Wrogiem lewicy jest imperializm. Ale kiedy trzeba było walczyć z faszyzmem, lewica potrafiła sprzymierzyć się przeciwko niemu z siłami kapitalistycznej demokracji liberalnej, bo rozumiała, o co toczy się gra. Być może dziś trzeba sobie tę historię przypomnieć i przestać wypierać rzeczywistość.
Małżonka pewnego pijusa leży w łóżku u boku kochanka, kiedy niespodziewanie napatacza się jej mąż i gramoli się pod pierzynę. „Kochanie, tak się ubzdryngoliłem, że w nogach naszego łóżka widzę sześć stóp” – powiada. Żona na to: „Nie przejmuj się, podejdź do drzwi i zerknij stamtąd jeszcze raz”. Mąż robi, co przykazała mu żona, i stwierdza z ulgą: „Masz rację! Rzeczywiście są tam tylko cztery stopy!”.
Żart ów, choć być może wulgarny, dotyka pewnego istotnego zjawiska. Zasadniczo człowiek powinien mieć jaśniejszy ogląd sytuacji, patrząc z zewnątrz, niż kiedy w niej uczestniczy. Jednak czasami to właśnie spojrzenie z dystansu sprawia, że nie dostrzegamy prawdy. W przytoczonym dowcipie wykluczenie męża (stojącego w drzwiach) stwarza fałszywe poczucie przynależności, przez co myli własne nogi z nogami kochanka żony.
czytaj także
Podobna dynamika zdaje się cechować poparcie Zachodu dla Ukrainy. Przymykamy oko na fakt, że największym wygranym w ukraińskiej walce okażą się prawdopodobnie lokalne kliki oligarchów. Choć przecież nie powinno nas zdziwić, jeśli powojenna Ukraina będzie przypominać tę sprzed wojny, czyli kraj skorumpowany przez oligarchów i skolonizowany przez zachodnie korporacje, trzymające w garści najlepszą ziemię i zasoby naturalne. W całym poświęceniu na rzecz wysiłków wojennych zdajemy się nie zauważać, że zyski przywłaszczą sobie inni – trochę jak ten pijak, który wziął stopy innego mężczyzny za własne, być może dlatego, że gdzieś w głębi duszy nie chciał pogodzić się z prawdą.
Czy da się z tego jakoś wybrnąć? W dniach 20–22 czerwca 2023 roku ogólnoeuropejska organizacja Europe, a Patient zorganizowała w Londynie serię debat poświęconych potrzebie zapewnienia ukraińskim społecznościom ochrony przed wyzyskiem gospodarczym po wojnie. Tego typu inicjatywy są teraz szczególnie ważne, ponieważ wsparciu ukraińskich wysiłków obronnych musi towarzyszyć refleksja o ekologii i sprawiedliwości społecznej. Wszystko to jest równie istotne dla przyszłości tego kraju. Nasze wsparcie dla Ukrainy będzie pełne, tylko jeżeli uwolnimy ją także ze szponów przemysłu paliw kopalnych, uzależnionego od rosyjskiej ropy.
Coraz trudniej nie zauważać, że konieczne jest prowadzenie walki jednocześnie na froncie militarnym, środowiskowym i społeczno-gospodarczym. Ekologia dramatycznie starła się z teatrem wojny wraz z wysadzeniem tamy w Kachowce pod Chersoniem na początku czerwca.
Wypalić przepisy do gołej ziemi. Eksperci dyktują Ukrainie doktrynę szoku
czytaj także
Ale przecież nie tylko w Ukrainie sytuacja jest trudna. Mniej więcej w tym samym czasie pożary w Kanadzie otuliły Nowy Jork duszącą kołdrą brunatnego dymu, przez co mieszkańcy miasta mieli choć posmak tego, co aż za dobrze znają mieszkańcy globalnego Południa. Bogate kraje zachodnie co prawda nieustannie wycierają sobie usta kryzysem klimatycznym i katastrofą ekologiczną, jednak nic z tego, co mówią, nie przekłada się na znaczące działania.
To ciasne, ograniczone spojrzenie nie cechuje wyłącznie prawicy czy sektora korporacyjnego. Również spora część lewicy twierdzi obecnie, że co prawda popiera pokój, jednak opowiada się też za kompromisem z brutalnymi, rewizjonistycznymi autorytarnymi reżimami.
By zrozumieć ową „pacyfistyczną” opozycję, wróćmy do sytuacji, jaka panowała na początku drugiej wojny światowej, kiedy również istniała prawicowo-lewicowa koalicja, sprzeciwiająca się amerykańskiemu zaangażowaniu w zagraniczne wojny. Wówczas, podobnie jak dziś, „pacyfiści” przekonywali, że sytuacja w Europie nie dotyczy Ameryki. Żywili przedziwną sympatię wobec agresora, twierdząc, że włączenie się w konflikt wojenny doprowadzi wyłącznie do wzbogacenia się kompleksu wojskowo-przemysłowego, a kiedy nazistowskie Niemcy latem 1940 roku poinformowały Zjednoczone Królestwo, że pragną pokoju, uznali, że Wielka Brytania powinna skorzystać ze szczodrej oferty Hitlera.
Jak w każdym przyzwoitym kłamstwie, w tym również tkwi kilka ziaren prawdy. Amerykański konserwatywny komentator Patrick J. Buchanan zaproponował w 2008 roku inną wersję tego samego argumentu, twierdząc, że gdyby Winston Churchill przystał na ofertę Hitlera, Holocaust byłby mniej okrutny. Co więcej, amerykański prezydent George W. Bush doprowadził Stany Zjednoczone do ruiny, idąc za przykładem Churchilla, który doprowadził do ruiny Imperium Brytyjskie, wywołując niepotrzebne wojny z Niemcami. Buchanan, choć jest przedstawicielem zaprzysięgłej prawicy, podziela zdanie części lewicowców o tym, że USA nie powinny dawać gwarancji krajom, w których nie mają żadnych żywotnych interesów.
Zachód chce nam objaśniać świat. Czego nie wie o Europie Wschodniej?
czytaj także
Nową wersję tej samej śpiewki słychać obecnie w kontekście wojny w Ukrainie. Rozpad Związku Radzieckiego miał ponoć taki sam skutek jak traktat wersalski: wzbudził możliwy do przewidzenia apetyt na zemstę na tych, którzy zwyciężyli w ostatniej wojnie.
Tak jak w przeszłości, również teraz ów prawicowo-lewicowy sojusz jest napędzany przez teorie spiskowe, jak choćby te rozpowszechniane na temat szczepień przez Roberta Kennedy’ego, Jr. i zwolenników Donalda Trumpa. Sojusz ten potępia środki i rozwiązania antycovidowe, twierdząc, że stanowią narzędzie kontroli. Odrzuca pomoc Ukrainie, ponieważ służyłaby ona wzmocnieniu kompleksu wojskowo-przemysłowego NATO. Wreszcie, co stanowi modelowy przykład wypierania, bagatelizuje największe zagrożenia, przed którymi stoimy, twierdząc, że są to jedynie machinacje dużych korporacji, służące wyzyskowi klasy robotniczej.
Taką politykę wyparcia, czy też dostrzegania jedynie dwóch par nóg, cechuje oczywiście jawny optymizm. Sugeruje ona bowiem, że nie trzeba przejmować się żadnymi nowymi zagrożeniami. Że możemy funkcjonować dalej tak, jakby nie istniały. Jest to efekt populizmu po stronie lewicy i prawicy, a także jedna z głównych przyczyn doskwierającej nam obecnie „demokratycznej recesji”. Jak zauważa Grace Blakely z „Tribune”: „Choć liberałowie przepowiadali, że rozprzestrzenianie się wolnego rynku przełoży się na więcej demokracji, autorytaryzm jest na fali wznoszącej, ponieważ kapitalizm zawsze będzie bronić hierarchii społecznej przed groźbą równości gospodarczej”.
czytaj także
Można posunąć się w tym stwierdzeniu o krok dalej: zagrożeniem dla demokracji jest również fałszywy populistyczny opór wobec korporacyjnego kapitalizmu, którego uosobieniem jest sprzeciw „pacyfistycznej” lewicy wobec wspierania Ukrainy, ponieważ, jej zdaniem, skorzystają na tym „wyłącznie” firmy zbrojeniowe. W końcu przecież Ukraina już dawno temu została skolonizowana przez zachodnie korporacje. Jedynie sprawiedliwa, „zielona” odbudowa będzie oznaczać jej prawdziwe wyzwolenie.
Trzymając się kurczowo wielopartyjnej demokracji liberalnej, nie wydostaniemy się z tej kabały. Musimy zacząć szukać nowych sposobów na budowanie konsensusu społecznego i aktywnych więzi między partiami politycznymi a społeczeństwem obywatelskim.
czytaj także
W pierwszym rzędzie musimy stawić opór nowym lewicowo-prawicowym populistom. Może to wymagać stworzenia sojuszu z eksponentami kapitalistycznej demokracji liberalnej, tak jak komuniści z czasów drugiej wojny światowej stanęli ramię w ramię z zachodnimi, „imperialistycznymi” demokracjami do walki z faszyzmem – mając pełną świadomość tego, że to właśnie imperializm jest ich największym wrogiem. Był to zaiste przedziwny mariaż, ale przynajmniej nikt nie miał iluzji, co się naprawdę dzieje.
**
Copyright: Project Syndicate, 2023. www.project-syndicate.org. Z angielskiego przełożyła Katarzyna Byłów.