to dosłowny cytat. Tak, korektorka to widziała i płakała. A zatem:

„Zamiarem atakujących nie było bowiem objęte wspólne (objęte wspólnym porozumieniem) pobicie pokrzywdzonych lecz okazania swojego niezadowolenia, że pokrzywdzone znalazły się na trasie ich przemarszu. Dodatkowo, umiejscowienie obrażeń jakie doznały pokrzywdzone (przede wszystkim okolice nóg, pośladków, nadgarstka) ich charakter (zasiniaczenia, obtarcia naskórka, zadrapania) wskazują, iż przemoc ze strony napastników, nakierowana była na mniej newralgiczne części ciała, z tego też względu nie można mówić, aby zamiarem atakujących był objęty skutek w postaci narażenia pokrzywdzonych na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia, ciężkiego uszczerbku na zdrowiu lub naruszenia czynności narządu ciała powyżej 7 dni”.

To kuriozalne oświadczenie nie jest żartem, ale oficjalnym uzasadnieniem umorzenia postępowania w sprawie napaści na kobiety podczas jednego z poprzednich Marszów Niepodległości, zwanego w niektórych kręgach „marszem kobiet z 25-letnimi dziećmi w kominiarkach”.

Jak widać, bicie kobiet nie robi większego wrażenia na władzy, bo jak ma robić, gdy władza ta coraz mocniej chce osłaniać brunatnych. Robi tak przecież od lat. Wystarczy przypomnieć umorzenie sprawy wieszania zdjęć posłów Platformy Obywatelskiej na szubienicach. Albo przypadkową niemoc w odnalezieniu autorów banerów „White Power” na Marszu Niepodległości. W końcu Czarnek nieprzypadkowo występował na wiecach ONR.

Jest ONR-u spadkobiercą partia – ta z Nowogrodzkiej

Do tej pory mieliśmy jednak do czynienia „jedynie” z pewną osłoną dla brunatnej przemocy. Mieliśmy też jednocześnie do czynienia z nachodzeniem przez policję na przykład rodziców 14-latka, bo ten śmiał iść na Strajk Kobiet. Polska policja uwielbia pastwić się nad słabszymi, czasami nawet doprowadza do ich śmierci, ale przed brunatnymi i kibolami zwykle im miękną kolana. Zwłaszcza gdy może się to skończyć szykanami ziobrowskiej władzy od lat dającej brunatnym parasol.

Problem w tym, że wszystko to zaczyna iść o wiele dalej. Obserwujemy już nie tylko krycie zwykłej bandyterki, ale wchodzenie w kolejne sojusze. Pamiętamy próbę wspólnego marszu dwa lata temu, kiedy premier Morawiecki po swojej przechadzce po moście musiał w ochronie policji chybcikiem uciekać przed głównym marszem i wyglądał, jak jakiś żałosny support przed występem brunatnej kapeli. Teraz już nie tylko władza organizuje wspólny marsz pełen rasizmu, antysemityzmu, czasami nazizmu, który co roku dewastuje stolicę, ale wręcz bierze ów marsz pod swoje skrzydła. I nazywa go marszem państwowym.

A wszystko dlatego, że 14 kobiet skorzystało z idiotycznie ustanowionych przez PiS przepisów i jako pierwsze zgłosiły własny marsz na trasie poprzednich Marszów Niepodległości. Nie, nie znaczy to, że Marszu Niepodległości zakazano. Mogli brunatni iść inną, alternatywną trasą, którą nawet SAMI zgłosili. Ale nie godzi się, aby ta władza, czapkująca brunatnym bojówkom, nie miała bojówkom kolejny raz iść na rękę. Potrzeba ostentacyjnego pokazania, po czyjej stronie jest dzisiejsza władza i kogo wspiera. A wspiera marsz, co do którego ma świadomość, czym jest i kto tam będzie. Ba, władza, a właściwie jej organy, czyli policja, wydała instrukcję, w której przestrzega dziennikarzy, że mogą zostać… uduszeni.

Zresztą, jak władza nie wie, z kim ma do czynienia, to Stowarzyszenie Marszu Niepodległości dziś tej władzy uświadomiło, wspominając o goleniu głów dziennikarzom.

Czy symboliczne opowiedzenie się po stronie brunatnych, którym stałaby się tak ogromna krzywda, że pomaszerowaliby zamiast w poprzek, to wzdłuż Wisły, było konieczne? A czy konieczne są miliony przelewane na ONR z funduszu Morawieckiego? Oczywiście, że tak.

W tym momencie PiS wie, że bez brunatnych nie obejdzie się przy nowym parlamentarnym rozdaniu. Owszem, chciały PiS na przykład na fali prześladowania uchodźców zbić Konfederację poniżej 5 proc., ale to się może nie udać. Więc będzie nad ludźmi na granicy się znęcał. Ale w tym wyścigu kanalii może to być za mało. I trzeba będzie albo odpalić projekt „własnych brunatnych”, na przykład ONR startujący za kasę z funduszu Morawieckiego, albo się niestety dogadać.

Powie ktoś, że Braun czy Korwin nigdy razem z socjalistycznym PiS-em nic robić nie będą. Przypomnę, że o Kukizie też to mówili. A jeśli nawet starsi staną okoniem, to problem w tym, że to tylko kilku posłów, a Konfederacja będzie miała ich o wiele więcej. I mało kto z tych młodych ludzi, którzy tak marzą o władzy, odmówi teki ministra edukacji albo nawet zdrowia.

Pora się przyzwyczaić, że najbliższe wybory to nie będą wybory przeciwko PiS-owi, ale przeciwko Polsce brunatnej, gdzie Bosaki czy Dziambory mogą zostać waszymi ministrami.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Galopujący Major
Galopujący Major
Komentator Krytyki Politycznej
Bloger, komentator życia politycznego, współpracownik Krytyki Politycznej. Autor książki „Pancerna brzoza. Słownik prawicowej polszczyzny”, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej.
Zamknij