W najnowszym raporcie o stanie czytelnictwa na liście najpopularniejszych pisarzy pierwsze miejsce, zajął Stephen King, detronizując po latach Henryka Sienkiewicza. Wolimy horrory światowe od narodowych? Kinga Dunin czyta „Seans w Domu Egipskim” Maryli Szymiczkowej, „Ostatni portret Melanii” Ewy Madeyskiej, „Na tropie mordercy” Joakima Palmkvista i „Wirusa” Grahama Mastertona.
Maryla Szymiczkowa, Seans w Domu Egipskim, Znak 2018
Mdławe poranne światło grudniowe z trudem przenikało przez grubą warstwę chmur zalegających nad całym miastem jak warstwa brudnej waty, a potem, odbite od fasad domów po przeciwnej stronie ulicy, wpadało przez nieumyte przed świętami szyby, by wreszcie położyć się w niewielkim wnętrzu siwoniebieską, trupią poświatą.
Za chwilę tasak spadnie i cios ogłuszy ofiarę. Potem nastąpią kolejne ciosy, bezgłowe ciało przebiegną ostanie drgawki… Większość kryminałów zaczyna się dzisiaj w ten właśnie sposób, od wyrwanej z kontekstu brutalnej sceny. Tym razem jednak to tylko szczupak, który zostanie nadziany sardelami, czyli popisowe wigilijne danie na stole profesorostwa Szczupaczyńskich. Na ludzką zbrodnię trzeba będzie chwilę poczekać.
Kolejny kryminał retro Jacka Dehnela i Piotra Tarczyńskiego to znak, że nadchodzą wakacje. I profesorowa Szczupaczyńska znowu wkracza do akcji. Wigilia 1898 i nowy 1899 rok, Kraków. Tym razem w charakterze atrakcji Stanisław Przybyszewski oraz seanse spirytystyczne.
Bonda – królowa chaosu. A co zamiast? [czytelnia Kingi Dunin]
czytaj także
Za tą przyjemną i zabawną książką, jak zwykle, stoi całkiem spora bibliografia i kwerenda prasy z epoki. Cytaty i kryptocytaty – między innymi z Przybyszewskiego, ale też z Mniszkówny (cudne), Zapolskiej.
Niektórych pretensjonalność autorki nieco drażni, ja jestem szczerą fanką pani Maryli.
czytaj także
***
Ewa Madeyska, Ostatni portret Melanii, Rebis 2018
W ostatnią niedzielę sierpnia Igor Żurek obudził się z bólem karku, głowy i żołądka oraz z twarzą w talerzu pełnym resztek po sobotniej kolacji.
Tak to jest: trudniej jest napisać powieść wesołą niż smutną. A jeśli to się nie uda – utwór w zamierzeniu humorystyczny zupełnie nie jest zabawny – budzi to we mnie uczucie przykrego zażenowania. Madeyskiej właściwie się udało. Jej książkę czyta się lekko, łatwo i czasem można się uśmiechnąć. Jeśli ktoś szuka czegoś „na plażę”, to może być to nie najgorszy wybór.
Igor i Melania są szczęśliwą parą. Ona ma pieniądze, a on maluje obrazy. Mieszkają w uroczym domku nad jeziorem, a w pobliskim miasteczku galeria, należąca do Melanii, sprzedaje obrazy Igora. Układ idealny. Pewnego dnia jednak Melania znika, a Igor wraz z niekonwencjonalną pracownicą galerii wyruszają na poszukiwania. I mają liczne przygody.
Gorzej wypadają jednak igraszki autorki z konwencją literatury popularnej. Istotną bohaterką powieści jest także Sandra Sauer, uwielbiana autorka bestsellerów dla kobiet. Doceniana również przez poważną krytykę, a przynajmniej krytyczkę. Otóż owa „poważna krytyka”, taka z jakichś „Tekstów Drugich”, nie brzmi wiarygodnie, mimo użycia określenia „podwójne kodowanie”. Trudno też uwierzyć, aby powieści, których fragmenty i streszczenia znajdziemy w książce, mogły cieszyć się aż takim powodzeniem. Przypuszczam, że gdyby Madeyska, która kiedyś zabłysnęła Katonielą, a teraz jest niezłą autorką pop, potrafiła napisać coś, co czytają miliony, to by to po prostu zrobiła – w życiu, a nie w powieści.
czytaj także
***
Joakim Palmkvist, Na tropie mordercy. Historia prywatnego śledztwa, które wstrząsnęło Szwecją, przeł. Patrycja Włóczyk, Wydawnictwo Burda 2018
Oto początek końca. Wyglądając przez okno i patrząc na samochód wjeżdżający na podjazd, Therese Tang czuje w żołądku niepokój.
Policji w małym szwedzkim miasteczku zostaje zgłoszone zaginięcie miejscowego bogacza, właściciela ziemskiego, eksploatatora lasów i producenta fajek, na których dorobiła się jego rodzina. Informuje o tym jego córka, zaniepokojona nieobecnością ojca. Od razu też przyznaje, że chociaż razem nim pracowała – szwedzcy milionerzy są bardzo pracowici – i była z nim blisko związana, to od lat dzielił ich konflikt. Ojciec nie akceptował jej związku miłosnego, oskarżając jej partnera o to, że chodzi mu jedynie o pieniądze.
Od początku cała sprawa wygląda podejrzanie. Przemysłowiec rzadko wyjeżdża, na co dzień pochłaniają go interesy, nic nie wskazuje na to, żeby opuszczał Szwecję, nikt nie korzystał z jego kont bankowych. Czy to córka wraz z niedoszłym zięciem i jego wciąż zadłużoną rodziną postanowili dobrać się do pieniędzy? Są to przypuszczenia policji, takie plotki krążą wśród sąsiadów, trudno je jednak potwierdzić. Nie ma corpus delicti, żadnych śladów, mocnych poszlak. Sprawa ciągnie się od dwóch lat, często odkładana na półkę z braku czasu i środków.
Wtedy na scenę wkracza Therese Tang, trzydziestoparoletnia pół Chinka, matka trójki dzieci i szefowa lokalnego oddziału organizacji Missing People zajmującej się poszukiwaniem zaginionych. Fantastyczna postać. Zaczynała rozmaite szkoły, ale ostatecznie żadnej nie skończyła, teraz dopiero stara się zrobić w szkole wieczorowej maturę. Imała się różnych zajęć – była modelką, stylistką, fryzjerką, sprzątaczką w elektrowni jądrowej, ochroniarka, więzienną strażniczką. Zdecydowana i pełna wiary w siebie. (Detektywi w większości kryminałów są skwaszeni i mają problemy psychiczne. Therese jest zupełnie inna). Właściwie jako ćwiczenia swojej grupy Missing People wznawia poszukiwania milionera. To nie tylko przeszukiwanie terenu, także rozmowy z ludźmi. Nie wiążą ją regulaminy przesłuchań, nie budzi takiego niepokoju jak policjanci… I to okaże się ważniejsze dla rozwiązania zagadki niż poszukiwania w terenie.
Dlaczego polecam ten właśnie kryminał? Bo lubię dobre kryminały, ale też dlatego, że ten jest wyjątkowy. To dobrze napisany i udokumentowany reportaż. Göran Lundblat zaginął w 2012 roku, a dwa lata później zagadkę rozwiązała, w wyniku prywatnego śledztwa, Therese Tang.
czytaj także
***
Graham Masterton, Wirus, przeł Piotr Kuś, Rebis 2018
Przez cały poranek Samira wpatrywała się w lustro nad toaletką, zanim zebrała się na odwagę, aby spalić swoją twarz.
Jeśli nie kryminał, to może horror?
Masterton to nie Stephen King, ale także bardzo znany i płodny (poradnik erotyczny Magia seksu, hit wczesnych lat 90.) autor, w tym licznych horrorów. A horrory chyba lubimy. Co prawda w najnowszym raporcie o stanie czytelnictwa w Polsce na liście najpopularniejszych pisarzy (czytani przez przynajmniej 1% respondentów w 2017 roku), Masterton nie został wymieniony, ale pierwsze miejsce, detronizując po latach Henryka Sienkiewicza, zajął właśnie Stephen King (5% czytało). Wolimy horrory światowe od narodowych? Zatem niech będzie i Masterton.
Samira mieszkająca w jednej z londyńskich dzielnic umiera z wypaloną twarzą. Śledztwo prowadzi biały pan z panią pochodzenia pakistańskiego. Podejrzewają, że to morderstwo honorowe. Jednak nie, to mordercze ubrania, czczące pewnego Litwina, atakują! Krew leje się strumieniami. Uroczy idiotyzm.
czytaj także
Ale pewnie chcecie wiedzieć, kto jeszcze znalazł się na liście najpopularniejszych pisarzy (to nie są wysokie odsetki, w granicach błędu statystycznego, ale podobne wyniki utrzymują się od lat, więc coś jednak pokazują). King, Sienkiewicz, a dalej: Paula Hawkins (a kto to?), Adam Mickiewicz (czyli lektury szkolne), Dan Brown, Remigiusz Mróz, Nicholas Sparks (?), Katarzyna Bonda, Stephanie Meyer (?), Agatha Christie, E.L James (?), Joanna Chmielewska (wciąż?), Danielle Steel, Joanne K. Rowling, Andrzej Sapkowski.
czytaj także
Nie wiem, czy ktoś zabierze na plażę Księgi narodu i pielgrzymstwa polskiego, ale trochę plażowych propozycji pewno na tej liście się znajduje.