Piątkowa konwencja obnażyła braki Koalicji Obywatelskiej. Zgromadzeni przed sceną skandowali „Wygramy, wygramy!”. Szczerze mówiąc, pojęcia nie mam, w jaki sposób KO chce wygrać tym programem i tymi ludźmi – komentuje Agnieszka Wiśniewska.
Znacie to uczucie, kiedy oglądacie eliminacje programu typu Idol, słyszycie, że ktoś fałszuje, widzicie, że się ośmiesza, i sami jesteście zawstydzeni? To uczucie sprawia, że chcecie się zapaść pod ziemię, choć to nie wy właśnie wystawiacie się na pośmiewisko, tylko ktoś inny, ktoś, kto jest daleko, kogo tylko oglądacie w telewizji.
Podobne uczucie towarzyszyło mi, kiedy oglądałam piątkową konwencję programową Koalicji Obywatelskiej, a szczególnie przemówienie koalicyjnej kandydatki na premierkę Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. KO zaprezentowała na konwencji program i hasło, z jakimi pójdzie do wyborów. Pomiędzy tym wszystkim pokazała po raz kolejny liderów i liderki (te drugie przeważały). Całość – co chyba nie było zamierzone – obnażyła braki KO. Zgromadzeni przed sceną skandowali „Wygramy, wygramy!”. Szczerze mówiąc, pojęcia nie mam, w jaki sposób KO chce wygrać tym programem i tymi ludźmi.
Centryzm to nie zdrowy rozsądek, lecz obrona konserwatywnego status quo
czytaj także
Gdzie jest program?
Kiedy w Warszawie dwa lata temu przemawiał Donald Trump, byli tacy, którzy nawet się nie zorientowali, że prezydent USA czytał z promptera. Masa informacji, którą wtedy podawał, mogłaby sugerować, że jednak nie mówi z głowy. Czytał z mało widocznych ekranów rozstawionych z dwóch stron sceny. Prosty sprzęt, a jakże pomocny. Tyle tylko, że z promptera trzeba umieć czytać. Podczas piątkowej konwencji Małgorzata Kidawa-Błońska miała przed sobą dwa promptery. Zerkała to na jeden, to na drugi z nich – czego nie dało się przeoczyć – a mimo to zacinała się i myliła. Każdemu może się zdarzyć, jasne, ale nie buduje to wrażenia kompetencji. A to przecież kandydatka na premierkę, która przedstawiała program swojego obozu politycznego, prezentowała plan na to, jak wygrać wybory.
W momencie, w którym Małgorzata Kidawa-Błońska miała pokazać program, okazało się, że nie ma go pod ręką. „Gdzie jest program?” – usłyszeliśmy. Na szczęście znalazł się dobry człowiek. gdzieś z pierwszego rzędu, który podał stosowny dokument na scenę. Całość wyglądała dość spontanicznie, ale jeśli ktoś to zaplanował, to chyba KO ma w sztabie trolla.
Program, którego nawet premierka nie pamięta
Program Koalicji Obywatelskiej jest dość szeroki i obejmuje kwestie od polityki społecznej, przez ochronę środowiska, po kulturę niezależną od wpływów politycznych. Całość oparta jest na tzw. szóstce Schetyny.
czytaj także
W programie znalazło się wiele postulatów, które nie są szczególnie nowe. Co więcej, są już ujęte w prawie, ale prawo to nie jest przestrzegane. Zrównanie płac kobiet i mężczyzn na tych samych stanowiskach jest postulatem przestrzegania prawa pracy. Zapowiedź, że państwo będzie konsekwentne walczyć z przemocą wobec kobiet czy że alimenty będą regularnie ściągane, to też zapewnienie, że będziemy przestrzegać prawa. Proponowany przez KO dwumiesięczny płatny urlop tacierzyński to pomysł Unii Europejskiej.
czytaj także
„O Boże, zapomniałam o in vitro” – powiedziała Kidawa-Błońska po wymienieniu powyższych pomysłów programowych. Tego chyba naprawdę nikt nie wyreżyserował. Kandydatka na premierkę na szczęście przypomniała sobie, że w programie KO jest też bezpłatny dostęp do in vitro.
Kidawa-Błońska zapowiedziała też m.in. darmowy internet dla młodzieży do 24. roku życia. „Musimy zadbać, aby nie było wykluczenia cyfrowego” – uzasadniła ten punkt programu mówiąca o nim później Katarzyna Lubnauer. No tak, jak wiadomo, to właśnie młodzież jest najbardziej wykluczona cyfrowo.
KO ma też program ekologiczny, program walki ze smogiem. Małgorzata Tracz z Zielonych mówiła o tym, że cała Puszcza Białowieska będzie parkiem narodowym, że chce „państwa, które rozbije mafię śmieciową i zakaże importu śmieci do Polski. Państwa, które wprowadzi kaucje na opakowania szklane i plastikowe. A w końcu państwa, które zadba o prawa zwierząt domowych, hodowlanych i dzikich”. O pomyśle na odchodzenie od węgla ani słowa (za to „nie będzie plastiku”).
Zapytaliśmy ludzi, czego chcą
W programie KO znalazło się wiele punktów skierowanych do przedsiębiorców. Prawo podatkowe ma im pomagać w rozwoju. Wyjaśniająca szczegóły programu Izabela Leszczyna, która przemawiała później, dodała: „Fundamentem naszego programu jest projekt niższe podatki – wyższa płaca. Z tysięcy rozmów z Polakami dowiedzieliśmy się, że ludzie chcą więcej zarabiać, i rozumieją, że praca musi się opłacać”. Trudno uwierzyć, że KO musiała pojechać w Polskę i odbyć dziesiątki spotkań z Polkami i Polakami, żeby się dowiedzieć, że ci chcą więcej zarabiać. Ale w sumie dobrze, że politycy to zrobili. Wiedzy o kraju, w którego parlamencie chce się zasiadać, nigdy za wiele.
Trudno uwierzyć, że KO musiała pojechać w Polskę i odbyć dziesiątki spotkań z Polkami i Polakami, żeby się dowiedzieć, że ci chcą więcej zarabiać.
KO proponuje też pakiet rozwiązań dla seniorów. „Mamy ofertę dla seniorów aktywnych – damy im premię emerytalną w wysokości nawet 20 tys. zł oraz zwolnienie emerytury z PIT” – mówiła Kidawa-Błońska. Zapowiedziała też czek opiekuńczy dla członków rodziny seniorów wymagających opieki, który pomoże tę opiekę sfinansować. Podobnie jak inne punkty programu i te dotyczące seniorów są efektem spotkań z wyborcami. Politycy KO spotkali się z seniorami i co tamci im powiedzieli? Że chcą 13. emerytury. Nie jestem zaskoczona. Mam nadzieję, że politycy KO też nie byli i że i bez tych spotkań z wyborcami wiedzą, że emeryci potrzebują wyższego wsparcia.
„Naprawimy media publiczne, aby naprawdę były publiczne, zlikwidujemy abonament” – kontynuowała Kidawa-Błońska. To kolejny nienowy pomysł. Do niepłacenia abonamentu namawiał kiedyś Donald Tusk. Media publiczne zostały przejęte przez władzę i są dziś karykaturą dziennikarstwa, niestety zniesienie abonamentu doprowadzi raczej do ich dalszej degradacji. Niedofinansowane media publiczne pójdą w komercjalizację. Może to oznaczać, że po czasach mediów rządowych PiS czeka nas prywatyzacja publicznych telewizji i radia. Na pewno nie jest to plan naprawy.
czytaj także
„Na koniec zostawiłam sobie kulturę” – zamykała swoje przemówienie Kidawa-Błońska. Program dotyczący kultury mocno podkreślał niezależność twórców, to, że nie może być na nich nacisków politycznych. „Brak kultury, przepraszam, brak cenzury, to jest bardzo ważne” – przejęzyczała się Kidawa-Błońska po raz nie wiem już który. Wcześniej mówiła, że „osiągniemy niskie standardy, yyy, niskie…” czy że „zrównamy prawa, związki partnerskie”. Na pewno z kontekstu można wywnioskować, o co chodziło. Oczywiście to zwykłe pomyłki. Zdarza się, choć żeby tyle razy…
Jutro będzie lepsze… może będzie lepsze
„To jest program ludzkich spraw. (…) To jest ten nasz wspaniały program” – kończyła prezentację Małgorzata Kidawa-Błońska. Program ten promować będzie hasło wyborcze zaprezentowane na konwencji. Brzmi ono „Jutro może być lepsze”.
Hasło to powtarzano po jego zaprezentowaniu kilka razy, a kolejne przemawiające osoby się do niego odnosiły. Co zabawne, niektórzy je od razu przerabiali. „Ale w sumie jutro musi być lepsze” – rzucił ktoś ze sceny. Jeśli KO chce wygrać wybory w październiku, to rzeczywiście na żadne „może” nie powinno być już miejsca. Czas leci. Został miesiąc kampanii.
Lewica dziękuje Schetynie
Z punktu widzenia lewicy to kolejna sytuacja, po której Grzegorzowi Schetynie liderzy i liderki lewicowej listy powinni wysłać kwiaty. Elektoraty KO i lewicy w jakieś mierze się pokrywają, więc każda taka kuriozalna konwencja KO pomaga Zandbergowi, Zawiszy, Czarzastemu czy Wandzie Nowickiej.
Cały program KO można już przeczytać w internecie. Jest dużo szerszy niż to, co zaprezentowano na konwencji. Niestety obawiam się, że programy wyborcze nie są najpopularniejszą lekturą Polaków i może się okazać, że te 136 stron pomysłów nie przebije się do masowej świadomości.