Chciałyśmy się rozbudzać intelektualnie, trwać w rewolucyjnej czujności – żeby umieć twórczo i mądrze zareagować na to, co dzieje się w przestrzeni społecznej. Potrafić nadać temu językową wartość i móc z tego tworzyć historie. Rozmowa z Natalią Kałużą, kierowniczką Świetlicy Krytyki Politycznej w Cieszynie, i Joanną Wowrzeczką, radną miejską Cieszyna i współzałożycielką Świetlicy.
Jakub Nowacki: Jak to się zaczęło? Jakim miastem był Cieszyn w 2009 roku, gdy powstawała tu Świetlica Krytyki Politycznej?
Joanna Wowrzeczka: Świetlica w Cieszynie była możliwa, bo było tu środowisko z potencjałem do zajmowania się kulturą peryferii. Dziś, nawet w świetnie funkcjonujących miastach 30-tysięcznych, przebiegają „procesy malenia”, w wyniku których stają się one peryferyjne, ale już w innym znaczeniu – nie tym, które jest nam bliskie. Świetlica w Cieszynie powstała nie siłą inercji, ale siłą świadomości miejsca, siłą pragnienia, żeby to miejsce się urzeczywistniło. Miejsce, a więc obszar krzyżowania się różnych działań, różnych grup zajmujących się kulturą, nauką, kwestiami społecznymi. Nie wiem, czy dzisiaj byłoby to możliwe…
Stawka: demokracja. Krytyka Polityczna i 20 lat ewoluującego aktywizmu
czytaj także
A dlaczego wtedy to było możliwe?
J.W.: Chyba dlatego, że wszyscy, którzy włączyli się do tego procesu, mieli już doświadczenie w swoich mikroobszarach. Silniejsza była społeczność studencka. W Cieszynie działały wtedy dwa wydziały Uniwersytetu Śląskiego. Jestem związana od 23 lat z jednym z nich – Wydziałem Artystycznym. Działaliśmy w kole naukowym, w ramach którego zajmowaliśmy się kulturą żydowską Cieszyna. Tam się poznaliśmy, dzięki czemu mogliśmy założyć Świetlicę Krytyki Politycznej wespół ze studentami. Zaproszenie studentów do tworzenia takiego miejsca było naturalną konsekwencją bycia z nimi na co dzień, i to było fenomenalne.
Poza tym Zamek Cieszyn, który wtedy nazywał się Zamkiem Sztuki i Przedsiębiorczości, miał wówczas świetną dyrektorkę, Ewę Gołębiowską, która doskonale rozumiała potrzebę stworzenia miejsca, które niekoniecznie będzie miało od początku silną, jasno zdefiniowaną strukturę i charakter. Wsparła nas znalezieniem miejsca, naszej pierwszej cieszyńskiej miejscówki. To była Strażnica Celnicza przy ulicy Zamkowej 1. To miejsce było wolne i Ewa stwierdziła, że byłoby super, gdybyśmy umieli zagospodarować je swoimi działaniami. Dzięki osobom, które zajmowały wtedy węzłowe stanowiska, jak również studentom, którzy żywo współtworzyli to miejsce, możliwe było założenie świetlicy Krytyki Politycznej. Taki był wtedy Cieszyn.
Natalia Kałuża: Mogę o tym opowiedzieć z perspektywy odbiorczyni. Sama dołączyłam do świetlicy kilka lat od jej powołania, jako studentka etnologii. Zaprosił mnie tutaj Michał Rauszer, etnolog i kulturoznawca. Michał był wtedy opiekunem mojego roku, seminaria, które prowadził dodatkowo w świetlicy, były dla nas ważne, inspirujące, stanowiły zupełnie inną jakość intelektualną. Później brałam udział w warsztatach odbywających się w świetlicy, wydarzeniach takich jak Głęboka Fest, aż w końcu los połączył mnie jeszcze mocniej z tym miejscem i dołączyłam do zespołu.
J.W.: Dodam jeszcze, że w Cieszynie działała wówczas Galeria Szara i kilka innych organizacji, zajmujących się kulturą symboliczną czy nauką. W tej pierwszej miejscówce było poza nami siedem innych podmiotów, bardzo istotnych na mapie kulturalno-społecznej Cieszyna. Dzisiaj środowisko kulturalne nie jest tak zintegrowane – w tym sensie Cieszyn z 2009 roku różnił się od dzisiejszego. Ale są to procesy charakterystyczne dla niemal wszystkich miast tej wielkości w całej Polsce.
czytaj także
Jak zmieniała się świetlica na przestrzeni lat? Jak zmieniał się jej program?
J.W.: W pierwszej siedzibie przy Zamkowej 1 to „ulica” do nas przyszła i sama zaczęła bardzo szybko zmieniać nasz program. Zmiany były ewolucyjne. Raczej przybywało, niż znikało, raczej dokładaliśmy kolejne elementy do układanki, niż odejmowaliśmy. Na początku myśleliśmy, że zrobimy w Cieszynie takie centrum intelektualne jak w Warszawie, ale szybko okazało się, że nasi odbiorcy i odbiorczynie są inni, mają inne oczekiwania. Wsłuchiwałyśmy się w tkankę społeczną i odpowiadałyśmy na to, co usłyszałyśmy – programem świetlicy. To, czego nie planowałyśmy, a co „samo do nas przyszło”, to społeczność dziecięca, czyli po prostu dzieciaki z okolicy. Zaczęły przychodzić do świetlicy naturalnie, zaglądając do niej spontanicznie. Planowałyśmy wprawdzie działania dla dzieci, ale okazywało się, że wtedy, kiedy to my zapraszamy, ich wejście jest znacznie trudniejsze. Dopiero kiedy dzieci, a wraz z nimi ich matki, dowiedziały się, że jest taka bezpieczna dla nich przestrzeń, to zaczęły przychodzić.
czytaj także
Niezwykle ważny był na początku pakiet seminaryjny. Chciałyśmy się rozbudzać intelektualnie, trwać w rewolucyjnej czujności – żeby umieć twórczo i mądrze zareagować na to, co dzieje się w przestrzeni społecznej. Potrafić nadać temu językową wartość i móc z tego tworzyć historie. Od początku była dla nas ważna umiejętność nazywania swojego doświadczenia. Nasz program rozbudowywał się ze względu na nasze cechy, właściwości, umiejętności – na to, że do czegoś było nam bliżej, a do czegoś dalej. Seminaria naukowe, program dla dzieci, program artystyczny – szczególnie jego część muzyczna. Partycypacja miejska…
N.K.: Wywodzimy się z różnych środowisk i reprezentujemy bardzo różne wykształcenie. To ma wielki wpływ na to, jak wygląda nasz program. W 2015 roku zaprosiłyśmy do współpracy Bogusława Słupczyńskiego, dziś stałego członka zespołu, który otworzył nas na praktyki teatralne. Staraliśmy się od początku, żeby to nie były tylko zajęcia teatralne. To zawsze jest dodatkowo praca nad grupą, nad rozwojem każdego dziecka. W naszej grupie są bardzo różne dzieci. Obecnie również dzieci z Ukrainy czy z Czech. Staramy się integrować dzieci z bardzo różnych środowisk i budować stałe więzi, które trwają nie jeden sezon, ale często nawet kilka lat. Te dzieci razem z nami się rozwijają. Na początku każdego nowego działania teatralnego staramy się dobierać odpowiednie tematy. Nie zależy nam na robieniu teatrzyku szkolnego, to ma być coś więcej. Staramy się reagować na to, co nas otacza, co nas porusza.
Cieszyn inspirował was do działania?
N.K.: Tak, Cieszyn, jego topografia i historia. W poprzedniej siedzibie bardzo ważny był dla nas temat graniczności, bo wtedy świetlica znajdowała się niemal na samej granicy polsko-czeskiej. Nasza druga siedziba, w której jesteśmy już od przełomu 2016 i 2017 roku, też jest bardzo blisko granicy, ale tu zaczęłyśmy się interesować tym, co nas otacza bezpośrednio i najbliżej, czyli tzw. Cieszyńską Wenecją, dawną ulicą cieszyńskich rzemieślników. Później powstawały tutaj bardzo duże zakłady przemysłowe. Nasza obecna siedziba znajduje się w dawnych Zakładach Przemysłu Dziewiarskiego „Juwenia”. Te wszystkie wątki wchodziły do naszego programu i były obiektem naszego namysłu.
Manifa, aborcja, akademia – 20 lat w kontrze do panów w garniturach
czytaj także
Staramy się, żeby ten program składał się z bardzo różnych elementów. Próbujemy wciąż docierać do studentek i studentów – ostatnio głównie przez kino dokumentalne, współpracę z Festiwalem Filmów Dokumentalnych Watch Docs i Helsińską Fundacją Praw Człowieka. Bardzo ważne jest dla nas również organizowanie otwartych debat, spotkań autorskich czy projektów realizowanych wspólnie z artystami i artystkami. Przez lata wdrażałyśmy program rezydencji artystycznych, w ramach którego artyści przyjeżdżali do Cieszyna i realizowali różne projekty inspirowane m.in. historią miasta wspólnie z mieszkańcami.
J.W.: Bardzo ważna jest jeszcze jedna odnoga naszej działalności, która zaczęła się w 2016 roku, a mianowicie aktywizm miejski. Zaczęliśmy się już z tym kojarzyć – jeśli jest jakiś społeczny dramat, dochodzi do marnotrawstwa dóbr wspólnych, to można na nas liczyć. Ktoś z nas może choćby zorganizować protest. Mamy dwa megafony i kilka transparentów na zapleczu, o różnej tematyce.
N.K.: Trudno się mówi o tym, co się robi w takim miejscu, bo nie chcemy sobie wystawiać laurki. Trzeba by zapytać mieszkańców o to, co myślą o świetlicy.
No właśnie, z jakim odbiorem waszych działań spotykacie się ze strony lokalnej społeczności?
N.K.: Udało nam się zbudować wokół świetlicy środowisko osób, które nie są tylko biernymi odbiorcami, ale współtworzą z nami to miejsce. Na przykład teraz mocno współpracujemy z grupą Granica dla Granicy – wiele działań w świetlicy dzieje się z ich własnej inicjatywy. Często po prostu oddajemy im to miejsce. Ostatnio, wspólnie ze społecznością ukraińską, przygotowywali świece okopowe, które zostaną wysłane do Ukrainy. W związku z wojną w Ukrainie cały czas myślimy o tym, jak możemy pomóc osobom uchodźczym, jak sprawić, by lepiej czuły się w naszym mieście. Od stycznia 2023 roku uruchamiamy w świetlicy Centrum Integracji i Wsparcia Imigrantów i Imigrantek w ramach programu Aktywni Obywatele-Fundusz Regionalny. Te działania są odbierane bardzo pozytywnie. Od jakiegoś roku budujemy szerokie koalicje z organizacjami i inicjatywami, które tu działają. Kryzys na granicy polsko-białoruskiej, a potem wojna w Ukrainie jeszcze bardziej tę współprace zacieśniły.
Świetlica jest w Cieszynie kojarzona z Krytyką Polityczną? A może trwale wpisała się w tkankę miasta i już trochę wyemancypowała się od tej marki?
N.K.: Część osób identyfikuje nas jako Krytykę Polityczną i przychodzi tu jako do siedziby Krytyki. To publiczność spotkań i otwartych debat np. z autorami i autorkami naszych książek. Ale dla części marka Krytyki Politycznej jest chyba mniej istotna, np. dla rodziców dzieci, które uczęszczają na nasze warsztaty. Bardziej nas identyfikują ze względu na działalność lokalną niż ze względu na etykietę.
J.W.: Czujemy się częścią Krytyki i nie wstydzimy się tego. Sądzę zresztą, że identyfikacja z Krytyką pomaga. Przepraszam, to może będzie prywatna wycieczka, ale gdyby nie uznanie, że Krytyka Polityczna jest czymś pozytywnym, to nie miałabym tak dużego poparcia jako kandydatka na radną. Ludzie widzą społeczną wartość tego miejsca.
czytaj także
Gdybyście miały wymienić trzy najważniejsze działania świetlicy od początku jej istnienia, to co by to było?
J.W.: Na pewno Bieda, przewodnik dla dzieci, który powstał w ramach realizowanego projektu Oczy szeroko otwarte – ta książka w znakomity sposób odczarowywała pojęcie biedy i powstał wokół niej bardzo ciekawy pakiet edukacyjny. Wymieniłabym też „Włącz kulturę!” – program rezydencjalny dla artystów i artystek, o którym mówiła Natalia. No i protesty społeczne, które odbywały się z inspiracji świetlicy. To nie tylko protesty, to za każdym razem zawiązywanie relacji. Wciąż poznaję tu nowych ludzi. Szczególnie te nieoczywiste, transgraniczne. Totalnie nową grupę ludzi wtedy poznałam. Ludzi pracy.
N.K.: Muszę powiedzieć o dwóch filmach, które powstały w ramach warsztatów teatralnych w świetlicy. Odwaga i Wszystkie nasze lęki – obydwa są dostępne na YouTubie, powstały w czasie pandemii, jestem z nich szczególnie dumna. Nie mogę też nie wspomnieć o wszystkich spektaklach, które tutaj powstały, zwłaszcza o Pamiętniku Blumki, bardzo dojrzałym spektaklu w wykonaniu dzieci. O bardzo udanej współpracy z młodzieżą w ramach projektu Młodzieżowe Laboratorium Samorządowe. O warsztatach literackich dla młodzieży, które prowadziła Ania Cieplak, i ogólnie o budowaniu grupy odbiorczej, która składa się z młodzieży licealnej. Dodałabym jeszcze działania animacyjne w przestrzeni miasta, Głęboka Fest oraz Święto Cieszyńskiej Wenecji. Działania edukacyjne w terenie, na ulicach, kiedy ludzie mogli poznać nas i to, co robimy. To już chyba więcej niż trzy?
**
Wspieraj Krytykę Polityczną we wspólnej skutecznej pracy na rzecz Polski otwartej, solidarnej, zielonej. Podziel się swoją energią. Potrzebujemy jej. Wpłać teraz dowolną kwotę z okazji dwudziestej rocznicy KP lub zacznij nas wspierać regularnie. Liczy się każda złotówka. Dla wspólnego dobra pojedynczego człowieka. Dla ludzi takich jak Ty. Przepisujemy idee na rzeczywistość. Krytyka Polityczna.