Pracownicy sektora publicznego w Wielkiej Brytanii walczą o zachowanie resztek państwa opiekuńczego i przetrwania związków zawodowych.
W maju pracownicy w Wielkiej Brytanii po raz kolejny protestowali przeciwko zmianom w systemie emerytalnym. Na ulice wyszło około 400 tys. osób. Taka frekwencja rozczarowała – w poprzednim strajku, który odbył się 30 listopada, wzięły udział prawie dwa miliony ludzi. Do akcji protestacyjnej włączyły się tylko niektóre grupy zawodowe i nie wszystkie związki (zabrakło m.in. największego związku sektora publicznego – UNISON – z 1,4 milionami członków).
Sukces czy klęska negocjacji z rządem?
Wiek emerytalny w Wielkiej Brytanii już w zeszłym roku został podwyższony do 68 roku życia dla mężczyzn i 65 dla kobiet, ale zmiany te dotyczyły obowiązkowej emerytury państwowej, do której uprawnieni są wszyscy. Pracownicy sektora publicznego nadal walczą o zablokowanie zmian dotyczących wieku emerytalnego i sposobu obliczania składek w dobrowolnych funduszach zawodowych. Wielki listopadowy strajk wzmocnił związki zawodowe w negocjacjach z rządem. Odbywały się one oddzielnie dla różnych grup zawodowych sektora publicznego: służby zdrowia, samorządu terytorialnego, administracji rządowej, nauczycieli itd.
Rozmowy z pracownikami służby zdrowia zakończyły się niedawno, i to właśnie głównie oni – niezadowoleni z propozycji rządu – wyszli w maju po raz drugi na ulice. Udało im się wprawdzie wynegocjować, że osoby, którym zostało dziesięć lat do emerytury, przejdą na nią na obecnych warunkach, a zmiany dla pozostałych pracowników wejdą w życie od 2015 roku. Tyle że propozycja dziesięcioletniego okresu ochronnego leżała na stole jeszcze przed listopadowym strajkiem, tak samo jak data wejścia zmian w życie. Nie udało się też zmienić zaproponowanego przez rząd sposobu obliczania emerytury.
Niewątpliwym sukcesem związkowców jest za to obrona funduszy emerytalnych pracowników z prywatyzowanych placówek służby zdrowia. Dzisiaj, gdy prywatna firma przejmuje określone usługi, np. laboratoria, karetki pogotowia czy opiekę środowiskową, przejmuje również obowiązki związane z płaceniem na fundusze emerytalne osób zatrudnionych w tych usługach. W konsekwencji pracownicy odchodzą z bardzo dla nich korzystnego państwowego funduszu emerytalnego, stając przed wyborem: albo zaakceptują fundusz emerytalny prywatnego pracodawcy, albo w ogóle nie będą odkładać dodatkowych środków na emeryturę. Związkom udało się wywalczyć zapis, że pracownicy pomimo prywatyzacji będą mogli zostać w państwowym funduszu emerytalnym. Jest to zmiana bardzo korzystna, biorąc pod uwagę, że niedawna nowelizacja ustawy o służbie zdrowia umożliwia sprzedaż około 50 procent usług w tym sektorze przedsiębiorcom prywatnym.
Emerytury – i co dalej?
Spór o emerytury to tylko czubek góry lodowej. Tak naprawdę walka toczy się bowiem o coś ważniejszego: o zachowanie resztek państwa opiekuńczego w Wielkiej Brytanii i przetrwanie samych związków. Politycy rządzącej koalicji torysów i liberalnych demokratów powtarzają jak mantrę, że nie stać ich na zapewnienie takich standardów życia jak w latach 60. czy 70. i opowiadają się za jak najmniejszą ingerencją państwa w gospodarkę i życie obywateli. Wprowadzają zamiany w systemie emerytalnym, prywatyzują służbę zdrowia i policję, podnoszą czesne za studia (z trzech do dziewięciu tysięcy funtów za rok) i liberalizują przepisy BHP.
Na to wszystko nakłada się kryzys w kraju i w strefie euro. W Wielkiej Brytanii rośnie bezrobocie (sięga prawie dziewięciu procent, najwięcej od ponad dwudziestu lat), szczególnie wśród osób młodych, z których co czwarta nie ma pracy (i co druga wśród osób czarnoskórych). Widmo zwolnień grupowych, rosnąca inflacja i kryzys gospodarczy mogą sprawiać, że większości ludzi emerytury wydadzą się odległym problemem.
Pomimo tego związkom udało się zmobilizować wielu Brytyjczyków do strajków przeciwko zmianom w systemie emerytalnym. Protesty przysporzyły im też nowych członków – statystyki rekrutacyjne UNISON pokazują, że przez ostatnie pół roku przybyło ich prawie pięćdziesiąt tysięcy.
Adam Rogalewski – pracownik OPZZ oddelegowany do pracy w brytyjskim związku zawodowym UNISON, doktorant London Metropolitan University.