Olimpiada zimowa w Arabii Saudyjskiej? Kto bogatemu zabroni?

Ostatnie lata to wielka ofensywa Arabii Saudyjskiej w świecie sportu. Dżudda niedawno gościła wyścig Formuły 1, w jednym z saudyjskich klubów gra Cristiano Ronaldo, a władze kraju nie ukrywają, że ich celem jest organizacja mundialu lub igrzysk olimpijskich. Czy Saudowie zmyją w ten sposób krew ofiar swojego reżimu?
Prezydent Egiptu witany w Arabii Saudyjskiej. Fot. Saudi Press Agency
Prezydent Egiptu witany w Arabii Saudyjskiej. Fot. Saudi Press Agency

To wszystko jest czymś więcej niż tylko zabawą bogaczy, których stać na zaangażowanie we wszelkie możliwe dyscypliny sportowe. Zawody lekkoatletyczne lub piłkarskie służą reklamie kraju za granicą i usuwaniu niekorzystnych skojarzeń, stanowiąc podręcznikowy przykład sportswashingu.

Wydobycie ropy jest dla państw Półwyspu Arabskiego źródłem ogromnego bogactwa, ale coraz więcej z nich zdaje sobie sprawę z tego, że naftowe eldorado prędzej czy później się skończy i konieczny jest plan dywersyfikacji dochodów. Przodują w tym Saudowie, którzy dysponując wartym ok. 600 miliardów dolarów funduszem inwestycyjnym, mogą petrodolary wydawać na projekty mniej lub bardziej kosmiczne. Do tych drugich należy futurystyczne miasto Neom, mające składać się między innymi z dwóch długich na 170 kilometrów i wysokich na 500 metrów budynków.

Szklane domy na pustyni? NEOM, saudyjskie miasto przyszłości

Bliższymi ziemi są natomiast inwestycje w sport. Arabia Saudyjska w ostatnich kilku latach przeznaczyła miliardy na organizację najróżniejszych imprez sportowych, od tenisa po wrestling. Rosnąca obecność Saudów w świecie sportu ma z jednej strony służyć prestiżowi ich państwa, a z drugiej zakryć faktyczne oblicze fundamentalistycznego reżimu, który nagminnie łamie prawa człowieka i jest odpowiedzialny za zbrodnie również w sąsiednich państwach.

W jeden weekend masowa egzekucja, w następny wyścig

Zainteresowaniem Saudyjczyków cieszy się między innymi królowa motosportu, czyli Formuła 1. Przed dwoma tygodniami po raz trzeci odbyło się Grand Prix Dżuddy. Tym razem wyścig przeszedł bez większego rozgłosu (pomijając ten czysto sportowy), ale przed rokiem poważnie dyskutowano nad jego odwołaniem ze względów bezpieczeństwa, a nieszanowanie praw człowieka ściągnęło na gospodarzy krytykę.

Gdy przed wyścigiem odbywały się treningi, zaledwie kilkanaście kilometrów od toru spadła rakieta, wystrzelona z Jemenu, w którym trwa krwawa wojna domowa. Arabia Saudyjska przyczyniła się do jej eskalacji, wspiera jedną ze stron, bombarduje cele cywilne i jest odpowiedzialna za cierpienie milionów Jemeńczyków. Rozpoczęty w 2014 roku konflikt pochłonął ok. 400 tysięcy ofiar i uznaje się go za największą współczesną klęskę humanitarną. Czy obeszło to jakkolwiek szefów Formuły 1? Nie, mimo zaangażowania Saudów w wojnę przyznano im Grand Prix, a incydent rakietowy nie przeszkodził w przeprowadzeniu wyścigu. Podobnie jak fakt, że niedługo wcześniej jednego dnia wykonano 81 wyroków śmierci, w tym na więźniach politycznych.

Jemen między gigantami

Szef Formuły 1 wyraził zaniepokojenie, a niektórzy kierowcy skrytykowali lokalizację Grand Prix, jednak ograniczono się do deklaracji i drobnych gestów (np. Lewis Hamilton jechał w kasku z tęczową flagą). W tym samym roku inaczej zareagowano na rosyjską agresję w Ukrainie, odwołując szybko wyścig w Soczi. Saudowie jako amerykańscy sojusznicy i hojni sponsorzy Formuły 1 z takim ostracyzmem się nie spotkają, zresztą tak samo jak wiele innych niedemokratycznych reżimów, które podnoszą swój prestiż, organizując Grand Prix.

Saudyjczycy chcą nie tylko gościć u siebie Formułę 1, ale również w niej regularnie uczestniczyć. Już teraz koncern naftowy Aramco (od niedawna współwłaściciel gdańskiej rafinerii) sponsoruje Astona Martina i na tym może się nie skończyć, ponieważ pojawiają się plotki o planach stworzenia nowego saudyjskiego zespołu, który miałby rywalizować z Ferrari, Red Bullem i resztą stawki.

Obajtek wybucha PiS-owi w rękach

Śladem Katarczyków: wielkie drużyny na nowych stadionach

Motosport to niejedyna dyscyplina sportowa, w którą Saudyjczycy mocno inwestują. W piłce nożnej co prawda szybszy okazał się sąsiedni Katar, gospodarz ostatniego mundialu, ale Arabia Saudyjska nie zamierza pozostawać w tyle.

Dlaczego nie będę oglądał mundialu i wy też nie powinniście

Na świeżo wybudowanych arenach grają hojnie sponsorowane drużyny, które coraz częściej sprowadzają gwiazdy piłkarskie z Europy. Chociaż są to na ogół piłkarze grający już bardzo długo i mający lata świetności za sobą, to niedawny transfer Cristiano Ronaldo odbił się echem po całym świecie, pomagając w kampanii wizerunkowej Arabii Saudyjskiej oraz jej futbolu.

Wcześniej Saudowie byli gotowi wiele zapłacić federacjom piłkarskim Włoch i Hiszpanii, aby mecze krajowych superpucharów były organizowane właśnie na stadionach w Arabii Saudyjskiej. W ten sposób do Rijadu przyjeżdżały zespoły pokroju Realu Madryt, Barcelony lub Juventusu Turyn, a to dopiero początek. W tym roku w Arabii Saudyjskiej odbędą się klubowe mistrzostwa świata, natomiast w 2027 gościć będzie Puchar Azji.

Nieskrywanym celem numer 1 pozostaje organizacja piłkarskich mistrzostw świata, najpopularniejszej imprezy sportowej. Arabia Saudyjska jeszcze nie zgłosiła formalnie swojej kandydatury, ale mówi się o możliwym wspólnym wniosku z Egiptem i Grecją. Dodatkowi gospodarze zwiększą szansę na przyznanie mundialu w 2030 roku, a według pogłosek Saudowie są gotowi sfinansować całą niezbędną infrastrukturę u swoich partnerów w zamian za ich uczestnictwo w projekcie.

W uzyskaniu poparcia dla wspólnej kandydatury mają również pomóc hojnie opłacani „ambasadorzy”, do których należą gwiazdy sportu (jak Leo Messi), a także włodarze FIFA i politycy. Naturalnie te dwie ostatnie grupy teoretycznie nie powinny lobbować na rzecz Arabii Saudyjskiej, ale Katar pokazał, że łapówkami da się zdobyć organizację mundialu.

Igrzyska sportswashingu

Ukoronowaniem wszystkich sportowych wysiłków Saudów mogłaby być organizacja igrzysk olimpijskich. Najbliższa letnia edycja, o którą mają szansę się ubiegać, odbędzie się dopiero w 2036 roku. Dlatego mówi się o potencjalnej kandydaturze dotyczącej igrzysk zimowych w 2030 roku. Zaraz, zaraz, sporty zimowe na Półwyspie Arabskim? Czy to jakaś pomyłka lub żart?

W żadnym wypadku. Kilka miesięcy temu ogłoszono, że zimowe igrzyska azjatyckie w 2029 rooku odbędą się we wspomnianym wcześniej Neom. W futurystycznym mieście ma powstać całoroczny kompleks zimowy, którego koszt budowy będzie astronomiczny, ale tym Saudowie nie muszą się przejmować. To właśnie Neom jest potencjalnym gospodarzem zimowych igrzysk olimpijskich, podczas gdy Rijad może ubiegać się o letnie. W 2034 roku czeka go trening w postaci organizacji igrzysk azjatyckich.

To wszystko jest czymś więcej niż tylko zabawą bogaczy, których stać na zaangażowanie we wszelkie możliwe dyscypliny sportowe. Zawody lekkoatletyczne lub piłkarskie służą reklamie kraju za granicą i usuwaniu niekorzystnych skojarzeń, stanowiąc podręcznikowy przykład sportswashingu. Nie znaczy to, że takie działania są zawsze skuteczne.

Arabia Saudyjska próbowała zostać sponsorem tegorocznych mistrzostw świata w piłce nożnej kobiet, co brzmi jak ponury żart, biorąc pod uwagę sytuację mieszkanek Półwyspu Arabskiego. Saudyjska inicjatywa spotkała się jednak z ostrą krytyką opinii publicznej, piłkarek i gospodarzy mundialu, dzięki czemu plan zarzucono. Można więc wpływać na skorumpowanych działaczy sportowych i wymuszać na nich brak współpracy z reżimami łamiącymi prawa człowieka. Jednak na razie to tylko jedna drobna porażka Saudów w ich wielkiej kampanii sportswashingu.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Artur Troost
Artur Troost
Doktorant UW, publicysta Krytyki Politycznej
Doktorant na Uniwersytecie Warszawskim, publicysta Krytyki Politycznej.
Zamknij