Może warto się zastanowić, czy nawoływanie do bojkotu mistrzostw świata nie jest walką z wiatrakami? W końcu od dłuższego czasu tłumaczy się, że presja nakładana na indywidualnych konsumentów w sprawie mitygowania skutków globalnej katastrofy ekologicznej nie działa. Czemu więc miałaby działać w sprawie bojkotu imprezy piłkarskiej?
Wydawałoby się, że wreszcie moment na bojkot sportowej imprezy jest najbardziej odpowiedni. Że wreszcie się uda. Oto zorganizowany za ogromne pieniądze absurdalny mundial na pustyni, impreza wzniesiona na śmierci robotników, o której się przecież powszechnie mówi. Szefostwo FIFA jest tak bardzo obrzydliwe i zakłamane, że aż zbiera się na wymioty, do tego polska reprezentacja raczej nie ma większych szans na jakikolwiek sukces. Niemal wszystko przemawia przeciwko tej imprezie. Ale mimo to wciąż bojkot się chyba nie udaje. Pytanie: dlaczego?
czytaj także
Być może dlatego, że kibice wyczuwają fałsz nawoływań do bojkotu. Nawołują bowiem, przynajmniej ich zdaniem, osoby, które na co dzień nie są znane z zamiłowania do sportu, a już zwłaszcza piłki nożnej. Dla tych osób bojkot to nic takiego, bo i tak piłki albo nie oglądają wcale, albo bardzo rzadko. Kibic czuje się więc nieco oszukany tym, że na jego plecach ktoś sobie robi darmową przejażdżkę z sygnalizacji cnoty. Te same osoby, które nawołują do bojkotu, często przecież same nie bojkotują bliskich im przyjemności, jak chociażby w przypadku produkcji Hollywood po ujawnieniu skali molestowania kobiet i mężczyzn. Za to wymagają poświęcenia od innych.
Być może kibice wyczuwają też pewną wybiórczość. W sprawie mistrzostw czy igrzysk w Chinach, Rosji czy nawet Brazylii nie nawoływano do bojkotu, chociaż tam również prawa człowieka były nagminne łamane. Skąd więc to moralne wzmożenie teraz? Tym bardziej że kibice od lat zdają sobie sprawę, jak bardzo futbol przesiąknięty jest oligarchiczno-szejkowym pieniądzem. W końcu duża część, chociażby ligi angielskiej, stała nim od lat.
Być może mało kto z nawołujących do bojkotu zdaje sobie sprawę, jak bardzo współczesna piłka telewizyjna jest elementem radzenia sobie z samotnością. Kibice, głównie mężczyźni (chociaż to się zmienia) oglądają spotkania ligowe przez cały weekend, potem puchary od wtorku do czwartku, by znowu zacząć kolejną kolejkę ligową. Piłka jest obecna w ich życiu niemal ciągle, odgrywa rolę towarzyszki samotnego życia. Leczy, czy może próbuje leczyć, fobie społeczne, nieśmiałość, nieradzenie sobie w interakcjach społecznych w realu. Oglądają piłkę, bo tylko tak potrafią utrzymać jakiekolwiek zainteresowanie i tworzyć kibicowską, powierzchowną, ale jednak wspólnotę.
czytaj także
Być może wreszcie nie da się bojkotować mundialu, jeśli media non stop bombardują cię informacjami o nim jako o czymś naprawdę ważnym. Począwszy do kuriozalnych poradników dla mających zbyt dużo pieniędzy kibiców lecących do Kataru i kończąc na rywalizacji kolejnych mediów sportowych, które z obsługi tej imprezy zrobiły sobie własne zawody.
Owszem, przyczyn tych może być więcej. Może jednak warto się zastanowić, czy nie jest to walka z wiatrakami? W końcu od dłuższego czasu tłumaczy się, że presja nakładana na indywidualnych konsumentów w sprawie ekologicznego życia i mitygowania skutków globalnej katastrofy ekologicznej nie działa. Czemu więc miałaby działać w przypadku bojkotu imprezy piłkarskiej? Mechanizmy i utopijność takiego podejścia są przecież podobne.
czytaj także
Pora się pogodzić z tym, że bojkot raczej nic nie da, i spróbować powalczyć na wyjeździe, na obcym boisku. Snuć własną narrację na trybunach, w studiach telewizyjnych. Pytać, także o sprawy społeczne, piłkarzy reprezentacji. Słowem – spróbować przechwycić przekaz typowy piłkarski i skierować go na społeczny. W końcu skoro cała uwaga skierowana jest na mundial w Katarze, to znaczy, że stał się platformą, za pośrednictwem której można być o wiele bardziej słyszalnym z własnym przekazem.