Kiedy znany mistrz słowa normalizuje dręczenie zwierząt, sektor hodowlany mówi o szczęśliwych kurczaczkach, filecikach i mięsku, a obrońcy prawa do kotleta schabowego oburzają się na zaglądanie im do talerza, tracimy kontakt z rzeczywistością, przestajemy nazywać przemoc i zabójstwo po imieniu. – To prowadzi do katastrofy. Na przykład klimatycznej – mówi nam prof. Joanna Hańderek.
Jakiś czas temu znany i ceniony pisarz Andrzej Stasiuk został skrytykowany za normalizowanie przemocy wobec zwierząt, pisząc, że dręczenie istot pozaludzkich to coś, co stanowiło część „chłopięcej ciekawości świata”. Czy autor faktycznie zasłużył na potępienie? Dlaczego jego twórczość ma znaczenie? Gdzie w tym wszystkim jest miejsce na dyskusję o szowinizmie gatunkowym i jak popkultura może sprawić, by prawa zwierząt były lepiej chronione, a ludzie chętniej przechodzili na dietę roślinną?
Wegańska propaganda dotarła do teatru. Tak indoktrynuje się mięsożerne dzieci
czytaj także
O tym wszystkim Paulina Januszewska w nowym odcinku podcastu Nie ma przyszłości bez równości rozmawia z profesorką Joanną Hańderek, autorką Filozofii Wegańskiej. Naukowczyni wskazuje, że język przytępia naszą wrażliwość na świat pozaludzki i nie pozwala nam zobaczyć łączącego nas ze zwierzętami powinowactwa – siostrzeństwa i braterstwa. W ten sposób bardzo łatwo jest dokonać zaburzenia ekosystemów i doprowadzić do katastrofy jak ta klimatyczna.
SŁUCHAJ NA SPOTIFY:
SŁUCHAJ NA SOUNDCLOUD:
SŁUCHAJ NA APPLE PODCASTS:
– Pojęcia „człowiek” i „zwierzę” są stygmatyzujące, a nie neutralne. Wydaje nam się jednak, że język też jest neutralny. Tymczasem gdy przyjrzymy się historii powstawania poszczególnych pojęć, okaże się, że niemal wszystkie są związane z określonymi konotacjami. Człowiek to brzmi dumnie. Człowiek to trzcina myśląca, targana na wietrze. A zwierzę to tępe bydlę – mówi prof. Hańderek i dodaje, że nazwanie człowieka zwierzęciem budzi opór i ignoruje międzygatunkowe powiązania, choć jest faktem biologicznym. Dlatego z taką łatwością przychodzi nam przedmiotowe traktowanie istot pozaludzkich, ich zabijanie na mięso lub dla rozrywki.
Potrzebujemy zmian systemowych, prawnych, by to zmienić. Ale ważna jest także praca u podstaw i budowanie świadomości na temat równości gatunkowej za sprawą języka czy popkultury. Temu służą na przykład próby nazywania zwierząt braćmi i siostrami starszymi. – Starszymi, bo ludzie są stosunkowo młodym gatunkiem. Stosowanie określenia „bracia mniejsi” jest zafałszowaniem biologicznej rzeczywistości i infantylizacją zwierząt, w której nie ma miejsca na szacunek – twierdzi nasza rozmówczyni.
– Popkultura jest bardzo zaniedbana i mięsożerna. Prawie wszystkie programy kulinarne epatują gotowaniem, duszeniem i przyprawianiem trupa. Specjalistów od przyrządzania trupów otacza gloria i chwała. Przez chwilę myślano, że w tym obszarze rewolucji dokona Robert Makłowicz, bo wystąpił m.in. w kampanii Otwartych Klatek, upominając się o los kur. Ale wciąż propaguje dietę mięsną. Gdyby topowi celebryci-kucharze i kucharki zaczęli gotować rzeczy wegańskie, społeczna rewolta nastąpiłaby bardzo szybko. Ba, wystarczyłoby w popularnym serialu umieścić twardego weganina czy wegankę, by społeczny barometr zmian zaczął działać – wskazuje prof. Joanna Hańderek.