Sztuki wizualne

Nie deptać flagi i nie pluć na godło

To nie seks i pornografia są tabu w Czechach, choć na to mogłaby wskazywać sprawa zamknięcia wystawy Natalii LL w Zlínie.

Ponad dwa miesiące temu na ścianach Regionalnej Galerii Sztuki w niewielkim czeskim mieście Zlín zawisły prace polskiej artystki Natalii LL. Przed dwoma tygodniami lokalni politycy, oburzeni rzekomą pornograficznością prezentowanych dzieł, podjęli decyzję o zamknięciu wystawy, która – w ich odczuciu – nie zasługiwała na miejsce w publicznie finansowej instytucji. Praca, która władzom wydała się wyjątkowo skandaliczna, ma już czterdzieści lat, została przygotowana w 1974 roku. Na białej ścianie zostały umieszczone zdjęcia przedstawiające mniej lub bardziej pornograficzne ujęcia dotykającej się pary. Fotografie układają się w litery i tworzą napis, będący jednocześnie tytułem pracy – „Natalia ist sex”.

Na decyzje lokalnych władz najgłośniej oburzyli się krytycy i krytyczki sztuki. Z jak najbardziej słuszną wściekłością pomstowali na polityczną elitę, która, jak się okazało, jest na tyle ograniczona, że nie widzi różnicy między jednowymiarową pornografią, nastawioną tylko i wyłącznie na wzbudzenie seksualnego podniecenia, a złożoną artystyczną wypowiedzią oscylującą na pograniczu hedonizmu, autoironii i krytyki społecznej. Do chóru krytyków decyzji o zamknięciu wystawy dołączyli niespodziewanie prawicowi politycy. Uderzając w niemiłosiernie zgrany bęben antykomunizmu, oskarżali przedstawicieli lokalnych władz – członków Komunistycznej Partii Czech i Moraw oraz Czeskiej Partii Socjaldemokratycznej – o chęć wprowadzania cenzury w stylu znanym z minionej epoki.

Po konfrontacji z falą społecznego oburzenia politycy ze Zlína starali się złagodzić swoje stanowisko. Ostatecznie ogłosili, że tylko „zasugerowali” zamknięcie wystawy. Po tygodniu drzwi do galerii były ponownie otwarte, a za sprawą całego incydentu pracami Natalii LL zainteresowało się znacznie więcej ludzi.

Skandal w Zlínie był od początku do końca mało zabawną farsą. Obnażył konserwatyzm i brak wyobraźni naszych politycznych przedstawicieli. Niestety sprawa wystawy Natalii LL nie jest odosobnionym przypadkiem. W ostatnich latach państwowe instytucje coraz częściej posuwają się do podobnych prób cenzury i co gorsza większość z nich nie kończy się happy endem.

Praga przeciw igrzyskom

Płytkie antykomunistyczne zarzuty podnoszone przy okazji zamknięcia galerii w Zlínie mogą niektórym wydawać się efektowne, ale za ich pomocą nie da się wyjaśnić coraz częstszych przejawów cenzury – zwłaszcza kiedy artystów i artystki chcą ograniczać prawicowi konserwatyści. Świetnym przykładem tego rodzaju walki ze sztuką może być historia projektu grupy Guma Guar z 2008 roku. We współpracy z galerią Artwall przygotowali plakaty, które później rozwiesili w przestrzeni publicznej. Pokazali na nich znanych przestępców ze świata biznesu i polityki, a pod ich wizerunkami napisali: „Wszyscy jesteśmy drużyną narodową”. Sparodiowali w ten sposób starania miejskich władz o organizację igrzysk olimpijskich w Pradze. W reakcji na wystawę radni z konserwatywnej Obywatelskiej Partii Demokratycznej postarali się o zamknięcie galerii odpowiedzialnej za projekt. Ponownie otwarto ją dopiero po trzech latach, kiedy wybrani zostali nowi radni.

Drwi do galerii w Zlínie były zaryglowane zaledwie przez tydzień. Niemalże natychmiastowe odwołanie decyzji o zamknięciu wystawy może wydać się bardziej zrozumiałe, kiedy weźmiemy pod uwagę, że czeskie społeczeństwo jest, ogólnie rzecz biorąc, tolerancyjne w kwestiach związanych z seksualnością, o czym najwidoczniej zapomnieli lokalni decydenci o ubogiej wyobraźni. Ofiarą państwowej cenzury padają znacznie częściej prace, które nie cofają się przed tematami naprawdę drażliwymi dla Czechów i Czeszek: zajmujące się tożsamością narodową, skomplikowaną historią czy trudnymi relacjami z różnymi mniejszościami.

Flaga czesko-romska

Najważniejszą i dotychczas najżywszą dyskusję udało się wywołać słowackiemu artyście i aktywiście Tomášowi Rafie, który postanowił scalić czeską i romską flagę. Przygotował kilka projektów opartych na połączeniu czerwieni, bieli i błękitu z flagi Czech oraz ciemnej zieleni, niebieskiego pola i czerwonego koła znanego z międzynarodowej flagi Romów. Następnie, zaprosił publiczność do głosowania na najlepszy z projektów w „Konkursie na nową flagę czesko-romską”. Zwycięska koncepcja miała zostać przedstawiona pod rozwagę czeskiemu rządowi. Rafa deklarował, że zależy mu na stworzeniu przestrzeni umożliwiającej rozmowę o patriotyzmie, nacjonalizmie i tolerancji dla mniejszości w Czechach, które stały się ostatnio areną masowych antyromskich protestów.

I to się udało. Praca wzbudziła burzliwą debatą wśród samych Romów, środowiska artystycznego i szerszej publiczności. Wielu przedstawicielom społeczności romskiej pomysł Rafy się nie spodobał, odrzucili go i uznali za prowokację. Znawcy sztuki z krytycznych wyżyn kwestionowali jego wartość artystyczną. A prawicowi ekstremiści zdecydowali, że zniszczą pracę i złożą skargę na artystę za „zniesławienie flagi czeskiej”. Co jednak zatrważające, władze dzielnicy Praga 7 uznały skargę za słuszną i nałożyły na Rafę karę grzywny w wysokości 2 000 koron.

„Konkurs na nową flagę czesko-romską” stał się ekranem, na którym wyświetlone zostały kluczowe problemy społeczne: utrzymujące się w Czechach nastroje antyromskie, elitarność lokalnego środowiska artystycznego i wreszcie zrozumiały skądinąd lęk samych Romów.

Wycieraczka czechosłowacka

Sześć miesięcy później czescy politycy po raz kolejny przypomnieli o swoich konserwatywnych i wręcz nacjonalistycznych zapatrywaniach. Tym razem sceną była sąsiednia Słowacja, ale główny rekwizyt – flaga państwowa – pozostał ten sam. Jedną z części pokazu „Nacjonalizm prywatny” przygotowanego przez Słowaka Dalibora Baćę była instalacja „CZ_SK_HU_D_PL”. Baća nie po raz pierwszy postanowił wziąć na warsztat wspólną historię państwa Czechów i Słowaków, przypominając, że obecna flaga tych pierwszych była kiedyś symbolem Czechosłowacji.

Tym razem nie zawisła na maszcie, tylko została rozłożona w miejscu wycieraczki, przed wejściem do galerii. Wchodzący goście musieli za każdym razem zdecydować czy przejść po fladze czy ją ominąć. Wybór, jaki dał Baća gościom swojej wystawy, musiał zranić do żywego patriotyczne uczucia Lívii Klausovej – ambasadorki Czech w Słowacji i żony byłego prezydenta Václava Klausa. Ambasadorka przekazała swoje wyrazy oburzenia do słowackiego ministerstwa kultury. W efekcie jej interwencji galeria została zmuszona do zwrotu publicznych środków przekazanych na organizację wystawy. Cóż, jesteśmy najwidoczniej zbyt nacjonalistyczni, żeby móc w ogóle pomyśleć o krytycznym podważaniu nacjonalizmu.

Wyparte problemy i nietykalne symbole

Zupełny brak zaufania wobec elit politycznych skazuje ich żałosną batalię przeciwko sztuce krytycznej na porażkę. Jak na razie udało im się jedynie obnażyć własną hipokryzję. Dużo bardziej niebezpieczna jest natomiast tendencja obecna w czeskich instytucjach publicznych, które uznały, że staną na straży „czystości” narodowej i nietykalności państwowych symboli.

Artyści i artystki gotowi zająć się w swoich pracach wypartymi problemami coraz bardziej nacjonalistycznego społeczeństwa nie mają wsparcia ze strony instytucji. Opinia publiczna również nie wydaje się zainteresowana wychodzeniem naprzeciw takim kwestiom, jak powszechna dyskryminacja Romów czy napięcia wynikające z problematycznych stosunków Czechów i Słowaków. Tematów z traumatycznej przeszłości, o której wolelibyśmy nie dyskutować, przybywa – do prześladowań i eksterminacji Romów w czasie drugiej wojny światowej dołączyć można protekcjonalny, wyższościowy stosunek wobec sąsiedniej Słowacji. Bez dyskusji nad tymi problemami będziemy tkwić w błędnym kole, bo tak popularna dziś ksenofobia, rasizm i nacjonalizm nie wzięły się znikąd – są obecne od co najmniej dwudziestu lat, a wybiórcze postrzeganie historii tylko je wzmacnia.

przeł. Dawid Krawczyk

Tereza Stejskalová – kuratorka, krytyczka sztuki, aktywistka i redaktorka witryny A2larm.cz. Mieszka w Pradze

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij