Kraj

Wstawać, nie jesteście na plaży! [Witkowski o Amazonie]

Formalności załatwia się u nas łatwo i szybko, a przepisy są przychylne inwestorom.

„W naszej firmie każdy dzień jest dniem pierwszym”
Tim Collins, dyrektor operacyjny Amazona na Europę.

**

Wrocław to miasto „przyjazne inwestycjom”. W 2014 roku w rankingu „Financial Timesa” znalazł się na drugim miejscu w Europie Wschodniej (zestawienie oceniało 468 miast i regionów). Wrocław uplasował się wysoko zwłaszcza w kategoriach: efektywność kosztowa, przyjazność dla biznesu i strategia przyciągania inwestycji. W tym samym roku, w którym ukazał się ranking, w podwrocławskich Bielanach otworzyły swoje podwoje hale spedycyjne amerykańskiego giganta sprzedaży wysyłkowej – firmy Amazon. Zakład powstał na terenie Tarnobrzeskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Na należącej do TSSE podstrefie dobrze zarabia podwrocławska gmina Kobierzyce, gdzie leżą Bielany. Dochód z podatków per capita wynosi tam 4563,96 zł, co plasuje ją na dziewiątym miejscu w Polsce. Nakłady inwestycyjne firm, które zainwestowały na tym terenie, przekroczyły 30 miliardów euro. Dzięki inwestycji Amazonado gminnej kasy każdego roku będzie spływać 6–7 milionów złotych podatku od nieruchomości.

Czyim kosztem jednak są wypracowywane te zyski? W momencie ogłoszenia inwestycji we Wrocławiu poza nieliczną grupką lewicowych aktywistów nikt nie zadawał sobie tego rodzaju pytań. Lokalna prasa w podnieceniu relacjonowała zdobycie przez Amazon tytułu „Najlepszy Projekt Magazynowy Roku”, a Rafał Dutkiewicz z dumą twittował: „Imponujące jest centrum dystrybucji Amazon pod Wrocławiem. Robi wrażenie”. Tim Collins, dyrektor Operacyjny Amazon na Europę zapowiadał „początek długotrwałych relacji między firmą a społecznością Kobierzyc, Wrocławia i Dolnego Śląska”. Korporacja wykupiła nawet reklamę na koszulkach piłkarskiej drużyny Śląska Wrocław. Podobnie postąpiła w Poznaniu.  W mediach rozpoczęły się spekulacje dotyczącego tego, czy Amazon zostanie tytularnym sponsorem wrocławskiego stadionu. Także na poziomie władz centralnych nastroje były podniosłe: „Jesteśmy podekscytowani wejściem firmy Amazon do Polski” – mówił o halach Amazona wicepremier Janusz Piechociński i nazywał je „kamieniem milowym dla naszego dalszego wzrostu gospodarczego”. Sekretarz stanu z Ministerstwa Gospodarki Ilona Antoniszyn-Klik, zachwycała się geniuszem CEO inwestora: „To prawdziwy wizjoner, porównywany przez wielu do Steve’a Jobsa”.

Pracuj ciężko

Kierownictwo zakładu to 20–30 ludzi. Wymagana jest od nich: znajomość angielskiego (a najlepiej również niemieckiego, francuskiego i czeskiego), dziesięcioletnie doświadczenie w branży i znajomość narzędzi internetowych, dyspozycyjność poza standardowymi godzinami pracy od 9 do 17, a czasem wręcz przez całą dobę i cały tydzień, łącznie ze świętami. To ci pracownicy w zamian za poświęcenie dla korporacji najbardziej skorzystają finansowo na inwestycji. Podlega im około stu liderów zespołów. Dla nich wymagania są już prostsze: zdolność do stania lub chodzenia przez 10–12 godzin, gotowość do częstego pchania i ciągnięcia ciężarów, kucania, zginania się oraz sięgania po przedmioty. Do tego dyplom licencjata. Wszystko zaś za 16 zł za godzinę (dane za stroną internetową amazon.jobs). Reszta miejsc pracy to członkowie zespołów. W trzech polskich magazynach docelowo ma pracować 4,5 tys. osób na stałe i 7,5 tys. tymczasowo. Do ich obowiązków należy m.in. pobieranie towaru, pakowanie zamówień, przyjmowanie i przechowywanie towaru czy rozładowywanie i załadowywanie wózków widłowych w odpowiednim tempie. Nie są od nich wymagane jakieś szczególne kwalifikacje. Stawka godzinowa w magazynie Amazona to 14 zł brutto  – przy czym warto dodać, że jest to stawka wywalczona po sporach z pracownikami i groźbą rozpoczęcia sporu zbiorowego. Pierwotnie wynosiła ona 12,50 (Wrocław) i 13 zł (Poznań). Praca jest zorganizowana na dwie 10-godzinne zmiany, w godz. 6–16.30 oraz 18–4.30. Stawka nocna (po godz. 22) jest nieco wyższa od normalnej – 14,50 zł brutto. Dodatkowo za dobre wyniki można zapracować na 15-procentową premię.

Oficjalnie, jak zapewniała firma, Polska została wybrana ze względu na „korzystne położenie geograficzne, dobre połączenie i wspaniały potencjał pracowniczy”. W praktyce zaczęliśmy robić za zbiorowego łamistrajka.

W czerwcu 2015 roku w Niemczech rozpoczął się strajk zagrożonych zwolnieniem pracowników firmy Amazon. W dwudniowym strajku uczestniczyło pięć spośród dziewięciu niemieckich centrów logistycznych Amazona: w Bad Hersfeld, w Rheinberg, w Werne, w Graben i w Lipsku. Po przerwie świątecznej w styczniu 2015 r. 1036 osób nie dostało nowych umów, wśród nich członkowie rady zakładowej i związkowcy. Związek zawodowy Ver.di poinformował, że zatrudnieni żądają zwiększenia wynagrodzeń oraz zmniejszenia ciążącej na nich presji. Wobec niemieckich pracowników zastosowano szantaż: albo zgodzicie się na pogorszenie warunków pracy, albo my zwijamy się do sąsiada. Dodatkowego smaczku całej historii dodaje informacja, że w Niemczech pracownicy zatrudnionej przez Amazona firmy ochroniarskiej zastraszali i szykanowali pracowników sezonowych tej firmy, z reguły obcokrajowców. Nazwa tej firmy ochroniarskiej – H.E.S.S – wprost nawiązywała do idola neonazistów, zastępcy Hitlera Rudolfa Hessa. „Polscy pracownicy raczej nie wiedzą o kiepskiej reputacji firmy Amazon w Europie” – konstatował Krzysztof Inglot, rzecznik prasowy firmy Work Service. Dobrze wróżyło to stopie zwrotu z podwrocławskiej inwestycji Amazona.

Już we wrześniu zaczęło się robić krucho z siłą roboczą z okolicy. Pracowników trzeba było przywozić z Wałbrzycha, Legnicy, Brzegu, Świdnicy, Oławy, Trzebnicy, Jawora i Oleśnicy. Amazon zaoferował swoim pracownikom prywatną opiekę medyczną, ubezpieczenie na życie oraz ciepły posiłek każdego dnia za złotówkę. Jednak szybko okazało się, jakiego standardu są to usługi. „Jemy też w nocy, a wtedy dania obiadowe mamy z poprzedniego dnia, tylko lekko przerobione tak, by wyglądały na świeże. Ale niestety nie są, bo kilka osób już się rozchorowało” – zaczęli relacjonować prasie pracownicy.

W listopadzie 2014 roku zaczęli odchodzić pierwsi pracownicy, a w kwietniu 2015 roku zaczęły się pierwsze niepokoje w zakładzie. „Amazon chciał nam zabrać wolny wielkanocny poniedziałek” – twierdzili związkowcy z oddziału koncernu pod Wrocławiem. Z początku firma szła jeszcze na ustępstwa. Pracownicy wywalczyli to, że w Lany Poniedziałek do pracy przyjedzie tylko ten, kto zechce, i zarobi dwa razy więcej niż normalnie.

To jednak nie był koniec pracowniczych problemów. „W Amazonie ochroniarze, nas, pracowników, traktują bez wyjątku jak złodziei” – skarżył się w prasie jeden z zatrudnionych. „Menedżer chodzi po hali i krzyczy: „Wstawać, wstawać! Nie jesteście na plaży!” – opowiadają o pracy dla amerykańskiej korporacji ekspracownicy. Jak twierdzą, w zakładzie monitoring jest w zasadzie wszechobecny. Każdy pracownik ma przydzielony własny kod kreskowy pozwalający na zlokalizowanie go na terenie całego obiektu i pomiar postępów jego pracy. Podobnie jak w innych europejskich centrach Amazona szeregowy pracownik musi zgarnąć z półek 100 produktów na godzinę, a w ciągu jednej zmiany przemierza nawet 25 km. „Skaner tobą kieruje. Pokazuje, gdzie masz podejść, i zaczyna odliczać ci czas: 26 sekund, 18, 7 – na dotarcie na miejsce. I tak przez 10 godzin”, donosił anonimowy pracownik lokalnej „Gazecie Wyborczej”. 100 pracowników musi spakować 150 tysięcy paczek. Szkolenie trwa kwadrans.

Zamieszanie jest też z wypłatami. Amazon zlecił to zewnętrznej firmie, która źle wylicza składniki wynagrodzenia, nie płaci ZUS-u, opóźnia wypłaty. „Jedni dostają podwójne wynagrodzenie i się cieszą, a inni dostają po 700 zł i niby później mają dostać resztę. Tylko ktoś zdesperowany, żeby mieć jakąkolwiek pracę, tak jak ja, zaciśnie zęby i tam zostanie” – przyznawał w prasie lokalnej jeden z zatrudnionych. Pracownicy żalą się również na wynagrodzenia wypłacane w niepełnej wysokości i nie w terminie, zbyt skomplikowane paski płacowe, zbyt niską stawkę godzinową, za wysokie normy, niepewność zatrudnienia oraz skomplikowany i niezrozumiały system premiowania. Dwa tygodnie przed świętami 100 pracowników agencyjnych dostało wypowiedzenie. Powód: zbyt niska wydajność. Większość z nich otrzymało tę informację esemesem. Choć Amazon w podpoznańskich Sadach bił w grudniu różne światowe rekordy (np. w milionach wysyłanych paczek tygodniowo), to w lutym 2015 r. przekazano pracownikom wiadomość, że produktywność była zbyt niska, by zasłużyli oni na obiecywaną 8% premii.

Baw się dobrze

Na warunki pracy w Amazonie w Polsce do Państwowej Inspekcji Pracy wniosło skargi kilkadziesiąt osób. Zdaniem pracowników na hali często dochodzi do wypadków, zwłaszcza na nocnej zmianie. Pracownicy mdleją, do zakładu przyjeżdża pogotowie. Odpoczywać się nie da, bo na hali nie ma krzeseł. Zmiany trwają 10,5 godziny. Przerwy są trzy: dwie 15-minutowe oraz jedna 30-minutowa, tzw. obiadowa. Oprócz tego trzeba być ciągle w ruchu.

„Analiza dokumentacji wypadkowej ujawniła zdarzenia, które nie zostały uznane za wypadki przy pracy, choć spełniały wszelkie przesłanki […]. Stanowisk wyposażonych w monitory ekranowe, zorganizowanych na halach magazynowych, nie wyposażono w krzesła odpowiednie do tego rodzaju pracy” – można przeczytać w protokole z kontroli PIP. Łamano prawo zatrudniając ludzi bez uprawnień do prac szczególnie niebezpiecznych (np. na wysokości). Nie były wypłacane dodatki za pracę w nadgodzinach, a pensje nie spływały terminowo. PIP ukarała mandatami Amazon, agencje pracy tymczasowej i trzy osoby odpowiedzialne za stwierdzone nieprawidłowości  Maksymalna wysokość mandatu to 2 tysiące złotych.

Warunki dla działalności związkowej są trudne: „Z kolegami nie rozmawiasz, bo nie masz czasu. Mijacie się co chwilę w trakcie kilkudziesięciosekundowych odcinków. Ludzie migają ci przed oczami. Są ich tu setki. Nie znasz nikogo”. W takich warunkach nie założysz związku zawodowego, mówili pracownicy lokalnej wyborczej. Mimo to w podpoznańskich Sadach powstała komisja OZZ Inicjatywa Pracownicza. Z kolei we Wrocławiu powstała komórka Solidarności. IP wydaje w nakładzie 1,5 tysiąca egzemplarzy, dystrybuowaną w zakładzie gazetę „Głos Załogi Amazona”. Negocjuje też z zarządem na temat utworzenia Funduszu Świadczeń Socjalnych. Związkowcy zaczęli budować sieć współpracy ze swoimi kolegami z Niemiec. W maju 2015 r. 400 pracowników podpisało petycję przeciwko wzrostowi norm. Otwarty konflikt wybuchł w czerwcu, kiedy IP rozpoczęła z kierownictwem zakładu spór zbiorowy.

Niestety związki zawodowe w polskim Amazonie są skłócone: „medialność akcji wzięła górę nad dobrem pracowników. Kilkunastu pracowników straciło pracę” – komentuje działania IP w zakładzie w Sadach Grzegorz Cisoń, przewodniczący Komisji Zakładowej NSZZ „Solidarność” w Amazonie.

Zakres żądań Solidarności jest skromny: „Konieczne byłoby przeprowadzenie badań warunków oświetlenia w porze nocnej, bo nie jest przystosowane do pracy przy komputerach. Liczne uwagi mam też do szatni, które formalnie szatniami nie są. Dlatego przebierają się w nich równocześnie kobiety i mężczyźni, a szafki są zbyt małe” – wymienia Cisoń.

Żądania IP są szersze. Związek domaga się podwyżki godzinowej stawki podstawowej do co najmniej 16 zł brutto z powodu wzrostu ilości obowiązków oraz rosnących norm pracy. Oczekuje też wprowadzenie dodatków stażowych dla doświadczonych pracowników. Pragną także, żeby tak jak w innych zakładach Amazona w Polsce pojawiły się akcje pracownicze, roczne grafiki pracy i realnie dostosowane do pracy przerwy. „Solidarność komentuje te żądania z rezerwą: „Wiele postulatów uważamy za słuszne. Niemniej metody działania, postawa konfrontacyjna budzą nasze wątpliwości. Groźba strajku, na tym etapie pracy związkowej, nie jest jedynym rozsądnym rozwiązaniem”. Tymczasem IP liczy, że „Solidarność” będzie zdolna do wyjścia poza międzyzwiązkową rywalizację. „Liczymy, że członkowie i członkinie Solidarności wezmą udział w Międzynarodowym Spotkaniu Pracowników Amazona organizowanym wspólnie 11–13 września w Poznaniu przez załogi z Niemiec i Polski” – ponad związkowymi barwami, oświadczają związkowcy z IP.

Oficjalnie problemów nie ma. „Amazon wszędzie gdzie działa oferuje bardzo dobre warunki pracy, konkurencyjne wynagrodzenie i stawia dobro i dobre samopoczucie swoich pracowników na pierwszym miejscu”  – zapewniała w mediach Marzena Więckowska, rzeczniczka Amazona w Polsce. Współpracujemy z odpowiednimi władzami, nawet w najmniejszych kwestiach dotyczących działalności naszych centrów logistycznych. Naszym celem jest zapewnienie pracownikom najlepszych warunków pracy” – dodaje. Tymczasem pracowników Amazona dotykają pierwsze represje. Część z nich wezwano do odbycia rozmów dyscyplinujących, zawieszając do tej pory co najmniej 6 pracowników. Jak alarmowała Inicjatywa Pracownicza, możliwości uczestnictwa w tych rozmowach odmówiono upoważnionym członkom związku zawodowego. „Financial Times” podkreśla, że system pracy promowany przez Amazon nie sprawdza się w Europie. Zgadzają się z tym związkowcy. „Amazon musi wreszcie zrozumieć, że nie może stosować w Polsce tych samych standardów i zasad organizacji pracy jak za oceanem. Firma działa w Polsce i musi przestrzegać naszego prawa pracy” – mówił Cisoń po tym, jak kontrola PIP wykazała szereg nieprawidłowości.

Twórz historię

Wpływ Amazona na poprawę jakości lokalnego rynku pracy jest niewielki: oferuje głównie nisko płatne zajęcia dla niewykwalifikowanych pracowników. Zatrudnia zazwyczaj najbiedniejszych. Najlepiej gastarbeiterów. W Niemczech tak pracują między innymi Polacy, Bułgarzy czy Rumuni. W Polsce tylu sezonowych pracowników nie ma. Dlatego firma szuka robotników wśród byłych bezdomnych i osadzonych lub wśród samotnych matek. Podobnie jest w innych halach, sortowniach, montowniach umieszczonych w polskich specjalnych strefach ekonomicznych. Kiedy przyjrzymy się im bliżej, cały blichtr tych inwestycji niknie. Zyski i dochód uzyskują tam dla biznesu bardzo nisko opłacani i przepracowani ludzie, którzy pracują tu, bo nie mają innego wyjścia.

Tymczasem Tarnobrzeska Specjalna Strefa Ekonomiczna rozwija się i przyciąga kolejne inwestycje. Szwajcarskie Nestlé wybuduje tu fabrykę karmy dla zwierząt (wraz z centrum dystrybucyjnym), irlandzka firma ID Technology zainwestuje w fabrykę etykiet samoprzylepnych, a amerykańskie Wabco nowy zakład produkcyjny – w tym już istniejącym w kwietniu 2015 roku groziło wybuchem strajku.

Przedsiębiorcy podkreślają „sprzyjającą atmosferę”, jaka panuje na Dolnym Śląsku dla nowych inwestycji. „W świat idą informacje, że formalności załatwia się u nas łatwo i szybko, a przepisy są przychylne inwestorom” – zapewnia Zbigniew Sebastian, prezes Dolnośląskiej Izby Gospodarczej i pewnie ma rację. Kogo jednak powinni reprezentować urzędnicy – inwestorów czy pracowników-obywateli?  Efektywność kosztowa, przyjazność dla biznesu, strategia przyciągania inwestycji: nie ma się co dziwić, że Wrocław wygrywa rankingi w tych kategoriach. Płace są tu niskie, władza ścisłe współpracuje z biznesem, a związki zawodowe są skłócone i słabe. Tymczasem w księgarni Amazonu pojawił się egzemplarz polskiego kodeksu pracy (jeszcze niedawno pozycja ta miała status Currently unavailable. We don’t know when or if this item will be back in stock – pozycja niedostępna, nie wiemy, kiedy można jej się spodziewać z powrotem). Może to wreszcie jakaś dobra wiadomość?

Czytaj także:
Dawid Krawczyk, Chung Hong, historia wciąż bez epilogu

**Dziennik Opinii nr 210/2015 (994)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Przemysław Witkowski
Przemysław Witkowski
Historyk idei, badacz ekstremizmów politycznych
Przemysław Witkowski – poeta, dziennikarz i publicysta; dwukrotny stypendysta Ministerstwa Edukacji Narodowej i Sportu; absolwent stosunków międzynarodowych na Uniwersytecie Wrocławskim; doktor nauk humanistycznych w zakresie nauk o polityce; opublikował „Lekkie czasy ciężkich chorób” (2009); „Preparaty” (2010); „Taniec i akwizycja” (2017), jego wiersze tłumaczono na angielski, czeski, francuski, serbski, słowacki, węgierski i ukraiński.
Zamknij