Kraj

Kiedy matka Polska zawodzi, na ratunek spieszą ciocie z zagranicy

Fot. mob mob/flickr.com CC BY-NC 2.0. Edycja KP.

Potrzebujesz aborcji? Zadzwoń do Basi z Niemiec, Czesi z Czech albo Wieni z Austrii. Europejskie ciocie nie zostawiają Polek z niechcianymi ciążami samych, bo wiedzą, że prawa reprodukcyjne to cywilizacyjny standard, który kobietom zwyczajnie się należy. Podobne deklaracje słychać ze skandynawskich parlamentów. Tymczasem w Polsce Grzegorz Schetyna chce „unowocześnić dotychczasowy kompromis”.

O skandalicznym wyroku Trybunału Konstytucyjnego na kobiety od tygodni mówi cały świat. Protesty przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego relacjonują najważniejsze zagraniczne redakcje, a w geście solidarności z Polkami łączy się cała Europa (no, może z wyjątkiem Malty czy Watykanu, gdzie dostęp do aborcji jest zakazany), jak i ikony popkultury oraz feminizmu zza oceanu, w tym Patti Smith, Margaret Atwood czy Miley Cyrus. Z kolei aktorka Gillian Anderson dziwi się na antenie NPR, czemu w Polsce brakuje nawet takich podstaw jak edukacja seksualna.

Tetička Czesia

Szokiem na to, co wydarzyło się nad Wisłą, reaguje większość naszych sąsiadów. – Czeszkom i Czechom bardzo trudno jest zrozumieć, że wartości lobbowane przez Kościół zawładnęły wyobraźnią polityków i wymiaru sprawiedliwości – mówi nam mieszkająca w Pradze Jolanta Nowaczyk, jedna z organizatorek demonstracji solidarnościowych pod polską ambasadą w czeskiej stolicy. Jej zdaniem oba kraje dzieli ogromna przepaść światopoglądowa, podyktowana głównie tym, że Czechy są państwem całkowicie świeckim.

– Trudno więc racjonalnie wytłumaczyć ich mieszkankom i mieszkańcom, dlaczego w sąsiednim, należącym w dodatku do UE kraju kobiety pozbawia się podstawowych praw – dodaje nasza rozmówczyni, zapewniając jednocześnie, że ze strony czeskiej do Polski płynie bardzo dużo wsparcia.

Dowodem na to niech będzie obrazek z 23 października, dzień po ogłoszeniu orzeczenia TK, kiedy to w stolicy Czech, przy ul. Valdštejnskiej zaroiło się od zniczy, transparentów i wieszaków – symboli poparcia protestów odbywających się w naszym kraju.

– Akcja połączyła rzesze osób podzielających frustrację i gniew Polek. Wszyscy poczuliśmy jednak, że te emocje trzeba przekuć w konkretne i praktyczne działania. Tak powstała Ciocia Czesia – opowiada Jolanta.

Czesia to najmłodsza spośród wszystkich Cioć – międzynarodowych, nieformalnych organizacji feministycznych, które nieodpłatnie pomagają Polkom chcącym bezpiecznie przerwać ciążę. Nasz południowy sąsiad nie od dziś jest popularnym nad Wisłą kierunkiem turystyki aborcyjnej, ale po wyroku TK zapotrzebowanie na aborcję z pewnością znacząco wzrośnie. Aktywistki z nowo powstałego kolektywu zamierzają odpowiedzieć na te wyzwania.

Czeskie prawo zezwala na wykonanie zabiegu do 12. tygodnia ciąży, na żądanie i bez podawania przyczyny. Później aborcję można przeprowadzić po spełnieniu określonych przesłanek medycznych. Niestety, drugi trymestr ciąży okazuje się problematyczny prawnie dla osób, które nie mieszkają w Czechach.

– Nie jest jasne, czy ktoś nieposiadający stałego pobytu w kraju może wykonać tutaj aborcję. Wprawdzie współpracujący z nami prawnicy i prawniczki przekonują, że jest to całkowicie legalne, ale część środowiska medycznego wciąż ma opór przed świadczeniem takich usług z mniej lub bardziej uzasadnionej obawy o ewentualne konsekwencje prawne – tłumaczy nasza rozmówczyni z Pragi, która aktywnie działa w kolektywie.

Z tego powodu przedstawicielki Cioci Czesi wystąpiły do premiera Andreja Babiša i ministra zdrowia Jana Blatnego o wydanie orzeczenia, które stwierdzałoby, że przerywanie ciąży u osób spoza kraju nie jest zagrożone karą. Jolanta Nowaczyk przypomina, że taki dokument wydano już w 2016 roku na fali pierwszych czarnych protestów w Polsce. Nie doprowadzono jednak do kompleksowej zmiany prawa aborcyjnego, które – jak zauważyli m.in. reprezentanci i reprezentantki największej po stronie czeskiej opozycji Partii Piratów – jest już nieco przestarzałe, bo ponad 30-letnie.

Wspomniane ugrupowanie już pod koniec października zaapelowało do rządu o aktualizację i ujednolicenie przepisów w taki sposób, by nie pozostawiały żadnych wątpliwości oraz umożliwiły Czechom wsparcie polskich sąsiadek. „Nie możemy ich tak zostawić. Okażmy naszą solidarność” – napisał w liście do premiera jeden z Piratów, František Kopřiva.

– Na szczęście znalazłyśmy placówki, które są otwarte na współpracę, więc możemy tam kierować pierwsze zgłaszające się osoby. Niewątpliwie jednak poszerzenie siatki klinik i szpitali, które będą chciały wykonywać zabiegi, jest dla nas wciąż dużym wyzwaniem. Już teraz widzimy, że zainteresowanie cały czas rośnie, dlatego obawiamy się, że nasi obecni partnerzy nie będą w stanie mu sprostać – mówi Jolanta.

Ciocię Czesię można znaleźć na Facebooku i wesprzeć finansowo na portalu zrzutka.pl. Członkinie kolektywu oferują bezpłatną pomoc w kontakcie z klinikami, organizacji noclegu oraz tłumaczeniu na polski i z polskiego.

– Fundusze zbieramy na zabezpieczenie finansowe dla tych osób, których nie stać na zabiegi. Przeciętnie przerwanie ciąży kosztuje w Czechach około 800 zł, ale już w klinikach z polskojęzycznym personelem to wydatek rzędu 2 tysięcy zł. Zdajemy sobie sprawę, że dostęp do aborcji jest problemem klasowym, dlatego chcemy przede wszystkim pomóc tym kobietom, które są w najtrudniejszej sytuacji. Gwarantujemy jednocześnie, że wsparcia nie odmówimy nikomu – podkreśla Jolanta.

Aborcja w Krainie Czarów

Tante Basia

Zanim powstała Czesia, była już Basia. Pod taką nazwą sześć lat temu powołano grupę aborcyjnego wsparcia dla osób z Polski w Berlinie. Mówi jedna z aktywistek, Zuzanna Dziuban, która przyłączyła się do grupy trzy lata temu po swojej przeprowadzce do Niemiec: – Miałam to szczęście, że wychowałam się w rodzinie, w której aborcja była czymś zwyczajnym, wpisanym w życie kobiet, a nie powodem stygmatyzacji. To jednak rzadkość i ogromny problem, zwłaszcza w Polsce, na co uwrażliwiła mnie choćby sytuacja mojej przyjaciółki, dla której wykonanie zabiegu wiązało się z ogromnym stresem i ryzykiem doświadczenia społecznego ostracyzmu. Pomyślałam sobie wtedy, że tak być dłużej nie może. Chcę zrobić wszystko, by aborcja była całkowicie zdekryminalizowana i dostępna dla każdego. Taki pogląd i cel połączył wszystkie aktywistki Cioci Basi.

Ponad 80 proc. osób, które się do nich zgłaszają, decyduje się na aborcję farmakologiczną. W takich sytuacjach wsparcie organizacji opiera się na informowaniu, gdzie i jak zdobyć tabletki oraz jak przygotować się do całego procesu. Następnie aktywistki towarzyszą osobom telefonicznie lub online podczas przyjmowania leków i wszystkiego, co dzieje się później.

Wolontariuszki Cioci Basi organizują też przyjazdy do Berlina, gdzie kompleksowo pomagają w umówieniu zabiegu.

– W Niemczech jest tak, że minimum trzy dni przed jego wykonaniem trzeba odbyć obowiązkową konsultację z pracownicą socjalną. Pomagamy w zapisach również na taką rozmowę, kierując osoby, które wspieramy, między innymi do zaprzyjaźnionych polskojęzycznych konsultantek – mówi Zuzanna.

Aktywistki bardzo skrupulatnie wybierają grono tych osób, ponieważ w Niemczech można zupełnie przypadkowo trafić do poradni ufundowanych przez organizacje religijne i anty-choice.

– Do takiego miejsca nikogo byśmy nie wysłały, bo zależy nam, żeby osoba decydująca się na aborcję czuła się komfortowo i nie była osądzania za swoje wybory – dodaje nasza rozmówczyni.

Innym ważnym aspektem pomocy jest obecność samych aktywistek – w klinice, podczas noclegu, w drodze z dworca i z powrotem.

– Staramy się stwarzać empatyczną przestrzeń, w której osoby w niechcianych ciążach – nierzadko po raz pierwszy – mogą porozmawiać w nieoceniającym środowisku o swoim doświadczeniu. Tak naprawdę to nie aborcja jest problemem, ale wszechobecna stygma, która wpycha osoby w niechcianych ciążach w samotność, lęki i stres, które w Cioci Basi próbujemy jak najbardziej zniwelować – podkreśla Zuzanna Dziuban.

Co u Cioci zmieniło się po ogłoszeniu wyroku TK? – Na demonstracjach w Berlinie, które współorganizowałyśmy, udało nam się dostrzec, że sprawa Polek jednoczy kobiety z całego świata. To przekłada się na realną pomoc osobom potrzebującym zabiegu i takim organizacjom, jak nasza. Od 22 października udało nam się zebrać 30 tys. euro, dzięki czemu w najbliższym czasie będziemy w stanie zapewnić bezpieczny wyjazd i zabieg każdej osobie, która się do nas zgłosi. Widzimy ogromną i bardzo budującą mobilizację wokół tego, co dzieje się w Polsce – zapewnia nasza rozmówczyni.

To również moment, w którym o swoje prawa mogą upomnieć się mieszkanki Niemiec. – Tu też sytuacja nie jest idealna. Wprawdzie mamy aborcję na życzenie, ale tylko do 14. tygodnia ciąży. W dodatku zabieg jest obwarowany wieloma skomplikowanymi regulacjami, a samą aborcję prawo definiuje jako przestępstwo, choć oczywiście takie, którego się nie ściga i nie karze – wyjaśnia Zuzanna Dziuban.

Od niej słyszymy, że choćby obowiązek odbycia rozmowy z konsultantką na trzy dni przed zabiegiem stanowi dodatkowe utrudnienie, zwłaszcza dla osób, które muszą podróżować po aborcję. Lekarze i lekarki z kolei nie mogą informować oficjalnie o tym, że przeprowadzają zabiegi. Ci, którzy mówią o nich otwarcie, niekiedy mają z tego tytułu problemy prawne. To dla Cioci Basi również bywa kłopotliwe, bo zgłaszające się do niej osoby często wpadają w popłoch, gdy na polecanych przez organizację stronach klinik nie mogą znaleźć żadnych informacji o aborcji.

– Feministyczny ruch proaborcyjny jest z gruntu transnarodowy, łączy doświadczenia różnych grup. To, co wydarzyło się w Polsce, jest więc pretekstem dla nas, feministycznych aktywistek w Berlinie, do oprotestowania prawa aborcyjnego w Niemczech. Jesteśmy wprawdzie uprzywilejowane w porównaniu z Polkami i naszym obowiązkiem jest solidarnie się swoim przywilejem dzielić. Ale to nie oznacza, że nie mamy kolejnych walk do wygrania – podsumowuje aktywistka.

Październikowa rewolucja godności

Tante Wienia

Pomysł stworzenia Cioci Wieni pojawił się latem w grupie feministycznych i queerowch aktywistek. Część z nich poznała się na wiedeńskich protestach i akcjach solidarnościowych z prześladowaną w Polsce społecznością LGBT+ i Margot z kolektywu „Stop Bzdurom”. Był to też czas, kiedy osoby w Polsce straszono wypowiedzeniem konwencji stambulskiej. Po kilku spotkaniach było dla nich jasne, że muszą razem zaproponować praktyczne wsparcie dla osób z Polski także w Austrii. Grupa ogłosiła swoje istnienie 28 września, w Międzynarodowym Dniu Bezpiecznej Aborcji.

– Wzorowałyśmy się na Cioci Basi, która nas wspiera i z którą jesteśmy cały czas w kontakcie. Przez czas trwania pandemii nasze koleżanki w Berlinie miały bardzo dużo pracy, dlatego chciałyśmy odciążyć tamtejsze aktywistki – mówi jedna z austriackich działaczek.

Pod względem legislacyjnym aborcja w Austrii wygląda znacznie prościej niż w Niemczech. Przerwać ciążę na życzenie można do 14. tygodnia ciąży bez konieczności umawiania dodatkowych konsultacji. Osobom z południowej Polski łatwiej jest dojechać do Wiednia i innych austriackich miast.

– Wprawdzie tutejsze prawo też kwalifikuje przerwanie ciąży jako nieobjęte karą przestępstwo, ale kliniki są bardziej otwarte na potrzeby osób przyjeżdżających z zagranicy, jak również sprawnie operują procedurami. Dzięki temu osoba decydująca się na aborcję może załatwić wszystko jednego dnia – rano przejść badanie USG, a po południu mieć już zabieg za sobą – tłumaczy nasza rozmówczyni.

Powodów powstania Cioci Wienia jest więcej. – Wprowadzamy jeszcze jedną usługę do pakietu pomocowego proponowanego w piramidzie aborcyjnej. Mowa o tzw. anonimowym porodzie i anonimowej adopcji. To opcja, którą oferuje jedynie Austria, Francja i Luksemburg – wyjaśnia aktywistka.

Zapotrzebowanie na takie rozwiązania wzrosło w czasie pandemii, która ograniczyła przemieszczanie się po Europie. Część osób, które nie zdążyły na zabieg, zaczęły szukać opcji urodzenia dziecka anonimowo. W Polsce to niemożliwe, bo szpital zbiera dokładne dane biologicznych matek i noworodków. Wprawdzie istnieje Okno Życia, ale doświadczenie pokazuje, że policji zwykle udaje się dotrzeć do tożsamości osób zostawiających tam dzieci.

– W Austrii wygląda to tak, że osoba w ciąży otrzymuje pełną opiekę medyczną. Może wcześniej przyjechać na badania, bezpiecznie urodzić w szpitalu i nie podawać żadnych informacji na swój temat, z numerem ubezpieczenia włącznie. Ciocia Wienia powstała po to, by takim osobom zaoferować nocleg i tłumaczenie czy po prostu być z nimi w szpitalu – mówi nasza rozmówczyni, zapewniając, że aktywistkom udało się już nawiązać współpracę z co najmniej kilkoma szpitalami, które są gotowe przyjmować anonimowe porody.

– Sprawdziłyśmy też ramy prawne tej procedury. Jest ona jak najbardziej legalna, dlatego osoby, które nie chcą rodzić w Polsce, gdzie zmusza się je do ujawnienia tożsamości lub późniejszego stawienia się w sądzie, mogą się zdecydować na opcję austriacką – podkreśla aktywistka.

– Zapewniam wszystkie osoby w Polsce, że mogą na nas liczyć. Państwo nie będzie im blokowało dostępu do aborcji czy innych opcji gwarantowanych prawami reprodukcyjnymi. Byłyśmy, jesteśmy i będziemy. Nie jesteście same, możecie na nas liczyć. Wyrok TK tego nie zmieni – zapewnia.

Ciocię Wienię można znaleźć na Facebooku i wesprzeć finansowo na portalu gofundme.

Irlandia zerwała z dyktatem Kościoła. Jak im się to udało?

Świat na nas patrzy

Sytuacja nad Wisłą nie uszła uwadze decydentów politycznych. W czwartek w Parlamencie Europejskim głosowaniu zostanie poddany projekt rezolucji dotyczącej „faktycznego zakazu prawa do aborcji w Polsce”. Dokument będzie wyrazem potępienia łamania praw kobiet i praworządności przez rząd PiS. Pada w nim również zapis o odrzuceniu tzw. kompromisów aborcyjnych.

Zastrzeżenia do rezolucji początkowo miała jednak część Europejskiej Partii Ludowej, a dokładniej przedstawiciele i przedstawicielki polskich ugrupowań: PSL-u i Koalicji Obywatelskiej. Jak doniosły źródła RMF FM, konserwatywne skrzydło tej grupy wolałoby „nie mówić tyle o aborcji” w kontekście naruszania zasad państwa prawa. W tym samym czasie były lider PO, Grzegorz Schetyna, powiedział w Polsacie, że nie chce przerywania ciąży na życzenie.

Schetyna nie chce aborcji. Super, niech jej sobie nie robi

Choć większość polskich polityków nie rozumie, że dostęp do aborcji to fundamentalne prawo człowieka i gwarancja bezpieczeństwa dla zdrowia i życia kobiet, zagraniczni parlamentarzyści apelują o liberalizację przepisów, a także dyskutują nad zmianą wewnętrznego prawa w poszczególnych krajach w taki sposób, by Polki mogły legalnie i bezpłatnie wykonywać zabiegi np. w Danii, Czechach, Szwecji, Norwegii i Islandii.

„Najbogatsze kobiety będą mogły sobie pozwolić na leczenie w innym kraju, a zwykłe Polki zostaną skazane na niebezpieczne i dramatyczne zabiegi w Polsce. To właśnie one, ich zdrowie i podstawowe prawa musimy chronić, otwierając Polkom możliwość bezpłatnej aborcji w Danii” – z takim apelem do swojego rządu zwrócił się Peder Hvelplund, przedstawiciel Czerwono-Zielonych (Enhedslisten) w duńskim parlamencie.

Wsparcie dla Polek zadeklarowała również przewodnicząca klubu parlamentarnego szwedzkiej Partii Ochrony Środowiska – Zielonych, Annika Hirvonen Falk. Takie obietnice złożyła podczas strajku przeciwko orzeczeniu TK w Sztokholmie oraz w rozmowie z Polską Agencją Prasową, której przekazała, że od szwedzkiego rządu będzie domagać się wprowadzenia refundacji kosztów przeprowadzania zabiegów dla Polek.

Z kolei gotowy projekt w tej sprawie złożyła w islandzkim parlamencie Rósa Björk Brynjólfsdóttir. Polityczka chce wprowadzenia uchwały, w ramach której kobiety pozbawione prawa do legalnej aborcji we własnym kraju mogłyby przerwać ciążę na Islandii. W dokumencie napisano, że wystarczy do tego karta EKUZ, a islandzkie kliniki nie będą pobierać opłat za zabiegi.

Na takie rozwiązanie stać także Norwegię, a przynajmniej tak twierdzi Nicholas Wilkinson, rzecznik Partii Socjalistycznej (Sosialistisk Venstreparti) ds. polityki zdrowotnej. „Dla Norwegii to nie będzie duży wydatek, ale dla Polek to sprawa życia. Chcę podkreślić, że nie ingerujemy w to, co robi Polska. Ale musimy reagować, kiedy łamane są prawa kobiet, prawa człowieka” – podkreślił polityk. Zauważył przy tym, że wprawdzie Polska nie jest jedynym państwem na świecie, w którym aborcja jest całkowicie lub częściowo zakazana. Ale to jedyny kraj członkowski UE, którego obywatele mogą bez przeszkód przekroczyć norweską granicę. Wilkinson uznał więc, że sprawa Polek jest priorytetowa i odpowiadająca na nią inicjatywa partii SV powinna zostać jak najszybciej przedyskutowana w parlamencie.

Sesję PE wypełnią kwestie aborcji, LGBT+ i przemocy wobec kobiet

Na zmiany legislacyjne można jednak czekać latami, a takim czasem nie dysponują kobiety, którym terminacja ciąży jest potrzebna tu i teraz. Tym na szczęście pomagają organizacje feministyczne i aktywistki, spośród których najcięższą pracę wykonuje obecnie Aborcyjny Dream Team, który organizuje aborcje farmakologiczne, jak i wyjazdy na zabiegi za granicę.

Od jego przedstawicielek dowiadujemy się, że od 22 listopada, czyli dokładnie miesiąc od wydania orzeczenia TK Julii Przyłębskiej w sprawie zaostrzenia prawa aborcyjnego w Polsce, z pomocy prowadzonej przez nie Aborcji Bez Granic w przerwaniu ciąży w drugim trymestrze (po 12. tygodniu) skorzystało 61 osób.

„Pojechały one, jadą teraz albo za chwilkę pojadą do Niemiec, Holandii i Anglii na aborcję” – piszą na swoim Facebooku reprezentantki organizacji, do której kontakt (+48 22 29 22 597) jest w tej chwili prawdopodobnie najczęściej podawanym numerem nad Wisłą.

Wsparcie Polek na taką skalę nie byłoby możliwe bez zaangażowania aktywistek z innych krajów. Oprócz Cioć w Wiedniu, Berlinie i Pradze funkcjonują też w Holandii, Szwecji i Wielkiej Brytanii. Jak się z nimi skontaktować? Dane teleadresowe (za Federacją na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny) publikujemy poniżej.

WOMEN ON WEB: [email protected]

WOMEN HELP WOMEN: [email protected]

KOBIETY W SIECI: [email protected], +48 725 892 134

ABORCJA BEZ GRANIC: +48 22 29 22 597, ZRZUTKA
(możliwość refundacji kosztów zabiegu ze środków Abortion Support Network)

BERLIN: Ciocia Basia – [email protected], +48 22 39 70 500, ZRZUTKA

WIEDEŃ: Ciocia Wienia – [email protected]ZRZUTKA

AMSTERDAM: Abortion Network Amsterdam – [email protected]

CZECHY: Ciocia Czesia – [email protected]ZRZUTKA

SZWECJA: ReproAdvice – [email protected]

WIELKA BRYTANIA: Harris Birthright Centre – +44 (0)20 3299 3246 (do 24. t.c. bez ograniczeń, później wady śmiertelne, których interpretacja jest szeroka)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Paulina Januszewska
Paulina Januszewska
Dziennikarka KP
Dziennikarka KP, absolwentka rusycystyki i dokumentalistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Laureatka konkursu Dziennikarze dla klimatu, w którym otrzymała nagrodę specjalną w kategorii „Miasto innowacji” za artykuł „A po pandemii chodziliśmy na pączki. Amsterdam już wie, jak ugryźć kryzys”. Nominowana za reportaż „Już żadnej z nas nie zawstydzicie!” w konkursie im. Zygmunta Moszkowicza „Człowiek z pasją” skierowanym do młodych, utalentowanych dziennikarzy. Pisze o kulturze, prawach kobiet i ekologii.
Zamknij