Czy Nawrocki z Mentzenem ukradną Kaczyńskiemu partię?

Atak Kaczyńskiego na Konfederację może tylko utwierdzić Polaków, że Konfederacja to partia antyestablishmentowa, a wtedy PiS i Nawrocki uznają, że w mieście jest nowy król i to z nim trzeba się układać.
Fot. Monika Bryk, ed. KP

Walka z pandemią, pomoc Ukrainie, sprowadzanie uchodźców, Polski i Zielony Ład, walka z myśliwymi – te wszystkie działania PiS były sprzeczne z prowincjonalnym, nacjonalistycznym solidaryzmem Polaków, który PiS najpierw napompował propagandowo, a który teraz zgrabnie wykorzystuje jeszcze bardziej radykalna Konfederacja.

W założeniu wszystko wydawało się proste. Trzeba było wystawić w wyborach prezydenckich luźno związanego z PiS-em prawicowego doktora nauk, mentalnie bliskiego Konfederacji. Ten w pierwszej turze będzie walczył z Mentzenem o wyborców Konfederacji, a w drugiej zgarnie ich głosy w kontrze do „tęczowego” bonjoura Rafała. Teoretycznie plan udał się doskonale. Trzaskowski przegrał wybory nie do przegrania, a kandydat PiS-u został prezydentem.

Tyle że właśnie zaczęły się schody. Już sam fakt, że Kaczyński musiał szukać kogoś bliskiego Konfederacji, a nie własnej partii, wskazywał na polityczną słabość Prawa i Sprawiedliwości. Do tego cała kampania sprawiała wrażenie paktu o nieagresji, zakończonego hołdem pruskim Nawrockiego wobec nowego władcy Mentzena. Ba, okazało się, że w pierwszej turze PiS stracił niemal 2 miliony głosów w stosunku do wyborów parlamentarnych w październiku 2023 r. Rzecz jasna, stracił je na rzecz kandydatów Konfederacji i Brauna – i to także na wsi.

8 przebojów ze słownika pisowskiej polszczyzny

Koniec miłości między PiS i Konfederacją

Kaczyński i jego partia tuż po wyborach nie robili jednak zbyt gwałtownych ruchów. Nadal tkwili w wolnorynkowej, korwinistycznej nowomowie o długu publicznym, którą Nawrocki powtarzał na Radzie Gabinetowej. Oficjalną wykładnią było nadal „żadnych nowych podatków”. Słowem, PiS zachowywał się tak, jakby mentzenowski sposób patrzenia na państwo stał się ich własnym. Ale w ostatnim tygodniu sytuacja się diametralnie zmieniła. Nastąpił gwałtowny atak na Konfederację. Dlaczego?

Bezpośrednim powodem miały być rzekome wewnętrzne wyniki sondażowe o tym, że przy spodziewanej dużej liczbie głosów na partie podprogowe (PSL, Polska 2050, Korona Brauna, być może Razem) niecałe 40 proc. wystarczy do samodzielnej większości sejmowej. I że PiS ma potencjał, by taki wynik osiągać, ale musi zrobić to kosztem Konfederacji.

Śmiem jednak twierdzić, iż powodów do antykonfederackiej wolty jest więcej.

Marta Nawrocka wkurzyła facecików? I bardzo dobrze

Przede wszystkim cała pisowska narracja Kaczyńskiego od ponad dekady ustawiona jest wedle osi sporu między Polską solidarną i Polską liberalną. To ona daje retoryczną wiarygodność zarówno atakom na elitarną Warszawę, jak i obronie prawdziwej, prowincjonalnej Polski. Porzucenie tej narracji w imię korwinistycznego egoizmu czyni PiS partią będącą kolejnym republikańskim klonem, a więc partią ideologicznie zbędną na polskiej scenie politycznej. Pamiętajmy, że to 500+ było gamechangerem, który PiS dał setki tysięcy wyborców, którzy wcześniej w ogóle nie głosowali (stąd taki wzrost frekwencji w ostatniej dekadzie).

Dodatkowo w całej sprawie nie pomaga wolta Tuska. Ten bowiem, zamiast zgodnie z przewidywaniami prowadzić nadal „lewacką politykę miłości” na granicy, zaczął na niej mówić językiem Mentzena. Twardość, by nie powiedzieć brutalność tuskowej władzy, może budzić u wyborców koalicji sprzeciw, ale mówiąc równie brutalnie, oni i tak nie mają gdzie uciec, a jak przyjdzie co do czego, to przestraszeni faszyzmem karnie pójdą do wyborów. Kaczyński traci więc ewentualne przyrosty poparcia i na tym polu, bo dziś wszyscy najwięksi gracze mówią dokładnie tym samym militarno-prawicowym językiem, więc nie da się na tym zyskać.

Paradoksalnie Kaczyński ma nawet gorzej, gdyż Konfederacja to jest partią drugiego wyboru dla wyborców PiS, więc akurat wyborcy prezesa mają dokąd uciec. Zwłaszcza że Konfederacja zaczęła budować na prowincji własny wariant solidaryzmu, bynajmniej nie ekonomicznego. Walka z pandemią, pomoc Ukrainie, sprowadzanie uchodźców, polski i zielony ład, walka z myśliwymi – te wszystkie działania PiS były sprzeczne z prowincjonalnym, nacjonalistycznym solidaryzmem Polaków, który PiS najpierw napompował propagandowo, a który teraz zgrabnie wykorzystuje jeszcze bardziej radykalna Konfederacja.

Dla wyborców Mentzena PiS to establishment

Czy wobec tego atak Kaczyńskiego się uda? Czy (niepozbawione podstaw) nazywanie Mentzena drugim Balcerowiczem czy retoryczne oranie szefa Konfederacji przez Morawieckiego, tłumaczącego że nie da się zrobić kosmicznych innowacji najniższymi kosztami pracy, przyniesie sukces? Znowu: teoretycznie tak. Transfery socjalne tylko dla pracujących Polaków, utrzymanie bezpłatnego szkolnictwa czy wreszcie aspiracje Polaków wymuszające gigantyczny rozmach infrastrukturalny (im CPK większe, tym lepiej) mogą być polami, na którymi PiS wygra z partią prywatnej wody i wodociągów Sławomira Mentzena.

Dissowanie polskie latem 2025 roku

W praktyce jednak atak Kaczyńskiego na Konfederację może tylko utwierdzić Polaków, że Konfederacja to partia antyestablishmentowa, gdyż – czy to się podoba Kaczyńskiemu, czy nie – po dekadzie rządzenia PiS jest dziś dla wielu wyborców prawicowym establishmentem. Jeśli dodamy do tego trumpowską falę walki z lewactwem, w tym oczywiście woke-komunizmem i ekonomicznym bolszewizmem, przeciwko „ciężko pracującym” przedsiębiorcom, może się okazać, że Konfederacja ze swoją sprawną machiną propagandową w sieci tylko zyska na wiarygodności.

Wówczas i PiS, i sam Nawrocki uznają, że jest nowy król w mieście i to z nim trzeba się politycznie układać. Skoro Kaczyński nie potrafił przez lata pokonać garstki ziobrystów, to czemu ma teraz pokonać Konfederatów? – pomyślą wyborcy i struktury, i wbrew woli prezesa, oddolnie skierują krążownik PiS na korwinistyczne wody. A wtedy Kaczyński partię straci – mentalnie, a potem może także faktycznie. Tak jak tracili ją swego czasu Geremek, Balcerowicz, Krzaklewski czy Miller.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Galopujący Major
Galopujący Major
Komentator Krytyki Politycznej
Bloger, komentator życia politycznego, współpracownik Krytyki Politycznej. Autor książki „Pancerna brzoza. Słownik prawicowej polszczyzny”, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej.
Zamknij