W nowym rozdaniu czeska reprezentacja w Parlamencie Europejskim okazuje się jedną z najbardziej eurosceptycznych. Jedno jest pewne – nic dobrego dla Czech ani współpracy w regionie z tego nie wyniknie.
W ubiegły poniedziałek Andrej Babiš na konferencji prasowej ogłosił, że jego ruch ANO dołączy do frakcji Patrioci dla Europy – nowego ugrupowania skrajnej prawicy w Parlamencie Europejskim. Wydawać by się mogło, że ta informacja nie zasługuje na specjalną uwagę. Ot, kolejny wschodnioeuropejski populista dokłada swoich siedmioro europosłów do projektu Le Pen, Orbána i Salviniego. Taka już w końcu rola prawicowych populistów ze Wschodu.
Konfederacja i AfD. Taktyczny sojusz polsko-niemiecki, jakiego nie widzieliśmy od 79 lat
czytaj także
A jednak Andrej Babiš nie jest skrajnym prawicowcem. Albo ściślej: jak dotąd nim nie był. Jego partia przez ostatnie 10 lat była członkiem liberalnej frakcji ALDE/Renew i nominowała do Komisji Europejskiej Věrę Jourovą, która stała się twarzą KE w konflikcie z Polską i Węgrami wokół praworządności i przestrzegania wartości unijnych. Jak doszło do takiego zwrotu w polityce ANO i jak wygląda on na tle szerszych trendów w Grupie Wyszehradzkiej?
Populizm par excellence i premier bez właściwości
Już na wstępie należy zauważyć, że były premier Czech prawdopodobnie nie posiada żadnych poglądów politycznych. W ciągu kilkunastu lat obecności w czeskiej polityce nie dał się poznać jako twórca jakiejkolwiek większej wizji lub nawet środowiska politycznego. Nic nie wskazuje też na to, żeby jakakolwiek idea lub choćby konkretne rozwiązanie prawne były dla niego osobiście ważne. Jego podejście można nazwać populizmem par excellence – zawsze prezentować zdanie najbliższe poglądom większości społeczeństwa, co pozwoli zdobyć i utrzymać władzę.
czytaj także
Tym Babiš znacząco różni się od Orbána i Kaczyńskiego – również sprawnych populistów, którzy jednak nie ukrywają, że ich celem jest przebudowa państwa i społeczeństwa według zasad ich ideologii. Liderowi ANO znacznie bliżej pod tym względem do słowackiego premiera Roberta Ficy, dawnego socjaldemokraty, dla którego utrzymanie władzy wydaje się celem samym w sobie, a jakiekolwiek idee w osiągnięciu tego celu mogą wyłącznie przeszkodzić.
A jednak politycznie wszyscy czterej panowie nigdy nie byli bliżej. Powolny dryf czeskiego ANO i słowackiego Smeru w stronę eurosceptycznej i ksenofobicznej prawicy sprawił, że obecnie trudno znaleźć większe różnice między nimi a PiS i Fideszem.
Ruch ANO, założony przez Babiša przed wyborami parlamentarnymi w 2013 roku, początkowo głosił hasła liberalnego populizmu – państwo miało być „zarządzane jak firma”, a gwarantem wiarygodności tej wizji był osobisty sukces lidera ruchu jako właściciela koncernu spożywczo-chemicznego Agrofert. Program obejmował walkę z korupcją i „nową jakość w polityce”, wsparcie dla przedsiębiorców oraz sprawne usługi państwowe.
Twarzą programu ANO w obszarze polityki zagranicznej stał się Pavel Telička, były stały przedstawiciel Czech przy UE oraz wiceminister spraw zagranicznych. W tym kontekście akces do ALDE po wyborach europejskich w 2014 wydawał się dość logiczną konsekwencją ideowego profilu partii, przypominającej pod wieloma względami wczesne PO i otwarcie proeuropejskiej.
Polska, Węgry, Słowacja i Czechy mają najdroższe mieszkania w Europie
czytaj także
Jednocześnie ANO pozostało partią jednego człowieka. Choć w początkowym okresie Babišowi udało się zachęcić do współpracy wielu centrowych technokratów, to przewodniczący ruchu nigdy nie miał najmniejszej ochoty liczyć się z ich poglądami. W efekcie większości członków tego skrzydła ANO nie ma już w partii (Telička odszedł w 2017 roku, Jourová oficjalnie pod koniec czerwca 2024).
Tymczasem sam Babiš jako wicepremier (2014–2017) i premier (2017–2021) pokazał, że politykę zagraniczną i unijną traktuje czysto instrumentalnie. Dość szybko dał się poznać jako przeciwnik imigracji i zwolennik budowania mniejszości blokujących w ramach Grupy Wyszehradzkiej.
Nowy podział na czasy populizmu
Stosunki Babiša z UE ochłodziło też z pewnością zajęcie się przez Komisję i unijny urząd kontrolny OLAF kwestią dotacji otrzymywanych przez Agrofert i domniemanego łamania przy tym przepisów zakazujących dotowania przez Unię firm należących do osób pełniących funkcje publiczne. Chodziło m.in. o słynną sprawę tzw. Bocianiego Gniazda – ośrodka konferencyjnego, który miał powstać za dotacje wyłudzone przez spółkę córkę Agrofertu (sąd dwukrotnie uniewinnił Babiša w tej sprawie, trwa postępowanie przed sądem apelacyjnym).
Jednak dużo ważniejsze dla prawicowej transformacji ANO były przemiany w polityce wewnętrznej. Przejęcie przez Babiša elektoratu koalicyjnej socjaldemokracji w latach 2013–2017 oraz ugruntowanie jego sojuszu z prezydentem Milošem Zemanem oznaczało zarysowanie nowego podziału sceny politycznej – na „populistów” i „antypopulistów”. Zmieniło to zarówno strukturę elektoratu ANO, jak i potencjalne tematy podejmowane przez partię.
Babiš, reprezentujący teraz interesy gorzej sytuowanych wyborców i wyborczyń z mniejszych miejscowości, zaczął sięgać po tematy z repertuaru prawicowego populizmu, strasząc migracją i utratą suwerenności. Również jego „walka z establishmentem” przestała być przedstawiana jako spór nowej siły ze skorumpowaną elitą starej władzy, ale coraz bardziej wchodziła w koleiny Zemanowskiego sporu z „praską kawiarnią” – liberalno-lewicowymi wielkomiejskimi elitami intelektualnymi, oderwanymi od problemów zwykłych ludzi.
Wzory z USA, Węgier czy Polski podpowiadały Babišowi, że takie ustawienie sporu daje szanse na wymierne korzyści polityczne. Zresztą jasne było, że w nowej sytuacji nie ma czego szukać wśród klasy średniej chcącej technokratycznego liberalizmu.
Jednocześnie spektakularny upadek lewicy i jej niezdolność do zaproponowania alternatywy dla propozycji obozu „antypopulistycznego” pchały wszystkich polityków „populistycznych” (Babiš, Zeman, komuniści) w stronę skrajnej prawicy, która zaczęła rosnąć w sondażach i stała się dla ANO jednocześnie największym zagrożeniem i potencjalnym partnerem koalicyjnym. W tegorocznej kampanii wyborczej partia Babiša startowała z hasłami obrony suwerenności przed brukselską biurokracją, a także sprzeciwu wobec imigracji oraz wprowadzenia euro.
Czeska ustawa o małżeństwach jednopłciowych kończy w strzępach
czytaj także
W wyborach europejskich ANO lekko wyprzedziło partie wchodzące w skład obecnie rządzącej koalicji, nie zbliżyło się jednak do wyników sondażowych dotyczących wyborów parlamentarnych i dających partii nadzieję na samodzielną większość. Podobnie jak w wielu innych europejskich krajach, wybory do PE cieszą się w Czechach mniejszym zainteresowaniem i pomagają się wybić partiom skrajnym. Dobry wynik skrajnej prawicy, kierowanej przez influencera motoryzacyjnego Filipa Turka oraz odświeżonej wizerunkowo koalicji pod wodzą komunistów (obecnie nieodróżnialnych od skrajnej prawicy) każe sądzić, że przed przyszłorocznymi wyborami parlamentarnymi ANO utrzyma kurs na prawo, by przejąć ich wyborców.
Na to wskazuje również nagłe przejście nowo wybranych europosłów do Patriotów dla Europy, choć w osłabionej słabym wynikiem macronistów frakcji Renew mogliby prawdopodobnie liczyć na umocnienie swojej pozycji. Znamienne zresztą, że nikt z nich nie skomentował publicznie tej wolty, a prasa zaczęła spekulować o potencjalnych odejściach z partii. Jednocześnie główny przeciwnik Babiša, centroprawicowa ODS premiera Fiali, jest razem z PiS członkiem frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, co czyni czeską reprezentację w PE jedną z najbardziej eurosceptycznych i jednocześnie osłabia jej wpływ na obsadę unijnych stanowisk.
Proukraińscy eurosceptycy po stronie LGBT
Co ciekawe, ANO jak dotąd nie przejęło dwóch istotnych elementów z arsenału prawicowego populizmu – rusofilii oraz retoryki anty-LGBT+. Choć Babišowi zdarzały się wypowiedzi krytykujące zbyt dużą skalę czeskiego wsparcia dla Ukrainy czy „wciąganie Czech do wojny”, to jednak na razie pozostaje proukraiński, szczególnie na tle swoich nowych kolegów z frakcji.
Podobnie rzecz się ma z prawami osób LGBT+. Przy tegorocznej, nieudanej próbie wprowadzenia małżeństw jednopłciowych ANO było podzielone, jednak w samej partii istnieje silna grupa zwolenników projektu, a w przeszłości sam Babiš publicznie popierał równość małżeńską. Najprostszym wyjaśnieniem takiego stanowiska jest oczywiście w obu przypadkach opinia czeskiego społeczeństwa – raczej proukraińskiego i niespecjalnie zainteresowanego „tematami światopoglądowymi”.
czytaj także
Dalszy rozwój wypadków zależy jednak głównie od sondaży przed przyszłorocznymi wyborami parlamentarnymi. Jak na razie wszystko wskazuje na to, że Babišowi uda się wrócić na fotel premiera. Nie jest też wykluczone, że ANO, jako pierwsza partia w historii, uzyska samodzielną większość w Izbie Poselskiej.
Gdyby jednak tak się nie stało, Babiš będzie zmuszony szukać partnera koalicyjnego. Oba scenariusze – walka wyborcza o elektorat skrajnej prawicy i budowa z nią koalicji – sugerują kontynuację zwrotu w prawo. Czas pokaże, czy i jak szybko ANO zadomowi wśród nowych kolegów w europarlamencie. Jedno jest pewne – nic dobrego dla Czech ani współpracy w regionie z tego nie wyniknie.