Film

„Siłaczki” forever

Jest w „Siłaczkach” Marty Dzido i Piotra Śliwowskiego coś wzruszającego i wkurwiającego jednocześnie. Film dokumentalny przypomina postacie emancypantek, tytułowych siłaczek, które 100 lat temu walczyły o prawa kobiet.

Twórcom bardzo zależało, żeby premiera odbyła się 28 listopada, czyli w okrągłą rocznicę podpisania przez Piłsudskiego dekretu o ordynacji wyborczej do Sejmu Ustawodawczego. W dokumencie stało jak wół, że „wyborcą do Sejmu jest każdy obywatel państwa, bez różnicy płci…”. To „bez różnicy płci” powraca w filmie Siłaczki jak refren.

Choć kwestia walki o prawa wyborcze wybita jest w filmie wyraźnie, to nie tylko o nią walczyły bohaterki Siłaczek. W filmie poznajemy więc Marię Dulebiankę (Maria Seweryn), która kandydowała w wyborach do Sejmu, choć nie miała do tego niby prawa – mimo to zebrała potrzebne podpisy, przeprowadziła kampanię, zdobyła nawet trochę głosów. Z „przyczyn formalnych” jej kandydatura nie została wzięta pod uwagę, ale performans, który przeprowadziła, miał znaczenie symboliczne. Był wkładaniem stopy w drzwi do gabinetów patriarchatu.

Podobnie zresztą zrobiła inna bohaterka filmu, Kazimiera Bujwidowa (Marta Kondraciuk), której odmawiano przyjęcia na studia na Uniwersytecie Jagiellońskim. Postanowiła więc pokazać władzom uczelni, że kobiet nie można ignorować. Zainicjowała akcję pisania przez kobiety podań z prośba o przyjęcie na uniwersytet. W 1896 przyjęto na uczelnie pierwsze studentki. Stopa włożona w drzwi rektoratu zadziałała.

Siłaczki to też Paulina Kuczalska (Klara Bielawka), która pisała o prawach kobiet i która mówiła o prawach wyborczych „bez różnicy płci”. To także Zofia Nałkowska wykrzykująca „chcemy całego życia”. To Zofia Daszyńska-Golińska. To wiele innych emancypantek, które poznajemy w czasie dyskusji w czytelniach kobiet, w czasie wygłaszania odczytów, pisania tekstów.

„Na początku wydawało mi się, że możemy zrealizować dokument w konwencji Solidarności według kobiet, pokazać archiwa, fotografie. Ale okazało się, że dostępnych jest niewiele materiałów. Mieliśmy jednak liczne teksty sufrażystek i zdecydowaliśmy, że powstanie dokument fabularyzowany” – mówiła niedawno Marta Dzido w wywiadzie dla Krytyki Politycznej.

Marta Dzido: Jestem tu dzięki emancypantkom

O emancypantkach opowiadają więc badaczki, ale oprócz tego widzimy zainscenizowane sceny odczytów czy po prostu filmowe sceny, które pozwalają nam usłyszeć materiały źródłowe – oryginalne teksty bohaterek, o których pisałam wyżej. Część scen kręcona jest w stylizowanych wnętrzach część w przestrzeni kompletnie współczesnej. Tylko jeden element jest stały – stroje bohaterek. Zawsze są to suknie stylizowane na te sprzed wieku. Do tego rękawiczki czy kapelusik.

Uczciwie przyznam, że bardzo się bałam tego zabiegu, bo oczywiście śledziłam losy powstawania filmu. Widziałam, jak Marta i Piotr walczą z czasem i brakiem kasy. Jak im zależy i jak wielkie wsparcie dostają od innych – tych wpłacających w crowdfundingu czy tych, którzy pomagali jako statystki i statyści. A było ich wielu. Jak zauważyła po premierze koleżanka, dawno nie widziała w filmie tak długiej listy „niepłac”.

Bałam się, że zapał może nie wystarczyć do tego, żeby zrobić np. dobre zdjęcia i sensownie spiąć całą produkcję. A to się udało. Siłaczki są wzruszające – jak wspomniałam na początku. Połączenie epok pokazanych w tle działa i jeszcze dobitniej pokazuje, że fajnie, pięknie, że się udało te prawa wyborcze wywalczyć, ale jakoś postulatu „chcemy całego życia” zrealizować się nie udało.

I to jest ten wkurwiający element. Oglądając film Siłaczki nie sposób nie pomyśleć (przynajmniej ja nie mogę tego nie zrobić) o znanym haśle „I Can’t Believe I Still Have To Protest This Fucking Shit!”.

Aborcja to normalna rzecz

czytaj także

Aborcja to normalna rzecz

Françoise Girard

Nie zaspojluję wiele, jeśli napiszę, że bohaterkom filmu udaje się wywalczyć prawa wyborcze. Piłsudski podpisał. Super. Jest radość i uniesione w górę pięści. Niby film kończy się happy endem, ale po chwili przenosimy się do Polski 100 lat później. Widzimy co prawda kobiety w starodawnych sukniach i kapeluszach i z parasolkami, tymi, którymi pukały w okno willi Józefa Piłsudskiego. Dziś stoją pod Sejmem. Parasolkami uderzają w barierki, które władza ustawiła wokół budynku parlamentu. Znowu muszą walczyć o podstawowe prawa.

Inny wzruszający i zarazem wkurwiający element to świadomość, że żeby opowiedzieć o tych wszystkich świetnych kobietach, trzeba było stanąć na rzęsach. Jakkolwiek zabrzmi to jak banał, ale historia siostrzeństwa mogła tylko dzięki siostrzeństwu powstać. Marta Dzido mówiła we wspomnianym wywiadzie: „nie mieliśmy funduszy, aby zamykać ulice czy budować scenografię i chcieliśmy wykorzystać tę sytuację. Pokazać, że postulaty bojownic są wciąż aktualne, a ich teksty mogą inspirować także dziś. W role niektórych bohaterek wcieliły się współczesne aktywistki jak Lana Dadu, która gra Zofię Daszyńską-Golińską, czy Katarzyna Wala w roli Zofii Tułodzieckiej”.

Na ekranie rozpoznałam część dziewczyn czy chłopaków, ale nie dlatego, że są znanymi aktorami, ale dlatego, że są znajomymi aktywistkami. Wyszłam z premierowego pokazu i spotkałam te wszystkie koleżanki, które znam z manif czy innych akcji. Zaangażowały się dla sprawy. I jest to wspaniałe. Ale, kurde, nie wierzę, że wiecznie to musi tak wyglądać.

Gest założenia sukienki z epoki, żeby statystować w filmie, jest gestem wsparcia, współtworzenia, budowania wspólnoty, walki o herstorię. Siłaczki uświadamiają, jak dużo jest tu do zrobienia. Z jednej strony niby wiemy to od lat. Z drugiej – białe plamy są wypełniane kolejnymi książkami – czytam właśnie Anioł w domu, mrówka w fabryce Alicji Urbanik-Kopeć i czekam, aż usiądę do książki Boskiej Matki. Z trzeciej – załamująca jest czasem świadomość, jak powoli ta robota herstoryczna idzie.

Przy Kawie o Sprawie: Robi się gorąco!

Siłaczki przypominają masę postaci emancypantek, ale niewiele mówią o różnicach między nimi. Pojawia się co prawda w filmie wątek różnic klasowych i tego, że inteligentki niewielki mają kontakt z robotnicami i vice versa. Widzimy na ekranie próby wyjścia tych pierwszych do tych drugich. Jest to jednak wątek marginalny. W tej success story nie ma co skupiać się na niuansach. A przecież te były, o czym np. świetnie przypomina Urbanik-Kopeć we wspomnianym Aniele w domu…. Dyskusje Felicji Nossig z Bujwidową czytane dziś brzmią jak debata między Mają Staśko a Magdaleną Środą. Widać ten ogień płonie w naszym ruchu od lat. I nie wiem, czy to wzruszające, czy niestety raczej wkurwiające.

Ma to głęboki sens, że Marta Dzido i Piotr Śliwowski zdecydowali się na bardziej romantyczną wersję przeszłości. Choć od tej oczywiście nie uciekniemy.

Siłaczki, reż. Marta Dzido, Piotr Śliwowski, Polska 2018

***

Najbliższe specjalne pokazy przedpremierowe filmu Siłaczki z udziałem twórców odbędą się:
5 grudnia, Szczecin, Kino Zamkowe
7 grudnia, Żory, Miejska Biblioteka Publiczna
10 grudnia, Lublin, Galeria Labirynt
12 grudnia, Olsztyn, Miejski Ośrodek Kultury
14 grudnia, Gliwice, Kino Amok
20 grudnia, Warszawa, DK Świt

Planowana premiera kinowa odbędzie się 26 stycznia 2019, czyli stulecie pierwszych wyborów „bez różnicy płci”.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Agnieszka Wiśniewska
Agnieszka Wiśniewska
Redaktorka naczelna KrytykaPolityczna.pl
Redaktorka naczelna KrytykaPolityczna.pl, w latach 2009-2015 koordynatorka Klubów Krytyki Politycznej. Absolwentka polonistyki na UKSW, socjologii na UW i studiów podyplomowych w IBL PAN. Autorka biografii Henryki Krzywonos "Duża Solidarność, mała solidarność" i wywiadu-rzeki z Małgorzatą Szumowską "Kino to szkoła przetrwania". Redaktorka książek filmowych m.in."Kino polskie 1989-2009. Historia krytyczna", "Polskie kino dokumentalne 1989-2009. Historia polityczna".
Zamknij