Dziś słyszymy okrzyki, że PO przegrała głównie przez taśmy z Sowy & Przyjaciele. I niedługo znów będzie zdziwienie, że Platforma przegrała, bo zamiast pokazywać program pomocy energetycznej, biega za sowimi duchami roku 2015.
Przyznam, że trochę boję się czytać o najnowszych podsłuchowych rewelacjach „Newsweeka”, bo przecież jeszcze niedawno najtwardsi z twardych przekonywali, że po zwolnieniu Tomasza Lisa tygodnik stał się „pisowski”. Doprawdy, sam już nie wiem, komu wierzyć…
Odkładając jednak najtwardszych z twardych na bok, trudno się dziwić, że cała reszta opinii publicznej nie jest jakoś bardzo wzburzona rewelacjami o tym, że za taśmami w Sowie stoją Rosjanie. Nie jest oburzona nie dlatego, że jest tępa i nic nie rozumie, bo ktoś ją uśpił socjalem. Opinia publiczna po prostu od dawna całkiem racjonalnie zakłada, że „Ruscy stoją za taśmami”, dlatego doceniając teksty o świadkach, którzy mówią to wprost, trudno nie mieć wrażenia, że to jednak wyważanie otwartych drzwi.
PiS jest częścią międzynarodówki radykalnej prawicy. Liczy, że z nią pokona Brukselę
czytaj także
Owszem, to pewnie Ruscy, ale nas interesowało, co jest na taśmach, a nie, kto to nagrywał – tak, zdaje się, brzmi powszechna narracja. Rzecz jasna zaraz zaczną się krzyki, że jak tak można przechodzić do porządku dziennego nad tym, że opozycja korzystała z ruskiego wsparcia. Ale przecież, może nie identycznie, choć jednak trochę podobnie, działa opozycja obecna.
Wszak opinia publiczna też pewnie zdaje sobie sprawę, że za włamaniem na skrzynkę Dworczyka czy Obajtka stoją służby, być może rosyjskie. I co? I nic! Nikt z dzisiejszej opozycji nie krzyczy: zostawmy skrzynkę Dworczyka, nie grajmy tymi skrinami, to robota agentury! Tak jak PiS, zapewne podejrzewając ruski ślad, nie miał żadnych skrupułów z wykorzystywaniem taśm z Sowy przeciwko władzy, tak teraz opozycja nie ma żadnych skrupułów, aby korzystać ze skrzynki Dworczyka.
Przestańmy się więc oszukiwać, że to wyłącznie niecny PiS gra wrzutkami służb, a niewinna opozycja tego nie robi. Otóż robi to każdy i tak jak PiS zaczął grać taśmami, tak od skrzynek teraz ginie.
Odrębne pytanie brzmi: po co rosyjskie służby miałyby kompromitować PiS skrzynką Dworczyka, skoro ponoć PiS, jak tłumaczył choćby generał Pytel, jest na pasku Rosjan? No cóż, to raczej pytanie do wyznawców tej spiskowej teorii, acz, jak podkreślają niektórzy, dziwnym trafem nie ma w skrzynce niczego, co mogłoby kompromitować ziobrystów.
Ale nie tylko o wzajemne obrzucanie się zdrajcami i służbami tu chodzi, lecz także o budowę pewnej mitologii dotyczącej rządów Platformy. Otóż teza, że PO straciła władzę przez służby, jest dla tej partii bardzo wygodna. Oznacza bowiem, że jej odpowiedzialność za przegrane wybory jest znikoma, że Platforma była ofiarą szpiegowskiej gry. To pozwala zrzucić problem fatalnego odbioru stanu państwa za jej rządów na problem ingerencji obcych, wrogów.
Teza ta ma o tyle istotne znaczenie, że od pewnego czasu beton PO buduje narrację, według której za PO żyło się wspaniale, po czym przyszedł PiS i rozniósł gospodarkę socjalem. Co więcej, nieźle mu to idzie – według niedawnego sondażu „Super Expressu” 53 proc. Polaków uważa, że za Tuska żyło się lepiej niż za Morawieckiego. 47 proc. pytanych wskazuje, że lepiej żyje im się za obecnych rządów.
czytaj także
O tym, że za Tuska, dajmy na to, w 2008 roku, te przeklęte stopy procentowe były mniej więcej takie same, tyle że poziom bezrobocia był niemal dwa razy wyższy niż dziś, już się nie mówi. Po siedmiu latach rządów PiS-u prawo wyborcze otrzymali już ludzie, którzy za pierwszej kadencji rządów PO byli dziećmi i nawet „zamach smoleński” pamiętają jak przez mgłę. PO rządziła wspaniale, ludzie by ją wybrali, tylko te ruskie z tymi taśmami…
Oczywiście teza o tym, że służby odpowiadają za klęskę liberalnej polityki, jest tyleż wygodna, co kłamliwa. Tak samo jak przy uwzględnieniu niskich notowań Lecha Kaczyńskiego kłamliwe jest twierdzenie, że przed reelekcją powstrzymać go miał „zamach”.
Wszak nawet jeśli taśmy wpłynęły na postrzeganie schyłkowej PO jako partii chciwej i mającej w rzyci wyborców, to jednak nie miały za wiele wspólnego np. z porażką Bronisława Komorowskiego. To nie wina taśm, że PO zrobiła z Komorowskim najgorszą kampanię wyborczą na świecie i przegrała wybory nie do przegrania. To nie taśmy spowodowały, że za ówczesnym prezydentem stała pani, która mu podpowiadała, do kogo ma się przytulić i co powiedzieć.
czytaj także
Wydawałoby się, że liberalna opozycja po tylu porażkach z rzędu (też wina służb?) wyciągnęła jakieś wnioski. Jednak czytanie ostatniego wywiadu z posłanką Jachirą czy okrzyki, że PO przegrała głównie przez taśmy Sowy, zaczynają sprawiać inne wrażenie. I znów będzie zdziwienie, że Platforma przegrała, bo zamiast pokazywać program pomocy energetycznej, biega za sowimi duchami roku 2015. Owszem, taśmy Sowy grzać mogą antypisowski beton wyborczy, ale umiarkowanych wyborców nie ogrzeją, zwłaszcza w nadchodzącej zimie.