„Stop the boats” – zatrzymać łodzie, którymi uchodźcy przybywają przez kanał La Manche do brzegów Wysp Brytyjskich, to najnowsze hasło premiera Sunaka. Od nakręcania paniki po łamanie międzynarodowych konwencji o prawach człowieka, znajdziecie tu cały repertuar manewrów skrajnej prawicy.
Na początku stycznia premier Rishi Sunak ogłosił pięć kluczowych priorytetów rządu na 2023 rok. Jednym z nich było „zatrzymanie łódek”. Łódki, a czasami po prostu pontony, to słowa klucze w arsenale mściwej angielszczyzny naszych liderów. Oznaczają uchodźców, którzy próbują się dostać do Wielkiej Brytanii przez kanał La Manche i tym samym spędzają sen z powiek narodowi brytyjskiemu – tak przynajmniej uważa nasz rząd.
Sunak najwyraźniej oczekuje, że obwinianie garści ludzi ryzykujących życie w poszukiwaniu azylu za prawie całe zło w naszym kraju zadziała jak poprzednie komunikaty typu „emigranci kradną wam pracę”, „NHS do niczego się nie nadaje i nie może przetrwać”, „muzułmanie to terroryści”, a zła Unia każe nam prostować banany. Tylko czy po 13 latach rządów, których realne konsekwencje to m.in. najszybszy we współczesnej historii kraju spadek poziomu życia oraz racjonowanie świeżych warzyw przez supermarkety, zubożali wyborcy będą nadal zainteresowani mitycznym wrogiem „wartości brytyjskich”?
czytaj także
Szukanie kozła ofiarnego wśród osób uciekających przed wojną, prześladowaniami i głodem to nic nowego. Minął niecały rok, od kiedy nasz rząd ogłosił „nowatorską” propozycję wysyłania uchodźców do Rwandy, a Ustawa o obywatelstwie i granicach (lepiej znana jako ustawa antyimigracyjna) weszła w życie. Jesienią zeszłego roku w Home Office rozważano ustawianie ruchomych „barier morskich” na jednym z najbardziej uczęszczanych szlaków żeglugowych, by utrudnić uchodźcom dopływanie do brytyjskich brzegów.
Nie można zarzucić rządzącym braku kreatywności. Ani pasji. Suella Braverman, zapalona fanka Imperium Brytyjskiego i była ministra spraw wewnętrznych w rządzie Liz Truss, którą Sunak ponownie na to stanowisko powołał, rozpływała się niedawno na temat swojej obsesji – otóż marzyła się pani minister pierwsza strona gazety „The Telegraph” ze zdjęciem samolotu pełnego uchodźców deportowanych do Rwandy. Do Rwandy żaden samolot deportacyjny na szczęście jeszcze nie odleciał, za to w tym tygodniu Braverman ogłosiła w Parlamencie plan zatrzymania łódek w postaci projektu ustawy o nielegalnej imigracji.
Braverman (z zawodu adwokatka) przyznała w liście do parlamentarzystów, że projekt ustawy jest „prawdopodobnie” niekompatybilny z Europejską konwencją praw człowieka, a „na fifty-fifty” łamie także prawo brytyjskie. Ale co to dla nas! Sunak przecież wspominał już o potencjalnym wypowiedzeniu EKPC. Mamy szansę znaleźć się w doborowym towarzystwie Białorusi i Rosji.
Ustawa, jeżeli wejdzie w życie, ma być wprowadzona z mocą wsteczną i dotyczyć każdego, kto dotarł na wybrzeża Wielkiej Brytanii od 7 marca 2023 roku. A co proponuje projekt ustawy? Uchodźcy docierający do brzegu łódkami będą zatrzymywani, deportowani oraz dożywotnio pozbawieni możliwości powrotu do Wielkiej Brytanii i starania się o brytyjskie obywatelstwo. Jeśli MSW uzna, że wyruszyli z kraju bezpiecznego, zostaną tam deportowani. Jeśli nie, to deportuje się ich do „bezpiecznego kraju trzeciego”. Ahoj, Rwando!
czytaj także
W swojej wielkoduszności rząd ogłosił, że teraz Parlament będzie co roku ustalał liczbę azylantów, których przyjmiemy. Ale przyjmować będziemy tylko tych, którzy dostaną się do nas „bezpiecznymi i legalnymi drogami” – i dopiero wtedy, kiedy rozprawimy się z tymi na łódkach.
Nikt z partii rządzącej nie był w stanie podać konkretnego przykładu legalnej drogi dla kogokolwiek spoza Ukrainy, Hongkongu i (częściowo) Afganistanu. Podczas niedawnego posiedzenia Komisji Spraw Wewnętrznych Braverman przyznała, że osoby z większości krajów, by w ogóle mogły starać się o azyl w Wielkiej Brytanii, muszą się tutaj najpierw dostać… A jedyną drogę, jaką mogłyby się dostać, rząd uznaje za nielegalną. Kolejny paragraf 22 dla uchodźców.
Zapytana przez dziennikarzy, co stałoby się z (sir) Mo Farahem – olimpijczykiem z tytułem Komandora Orderu Imperium Brytyjskiego – Braverman nie zdobyła się na bezpośrednią i uczciwą odpowiedź. A Farah, który w wieku dziewięciu lat został sprzedany do Wielkiej Brytanii, zostałby według projektu nowego prawa deportowany po ukończeniu 18 lat.
Zaledwie 1 proc. wszystkich uchodźców znajduje się w Wielkiej Brytanii. Na każde 10 tys. mieszkańców Królestwa przypada zaledwie ośmiu uchodźców. Dla porównania – w Bułgarii jest ich 16, w Niemczech 23, w Słowenii 25, w Austrii 43, a na Cyprze 152. Samych wniosków o azyl dostajemy o wiele mniej niż inne europejskie kraje. W zeszłym roku wpłynęło ich 75 tysięcy, a na przykład we Francji – 180 tysięcy.
Ale kto by się tam powoływał na rzeczywistość. Braverman albo nie wie, jak czytać statystyki, albo świadomie szczuje, pisząc o „zalewających” nas rzekomo ludziach pokonujących kanał. W artykule opublikowanym we wtorek ministra donosi, że 100 milionów uchodźców już do nas przybywa, a „prawdopodobnie kolejny miliard ludzi z ochotą chciałby się tu dostać. Tymczasem spośród 100 milionów wysiedleńców na świecie jedynie co czwarta osoba opuściła własny kraj. Nawet gdyby oni wszyscy chcieliby się tu dostać, byłoby ich nie więcej niż 25 milionów.
Nihil novi. Tej starej i znanej retoryki używał i arcykonserwatysta Enoch Powell (w sławetnej przemowie nazywanej Rzeki krwi z 1968 roku), i Nigel Farage przed i po brexitowym referendum. A polityka wrogości wobec emigrantów i uchodźców jest oficjalnie prowadzona przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych od 2012 roku. Uchodźcy są zawsze przedstawiani jako zagrożenie, a liczba przybywających jest wyolbrzymiana.
Uchodźcy jak powódź albo natarcie wrogich armii. Język w służbie nieludzkiej polityki
czytaj także
Jednym z ostatnio ulubionych przez rząd straszaków są Albańczycy, których obecność w Wielkiej Brytanii ma być rzekomo dowodem na to, że system jest wykorzystywany przez ludzi, którym „się nie należy”. A okazuje się, że 86 proc. wiz wydanych Albańczykom przyznano kobietom, ofiarom handlu ludźmi.
Oczywistym skutkiem proponowanego rozwiązania będzie jedynie zintensyfikowanie handlu ludźmi i odstraszenie ofiar od szukania pomocy. Nasz rząd będzie bowiem ofiarom proponował jedynie zatrzymania i deportacje. Według UNHCR wejście ustawy w życie będzie równoznaczne z całkowitym zakazem starania się o azyl.
Większość osób przybywających do Wielkiej Brytanii przez kanał La Manche pochodzi z krajów dotkniętych konfliktem – m.in. z Afganistanu, Erytrei, Sudanu i Syrii. Prawie 20 proc. tych osób to dzieci. Dwóm trzecim wszystkich osób, które przekroczyły w ten sposób granicę w 2022 roku, przyznano by azyl, gdyby nasz rząd był łaskawy rozpatrzyć ich wnioski. Większość „osób z łódek” ma dokładnie takie same prawa i powody do starania się o azyl jak uchodźcy z Ukrainy, ale w przeciwieństwie do nich nie mają bezpiecznej drogi imigracji, na przykład wizy azylowej, o którą mogliby się ubiegać jeszcze przed przybyciem do kraju.
Jedynie 22 osobom z Afganistanu (w tym ośmiorgu dzieciom) udało się w 2022 roku przesiedlić na Wyspy dzięki rządowemu programowi, który obiecywał pomoc szczególnie narażonym uchodźcom, a który jest jedyną bezpieczną drogą dla Afgańczyków znajdujących się poza Wielką Brytanią. W tym samym czasie przez kanał dotarło 8633 Afgańczyków. Wielu z nich to osoby, które pracowały dla Brytyjczyków przed zmianą reżimu, a których pozostawiliśmy na pastwę talibów. (Brytyjska ewakuacja z Kabulu była porażką, a ówczesny premier Johnson podjął m.in. decyzję o ewakuacji schroniska dla zwierząt poza kolejką, podczas gdy ludzie czekali i nie doczekali się pomocy).
Grondecka: Wiedziałam, że nie będę mogła normalnie pracować jako dziennikarka, ale i żyć
czytaj także
Bezpiecznych dróg azylowych brak. A jak dowodzi raport Uniwersytetu Durham, obecny kryzys na kanale La Manche jest jedną z konsekwencji brexitu. Od czasu majestatycznego wyjścia z Unii nie mamy bowiem bilateralnych umów o odsyłaniu azylantów czy uchodźców do krajów europejskich (poza Albanią).
Zdaniem Sunaka i Braverman nowe prawo będzie działać odstraszająco na potencjalnych uchodźców – czyli tak, jak miała zadziałać umowa partnerska z Rwandą. Tymczasem ponad 45 tys. osób udało się przebyć kanał w 2022 roku. Wspomniany wcześniej raport przewiduje, że w tym roku ich liczba wzrośnie do 80 tysięcy. Dla porównania, w 2018 roku (gdy były dostępne inne drogi) jedynie 300 osób zdecydowało się dotrzeć na Wyspy przez kanał.
Co do jednego ministra ma rację: system azylowy nie działa. Ciekawe tylko, kto go zepsuł. Braverman powtarza, że system azylowy kosztuje nas rocznie 3 miliardy funtów, nie wspomina jednak o kosztach ciągłego przedłużania rozpatrywania wniosków o azyl. Podczas trzynastoletnich rządów Partii Konserwatywnej liczba takich opóźnień wzrosła astronomicznie. Ponad 40 tys. osób ubiegających się o azyl oczekuje na decyzję od roku do trzech lat, a prawie 10 tys. osób czeka od trzech do 10 lat. W grudniu 2012 roku osób oczekujących na decyzje było niecałe 13 tysięcy – a na początku 2023 roku było ich aż 160 tysięcy.
Skrajnie idiotyczny zakaz pracy w czasie oczekiwania na rozpatrzenie wniosku zdecydowanie zwiększa koszty i blokuje integrację. Zapomoga, jaką dostają (niektórzy) uchodźcy, to około 6,42 funta dziennie. Być może wystarczy na kanapkę i butelkę wody, a ma pokryć żywność, ubrania i przybory toaletowe.
Rząd zdaje sobie chyba sprawę, że odpłynął w siną dal. Wdraża więc cyniczne „rozwiązania” w nadziei na rozbudzenie atawistycznych lęków zmęczonego społeczeństwa. Jednym z takowych jest odmowa wydania oczekującym na decyzje prawa pracy, choćby tymczasowego. Kolejnym jest przerzucanie uchodźców z miejsca na miejsce, które uniemożliwia im integrację i wywołuje dodatkowe konflikty. MSW bez porozumienia z władzami samorządowymi coraz częściej arbitralnie przenosi uchodźców, którzy w wielu przypadkach spędzili miesiące i lata w Londynie, budując namiastkę życia i kontaktów, do małych miejscowości nadmorskich lub do mniej zamożnych miejscowości na północy kraju, gdzie ludność miejscowa jest często dużo bardziej homogeniczna. Tam zaś skrajnie prawicowa Patriotyczna Alternatywa rozrzuca ulotki o „pięciogwiazdkowych hotelach dla imigrantów, podczas gdy Brytyjczycy zamarzają”.
„Macie milczeć i być wdzięczne”. Uchodźczynie nie chcą opuszczać hotelu Ikar
czytaj także
Wbrew rozpuszczanym plotkom większość uchodźców kwateruje się w obskurnych, przeludnionych i często niebezpiecznych warunkach. W zeszłym roku w Kent umieszczono cztery tysiące osób w budynku przeznaczonym dla tysiąca, maksymalnie półtora tysiąca. Jednocześnie w 2022 roku nasiliły się protesty pod hostelami, w których mieszkają uchodźcy. W tym roku także doszło już do brutalnych antyuchodźczych protestów w Skegness czy niedaleko Liverpoolu.
Wiara w spiskowe teorie dziejów niestety nie maleje. Zdecydowanie zbyt wielu ludzi wierzy np. w istnienie w dużych miastach Europy dzielnic, gdzie „nie ma wejścia dla nie-muzułmanów”. Mnie samej zdarzyło się słyszeć takie komentarze od ludzi, którzy nigdy nie byli w Londynie.
Tymczasem pod nosem Home Office i dzięki prowadzonej przez nich polityce setki dzieci czekających na decyzje o azylu zostało uprowadzonych z hosteli dla uchodźców. Gdzie te dzieci trafiły, można sobie tylko wyobrażać. Rząd przyznał, że jedynie od lipca 2021 roku zaginęło już 200 dzieci i… temat umarł.
Zresztą to wszystko wina ludzi w łódkach! Oraz oczywiście lewackich prawników, londyńskich elit, Partii Pracy i – to nowa informacja z tego tygodnia – „kluch”, jakimi zdaniem ministry Braverman są urzędnicy służb cywilnych.
Chcąc sprawić wrażenie, że traktuje temat poważnie, premier Sunak umieścił złowieszczy slogan „stop łódkom” na pulpicie – w tym samym miejscu, gdzie dwa lata temu widniało hasło „zostań w domu, chroń NHS, ratuj życie”. Gdyby rząd podchodził do tematu naprawdę poważnie, zacząłby od podjęcia rozmów z naszymi sąsiadami, zamiast w kółko powtarzać, że „Francja robi za mało” (Francja robi oczywiście dużo więcej od nas). Albo od zaprzestania przedłużania procedur azylowych i prowadzenia polityki wrogiego środowiska. Biorąc pod uwagę, że radą na ostatnie braki świeżych warzyw jest „jedzcie brukiew” (przy czym brytyjski Król Brukwi już rok temu ogłosił upadek biznesu z powodu m.in. postbrexitowego braku pracowników), nie wiadomo, czy członkowie partii rządzącej nie potracili zmysłów i czy są w stanie cokolwiek traktować poważnie.
czytaj także
Wbrew propagandzie, że rząd działa w imieniu „gościnnych Brytyjczyków, którzy mają dosyć”, wielu wyborców rozumie nie tylko, że na przyjęciu uchodźców skorzystamy, ale że mamy wobec nich obowiązek pomocy. Ci, w których wyobraźni uchodźcy stanowią zagrożenie dla dawno niewidzianego dobrobytu, mają w ofercie partię Reform UK, nową odsłonę Partii Brexit.
W weekend w Londynie spadł śnieg. Zima jest długa, a ludzi nie stać na ogrzewanie. Wojny kulturowe szumiały, gdy nam było dużo lepiej, teraz pozostaje zobaczyć, czy mobilizacja wyborców wokół zagrożenia, jakie rzekomo stwarzają uchodźcy, wyjdzie tym razem torysom na dobre. Nie sądzę.
**
Johanna Kwiat – artystka, tłumaczka symultaniczna, amatorka kwaśnych jabłek. Absolwentka Wydziału Antropologii Kultury Goldsmith College, University of London.