Dwie granice, dwie Polski
Czy ogromna fala solidarności i dobra, która wybuchła jak Polska długa i szeroka, skapnęła choć trochę na uchodźców z polsko-białoruskiej granicy? Czwarta część reportażu badawczego „Obcy w naszym kraju”.
Kraj, który broni swojej wolności – i uczy Europę odwagi.
Czy ogromna fala solidarności i dobra, która wybuchła jak Polska długa i szeroka, skapnęła choć trochę na uchodźców z polsko-białoruskiej granicy? Czwarta część reportażu badawczego „Obcy w naszym kraju”.
Jeśli jedynie groźba wojny może nas zmobilizować, ale już nie zagrożenie dla środowiska, to cała ta wolność, którą uzyskamy, kiedy wygra nasza strona, może być niewarta zachodu.
Czy pomagamy już tylko uchodźcom z Ukrainy? Czy zapomnieliśmy o naszych, polskich, dzieciach, porzuconych psach albo bezdomnych?
Magdalena Biejat: Nie potrzebujemy zmian w konstytucji, by postawić się Putinowi.
– To jednak trudne do wyobrażenia, że tak jednoznacznie pozytywna akcja znalazła swoich przeciwników – mówi rzecznik klubu piłkarskiego Arka Gdynia w rozmowie z Krytyką Polityczną.
Przejęcie długu zagranicznego Ukrainy to skuteczny sposób na zapewnienie jej pomocy gospodarczej i humanitarnej.
Wiemy z doświadczenia innych krajów, że gdy państwo jest bierne, po fali bezinteresownej pomocy następuje zwrot w stronę frustracji, zniechęcenia, ksenofobii.
Nawet Lewica nie zakwestionowała logiki zbrojeń w czasie narastających problemów społecznych. Hasło „jedzenie zamiast bomb” nagle rozmyło się w licytacji, kto skuteczniej dofinansuje polską armię.
Papież na wojnę zareagował kolejnymi retorycznymi popisami. Za to Cyryl, patriarcha Cerkwi moskiewskiej, uznawany za jednego z rosyjskich oligarchów, straszy paradami gejowskimi i mówi tym samym językiem, co Putin.
Coś, co nie istnieje, czyli nazizm w Ukrainie, to według Rosji przyczyna inwazji. Wydawać by się mogło, że na więcej koszmarnego absurdu Rosji już nie stać. Ale nie, jednak stać.