„Praktyki” Piotra Wysockiego tworzą zdumiewającą opowieść o rzeczywistości wykluczonych, w której dochodzi do spotkania różnych światów.
„Spierdalaj pedale” – krzyczą do nieujawnionej postaci młodzi mężczyźni ubrani w dresy, z grubymi łańcuchami na szyi. Podobni do nich, już na innym nagraniu, biorą udział w „warsztatach” z policyjną grupą prewencji. Jeszcze na innym – oddział straży celnej odkrywa w zakamarkach różnych pojazdów ukryte papierosy. Widz jest świadkiem intymnych obrazów zmiany płci, meczu piłki nożnej transseksualistów i ich przyjaciół, czy w końcu smoleńskiego szaleństwa wczesnej wiosny 2010 roku. Praktyki Piotra Wysockiego, prezentowane w Królikarni – oddziale Muzeum Narodowego w Warszawie – tworzą zdumiewającą opowieść o rzeczywistości wykluczonych, w której dochodzi do spotkania różnych światów. Gęstość znaczeń i dobrze rozpoznawalnych kontekstów zmusza do zmiany myślenia. Na pierwszy plan wysuwa się tu emancypacyjna rola sztuki, w którą już chyba prawie nikt nie wierzy.
Opowieść
Oglądałem Praktyki od końca. Aldona – film realizowany w latach 2006–2011 – opowiada o Aldonie Wiśniewskiej, jak trafnie zauważa Maria Poprzęcka, posiadającej „rzadkie imię i częste nazwisko”. Jesteśmy świadkami historii mężczyzny, który czuje się kobietą. Mówię o uczuciu, ponieważ dopiero w drugiej części jesteśmy świadkami operacji zmiany płci, którą w całości sfinansował Piotr Wysocki.
Aldona, 2006–2011, film wideo, 26’10”
Subtelność filmu objawia się w zmysłowych i jednocześnie niepokojących ujęciach – kolorowa zasłonka z plastikowych pasków, zmywanie garnków, brak jednoznacznej odpowiedzi, z kim mamy do czynienia (wzmacnia to sposób, w jaki mówi Aldona – na początku kompletnie niezrozumiały; widz musi maksymalnie się skupić, żeby zrozumieć, co mówi bohaterka). Aldona nie opowiada nam swojej historii, nie wiemy, jakie były główne powody określające jej tożsamość; nie znamy jej przeszłości, najważniejszych momentów w życiu, rodziny, relacji z przyjaciółmi. Aldona mówi o mężczyźnie, z którym mieszka. Ale opowiada o nim w sposób zwyczajny, naiwnie okazując swoją miłość. Aldona jest autentyczna, budzi zaufanie, a sposób operowania kamerą powoduje, że natychmiast zaczynamy jej ufać. Ten obraz zostaje skonfrontowany z młodymi mężczyznami krzyczącymi pod Pałacem Kultury „Spierdalaj pedale” oraz wyborami miss drag queen. Jednak siła filmu nie tkwi w tym zestawieniu, tylko formie zaprezentowania historii Aldony. Historii, która nie jest polityczna, tylko najzwyczajniej w świecie normalna.
Zikr to z kolei zapis sufickiego obrzędu, który odbył się w Królikarni. Wysocki zaprosił muzułmanów do polskiej galerii: oddał im pomieszczenia, oni się pomodlili, na terenie burżuazyjnego parku zabili barana, potem tańczyli, bawili się, cieszyli swoją obecnością. Niezrozumiałe medytacje wprowadzają w trans, pokazują nieznaną obyczajowość, która została skonfrontowana z murami muzeum: przed rozpoczęciem modlitw mężczyźni zasłonili rzeźby, które wtedy tam się znajdowały.
Zikr, 2012, film wideo, 6’50”
W połowie wystawy napotykamy na Krzyż – wideo-instalację, którą Wysocki wykonał razem z Mieczysławem Zielińskim, filmowcem amatorem. Jak pisze Karol Sienkiewicz: „dzięki temu [zestawieniu] zbiorowe uniesienia narodowej żałoby obserwujemy z perspektywy zaangażowanego w nią uczestnika, a nie chłodnego, obiektywnego operatora. Eleganckie, lakierowane moduły z monitorami wyświetlającymi krótkie fragmenty materiału nagranego przez Zielińskiego, Wysocki ułożył w formę krzyża, nawiązując do wydarzeń pod Pałacem Prezydenckim i odbywającej się tam «bitwy o krzyż». […] Palące się znicze na Krakowskim Przedmieściu, spontaniczne przemówienia antyrosyjskie („lizusostwo w stosunku do Sowietów”) i antysemickie, patriotyczne śpiewy, sceny z konduktem pogrzebowym pary prezydenckiej – wszystkie obrazy i dźwięki zdają się ze sobą dyskutować, jednocześnie tworząc spójny obiekt – krzyż, który u podstawy «pali się» czerwonym światłem zniczy, a ku górze przechodzi w jasność”. Instalacja jest oszałamiająca ze względu na swoją prostotę – formy i zaangażowania w pracę amatora.
Krzyż, 2011, rzeźba multimedialna
Natomiast Run Free to zapis warsztatów z udziałem funkcjonariuszy policji oraz nastolatków uprawiających parkour – miejski sport, którego jednym z elementów jest ucieczka przez policją. A wszystko dzieje się w historycznej hali P6 fabryki broni w Radomiu, w której w 1976 roku rozpoczęły się strajki. Dwie obce sobie grupy zaczynają współpracować, robią coś razem. Wysocki tworzy jedynie środowisko, w którym to wszystko może się wydarzyć. Po raz kolejny konfrontuje.
Run Free, 2011, film wideo, 13’09”
I w końcu dwa ostatnie filmy: TransEuro i Run Free. Pierwszy film jest rejestracją meczu piłki nożnej, w którym wzięli udział transseksualiści oraz ich przyjaciele. Na ekranie widzimy między innymi Aldonę – co w niezwykły sposób zamyka/otwiera opowieść wystawy. Mecz został rozegrany dzień po zakończeniu Euro 2012 – wcześniej nikt nie pozwolił na organizację podobnej imprezy. Najbardziej poruszającym momentem jest odśpiewaniu hymnu narodowego – okazuje się, że wspólnota narodowa jest czymś znacznie szerszym, niż próbują nam wmówić środowiska ultraprawicowe. Film ma jasny przekaz: tak, my transseksualiści również jesteśmy Polakami.
Czy to na pewno jest polityczne?
To pytanie pojawia się nieustannie. Tematy są jak najbardziej polityczne – mamy do czynienia z grupami wykluczonymi: dresami, środowiskiem LGBTQ, osobami starszymi, „wariatami” spod smoleńskiego krzyża, dziećmi, przemytnikami, celnikami, muzułmanami. Jednak siłą filmów Wysockiego jest budowanie niejednoznacznego kontekstu, który poszerza pole. Zawężenie obrazu do konkretnych historii, opisanie filmów nazwiskami żywych ludzi stwarza okazję do emancypacji – „poszerza naszą wolność, umożliwia wyzwolenie się z przyjętych przez społeczeństwo ram, ale również ciekawość Innego, emocjonalne sprawdzenie, czym jest ciało społeczne, w którym się znajdujemy” (Stanisław Ruksza). Ale emancypacji tylko i wyłącznie tych jednostek. Filmy prezentowane na wystawie nie zmieniają całego świata – jedynie ten fragment rzeczywistości, który widzimy na ekranie. Wysocki zdaje się mówić: nie zajmuję się sztuką politycznie zaangażowaną, która ma doprowadzić do uniwersalnej zmiany. Interesuje go konkretny człowiek. Praktyki to bardziej rytuały oswajania świata, w którym muszą żyć bohaterzy jego filmów.
Wysocki i kuratorka wystawy Agnieszka Tarasiuk uchwycili moment w polskiej sztuce krytycznej, który można streścić w zdaniu: teraz zajmujemy się ważnymi dla tego społeczeństwa tematami, ale co będziemy robić za chwilę? Na wystawie wyczuwalne jest zmęczenie polskich artystów. Choć mają oni świadomości, że sprawy, o których mówią przez swoje prace, nadal nie są „załatwione” na poziomie prawnym czy mentalności, trudno im ciągnąć te ważne tematy. Ten moment przejścia jest widoczny nie tylko w Praktykach, ale również w innych wystawach z ostatnich kilku miesięcy – przypomnę tylko te najważniejsze z Warszawy: Artura Żmijewskiego i Mauriziego Cattelana w Centrum Sztuki Współczesnej, Piotra Uklańskiego w Zachęcie czy wystawę polskiej sztuki narodowej w Muzeum Sztuki Nowoczesnej – wszystkie one ukazują potrzebę przesunięcia paradygmatu w sztukach wizualnych. Nikt do końca nie wie, na czym on będzie polegał. Wszyscy natomiast zdają sobie sprawę, że sztuka zaangażowana w obecnej formie przestała działać. Społeczeństwo nie reaguje już na „bluźniercze” prace artystów.
Czy jest to wynik tworzenia się w Polsce rynku sztuki, którego głównymi aktorami są osoby posiadające kapitał ekonomiczny, których nie interesuje skandal, tylko nazwisko artysty? Gdzie leży przyczyna tego zjawiska? Być może w najbliższych miesiącach ktoś pokaże nam ramy nowego rytuału.
Arek Gruszczyński (Fundacja Bęc Zmiana)