Genialny biznesmen, twórca największego sukcesu w dziejach francuskiej piłki klubowej, popularny showman, prawdziwy self-made man, populista mający powstrzymać skrajną prawicę, oszust i krętacz skazany na karę więzienia. Brakuje słów, żeby w pełni opisać zekranizowaną właśnie historię Bernarda Tapiego.
Produkcja Netfliksa daje okazję do przyjrzenia się niezwykłej karierze człowieka, który – będąc synem technika od lodówek – został właścicielem Adidasa. Oglądając miniserial Tapie, trzeba jednak pamiętać, że stosunek prawdy i fikcji wynosi w nim mniej więcej pół na pół. Twórcy dosyć swobodnie zreinterpretowali publicznie znane fakty z życia głównego bohatera, co wywołało obiekcje rodziny zmarłego przed dwoma laty Tapiego.
„Liberalny komunista”, „Czerwony Książę” albo „Król” – kim był Giorgio Napolitano?
czytaj także
Biopic Netflixa nie jest laurką, unika typowej dla tego gatunku hagiografii, ale zarazem przedstawia Tapiego niemalże jako siłę natury. To nie tyle człowiek, ile żywioł, a powstające imperium zdaje się opierać wyłącznie na jego woli i chęci zwycięstwa. Po kolei pokonuje kolejne przeszkody (przynajmniej do czasu), mimo że cały system sprzymierza się przeciwko nuworyszowi.
Zwycięzca z Marsylii prezydentem Francji?
W maju 1993 roku Bernard Tapie miał świat u swoich stóp. Dopiero co uzyskał reelekcję do Zgromadzenia Narodowego, a jego Olympique Marsylia (OM) pokonał w finale Ligi Mistrzów AC Milan Berlusconiego, ówczesny piłkarski dream team. Tapie w Marsylii stworzył prawdopodobnie najsilniejszy klub w historii francuskiej piłki nożnej, dominujący na krajowym podwórku i aż do dziś jedyny z Ligą Mistrzów na koncie.
Zwycięstwa pogratulował mu między innymi François Mitterrand, wiążący z ambitnym właścicielem OM spore nadzieje. To w dużej mierze dzięki protekcji prezydenta Tapie pełnił wcześniej funkcję ministra do spraw miejskich, chociaż przez porażkę wyborczą lewicy w 1993 roku spędził na tym stanowisku zaledwie kilka miesięcy. W tym krótkim czasie Tapie z powodzeniem przedstawiał się jako polityk bliski ludowi – jego poprzednicy raczej nie przyjeżdżali na najbiedniejsze banlieues, aby poharatać w gałę z miejscowymi nastolatkami.
Niderlandy: od zjedzenia premiera po monarchię bez właściwości
czytaj także
Jako minister nie miał czasu na wprowadzenie realnych zmian, za to całą swoją osobą sprzedawał program, który można streścić słowami „bądź zwycięzcą (jak ja)”. Wydawało się wówczas, że Tapie zamienia w złoto wszystko, czego dotknie – lub jak to bardziej dosadnie ujął trener OM – „zamieniał g… w czekoladę”. Odnosił sukcesy biznesowe i sportowe, polityczne były na wyciągnięcie ręki. W wyborach europejskich w 1994 roku kierowana przez niego lista Radykalnej Lewicy (wbrew historycznej nazwie ugrupowanie socjalliberalne) niemal wyprzedziła dominującą na lewicy Partię Socjalistyczną, co pozwalało Tapiemu realnie myśleć o prezydenturze. Skąd wziął się ten złoty chłopiec Francji?
Imperium zbudowane za franka
W serialu Netflixa szczególne znaczenie ma jednofrankowa moneta, przy pomocy której Tapie wchodził w nowe biznesy, zawsze stawiając wszystko na jedną kartę. Chociaż jest w tym nieco romantycznej fikcji, to znakiem rozpoznawczym przyszłego ministra rzeczywiście stało się kupowanie upadających firm za symbolicznego franka i ich odbudowywanie. Specyficzna strategia biznesowa, ale w pewnym stopniu również konieczność – Tapie w przeciwieństwie do większości swoich rywali nie miał pod ręką odziedziczonego majątku.
Młody Bernard sprzedawał telewizory, rozpoczął nieudaną karierę piosenkarza (pod nazwiskiem Tapy) i próbował sił w motosporcie. Jego powołaniem był jednak biznes, w którym w latach 70. zaczął rozpychać się łokciami, aby w następnej dekadzie dokonać szeregu brawurowych operacji. Producent rowerowy Look? Kupiony w 1983 roku za jednego franka i sprzedany pięć lat później za 260 milionów. Baterie Wonder? W 1984 roku firma warta franka, cztery lata później zainkasowano za nią 470 milionów. Nie muszę chyba pisać, ile kosztował Tapiego zakup Olympique Marsylii…
Prowizorka po włosku, czyli chaos w podatkach i zaciskanie pasa
czytaj także
Co prawda nuworysz nie uniknął wpadek i otrzymał np. wyrok więzienia w zawieszeniu za kłamstwa w reklamach, ale nie przeszkodziło mu to w zostaniu uosobieniem sukcesu we Francji przełomu lat 80. i 90. Tapie wiedział doskonale, jak pisać własną legendę. Wykorzystywał do tego chociażby show-biznes, w którym chętnie brylował, rozkochując w sobie Francuzów i Francuzki. Według sondaży dla tych ostatnich jedynie Alain Delon był bardziej pociągający, a trudno uznać Tapiego za wpisującego się w klasyczne kanony piękna.
Młot na Le Pena
Popularność biznesmena osiągnęła takie rozmiary, że mógł reklamować własne produkty – baterie Wonder wypuściły kampanię pod hasłem „co napędza Tapiego”. Prawdziwym produktem był sam Tapie, self-made man o dotyku Midasa. Jednocześnie kupował borykającego się z problemami Adidasa i prowadził program telewizyjny będący prekursorem Dragons’ Den, w którym dawał niezamożnej młodzieży szanse na założenie własnych biznesów.
Karierę Tapiego z zainteresowaniem śledził również prezydent Mitterrand. Polityk znany z wyrachowania dostrzegł w gwiazdorze wygodne narzędzie, którym mógłby walić zarówno w skrajną prawicę, jak i rywali wewnątrz własnego obozu politycznego. Wspomniany wcześniej sukces Tapiego w wyborach europejskich sprawił, że stery w PS oddał Michel Rocard. Stary konkurent Mitterranda wprost przyznał, że „zatopił go wystrzelony z Pałacu Elizejskiego pocisk o nazwie Tapie”. Głównym celem był jednak kto inny.
W tym samym czasie we francuskiej przestrzeni publicznej pojawił się Jean-Marie Le Pen, a jego Front Narodowy odnosił pierwsze sukcesy. Mitterrand uznał, że ksenofobicznemu populizmowi skrajnej prawicy może przeciwstawić populizm innego rodzaju, obiecujący każdemu równe szanse i możliwość awansu społecznego dzięki ciężkiej pracy. Kto miał być twarzą takiej oferty, jeśli nie charyzmatyczny Tapie? Pochodzący z „ludu” biznesmen ochoczo przyjął wyzwanie i stoczył dwie słynne debaty z Le Penem, jasno pozycjonując się jako alternatywa dla nacjonalistów.
Stracone złudzenia
Wszystko zaczęło się sypać wkrótce po triumfie OM w Lidze Mistrzów. Wyszło na jaw, że przed finałem przekupiono kilku piłkarzy Valenciennes FC, aby odpuścili mecz z Marsylią, dzięki czemu zawodnicy OM mogli oszczędzać siły na Milan. Potem pojawiły się kolejne procesy i okazało się, że Tapie wszędzie działał tak samo – na skróty, naginając prawo, unikając płacenia podatków itd. Budowane na kredyt imperium runęło jak domek z kart.
Najlepszą sceną z serialu Netflixa jest rozmowa Tapiego z prokuratorem. Ten ostatni wyrzucił Tapiemu, że ze swoją charyzmą mógł być meteorem, a ostatecznie jedynie zachmurzył niebo nad Francją. Matactwa i oszustwa pogrzebały nadzieje na prawdziwe wstrząśnięcie francuską polityką, odebrały możliwość walki o prezydenturę. Czy to źle?
Jeśli uwierzymy w Tapiego jako ostatnią deskę ratunku przed Le Penem (lub Le Penami), to pewnie tak. Zamknięcie bohatera Marsylii w więzieniu zburzyło pewien mit, ale był to od początku mit fałszywy. Tapie lubił mówić o dawaniu szansy, ale sam tej szansy nie dawał, gdy zwalniał swoich pracowników i przenosił fabryki poza Francję. Nawet jeśli – tak jak sugeruje serial – robił to niechętnie, to nie z chęci rozlicza się polityka. Tapie proponował „neoliberalizm z ludzką twarzą” i niewiele konkretów.
Meloni we Włoszech robi postfaszystowski smród, na arenę międzynarodową wchodzi wyperfumowana
czytaj także
Miał potencjał, aby stać się francuskim Berlusconim. Ich biografie pokrywają się w wielu miejscach – odnoszący sukcesy biznesmeni, właściciele wielkich klubów piłkarskich, zaangażowani w telewizję i w końcu wchodzący do polityki, mimo wiszących nad nimi zarzutów. Czemu jeden został kilkukrotnym premierem Włoch, a drugi wylądował w więzieniu? Może to kwestia indywidualnych błędów, skuteczności wymiaru sprawiedliwości lub wewnętrznych sprzeczności programowych. A może Francji po prostu nie dało się kupić za jednego franka.