Ruch lewicowych senatorek i posłanek dał mi poczucie, że być może jest jeszcze w tej polityce ktoś, kto myśli słusznie, ale też rozumie, w jakiej rzeczywistości funkcjonuje, i będzie przynajmniej próbował naprawdę się z nią zmierzyć.

Ruch lewicowych senatorek i posłanek dał mi poczucie, że być może jest jeszcze w tej polityce ktoś, kto myśli słusznie, ale też rozumie, w jakiej rzeczywistości funkcjonuje, i będzie przynajmniej próbował naprawdę się z nią zmierzyć.
Jeśli chcemy przebudować albo znieść listę lektur, to nie da się uciekać od wielkich pytań, nie da się dryfować dalej bez planu, żyć w wiecznej prowizorce.
Aborcja, edukacja, klimat, mieszkania – na kogo możemy w tych sprawach liczyć, jeśli nie na Lewicę?
Przedpremierowa projekcja tego filmu wprawiła mnie w stan emocjonalnego rozedrgania, wyzwoliła rzeczy, których nie mogę zapomnieć.
Zamiast pytać, jak zapełnić ponad 20 tysięcy szkolnych wakatów, zapytajmy inaczej: jakim cudem ktoś jeszcze chce pracować w polskiej szkole?
Może i przypłacę to udarem, ale pierwszy raz od dawna czułam się częścią bardzo różnorodnej, gigantycznej całości.
Byłoby nieźle, gdyby mainstreamowe kino potrafiło łączyć rozrywkę z kreowaniem nowych opowieści, nowych utopii i bohaterów, jakich obecnie najbardziej potrzebujemy.
Konserwatywne z nazwy poglądy obecnej władzy jakoś zupełnie ignorują siłę długiego trwania i ekosystem, który wytwarzają wokół siebie instytucje. Pokazuje to wybór nowego naczelnego miesięcznika „Dialog”.
Pytanie: „jak wykryć sztuczną inteligencję w wypracowaniu?” pokazuje, co jest nie tak z naszym myśleniem o szkole.
Podobno nikt nie czyta poezji. Ale może to dlatego, że nauczono nas czytać ją źle?
Dla nas, dzieci dorastających w latach 90. i wychowanych na „Kapitanie Planecie” i zdjęciach ptaków oblepionych ropą, katastrofa ekologiczna przybierała widzialną postać. Czy zataczamy właśnie koło i wracamy do przełomu lat 80. i 90., w których trudno było widzieć i nie dostrzegać?
Na początku podeszłam do pomysłu stworzenia Parku Naturalnego Golędzinów wyrozumiale, z sercem na dłoni, bo przecież nadzieja jest człowiekowi z późnego antropocenu bardzo potrzebna.