Oleksij Radynski

4500 polskich komandosów na Ukrainie [SZOK, ZDJĘCIA!!!]

To żadna tajemnica – polscy żołnierze są w Ukrainie.

Wiadomość o kilkunastu polskich komandosach w Donbasie wywołała spore zamieszanie w polskich mediach. Kłopot zaczyna się już na poziomie podstawowych informacji. W nagłówku tego sensacyjnego newsa „Gazeta Wyborcza”, powołując się na tygodnik „Nie”, pisze o dwunastu komandosach, gdy już w pierwszym akapicie tegoż tekstu, okazuje się, że jest ich osiemnastu.

Jacek Żakowski zdaje się brać informację o „polskich komandosach” za dobrą monetę, pisząc, że w odpowiedzi na taki news „w normalnych warunkach polska ziemia by się zatrzęsła”. Natomiast Paweł Wroński w odpowiedzi Żakowskiemu stwierdza, że ma wątpliwości, „czy należy informować o jakichkolwiek akcjach polskich «specjalsów» na Ukrainie”. Wydaje się, że właśnie Wroński – niechcący – trafia w sedno sprawy, wskazując na główne źródło wszelkich możliwych nieporozumień w sprawie obecności polskich żołnierzy w Ukrainie. Dopóki ta obecność – mimo swojego oficjalnego statusu – będzie otoczona, jak sugeruje Wroński, atmosferą tajemnicy, dopóty będą powstawać zamieszania podobne do publikacji w „Nie”.

To żadna tajemnica, że polscy żołnierze w Ukrainie naprawdę są. Miłośnikom tropienia polskiego imperializmu mogę podrzucić informację, że Polacy wcale nie kryją się w Donbasie, tylko otwarcie maszerują przez centrum Kijowa w paradzie wojskowej, jak na tym zdjęciu:

Są uczestnikami Brygady polsko-litewsko-ukraińskiej, która liczy 4500 żołnierzy. W swoim tekście Wroński wylicza też inne przykłady polskiej wojskowej obecności – na przykład, udział w prowadzonej przez Amerykanów Międzynarodowej Grupie Szkoleniowej w Ukrainie.

Na razie chodzi tylko o szkolenie wojska ukraińskiego, chociaż przez lata wojny w Ukrainie nauczyliśmy się, że granica między ćwiczeniami i bezpośrednią walką jest bardzo płynna, a oswojenie się z językiem „wojny hybrydowej” pozwala łatwo ją przekraczać.

Strategia Rosji w tej wojnie opiera się właśnie na ciągłym oscylowaniu między „ćwiczeniami” a działaniem wojennym, tajnymi „komandosami” a personelem wojskowym, ochotnikami a najemnikami itd. Oczywiście, istnieje wielka pokusa, aby w walce z Rosją tę samą strategię przejąć i wykorzystać ją przeciwko agresorowi. Tylko że wtedy w grę wchodzi kolejny chwyt wojny informacyjnej, czyli „ujawnienie prawdy”, na przykład o obecności żołnierzy NATO w Donbasie.

Oczywiście, takie informacje pojawiają się, i będą się pojawiać, niezależnie od tego, co dzieje się w rzeczywistości. Ale to wcale nie znaczy, że skoro Rosja na pewno będzie w tej sprawie kłamać, możemy wreszcie sobie na coś takiego pozwolić. Skoro już są w Ukrainie jakieś „specjalsi”, o których pisze Wroński, jedyną dobrą taktyką byłoby właśnie informowanie o jakichkolwiek prowadzonych przez nich akcjach. W przeciwnym wypadku niedługo usłyszymy doniesienia już nie o 12 czy 18, a co najmniej o 4500 polskich komandosach w Ukrainie. W sytuacji, gdy Polska próbuje – jak zapowiedział w tym tygodniu ambasador w Ukrainie Jan Piekło – wrócić do grona negocjatorów procesu pokojowego w Ukrainie, takie informacje wydają się niezbędne.

Pozdrowienia-Noworosji-Pawel-Pieniazek

**Dziennik Opinii nr 270/2016 (1470)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Oleksij Radynski
Oleksij Radynski
Publicysta i filmowiec (Kijów)
Filmowiec dokumentalista, współzałożyciel Centrum Badań nad Kulturą Wizualną w Kijowie. W latach 2011-2014 redaktor ukraińskiej edycji pisma Krytyka Polityczna.
Zamknij