Im bardziej agresywna staje się Rosja, tym większą presję „neutralni” z prawa i lewa wywierają na Ukrainę, by przestała się bronić.
Luiz Inácio Lula da Silva, nowo wybrany prezydent Brazylii, powiedział niedawno, że prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski i rosyjski prezydent Putin ponoszą taką samą odpowiedzialność za wojnę w Ukrainie. Tym samym włączył swój kraj do klubu państw „neutralnych”, takich jak RPA i Indie, których niezaangażowanie ma jednak charakter ściśle prorosyjski. Owa neutralność to postawa kogoś, kto idzie ulicą i widzi, że gdzieś w ciemnym zaułku jakiś wielki facet bije małe dziecko, jednak obojętnie przechodzi obok tej okropnej sceny, a na rozpaczliwe wołanie dziecka o pomoc odpowiada: „Przykro mi, ja zachowuję neutralność!”.
W podobnym tonie do wojny odniósł się 8 lutego 2023 roku Roger Waters, łącząc się zdalnie z posiedzeniem Rady Bezpieczeństwa ONZ. Oznajmił, że „reprezentuje odczucia niezliczonych braci i sióstr na całym świecie”, i kontynuował:
„Inwazja na Ukrainę dokonana przez Federację Rosyjską była sprzeczna z prawem. Stanowczo ją potępiam. Jednocześnie rosyjska inwazja na Ukrainę nie była niesprowokowana. Stanowczo potępiam zatem także tych, którzy ją sprowokowali. […] Obecnie jedynym racjonalnym działaniem jest nawoływanie do natychmiastowego zawieszenia broni w Ukrainie, bez żadnych »jeśli«, bez żadnych »ale«. Ani jeden człowiek, Ukrainiec czy Rosjanin, nie może stracić życia, w naszych oczach życie każdego człowieka jest cenne. Nadszedł czas wygarnąć władzy prawdę w oczy”.
Zachód chce nam objaśniać świat. Czego nie wie o Europie Wschodniej?
czytaj także
Czy jednak na tym polega prawdziwa neutralność? Której to władzy Waters chce „wygarnąć prawdę w oczy”? W wywiadzie dla gazety „Berliner Zeitung” Waters stwierdził: „Jestem teraz bardziej otwarty na to, co tak naprawdę mówi Putin. Według niezależnych opinii, które do mnie docierają, sprawuje on rządy roztropnie, podejmuje decyzje na podstawie konsensusu w ramach rządu Federacji Rosyjskiej”.
Czy aby na pewno właśnie takie wnioski płyną z tego, co Putin „tak naprawdę mówi”? Pilnie śledzę doniesienia w rosyjskich mediach i regularnie widzę, jak w poważnych programach telewizyjnych odbywają się tam debaty, w których uczestnicy argumentują, że należy użyć broni jądrowej przeciwko Polsce, Niemcom, Wielkiej Brytanii. Słyszę i czytam te „argumenty”, opisujące rosyjski atak na Ukrainę jako walkę mającą na celu denazyfikację i „wypędzenie demonów”, a ostatecznie – rzekomo zapobieżenie podważaniu tradycyjnych form seksualności przez ruch LGBT+ (jednym z zarzutów wobec Ukrainy jest to, że pozwala się tam na organizowanie parad równości).
Raz po raz zaskakują mnie sformułowania w stylu „liberalny totalitaryzm” – jeden z komentatorów stwierdził, że Rok 1984 Orwella nie jest w istocie krytyką faszyzmu ani stalinizmu, ale liberalizmu. A sojusznik Putina Kadyrow niedawno oświadczył, że zaraz po Ukrainie Rosja powinna zabrać się za „denazyfikację i demilitaryzację kolejnego kraju”, bo „walka z satanizmem powinna toczyć się w całej Europie, a przede wszystkim na terytorium Polski”.
Podobnych stwierdzeń nie znajduję jednak w zachodnich mediach. Mimo wszelkich możliwych wyolbrzymień głównym motywem jest w nich to, że powinniśmy pomóc Ukrainie przetrwać. O ile mi wiadomo, nikt nie domaga się przesunięcia rosyjskich granic ani tego, aby inne państwa zajęły część rosyjskiego terytorium. Taką linię argumentacji należy doprowadzić do samego końca: żądania bojkotu rosyjskiej kultury mijają się z celem, jako że w istocie wynoszą putinowski reżim do roli obrońców Puszkina, Czajkowskiego i Tołstoja. Wręcz przeciwnie: powinniśmy kłaść nacisk na to, że to my bronimy wielkiej rosyjskiej tradycji przed tymi, którzy się jej sprzeniewierzają. I ostatnia, ważna rzecz – powinniśmy unikać triumfalizmu, nie domagać się upokorzenia Rosji. Nasz cel powinien mieć wydźwięk pozytywny – nie „Rosja musi przegrać!”, ale „Ukraina musi przetrwać!”.
Najczęstszym argumentem „neutralnych” państw globalnego Południa jest to, że w Ukrainie toczy się lokalny konflikt, który blednie w obliczu kolonialnych potworności czy nieco świeższych wydarzeń, jak okupacja Iraku przez Stany Zjednoczone. A jednak argument ten jest nietrafiony – rosyjski atak na Ukrainę rozpętał brutalną, kolonialną wojnę w samej Europie, a solidaryzować się musimy ze stroną kolonizowaną. Jeśli niektóre z państw Południa wybierają teraz neutralność, rezygnują tym samym z prawa do krytykowania okropieństw kolonizacji wszędzie indziej. To samo dotyczy palestyńskiego oporu wobec izraelskiej kolonizacji Zachodniego Brzegu Jordanu: jeśli naprawdę chcemy zwalczać antysemityzm, musimy wspierać palestyński opór wobec poczynań Izraela.
czytaj także
To proste, czasem jednak sprawy tak się mają. Zwłaszcza teraz, w lutym 2023 roku, gdy Rosja szykuje się do świętowania pierwszej rocznicy ataku, jednocześnie prowadząc nową niszczycielską ofensywę, obrzydliwe jest zrzucanie winy na Ukrainę i przekreślanie jej heroicznego oporu twierdzeniem, że broniąc się, Ukraina odrzuca pokój. Im bardziej agresywna staje się Rosja, tym większą presję „neutralni” z prawa i lewa wywierają na Ukrainę, nawołując do zaprzestania obrony.
Zdaję sobie sprawę z tego, że ciągłe powtarzanie tych samych ostrzeżeń może wydać się nużące i nieciekawe, ale na to właśnie liczy Rosja. Coraz więcej sygnałów wskazuje na to, że Rosja ma zamiar „kontynuować walki aż do momentu, gdy Zachód zmęczy się tym tematem i zacznie wywierać na Kijów nacisk, by obłaskawił Rosję, oddając jej terytoria, które do tej pory zajmie”. „Rosja znajduje się obecnie w fazie ciągłej mobilizacji, właśnie rozpoczynają się »wstępne« rzuty wielkiej wiosennej ofensywy. Rosja szykuje się do długotrwałej wojny i będzie co roku mobilizować niemal 600 tysięcy żołnierzy, aż do skutku” – mówią dziś wojskowi analitycy.
czytaj także
Jedynym sposobem na to, by w takiej sytuacji utrzymać jakąkolwiek szansę na pokój, jest uznanie, że już teraz żyjemy w stanie wyjątkowym, i podjęcie adekwatnych do niego działań. Waters nie myli się aż tak bardzo: Ukraina rzeczywiście „prowokuje” Rosję – prowokuje jej imperialne ambicje tym, że mimo rozpaczliwej sytuacji wciąż stawia opór.
Dziś nieprowokowanie Rosji oznacza kapitulację. A z kapitulacji nie wyniknie ani pokój, ani sprawiedliwość. Jeśli chcemy zachować nadzieję na jedno bądź drugie, musimy tę udawaną neutralność odrzucić i postępować tak, jak nakazują wartości, które wyznajemy.
**
Copyright: Project Syndicate, 2023. www.project-syndicate.org. Z angielskiego przełożyła Katarzyna Byłów.