Świat, Weekend

Anarchista z Rosji w ukraińskiej armii [rozmowa Pauliny Siegień]

Nie chcę, żeby w Ukrainie działo się to samo co w Rosji, czyli represje, tortury. Od razu zrozumiałem, że trzeba to jakoś zatrzymać, a w tej sytuacji, żeby zatrzymać rosyjski reżim, trzeba walczyć – mówi nam Aleksiej Makarow, pochodzący z Rosji anarchista, który walczy w wojnie po stronie Sił Zbrojnych Ukrainy przeciwko rosyjskiej armii.

Paulina Siegień: Jedziesz na wojnę czy wracasz z wojny?

Aleksiej Makarow: Byłem już na wojnie, wróciłem do domu na jakiś czas i teraz wracam. [Aleksiej mówi to z uśmiechem na twarzy – przyp. P.S.]

Jak na człowieka, który jedzie na wojnę, wyglądasz bardzo wesoło.

Wojna to zło, ale nie tracę radości ducha, bo w obecnych warunkach walka zbrojna to konieczna forma oporu przeciwko putinowskiej agresji. Trzeba walczyć.

Jesteś obywatelem Rosji?

Tak. Ale od wielu lat mieszkam w Szwecji. W Rosji nie byłem od 15 lat, prawie nic mnie już z tym krajem nie łączy.

Krytyczny newsletter wschodni Pauliny Siegień – zapisz się już dziś

A rodzina?

Moja siostra wyjechała po lutym 2022 roku, ponieważ nie popiera agresji. Została mama.

Jak to się stało, że postanowiłeś jechać na wojnę do Ukrainy?

Nie chcę, żeby w Ukrainie działo się to samo co w Rosji, czyli represje, tortury. Nie chcę, żeby do więzienia ludzie szli za posty w internecie, bo w więzieniu mogą zostać zabici i nikt nie poniesie konsekwencji. Od razu zrozumiałem, że trzeba to jakoś zatrzymać, a w tej sytuacji, żeby zatrzymać rosyjski reżim, trzeba walczyć. Uważam, że to etycznie uzasadnione, bo zbrojnej napaści trzeba dawać odpór z bronią w ręku.

Leociak: Nie jesteśmy w stanie jako ludzkość niczego się nauczyć

czytaj także

Leociak: Nie jesteśmy w stanie jako ludzkość niczego się nauczyć

Zofia Waślicka-Żmijewska, Artur Żmijewski

Czy było ci trudno trafić do ukraińskiej armii jako obywatelowi rosyjskiemu?

Walczę jako ochotnik, nie mam kontraktu z Siłami Zbrojnymi Ukrainy. Zaczynałem razem z Dmitrijem Pietrowem, który niedawno zginął w Bachmucie [Dmitrij Pietrow był znanym rosyjskim anarchistą, od 2022 roku walczył po stronie Ukrainy, zginął 19 kwietnia w Bachmucie – red.]. Było to możliwe dzięki staremu przyjacielowi, trafiliśmy do jego oddziału.

Rozumiem, że ten człowiek, to Ukrainiec?

Tak, to obywatel ukraiński.

A czy można zapytać, w jakim oddziale walczysz?

Z Dmitrijem walczyliśmy od sierpnia 2022 do lutego 2023 w składzie 95. oddzielnej brygady desantowo-szturmowej. W sierpniu staliśmy na odcinku iziumskim, osłaniając Słowiańsk od północy. Potem zaczęła się ofensywa, nasze jednostki uczestniczyły w ofensywie na Liman, a następnie walczyliśmy od października 2022 do lutego 2023 na odcinku frontu Swatowe-Kreminna.

Rosyjska kontrrewolucja u bram Europy

Urodziłeś się i dorastałeś w Rosji, jak wyglądała twoja droga do anarchizmu?

Byłem w lewicowych organizacjach od 2004 roku. Byłem w partii i w Awangardzie Czerwonej Młodzieży [organizacja młodzieżowa działająca od 1999 roku, jej wieloletnim liderem był polityk Siergiej Udalcow – przyp. red.] , potem w NBP [Partia Narodowo-Bolszewicka, założona przez Eduarda Limonowa i Aleksandra Dugina – przyp. red.], działałem w opozycyjnym ruchu lewicowym do 2009 roku. W 2009 roku z powodu represji politycznych wyjechałem do Ukrainy.

To ciekawe, bo w Partii Narodowo-Bolszewickiej działał także pisarz Zachar Prilepin. Zagorzały zwolennik wojny, miłośnik ruskiego miru, nienawistnik, szowinista.

W tamtym czasie narodowi bolszewicy byli bardzo aktywną i radykalną siłą opozycyjną. Organizowali wiele publicznych akcji, to przyciągało uwagę mediów, ale też represje. Z perspektywy czasu oceniam NBP jako bardzo dobry projekt aktywistyczny, który przyciągał ludzi o różnych poglądach politycznych. Wiele osób, które są dzisiaj w Rosji w organizacjach i partiach politycznych, w młodości przeszło przez NBP, bo na początku wieku to była najaktywniejsza i najbardziej obiecująca siła antyputinowska. W NBP już wtedy, w 2005 i 2006 roku, dostrzegano, że Putin buduje dyktaturę.

Czyli byli tacy jak Prilepin, którzy poszli w skrajną imperialistyczną prawicę, i tacy jak ty, którzy stali się anarchistami?

Już jako członek Partii Narodowo-Bolszewickiej uważałem się za człowieka o lewicowych poglądach. Chciałem walczyć o sprawiedliwość społeczną i demokratyzację społeczeństwa. W lewicowych ideologiach znajdowałem odpowiedzi na moje pytania, z czasem zrozumiałem, że NBP jako organizacja żadnych odpowiedzi nie daje, bo jedyną ideologią NBP był aktywizm, performance.

Dlaczego wyjechałeś z Rosji?

Jeszcze w 2006 roku i jeszcze jako członek NBP trafiłem do więzienia za bójkę z członkami kremlowskich organizacji młodzieżowych. Po wyjściu na wolność obserwowałem ciągłe zainteresowanie moją osobą ze strony służb specjalnych, nie czułem się swobodnie i w 2009 roku postanowiłem wyjechać.

A dlaczego akurat do Ukrainy?

Granicę przeszedłem nielegalnie. Wtedy tak się dało i to była najprostsza i najkrótsza droga z Rosji. Prościej byłoby wyjechać do Białorusi, ale białoruski reżim ściśle współpracował z rosyjskim i Białoruś wydawała ludzi z powrotem do Rosji. Ukraina nie była strefą pod kontrolą putinowskiej Rosji, więc wyjazd do Ukrainy to była logiczna decyzja.

Czy to, na co czekamy, można nazwać kontrofensywą?

Jakie cele sobie stawiasz, uczestnicząc w wojnie przeciwko Rosji po stronie Ukrainy?

Po pierwsze, uznaję konieczność obrony ukraińskiego społeczeństwa przed putinowską agresją. Po drugie, przegrana wojna przybliży upadek reżimu i uważam, że trzeba w tym procesie uczestniczyć zarówno słowami, jak i czynami.

Po trzecie, uważam, że jako osoby o lewicowych poglądach mamy wiele do powiedzenia na temat przyczyn tej wojny i będziemy mieli wiele do powiedzenia po jej zakończeniu. Ale żeby nas słuchano i żebyśmy byli podmiotem w procesach, które ta wojna uruchomiła, musimy pokazać społeczeństwu, że istniejemy. Musimy być zorganizowani, mieć struktury i pokazywać, że nie boimy się historycznych wyzwań, które są przed nami. Jesteśmy gotowi stawiać czoła agresji rosyjskiego reżimu. Jesteśmy, działamy, walczymy.

Dmitrij Pietrow chciał stworzyć jednostkę dla osób o lewicowych poglądach, by się w niej poznawali, organizowali, budowali struktury, które mogą stać się mechanizmem przemian w Rosji, w Białorusi. Teraz, kiedy Dima zginął, uważam za swój obowiązek kontynuowanie tego, co rozpoczął, czyli organizowania środowiska lewicowego do walki z putinowskim reżimem. Dlatego wracam do Ukrainy.

A kiedy w Ukrainie wyzwania się skończą, jesteście gotowi przenieść walkę do Rosji?

Tak, tego byśmy chcieli. Nasz cel to zniszczenie rosyjskiego reżimu, innymi słowy – rewolucja w Rosji. Ale nie ma gwarancji, że ta wojna doprowadzi do powstania rewolucyjnej sytuacji w Rosji. Sytuacja może ułożyć się tak, że Rosja upodobni się do Korei Północnej. Będą mijały kolejne dekady i jakakolwiek rewolucja stanie się niemożliwa. Nie mamy na to wpływu teraz, więc lepiej skupić się na tym, na co wpływ możemy mieć. Jeśli możemy walczyć razem z Ukrainą, to robimy to.

Jak sobie wyobrażasz idealną Rosję?

Mój ideał to majątkowa równość i samorządność sprawowana za pomocą instytucji demokracji bezpośredniej. Oczywiście nie sądzę, że w Rosji zaraz na drugi dzień po obaleniu reżimu putinowskiego powstanie społeczeństwo anarcho-komunistyczne. Ale tak czy siak, koło historii ruszy z martwego punktu i pojawią się możliwości głębokich przemian. Uważamy, że nikt z góry nie da ludziom wolności i sprawiedliwości społecznej. Ludzie muszą sami się organizować, angażować się w życie społeczne i stawać się podmiotami zmian, a nie pozostawać biernymi przedmiotami, którymi ktoś zarządza jak zasobem biologicznym.

„Nie rozrabiajcie i bab nie gwałćcie” – rosyjscy żołnierze wracają z frontu

Wielu ludzi w Rosji wierzy, że bierność i apolityczność to najlepsza strategia przetrwania.

Mam nadzieję, że jednym z rezultatów wojny dla rosyjskiego społeczeństwa będzie uświadomienie sobie, że bierność, do której było przyuczane przez ostatnie dekady, nie daje gwarancji bezpieczeństwa. Można być zupełnie pasywnym, nie udzielać się społecznie, można nie interesować się polityką i dystansować od niej, a mimo to zostać zmobilizowanym, wysłanym na wojnę. I umrzeć. Być możne właśnie ta wojna pokaże Rosjanom, że trzeba brać sprawy w swoje ręce, ale nie na zasadzie „każdy sam za siebie”, tylko w sensie wspólnotowym. Że trzeba budować społeczeństwo, jednoczyć się i razem próbować zmieniać Rosję.

Czy na wojnę pojechałeś jako anarchista, czy jako antyputinowski Rosjanin, który odczuwa taką powinność?

Ani tożsamość etniczna, ani państwowa nie grają dla mnie istotnej roli. Od bardzo dawna nie mieszkam w Rosji. Mieszkam w Szwecji, gdzie się dobrze czuję. Nie postrzegam siebie jako Rosjanina, ale to, że jestem związany z regionem, że znam Rosję, Ukrainę, to na pewno miało wpływ na moją decyzję. Nie jestem zwolennikiem odpowiedzialności zbiorowej i nie uważam, że obywatele jakiegokolwiek kraju mają jakieś wspólne długi albo zobowiązania. Pojechałem na tę wojnę jako anarchista. Dla nas to jest front walki o nasze wartości. Dla mnie to jest front walki rewolucyjnej.

**

Aleksiej Makarow – anarchista, pochodzi z Rosji, walczy w wojnie po stronie Sił Zbrojnych Ukrainy przeciwko rosyjskiej armii.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Paulina Siegień
Paulina Siegień
Dziennikarka i reporterka
Dziennikarka i reporterka związana z Trójmiastem, Podlasiem i Kaliningradem. Pisze o Rosji i innych sprawach, które uzna za istotne, regularnie współpracuje także z New Eastern Europe. Absolwentka Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego i filologii rosyjskiej na Uniwersytecie Gdańskim. Autorka książki „Miasto bajka. Wiele historii Kaliningradu” (2021), za którą otrzymała Nagrodę Conrada.
Zamknij