Nie tylko Polska to czarnoziem dla foliarzy. Cała Europa Środkowa to kraina „włączających myślenie”. Dziś przegląd najpopularniejszych antypandemicznych narracji z regionu. I trochę o tym, komu i jak to służy.
Jak fala pandemii COVID-19 wpłynęła na postawy ludzi w krajach Grupy Wyszehradzkiej? Niemiecka Fundacja im. Fryderyka Naumanna na rzecz Wolności z pomocą węgierskiego think tanku Political Capital zbadała narracje wokół pandemii i ich wpływ na dyskurs polityczny w Polsce, Czechach, na Słowacji i Węgrzech.
Badacze sprawdzili, czy COVID-19 wywołał wzrost teorii spiskowych w regionie, wzmożone wyszukiwanie kozłów ofiarnych, narastanie ksenofobii, nacjonalizmu i autorytaryzmu w tych krajach. I co im wyszło? Że a jakże.
Krótka historia pandemii w regionie: zaniedbania, antydemokratyzm i bałagan
Z początku we wszystkich krajach pandemię bagatelizowano. Na Słowacji wybory parlamentarne odbyły się 29 lutego. Ze względu na zbliżającą się elekcję i kampanię wyborczą uwaga partii i polityków skupiała się wyłącznie na rywalizacji, zwłaszcza że wówczas kraj nie odnotował jeszcze żadnych przypadków zakażenia.
czytaj także
Węgierski rząd, zajęty podobnie jak polski osłabianiem niezależność sądów, w styczniu i lutym 2020 r. także zignorował COVID-19.
COVID-19 na Węgrzech: Orbán był dyktatorem, zanim to było modne
czytaj także
W Polsce władze nie przejmowały się wirusem do tego stopnia, że pod koniec lutego 2020 r. ówczesna minister rozwoju Jadwiga Emilewicz zadeklarowała nawet, że polska gospodarka oparta na małych i średnich firmach, które nie posiadają swoich parków produkcyjnych zlokalizowanych w Chinach, może nawet skorzystać na pandemii.
Rządy zaczęły zajmować się problemem dopiero w pierwszej połowie marca, wraz z rosnącym strachem i liczbą zachorowań.
Pierwsza fala pandemii nie uderzyła w kraje Grupy Wyszehradzkiej bardzo mocno, ale już od początku widać było, że państwa te znacznie ucierpiały gospodarczo. Według prognozy OECD opublikowanej na początku grudnia 2020 r. słowacka gospodarka spadnie w 2020 r. o 6,3 proc. W Polsce większość ekonomistów w 2020 r. spodziewa się recesji na poziomie 4–4,5 proc.
Wszystkie cztery kraje wprowadziły ograniczenia w marcu 2020 r. Słowacja wprowadziła je 12 marca, Czechy nakazały pełen lockdown 16 marca, Węgry zdecydowały się na to dopiero 28 marca. Wszyscy członkowie V4 wprowadzili jakąś formę programu pracy krótkoterminowej inspirowanej niemieckim systemem Kurzarbeit w połączeniu z pakietami pomocowymi dla przemysłu i obywateli.
Jednak brak czytelnej logiki kolejnych obostrzeń, chaos organizacyjny i skandale korupcyjne tylko dolały oliwy do społecznego ognia. Dodatkowo w Polsce i na Węgrzech partie rządzące wykorzystały sytuację do wzmocnienia swojej pozycji politycznej oraz do osłabienia opozycji.
Przede wszystkim Węgry, ale w pewnym stopniu również Polska, wyróżniały się w V4 decyzjami politycznymi mającymi na celu pozademokratyczne utrwalenie ich władzy. Fidesz zatwierdził ustawę zezwalającą rządowi na wydawanie dekretów zawieszających obowiązujące przepisy bez podawania terminu ich wygaśnięcia. Dodatkowo firmy powiązane z partią uzyskały 27 proc. wszystkich pieniędzy podatników wydanych w przetargach publicznych od stycznia do kwietnia 2020 r. Gabinet przekazał majątek państwowy w ręce prorządowych oligarchów i uznał niektóre z ich projektów za szczególnie ważne dla gospodarki narodowej, znosząc w tych branżach ograniczenia administracyjne.
Ponadto rząd Orbána dążył do ograniczenia finansowania samorządów lokalnych, zwłaszcza kierowanych przez opozycję. Przyznawano im na przykład dodatkowe zadania bez zwiększonego finansowania na ich wykonanie. Inne decyzje pozwoliły rządowi na wyznaczenie specjalnych stref ekonomicznych w niektórych miejscowościach, zniesienie lokalnych podatków czy przekazanie ich organom powiatowym zdominowanym przez partię rządzącą.
czytaj także
Wobec licznych zaniedbań władz i narastającej paniki nie trzeba było długo czekać na eksplozję teorii spiskowych i falę dezinformacji. Badacze Fundacji im. Fryderyka Naumanna wyróżnili sześć głównych spiskowych wzorców argumentacji, zadziwiająco podobnych we wszystkich tych krajach.
1. Zachód zawiódł. Wschód odniósł sukces i zapewnił pomoc
Jedną z głównych wspólnych dla regionu narracji była porażka zachodnich demokracji i Unii Europejskiej w skutecznym radzeniu sobie z pandemią. W ramach tej opowieści UE była opisywana jako słaba i nieefektywna organizacja, niezdolna i niechętna do znaczącej pomocy państwom członkowskim w czasie kryzysu, niewywiązująca się ze swoich obowiązków i skupiona na sprawach zupełnie nieistotnych.
To pojęcie nieefektywności pojawia się także w odniesieniu do zachodnich demokracji, sugerując, że hegemonia Zachodu się kończy, model prezentowany przezeń ulega erozji, a demokracje i instytucje demokratyczne są niekompetentne w radzeniu sobie z takimi sytuacjami. Ponadto w tej narracji podkreślono znaczenie państw narodowych.
Z niepowodzeniem i niezdolnością UE do udzielenia adekwatnej odpowiedzi na pandemię wiązała się narracja, w której kraje wschodnie rzekomo lepiej poradziły sobie z koronawirusem i są chwalone za pomoc, jakiej udzieliły Europie. W tym zakresie w szczególności za zarządzanie w obecnej sytuacji chwalone były Chiny i Rosja, co miało wynikać z charakteru ich systemu politycznego. Zatem system autorytarny, z silnym przywódcą i posłusznymi obywatelami, zdaniem wielu środowisk populistycznych i radykalnych lepiej radził sobie z sytuacją stworzoną przez pandemię. Zgodnie z tą argumentacją Chiny i Rosja przyszły na ratunek i udzieliły Europie znacznego wsparcia, zwłaszcza w zakresie sprzętu ochronnego, którego Unia Europejska i Zachód nie zapewniły.
czytaj także
Chociaż narracja ta była obecna we wszystkich czterech krajach, w przypadku Węgier i Polski była ona wspierana przez głównych aktorów politycznych, w tym rządzących, oraz skrajnie prawicowych. Na Słowacji i w Czechach głównymi promotorami tej wizji były podmioty politycznie marginalne.
2. Pandemia jest narzędziem globalnej kontroli
Inną powszechną narracją obecną we wszystkich czterech krajach było to, że pandemia jest spowodowana przez człowieka i została celowo stworzona w celu zniszczenia wolności osobistych i przejęcia kontroli nad ludnością. Według niej pandemia to spisek stworzony w laboratoriach, a osoby, które za nią stoją, w następstwie rozprzestrzeniania się wirusa mają zdobyć władzę polityczną i finansową.
Koronawirus: Bill Gates, 5G i zapach gotującego się nietoperza
czytaj także
Za tymi wysiłkami stać ma szereg najróżniejszych podmiotów, osób i instytucji, w tym rządy tych krajów, Rosja, USA, Żydzi, przemysł farmaceutyczny, milionerzy, Bill Gates, George Soros i Komitet Centralny Komunistycznej Partii Chin, by wymienić kilka najpopularniejszych.
W zależności od tego, kto ma stać za stworzeniem wirusa, przewidywane wyniki znacznie się różnią: zdobycie władzy nad światem, reset gospodarczy, wszczepianie w ludzi chipów w celu ich zniewolenia, depopulacja Ziemi czy zwiększona sprzedaż leków i szczepionek.
Na Słowacji lider neofaszystów Marián Kotleba przypuszcza, że pandemię wywołały banki i wielkie grupy finansowe, podczas gdy w Czechach portale z fake newsami twierdzą, że wirus jest bronią biologiczną produkowaną przez USA lub tajne stowarzyszenia, mającą na celu ukrycie przeniesienia armii amerykańskiej na granice Rosji.
czytaj także
Na Węgrzech László Toroczkai, lider skrajnie prawicowej partii Nasza Ojczyzna (Mi Hazánk), liderował w rozpowszechnianiu konspiracyjnych wiadomości na temat wirusa. Twierdził, że WHO pomogła w jego rozprzestrzenianiu dzięki swoim błędnym wskazówkom i dezinformacji oraz że organizacja stanęła po stronie Chin. Jednocześnie zasugerował, że Bill Gates i Mark Zuckerberg mogą czerpać korzyści finansowe z wirusa poprzez zyski ze stworzenia szczepionki.
3. Polska to stolica antyszczepionkowców
Z opowieścią o pandemii będącej narzędziem globalnej kontroli wiąże się ściśle narracja antyszczepionkowa. Ta jest najbardziej widoczna w regionie w naszej pięknej Polsce. Według zwolenników tej teorii spiskowej za pandemią stoi przemysł farmaceutyczny, którego celem jest albo osiągnięcie zysku ze szczepionki, albo umieszczenie jej w nanoczipach, aby za ich pomocą kontrolować ludzką populację.
czytaj także
Ten wątek narracji pojawia się również na Słowacji, gdzie Kotleba używa dokładnie tej samej argumentacji co polscy antyszczepionkowcy. To jednak Polska wyrasta na absolutnego lidera antyszczepionkowców we wschodniej Europie. To tu nie chce się szczepić na koronawirusa ponad 40 proc. ankietowanych.
W 2020 r. zorganizowano w Polsce kilka demonstracji, których celem było „przeciwstawienie się cenzurze mediów korporacyjnych, dyktaturze medycznej WHO, UE i korporacji międzynarodowych”. Głównym motorem i twarzą ruchu antyszczepionkowego jest oczywiście znana i lubiana agentka ubezpieczeniowa Justyna Socha, a partią antyszczepionkową w parlamencie skrajnie prawicowa Konfederacja z Grzegorzem „Szczęść Boże” Braunem na czele. Odnotowuje to także raport Fundacji im. Fryderyka Naumanna, my możemy być niezwykle dumni z kolejnego sukcesu polskiej reprezentacji.
4. Wirus wprowadzany przez obcokrajowców
W Czechach, na Węgrzech i Słowacji popularna stała się narracja, w której za sprowadzenie wirusa obwiniano migrantów. Zgodnie z nią wjeżdżający do Unii Europejskiej, a szczególnie do krajów Europy Wschodniej, stanowią poważne zagrożenie dla zdrowia publicznego, ponieważ to oni przenoszą chorobę.
Podczas gdy na Węgrzech była to główna narracja promowana przez rząd i wspierana przez skrajnie prawicowe grupy i partie, to na Słowacji i w Czechach narrację tę rozpowszechniały przede wszystkim podmioty radykalne, odpowiednio Kotleba i partia Tomio Okamury SPD.
Wzywano do zamknięcia kraju przed przybyszami i odtworzenia straży granicznej, aby zapobiec migracji. W Czechach dodatkowo pojawił się kolejny wątek narracji, zgodnie z którym pandemia i środki zaradcze są kamuflażem ukrywającym migrację do Europy. Zgodnie z tym wirus jest fałszywy i służy do odwrócenia uwagi od migrantów przywożonych do sielskiej krainy nad Wełtawą.
czytaj także
5. Nie ma żadnej pandemii
Relatywizacja pandemii pojawiła się podczas pierwszej fali w dwóch krajach. W Polsce Janusz Korwin-Mikke, jeden z liderów Konfederacji i poseł na Sejm, stwierdził, że nie ma pandemii, wskazując na niski współczynnik śmiertelności i generalnie mniej ofiar śmiertelnych obecnie w konsekwencji lockdownu. Podkreślił również, że podobne epidemie zdarzają się co roku, a inne choroby, takie jak grypa czy rak, zabierają znacznie więcej żyć niż COVID-19.
Podobnie skrajnie prawicowi aktorzy na Węgrzech utrzymali tę samą linię argumentacji, sugerując, że przy tak niskich wskaźnikach śmiertelności i nowych codziennych przypadkach COVID-19 nie stanowi poważnego zagrożenia i nie można aktualnych zdarzeń uznać za pandemię. Druga fala pandemii w dużej mierze położyła tamę tej opowieści w głównym nurcie.
Leszczyński: Dlaczego tak wielu ludzi wierzy w koronabzdury?
czytaj także
6. To wina opozycji
Podczas pierwszej fali na Węgrzech rząd Orbána promował twardo narrację antyopozycyjną. Zdaniem tamtejszych władz w czasach kryzysu potrzeba zjednoczenia narodowego, jednak opozycja „stanęła po stronie wirusa”, nie głosując za ustawą o specjalnych uprawnieniach. Tę opinię poparli także skrajnie prawicowi politycy, w szczególności Ábel Bódi z Generation Identity, podczas gdy Tamás Gaudi-Nagy, jeden z liderów nacjonalistycznego Jobbiku, uważa, że liberalni obrońcy praw człowieka i „fałszywi cywile” działają przeciwko narodowemu interesowi, sprzeciwiając się ustawie o specjalnych uprawnianiach.
Rząd Węgier starał się przerzucić odpowiedzialność i winę na gminy kierowane przez opozycję, zwłaszcza na władze Budapesztu. Podobne oskarżenia pojawiły się podczas drugiej fali pandemii w Polsce, kiedy to na ulice wyszły protestujące przeciwko zaostrzeniu ustawy antyaborcyjnej kobiety. Paski publicznej telewizji straszyły zgromadzeniami jako rozsadnikami zarazy i próbowały oskarżać demonstrujących o zagrażanie zdrowiu publicznemu.
czytaj także
I tak oto walka z radykalizacją i dezinformacją w Europie Wschodniej stała się co najmniej na Węgrzech i w Polsce „walką z demokratycznie wybranym rządem”. I po raz kolejny okazuje się, że nad Dunajem i Wisłą nie trzeba nawet za bardzo dezinformacji z zewnątrz. Sami sobie lepszych fachowców od tego na rządzących wybieramy.