Na kredyt zaciągnięty u mistrzów kina powstało dzieło fascynujące, wciągające i konfudujące widza.

Na kredyt zaciągnięty u mistrzów kina powstało dzieło fascynujące, wciągające i konfudujące widza.
Trudno nie porównywać „Majora” z polską „Drogówką”. Ale film Bykowa odstawia dzieło Smarzowskiego o kilka długości.
W świecie „Homeland” łatwiej sobie wyobrazić zamach na wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych niż agenta CIA bez skrupułów.
Cuarón w „Grawitacji” tworzy jeden z najciekawszych obrazów kosmosu w kinie.
„Mad Men” pokazuje, jak reklama zmieniła dobra codziennego użytku w totemy i fetysze.
W „Wałęsie” bajka z gatunku „z chłopa król” przesłania zupełnie historię niezwykłego ruchu społecznego.
„W imię…” to film nie tyle o księdzu geju, co o dwóch gejach. Więcej – o dobrym geju, prawie aniele, i złym geju, niemal szatanie.
Gdyby mój bohater mieszkał w innym otoczeniu, jego dramat byłby inny.
Nowy film Szumowskiej to miła niespodzianka po rozczarowującym „Sponsoringu”. Dziś premiera kinowa „W imię…”.
Tylko z rezerwami jest dość krucho – podsumowanie 38. Festiwalu Filmowego w Gdyni.
Nawet jeśli „Ida” w tym roku w konkursie nie wygra, jestem pewny, że odciśnie swoje piętno na historii polskiego kina.
Za granicą „Płynące wieżowce” mogą nareszcie uwolnić się od publicystycznej łatki „pierwszego polskiego filmu LGBT”. Relacja z Festiwalu Filmowego w Zadarze.