Kraj

Nie chcemy, aby nowa lewica kojarzyła się z kiełbasą i kaszanką

Mamy obowiązek przypomnieć polskiej lewicy kilka faktów, bo ludzie nauki alarmują o nich od dawna i każdy poważny polityk i polityczka powinni wstydzić się, jeśli do tej pory ich nie poznali.

Nie ma współcześnie sprawy bardziej złożonej politycznie niż kwestia praw tzw. zwierząt hodowlanych. Nie ma także sprawy bardziej właściwej dla agendy współczesnej lewicy. Tak, prawa zwierząt, weganizm, konieczność wygaszania sektora hodowlanego to sprawa polityczna i sprawa lewicy. Od wielu lat próbujemy przekonywać, że funkcjonowanie sektora hodowlanego nie tylko powoduje niewyobrażalne cierpienie miliardów zwierząt, ale wpływa też praktycznie na każdy aspekt życia publicznego, na każdą politykę publiczną, na życie i przyszłość każdego z nas.

Czy w 2023 roku nowej lewicy wypada uprawiać politykę przy grillu z kiełbasą i kaszanką w dłoni? Naszym zdaniem nie. Skutki funkcjonowania tej części przemysłu – wyrazu „przemysł” używamy celowo, bo hodowla zwierząt od wielu lat nie ma już nic wspólnego z rolnictwem – szeroko przedstawione są w książce Smród, krew i łzy. Włącz myślenie. Ale kilka faktów naukowych mamy obowiązek polskiej lewicy przypomnieć, bo ludzie nauki alarmują o nich od dawna i każdy poważny polityk i polityczka powinni wstydzić się, jeśli do tej pory ich nie poznali.

Włącz myślenie, bądź zmianą

Zacznijmy od tego, że system żywnościowy odpowiada za ok. 25–30 proc. światowych emisji gazów cieplarnianych. To odsetek porównywalny z udziałem w emisjach sektora energetycznego. I tutaj wniosek pierwszy dla lewicy: jeżeli walczysz z katastrofą klimatyczną, to nie możesz ignorować problemu sektora hodowlanego, a tym bardziej – nie możesz wspierać i promować tego sektora.

Po drugie, główną przyczyną zmniejszania bioróżnorodności na świecie jest właśnie produkcja żywności. Szacuje się, że odpowiedzialność ta wynosi ok. 60–70 proc. Wniosek: troska o lasy i dziką przyrodę oznacza walkę z sektorem hodowlanym, a nie jego promowanie.

Po trzecie, fermy emitują do otoczenia wysokie stężenia pyłu zawieszonego PM, w tym pyłu drobnego o średnicy cząstek poniżej 2,5 µm (PM2.5). Ten ostatni, wdychany przez ludzi dochodzi aż do pęcherzyków płucnych, skąd przedostaje się do krwi, a jego najdrobniejsza frakcja pokonuje barierę krew–mózg. Tak, smog, „dzięki” sektorowi hodowlanemu, to problem polskiej wsi. Wniosek? Jeżeli walczysz o prawo człowieka do zdrowia, to masz odwagę mówić prawdę (tak, to niewygodna prawda) o sektorze hodowlanym, szczególnie wtedy, kiedy jesteś politykiem lub polityczką.

Często słyszymy, że przesadzamy, że przecież na wsi zawsze śmierdziało. Aby zrozumieć problem ferm, wystarczy pojechać w okolicę intensywnej hodowli zwierząt. Teraz jest na to najlepszy moment, bo w wielu takich miejscach od marca do października śmierdzi, i to śmierdzi tak, że nie można otworzyć okna. Niektóre analizy wykazały, że oddziaływanie odorantów (związków chemicznych, które mają zdolność do pobudzania komórek nerwowych nabłonka węchowego i są rejestrowane przez mózg człowieka jako zapach przyjemny lub nieprzyjemny) może być odczuwalne nawet w odległości 5 km od fermy…

Wniosek czwarty: walczysz z nierównościami społecznymi, uważasz, że każdy i każda mają prawo do życia w bezpiecznym miejscu, to stoisz po stronie ofiar ferm, a nie po stronie przemysłu mięsnego, jajczarskiego i mleczarskiego. Na potrzeby sektora hodowlanego eksploatowane jest ponad 8 proc. światowego zużycia wody, a wykorzystywana jest ona głównie do produkcji pasz dla tzw. zwierząt hodowlanych. Większość wody używanej na fermach wraca do środowiska w postaci gnojowicy i ścieków, a więc w uproszczeniu – jako zanieczyszczenia. Duże zagęszczenie zwierząt skutkuje ogromną ilością gnojowicy, tworzącej często laguny wokół ferm, które zanieczyszczają cieki wodne, a w konsekwencji morza i oceany.

Czym się różni lewica

Piąty wniosek dla lewicy? Jeśli uważasz, że ludzie mają prawo do czystej wody, uważasz, że musimy chronić morza i oceany, nie promujesz sektora hodowlanego.

Fakty można wymieniać długo. W Europie sektor hodowlany odpowiada za 78 proc. utraty różnorodności biologicznej na lądzie, 80 proc. zakwaszenia gleby i zanieczyszczenia powietrza oraz 73 proc. zanieczyszczenia wód. Sektor hodowlany to również problem antybiotykooporności, która co roku jest przyczyną około 33 tys. śmierci w samej Unii Europejskiej i 700 tys. na świecie. Antybiotyki używane są masowo w hodowlach, a Polska przoduje w używaniu najsilniejszych antybiotyków wykorzystywanych do leczenia ludzi.

To również kwestia praw pracowniczych i zagrożenia dla zdrowia osób pracujących na fermach oraz w ubojniach. Możemy także pisać o niezdrowej żywności odzwierzęcej, która tworzy ubóstwo żywnościowe oraz potęguje i tak rosnące już nierówności społeczne. Możemy pisać o chorobach cywilizacyjnych i dolegliwościach takich jak otyłość, cukrzyca typu 2, nowotwory, nadciśnienie tętnicze czy choroby niedokrwienne serca. Na nadwagę i otyłość najbardziej narażone są osoby ubogie lub ubóstwem zagrożone, osoby najmniej zamożne kupują i jedzą niezdrowe i tanie – bo dotowane z naszych podatków – produkty odzwierzęce.

Możemy pisać o swobodzie działalności gospodarczej, ale nie z perspektywy korporacji, tylko tych osób, które chcą prowadzić na wsi gospodarstwo agroturystyczne czy ekologiczną produkcję warzyw, ale sąsiedztwo ferm sprawia, że taka działalność staje się nierealna, nieatrakcyjna i nierentowna.

Możemy w końcu pisać o prawie własności. Powstawanie i działalność ferm prowadzą do znacznego spadku wartości nieruchomości w ich okolicy. Nawet gdyby ktoś chciał się wyprowadzić, nie ma jak, bo nikt nie chce kupić jego nieruchomości. Niektórzy, jak np. osoby starsze, urodzone i wychowane na wsi, chciałyby tam zostać, ale trudno im żyć w takich warunkach.

To wszystko wiąże się z gigantycznymi wydatkami publicznymi. Dopłaty do sektora hodowlanego, wydatki na opiekę zdrowotną, koszty związane ze skutkami zmian klimatycznych i degradacją środowiska. Jeżeli to nie są sprawy nowej lewicy, to czyje?

Kampania Lewicy będzie miała twarz kobiety

My jesteśmy abolicjonistami, to znaczy, że wierzymy w świat bez wykorzystywania i zabijania zwierząt, bez względu na gatunek, w świat, w którym ludzie przestają zwierzęta hodować, eksploatować i zabijać, w świat, w którym nauka, rozrywka, przemysł spożywczy, kosmetyczny i farmaceutyczny i każdy inny nie wykorzystują zwierząt, działają z szacunkiem dla środowiska, dzikiej przyrody i praw zwierząt. Dla nas to jest główna i wystarczająca motywacja do działania.

Ale ludzie przechodzą na weganizm z różnych powodów. Część – ze względów etycznych, tak jak my, część – ze względów zdrowotnych czy z troski o środowisko i klimat. Ale aspekt praw człowieka – szczególnie dla lewicy – powinien być, na początek, wystarczający do aktywnego działania. Nie powinno być dla lewicy nic bardziej oczywistego jak szacunek, solidarność, walka o godność innych, walka z nierównościami społecznymi, o prawa pracownicze czy walka z ubóstwem.

Ale lewica – z małymi wyjątkami – nie tylko nie ma odwagi stawić czoła tym problemom. Lewica nie uznaje wszystkich tych problemów za właściwe dla siebie. A przecież w każdej sklepowej lodówce z mięsem czy nabiałem jak w soczewce widać niesprawiedliwość społeczną tego sektora, wszystkie krzywdy, jakich doznają środowisko, ludzie i inne zwierzęta. Trzeba tylko wyjść ze strefy komfortu i włączyć myślenie. I od razu zastrzegamy – nie mamy tutaj na myśli ludzi, ale system, bo to nie ludzie są winni, ale właśnie system, w tym politycy i polityczki, którzy tworzą prawo, realizują polityki publiczne, stoją na straży praw, kształtują debatę publiczną. I to właśnie przed lewicą stawiamy dzisiaj poprzeczkę najwyżej.

Czy walka z sektorem hodowlanym politycznie się opłaca? Aktualnie grupa wegan i weganek w Polsce to tylko kilka procent, ale świadomych osób, które troszczą się o środowisko i klimat jest dużo, dużo więcej. Można o ich głosy skutecznie walczyć, ale nie to jest tutaj najważniejsze. Kluczowe jest pytanie – czym ma być współczesna lewica, jakie ma mieć wartości, czym ma się różnić od liberałów i prawicy? Z czym ma się kojarzyć na co dzień i w trakcie kampanii wyborczych?

O metanie i innych gazach cieplarnianych: dlaczego apetyt na mięso powoduje, że planeta płonie?

Zawsze po lewej stronie stali ludzie, którzy żądali radykalnych przemian społecznych i politycznych, ci, którzy wyprzedzali czas, głosili progresywne, najczęściej niepopularne, a nawet nieakceptowalne w danym okresie postulaty. A co dzisiaj wyróżnia nową lewicę? Walkę o prawa pracownicze przejmuje i prawica, i liberałowie. Wszystko wskazuje na to, że głosami Platformy Obywatelskiej możliwy będzie do zrobienia duży krok w kierunku liberalizacji ustawy antyaborcyjnej. Kwestia równości małżeńskiej to już perspektywa lat, a nie dziesięcioleci. Nikt poważny w polityce nie kwestionuje niszczącego wpływu gospodarki węglowej na zmiany klimatyczne i zdrowie ludzi. Praktycznie nikt nie kwestionuje tego, że tradycyjny transport, z uwagi na ogromną emisyjność, w obecnej formie traci rację bytu. Lista spraw dla lewicy stale się kurczy.

Widzimy, jak PSL obsadza się w roli obrońców kotleta schabowego i jak kotletem zachwycają się polityczki i politycy PO. Nie chcemy, aby nowa lewica kojarzyła się z kiełbasą i kaszanką. Nie chcemy, aby nowa lewica była miejscem dla myśliwych i lobbystów sektora hodowlanego. Chcemy, aby Nowa Lewica miała odwagę podejmować sprawy, których inni nie mają odwagi podjąć, tak jak Agnieszka Dziemianowicz-Bąk mówi o prawach pracowniczych, Anita Kucharska-Dziedzic – o przemocy wobec kobiet, a Katarzyna Kotula – o prawach reprodukcyjnych. Chcemy, aby nowa lewica wyprzedzała czas, mówiła, że to, co jest na naszych talerzach, to nie jest prywatna sprawa. Nie chcemy Nowej Lewicy przy grillu z niezdrowym i nieetycznym mięsem. Chcemy takiej, która ma odwagę mówić o wygaszaniu sektora hodowlanego, o prawie do wegańskich posiłków w szkołach, o zakazie reklamowania mięsa, mleka, jaj z publicznych pieniędzy, o podatku od mięsa, o zakazie wykorzystywania zwierząt do rozrywki czy do badań naukowych.

Zaraz usłyszymy o badaniach opinii, o tym, że prawdziwa polityka jest poważna i pragmatyczna, a walka o prawa zwierząt nie są ani poważne, ani pragmatyczne, bo tak się wyborów nie wygrywa. Przez ostatnie cztery lata Lewica, której, co wiele osób może zaskoczyć, bardzo razem kibicujemy – tylko traci poparcie i trwoni kapitał zgromadzony m.in. jeszcze przez Wiosnę (która miała odwagę i chciała być partią, która wyprzedza czas i zmienia świadomość ludzi).

Polska będzie kurnikiem Europy? Mieszkańcy gmin są bezsilni

Ale skoro poparcie dla Nowej Lewicy stale spada, to może warto zastanowić się nad zmianą politycznej strategii. Otworzyć się na nowych ludzi, na nowe idee i działania. Szczególnie teraz, w przeddzień kampanii, kiedy prawdziwa polaryzacja dopiero przed nami. A to będzie czas wyjątkowo trudny dla małej partii i może jedyną szansą jest właśnie wyrazistość, odwaga w poglądach, zdolność do wywracania stolika na lewicowych zasadach.

Nie chcemy zamieniać się w dietetyków czy kulinarnych blogerów i układać Lewicy wyborczego menu, ale w 2023 roku naprawdę można już organizować mainstreamowe wegańskie grille ze smacznymi, zdrowymi i etycznymi produktami, a nie przetworzonym (prawdopodobnie najtańszym, bo budżet kampanii rządzi się swoimi prawami) mięsem. Lewico, zaproście do współpracy lokalne wegańskie bary, poznajcie to środowisko, otwórzcie się i poczujcie, jak pachnie i smakuje wegańskie myślenie i działanie.

Jest nas sporo i chętnie pomożemy, jeżeli tylko lewica na serio zdecyduje się powalczyć o prawa zwierząt i głosy wegan i weganek. Try vegan, stay vegan!

***

Sylwia Spurek – posłanka do PE, była zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich.

dr Marcin Anaszewicz – prezes Green REV Institute, współtwórca i były wiceprezes Wiosny.

Dunn: Jedząc mięso, sprawiasz cierpienie ludziom

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij