28 września przypada Światowy Dzień Bezpiecznej Aborcji. Tego dnia organizacje prokobiece przypominają państwom z restrykcyjnym prawem do przerywania ciąży o konieczności jego liberalizacji. Nie inaczej jest i w tym roku, jednak nie ma co liczyć na to, by do obchodów przyłączy się polskie państwo. 22 października upolityczniony Trybunał Konstytucyjny rozpatrzy wniosek o uznanie przesłanki embriopatologicznej do legalnej aborcji za niezgodną z konstytucją, co de facto zdelegalizuje przerywanie ciąży w Polsce.
Choć wcześniejsze próby zaostrzenia prawa antyaborcyjnego podejmowane w ostatnich latach przez polityków Prawa i Sprawiedliwości oraz wtórujące im ultrakonserwatywne środowiska zazwyczaj kończyły się fiaskiem, nie oznacza to jednak, że wypowiedziana kilka lat temu kobietom wojna zniknęła z agendy obozu rządzącego i rosnących w siłę fundamentalistów.
czytaj także
Niekonstytucyjna aborcja
Jak bumerang powrócił wniosek, który w 2017 roku do Trybunału Konstytucyjnego złożył poseł PiS Bartłomiej Wróblewski. Polityk domagał się w nim uznania za sprzeczną z ustawą zasadniczą możliwość kwalifikacji osoby ciężarnej do aborcji na podstawie tzw. przesłanki embriopatologicznej. Chodzi o te przypadki, kiedy „badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu”.
Postulaty Wróblewskiego zdobyły poparcie ponad 100 parlamentarzystów. Ostatecznie jednak sędziowie nad sprawą się nie pochylili i dokument (zgodnie z zasadą dyskontynuacji wpisaną do znowelizowanej przez PiS ustawy o TK w 2016 roku) trafił do kosza po zakończeniu VIII kadencji Sejmu i Senatu. Przeciwny aborcji polityk nie dał jednak za wygraną i wystosował wniosek ponownie, zdobywając dodatkowo poparcie posłów Konfederacji i Koalicji Polskiej, a także ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry oraz Rzecznika Praw Dziecka Mikołaja Pawlaka.
Teraz w TK zapadła decyzja o tym, by rozpatrzyć propozycję ponownie i – jak możemy się spodziewać – pozytywnie. Nad losem Polek będzie debatować bowiem nie tylko związana z obozem władzy prezes Trybunału Julia Przyłębska, ale także – w roli sprawozdawcy – sędzia Justyn Sikorski, który zasłynął radykalnie prawicowymi poglądami i tezą m.in. o tym, że walka na poziomie prawnym z przemocą w rodzinie stanowi „zamach na ojcostwo”.
Co sprawia, że Trybunał zdecydował zająć się aborcją akurat teraz? Spekulacji jest wiele, ale najbardziej oczywistym powodem wydaje się fakt, że PiS, mając maraton wyborczy za sobą – i kolejne fale pandemii przed sobą, niespecjalnie musi martwić się o sprzeciw społeczny środowisk liberalnych i lewicowych. Dzięki temu może się zająć udobruchaniem swojego najbardziej fundamentalistycznego elektoratu, który może być zaniepokojony decyzją Kaczyńskiego o uchwaleniu „piątki dla zwierząt” i towarzyszącym jej kryzysem na prawicy, a także ciągłym studzeniem antykobiecych ambicji środowisk pro-life.
czytaj także
Najbardziej niepokojące jest jednak to, że zatwierdzenie wniosku Wróblewskiego będzie równało się delegalizacji aborcji w Polsce. Wprawdzie wykrycie wad płodu to jedna z trzech (obok ciąży będącej wynikiem przestępstwa i zagrożeniem dla życia matki) przesłanek, które pozwalają wykonać zabieg legalnie, jednak, jak podaje m.in. Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, spośród 1100 aborcji wykonanych zgodnie z prawem większość, bo aż 1074, to zabiegi terminacji będące efektem uszkodzenia lub nieuleczalnej choroby płodu.
Aborcja a śmiertelność okołoporodowa matek, czyli jak Ordo Iuris manipuluje danymi i faktami
czytaj także
Prawo nie działa
TK ma już w swojej historii zamach na prawa kobiet. Właśnie ta instytucja zablokowała złagodzenie przepisów, które w 1996 roku przyjął parlament. W 1997 roku Trybunał pod prezesurą Andrzeja Zolla powrócił do przyjętego cztery lata wcześniej „kompromisu aborcyjnego”, który w praktyce ani z konsensusem społecznym, ani z dobrem kobiet nie ma nic wspólnego.
Mało tego, badania organizacji prokobiecych wskazują, że m.in. za sprawą nadużywania przez lekarzy klauzuli sumienia i wzmagania strachu lekarzy przed odpowiedzialnością karną za wykonanie zabiegu Polki mają utrudniony dostęp do aborcji mieszczącej się w granicach określonych przez ustawodawcę.
„90 proc. publicznych szpitali nie wykonuje legalnego i refundowanego świadczenia, jakim jest terminacja ciąży. To przekłada się na nierówną dystrybucję w obrębie kraju i brak świadczeniodawców we wschodnich województwach, co wymusza migracje do bardziej propacjenckich regionów” – wskazują przedstawicielki Federy w dokumencie Przemoc instytucjonalna w Polsce. O systemowych naruszeniach praw reprodukcyjnych.
Dalej czytamy, że lekarki i lekarze „mnożą bariery” stawiane na drodze do uzyskania świadczenia, przedłużając procedury do momentu przekroczenia dozwolonych terminów lub powołując się na nieistniejącą rejonizację. W przypadku gwałtów z kolei opieszałością w wydaniu „niezbędnego zaświadczenia o tym, że ciąża powstała wskutek czynu zabronionego” wykazują się prokuratorzy.
czytaj także
Chrońmy kobiety
Polska już teraz ma jedne z najbardziej restrykcyjnych przepisów aborcyjnych w Europie. Dlatego Federa i inne organizacje działające na rzecz praw reprodukcyjnych, a także europejscy komisarze i komisarki wzywają polskie władze do legalizacji aborcji i zadbanie o bezpieczeństwo kobiet. Temu służą także kampanie społeczne prowadzone w okolicach 28 września, kiedy to na całym świecie jest obchodzony Dzień Bezpiecznej Aborcji.
Od lat działania setek organizacji z całego świata w tym zakresie koordynuje International Campaign for Women’s Right to Safe Abortion. W tym roku jest podobnie. Hasło przewodnie – jak informuje na swojej stronie Federa – to „dostęp do aborcji w trybie telemedycznym, aborcje domowe oraz wpływ pandemii na dostępność do tego potrzebnego świadczenia zdrowotnego”. O tym, jak koronawirus zmienił sytuację osób będących w niechcianej ciąży, pisaliśmy tutaj.
Teraz zachęcamy do udziału w akcji edukacyjnej, której celem jest upowszechnienie wiedzy o tym, jak bezpiecznie przeprowadzić aborcję farmakologiczną. Federa przygotowała na ten temat broszurę informacyjną, opartą na aktualnych badaniach naukowych i rekomendacjach Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). „Informator ten jest aktualizacją i kontynuacją pierwszej broszury Federacji o aborcji farmakologicznej z 2010 roku. Mamy nadzieję, że okaże się przydatny dla osób zainteresowanych tą metodą i zdrowiem reprodukcyjnym” – podkreślają przedstawicielki organizacji.
Pod szyldem „proaborcyjne prawo & sprawiedliwość” ruszyła też jeszcze jedna kampania Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, której zadaniem jest „uwrażliwienie opinii publicznej na potrzebę liberalizacji i dekryminalizacji aborcji”. „W ramach tego przedsięwzięcia od 16 września do 2 października w 20 warszawskich lokalizacjach pojawią się citylighty »proaborcyjne prawo & sprawiedliwość« nagłaśniające manifest Federacji, który można sygnować online” – czytamy w komunikacie prasowym.
czytaj także
Dodatkowo każda osoba, która w mediach społecznościowych opublikuje swoje zdjęcie z citylightem, hasztagiem #AborcjaLegalnaDostępnaDarmowa i oznaczy @federapl, może wziąć udział w konkursie organizowanym przez Federę. Każdy, kto chce solidaryzować się kobietami w ramach tegorocznego Światowego Dnia Bezpiecznej Aborcji, może też użyć takich hasztagów, jak: #IManageMyAbortion, #28Sept, #proaborcyjnePiS, #AborcjaLegalnaDostępnaDarmowa, #WykreślićAborcjęzKodeksuKarnego czy #LekarzDoPacjentkiNieDoWięzienia.
Wszystko po to, by skończyć z „tabuizacją, stygmatyzacją i nadmierną medykalizacją aborcji, które generują koszty zdrowotne i społeczne ponoszone w większości przez kobiety i ich rodziny”. To potrzebne, bo – jak wskazują działaczki Federy – „zakazy nie eliminują aborcji, tylko godność, autonomię i wolność”.