Kraj

Albo gruba kreska, albo zwiększona polaryzacja

Politycznym złotem zawsze było gonienie króliczka, a nie jego łapanie, o czym doskonale wie PiS, który przez osiem lat nie chciał zamknąć śledztwa smoleńskiego. Dlatego umiejętne przeprowadzenie rozliczenia byłej władzy to duże wyzwanie dla nowego rządu.

W przemówieniu z września 1989 roku, mniej znanym niż słynna sierpniowa „gruba kreska”, Tadeusz Mazowiecki mówił:

„Przychodzę jako człowiek »Solidarności«, wierny sierpniowemu dziedzictwu. Pojmuję je przede wszystkim jako wielkie, zbiorowe wołanie społeczeństwa o podmiotowość, prawo decydowania o losach kraju oraz jako gotowość do solidarnego i zdecydowanego działania, aby te cele osiągnąć. Ale dziedzictwo Sierpnia to także zdolność przekraczania sporów i podziałów, umiejętność poszukiwania partnerstwa, wyrzeczenie się myślenia w kategoriach brania odwetu za przeszłość, wyrównywania rachunków krzywd”.

Matyja: W kwestii normalizacji funkcjonowania państwa często „wystarczy nie kraść”

Mazowiecki wyrzekał się odwetu przeciwko reżimowi PRL. To przemówienie dzisiaj jest wyjątkowo na czasie, choć chyba mało kto po jeszcze opozycyjnej stronie chce dziś o nim pamiętać. Bo jakże to odpuszczać? Jakże to narażać się na tak wielki dyskomfort własnego chciejstwa i być może wściekłość wyborców? Cóż więc zrobić z tym niewygodnym dziedzictwem?

Można je w pełni odrzucić, uznać, że cała idea Mazowieckiego była błędna. Wówczas jednak trzeba przyznać rację Jarosławowi Kaczyńskiemu, który grubą kreskę potępiał. Można odwrotnie, posłuchać się ojców założycieli i uznać, że mieli rację. I wyzbyć się chęci odwetu. Trudno jednak stawać w rozkroku i uznawać, że wówczas z wybaczeniem Mazowiecki miał rację, a dziś to by nie miał, skoro reżim PRL był antydemokratyczną dyktaturą. A tłumaczenie, że PiS jest jednak gorszy, to obraza ofiar roku 1956, 1970 czy stanu wojennego.

Tymczasem przed odpowiedzią na pytanie, czy i jak się mścić, stoi dzisiaj opozycja. Oczywiście nie mówi o tym wprost. Pojawiają się oficjalne zapewnienia, że chodzi o sprawiedliwość. Ale tak naprawdę, gdy poczyta się wypowiedzi wyborców i niektóre tweety polityków opozycji, to jasne jest, że chodzi o odwet. A odwet, nawet przeprowadzony w świetle prawa, nadal jest odwetem. Pytanie brzmi więc raczej nie „czy”, ale „jak” rozliczać? Jak brać ów odwet i jak (w świetle prawa) się zemścić – tzn. wyrównać krzywdę – na tych, którzy pomiatali dzisiejszą opozycją i przez lata pogardzali jej elektoratem?

Pozbawienie pracy w mediach publicznych czy spółkach skarbu państwa wydaje się ruchem, przeciwko któremu mało kto będzie protestował – poza garstką hipokrytów z prawicy. Ale też w ramach owego pozbawienia może się okazać, że rykoszetem trafi się osoby niewinne. Stąd na przykład gorąca dyskusja o pomysłach stowarzyszenia Iustitia na cofnięcie awansów wszystkim sędziom mianowanym przez neo-KRS, co sprawi, że część z nich wróci do bycia asesorem sądowym. I nie tylko odbiorą to jako niezawinioną krzywdę, ale mogą stać się wrodzy obecnej władzy.

Kozak: Lewica powinna reżyserować spektakl rozliczeń z PiS

Pojawiają się pomysły komisji śledczej i odbioru mienia tym, którzy wzbogacili się przez szabrowanie majątku narodowego. To pierwsze jest relatywnie łatwe, ale szybko może znudzić wyborców, zwłaszcza gdy sprawy okażą się zbyt zawiłe, by stanowić igrzyska dla żądnych zemsty wyborców. To drugie, czyli cofanie wzbogacenia, może być prawnie wątpliwe. PiS po utracie władzy w 2007 był o tyle mądrzejszy, że nauczył się szabrować zgodnie z prawem, więc odzyskanie pieniędzy może być szalenie trudne.

Największe emocje budzi jednak nadzieja pociągnięcia posłów i urzędników PiS do odpowiedzialności karnej, a w konsekwencji na skazanie ich na kary więzienia.

Poza pewnymi wyjątkami, takimi jak skazany za korupcję Józef Pinior, rzadko się zdarzało, aby byli i urzędujący posłowie w ramach powyborczych rozliczeń lądowali w więzieniu. Niepisaną zasadą było odpuszczanie. Jednak tym razem emocje są o wiele większe, a wyborcy opozycji doskonale pamiętają pisowskie polowania na Tuska czy Sławomira Nowaka. Litości może więc nie być.

O ile jednak zastępowanie pisowskich pracowników czy pisowskich zarządów w spółkach skarbu państwa czy powoływanie komisji śledczych wpisuje się w normalny tryb powyborczych rozliczeń, o tyle jednak próba stawiania przed sądem Szydło, Sasina, Cieszyńskiego, Czarnka, a może Ziobry czy Kaczyńskiego (sprawa Srebrnej) będzie stanowiło nową jakość odwetową w Polsce. I nie tylko spowoduje ogromną awanturę polityczną, ale także zmobilizuje zwolenników PiS przed wyborami. Pamiętajmy, że PiS przegrał także dlatego, iż nie potrafił zmobilizować swojej umiarkowanej bazy wyborczej. Teraz te osoby mogą się poczuć zmobilizowane, a zbliżają się wybory samorządowe i europarlamentarne.

Może czas usunąć barierki spod sejmu?

Można się oczywiście oszukiwać, że to tylko egzekwowanie prawa i nic więcej. Ale nawet jeśli najbardziej obiektywni sędziowie w najbardziej obiektywnym procesie skażą kogoś z PiS na karę pozbawienia wolności, to polaryzacja znowu wybuchnie ze zdwojoną siłą. Przy poparciu PiS na poziomie 35 proc. wiara w to, że wsadzanie ich liderów do więzienia nie spowoduje wzrostu negatywnych emocji politycznych, jest mrzonką. Każde zdjęcie Kaczyńskiego przed sądem będzie wywoływać aplauz wyborców paktu senackiego i jednocześnie burzyć krew u wyborców PiS. Z drugiej strony trudno apelować o odstąpienie od przedstawiania zarzutów, skoro przepisy prawne, przynajmniej zdaniem opozycji, są jasne. I szło się do wyborów z hasłami „Będą siedzieć!”.

Politycy opozycji stoją więc przed nie lada wyzwaniem: jak dowieźć wyborczą obietnicę skazania za „ogrom przestępstw” PiS i jednocześnie nie wzburzyć tym wyborców Kaczyńskiego, zwłaszcza umiarkowanych? Być może problem rozwiąże za nich sam PiS. Nieodwołany prokurator krajowy Barski będzie wszystkie śledztwa przeciwko pisowcom odbierał, a następnie kazał swoim ludziom je przedłużać w nieskończoność albo umarzać. W ostateczności Andrzej Duda zastosuje ekspresowe ułaskawienie, jak z Kamińskim i Wąsikiem.

Z politycznego (i pewnie tylko politycznego) punktu widzenia byłoby to dla nowej władzy najbardziej przydatne. Można by słać zawiadomienia o przestępstwie do prokuratury i obarczyć winą za brak efektów prokuratorski układ pisowski. Elektorat paktu senackiego nie byłby wówczas na nową władzę wściekły, a umiarkowany elektorat PiS byłby uspokojony. W końcu politycznym złotem zawsze było gonienie króliczka, a nie jego łapanie, o czym doskonale wie PiS, który przez osiem lat nie chciał zamknąć śledztwa smoleńskiego.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Galopujący Major
Galopujący Major
Komentator Krytyki Politycznej
Bloger, komentator życia politycznego, współpracownik Krytyki Politycznej. Autor książki „Pancerna brzoza. Słownik prawicowej polszczyzny”, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej.
Zamknij