Jan Szyszko w walce o kapitalizm z polską twarzą z radością poświęci środowisko naturalne.
Kiedy szukamy informacji o działaniach ministra ochrony środowiska Jana Szyszki, wpadamy momentalnie na całe tony tekstów, w których jego działania sprowadzane są do jakiejś irracjonalnej nienawiści do lasów, gór i zwierząt prawnie chronionych. Urasta on w nich do postaci wprost demonicznej, której głównym celem jest zamienienie polskiego krajobrazu w ekologiczną pustynię. Wycinka w Puszczy Białowieskiej , inwestycje w wydobycie kopalin i nowe prawo łowieckie to w tej opowieści o Szyszce objawy jego zupełnego szaleństwa lub skrajnego cynizmu. Jako przyczyny takiej postawy wskazuje się jego zaawansowany wiek,niechęć do ekologów czy PRL-owskie korzenie jego kariery naukowej. Dziennikarze i ekolodzy z rozpaczą patrzą na jego działania i łapią się za głowę. Nic więcej. Jednak klucz do zrozumienia działań ministra Szyszki leży być może w samoopisie ministerstwa, jaki możemy znaleźć na jego stronie internetowej, a zwłaszcza w jego drugiej części. To zasoby naturalne i zarządzanie nimi są bowiem celem jego polityki.
Polska zajmuje w gospodarce Unii Europejskiej pozycję peryferyjną.
Jej dwoma głównymi zasobami, jakie może zaoferować międzynarodowej wymianie handlowej są tania siła robocza i surowce. Przez lata preferowany był rozwój w oparciu o tę pierwszą opcję. Dominowały dwie główne strategie. Pierwsza polegała na dewastowaniu ruchu związkowego, deregulowaniu praw pracowniczych, uelastycznianiu i prekaryzacji gospodarki tak, aby pozycja polskiego pracownika była wobec pracodawcy w trakcie negocjacji płacowych skrajnie niekorzystna. Efekt? Jedne z najsłabszych osłon socjalnych w UE, jeden z najwyższych poziomów stosowaniaumów czasowych i tragicznie niska dzietność w wyniku prokreacyjnego strajku polskich rodzin. Druga polegała na eksporcie tejże siły roboczej. Otwarte na polskich pracowników kraje starej unii zassały bardzo szybko ponad dwa miliony robotników z polskiego rynku pracy.
W ramach dobrej zmiany Prawo i Sprawiedliwość postanowiło postawić na drugi z głównych polskich zasobów – bogactwa naturalne.
Jak wraz z Polską ma powstać z kolan polska gospodarka? Bardziej skomplikowane gałęzie przemysłu nasz kraj ma jedynie w postaci zalążkowej, co jest więc kluczowym elementem polskiego eksportu? Owoce, warzywa, mięso, wędliny, drewno, węgiel. Polska jest czwartym największym eksporterem mebli, największym w UE i 5. na świecie jabłek, pierwszym globalnie malin, potentatem na skalę kontynentu w produkcji ślimaków, pieczarek i czarnej porzeczki. Nasz kraj sprzedaje również bardzo dużo wieprzowiny – zarówno na rynki unijne, jak i zewnętrzne. Wartość mebli sprzedanych za granicę wyniosła 36,6 miliarda złotych i od początku dekady wzrosła o ponad 40 proc., a od połowy lat 90. skoczyła dziewięciokrotnie. Ogromna część tej produkcji to własność kapitału polskiego.
PiS-owski projekt budowania narodowego kapitalizmu pozwala zrozumieć logikę stojącą za decyzjami Szyszki. Polski biznes ma dzięki rządowym inwestycjom i zgodzie władz na daleko idące ingerencje w przyrodę rozwijać się tak, aby ostatecznie móc zacząć konkurować z tym zachodnim. Także w dziedzinach gospodarki bardziej dochodowych niż te surowcowe. Oczywiście dodatkowym atutem tej polityki gospodarczej rządu jest to, zarządzać tymi projektami będą zaprzyjaźnieni koledzy ultrakonserwatyści, a im bardziej strumień pieniędzy płynący do firm będzie uzależniony od decyzji pisowskiego rządu, tym bardziej spowoduje to skręt na prawo polskich biznesowych elit.
Puszcza Białowieska, niezależnie od swojej wyjątkowości, jest traktowana przez ministerstwo jak każde inne niepracujące na 100% możliwości przedsiębiorstwo państwowe. Za mało uzyskuje drzewa? Trzeba dociąć. W 2013 roku Lasy Państwowe miały 300 mln złotych zysku . W 2015 już około 400 mln. Ograniczenia emisyjne, jakie próbuje narzucić Polsce UE, to w optyce środowisk PiS-owskich czystej wody kolonializm . Ich zdaniem rezygnacja z węgla w produkcji energii ma zatrzymać Polskę w roli peryferyjnej gospodarki i służy głównie niemieckim producentom „zielonych technologii”. „ Węgiel to krew polskiej energetyki. Tak musi zostać ” – stwierdza ekspert PiS ds. Energetyki Piotr Naimski. „Polska powinna budować swoje bezpieczeństwo energetyczne i gospodarcze na bazie własnych zasobów – węgla kamiennego, brunatnego, oraz gazu łupkowego ” – uważa także Szyszko i stąd jego liczne ataki na farmy wiatrowe . Nawet źródła energii odnawialnej mają służyć spalaniu kopalin. „Geotermia w miastach, biomasa na wsi ” – to jego odpowiedź na unijne wymagania. Tymczasem, aby uzyskać z biomasy energię, należy ją spalać wraz z węglem. Także stopnie na Wiśle powstają, by zapewnić przede wszystkim łatwy dostęp do wody dla chłodzenia w pobliskich elektrowniach spalających wydobywany w centralnej Polsce węgiel brunatny. Tak oto węgiel wraca w wielkim stylu. Odejść zaś mogą bobry. Zgoda na ich odstrzeliwania koreluje z kontraktami na małą retencję leśną. Czyli coś, co bobry robią za darmo.
Małe i duże projekty infrastrukturalne są efektowne i doskonale prezentują się klipach wyborczych.
Małe i duże projekty infrastrukturalne są efektowne i doskonale prezentują się klipach wyborczych. Obywatele mają poczucie, że kraj się buduje, a posłowie mogą wierzyć, że przyczyniają się do tego, że polski przemysł wstaje z kolan. Polscy przedsiębiorcy mogą żyć nadzieją na zatrzymanie handlu wielkopowierzchniowego, wsparcie lokalnego kapitału i dużo, dużo państwowych kontraktów. Wszystkim tym, którzy uważają, że polski biznes zapewni pracownikom lepsze warunki pracy i mniejszy wyzysk, polecam jednak spojrzenie w dane. Wedle analityków Sedlak & Sedlak firmy zagraniczne płacą znacznie więcej niż te z polskim kapitałem. Na stanowiskach podstawowych różnica wynosi nawet 20%.
Do tego na dłuższą metę strategia oparcia rozwoju o akumulację na przyrodzie ma nie tylko tragiczny wpływ na stan środowiska naturalnego, jakość wody, powietrza i krajobrazu. Będzie też najprawdopobniej po prostu nieskuteczna. Gospodarka oparta na surowcach i tak nie dogoni gospodarek wyżej rozwiniętych, po prostu terms of trade są w dłuższych cyklach zdecydowanie dla tej pierwszej niekorzystne. Niezależnie od wyboru strategii – czy oprzemy ją na taniej sile roboczej, czy na intensywnej eksploatacji naszej przyrody – efektem będzie typowa gospodarka zależna. Skutek działań PiS-u będzie więc taki, że oprócz najbardziej zanieczyszczonych miast w Europie, które zawdzięczamy inwestycjom z okresu rządu liberałów, dostaniemy zniszczone lasy, obniżone poziomy wód gruntowych i krajobraz rodem z postapokaliptycznych filmów czy gier komputerowych.
Wzbogacą się na tym głównie firmy, które szczodrze będą łożyć na kampanię tej nowej polskiej partii władzy.
Zgodnie z precedensem, który wyznacza Marek Jakubiak finansujący wejście do sejmu nacjonalistów Kukiza.
Szyszko nie jest ministrem wyraźnie gorszym niż koledzy. Jest równie mocno jak inni podległy PiS-owskiej strategii rozwoju. Tyle tylko, że pracuje na bardzo wrażliwym odcinku frontu walki o narodową akumulację.
Czytaj także:
Jakub Majmurek, Rok jałowych wzmożeń [bilans rządu Szydło]
Justyna Drath, Bajka o ziarnie, czyli o polskiej edukacji
Max Cegielski, Rzeź niewiniątek