Kraj

Co obieca nam lewica, czego nie obiecał Tusk?

Donald Tusk wyraźnie zasadza się na obszary dotychczas zajmowane przez Lewicę. W czasie Campusu Przyszłości zadeklarował, że kwestię praw reprodukcyjnych kobiet stawia jako warunek wejścia na listy, za co teraz dostał poparcie Kongresu Kobiet. Niech jeszcze obieca dobrze działające usługi publiczne, otrzyma nagrodę od Lewiatana, i Lewica może się rozejść.

Za nami długi weekend kongresów. W piątek odbył się w Warszawie kongres Europejskiej Partii Ludowej pod hasłem Road To Recovery, w sobotę miała miejsce Konwencja Partii Europejskich Socjalistów. Głośno było też o Kongresie Kobiet, z którego najbardziej medialnym oraz dyskutowanym wydarzeniem było wręczenie kredytu Donaldowi Tuskowi za dobre chęci.

Tusk na spotkaniu EPL przypomniał, że na powiat przypadłoby pół miliarda złotych, gdyby PiS nie blokował KPO. Na konwencji PES Lewica analogicznie podkreślała, że podstawą odblokowania pieniędzy jest powrót do rządów prawa, bo Unia Europejska to nie tylko wspólny rynek, ale i wspólne wartości. Może banalne, może oczywiste i jako tematy przewodnie spotkań europejskich partii w Warszawie naciągane, ale kiedy Mateusz Morawiecki na zjeździe populistów i skrajnej prawicy w Madrycie opowiada, że UE to „ponadnarodowa bestia”, to każda deklaracja, że koleżanki i koledzy z PE wspierają polską opozycję demokratyczną, jest cenna.

Donald Tusk otrzymał kredyt od Kongresu Kobiet

Włodzimierz Cimoszewicz w panelu poświęconym temu, Jak odbudować w Polsce rządy prawa, powiedział, że warunkiem realnej zmiany jest wyraźna większość: „Wiele będzie zależeć od skali sukcesu. Potrzebny jest wspólny blok wyborczy, by zdobyć większość konstytucyjną” − przekonywał. Więc jednak wspólna lista?

Widać, że mimo oporów i wątpliwości lewica zaczyna wyobrażać sobie swoje miejsce u boku PO. Włodzimierz Czarzasty zadeklarował w połowie września, że się dogadali: „Informuję, że opozycja jest dogadana, że opozycja wspólnie planuje przyszłość, że opozycja wspólnie stworzy rząd i opozycja się nie da skłócić” − mówił przed spotkaniem wokół bezpieczeństwa wschodniej flanki NATO.

Chwilę później Razem, które najmocniej akcentowało swój dystans do liberałów, przyjęło uchwałę, by kontynuować współpracę z Nową Lewicą, co oznacza, że do wyborów pójdą razem nie tylko z nią, ale jak trzeba będzie, to i z KO. Trudne to kompromisy, ale wyborcy lewicy szybciej wybaczą jej koleżeństwo z Tuskiem niż to, że nie zrobiła wszystkiego, by odsunąć PiS od władzy.

Jak jednak pozostać w koalicji i nie dać się wypchnąć, kiedy Tusk błyskawicznie zajmuje lewicowe pozycje? Po deklaracji w czasie Campusu Przyszłości, że na listach wyborczych nie będzie miejsca dla osób, które nie dają kobietom prawa do aborcji, Kongres Kobiet okrzykuje go swoim bohaterem i nagradza awansem za same obietnice. Teraz wystarczy, że obieca usługi publiczne: edukację, ochronę zdrowia, komunikację publiczną, wolne sądy, dostanie nagrodę od Lewiatana, i lewica może się rozejść.

Wszystkie środki w tym spójność wizerunkowa

Tylko czy na pewno? PO broniła restrykcyjnej ustawy antyaborcyjnej niesłusznie nazywanej „kompromisem” i sprzeciwiała się równości małżeńskiej. O związkach partnerskich opowiadała od 2011 roku, ale były to puste słowa. Parytet wyborczy ustalono według proporcji 30:70. Posłowie PO ramię w ramię z PiS odrzucili już w pierwszym czytaniu projekt obywatelski RatujmyKobiety w 2018 roku, a w 2022 roku część posłów PO w głosowaniu Legalna aborcja. Bez kompromisów w 2022 nie wzięła udziału w ogóle. Tymczasem niesłychany projekt Stop LGBT Kai Godek przeszedł do prac w komisjach, również dzięki poparciu posła PO Jacka Tomczaka.

A co z rozdziałem Kościoła od państwa? Pamiętamy, że Donald Tusk, przekonany, że społeczeństwo tego łaknie, jeszcze rok temu opowiadał w Płońsku o chrzcinach, zaprzyjaźnionych księżach, ani słowem nie napomykając o protestach kobiet, największych w historii Polski po 1989 roku.

A co z usługami publicznymi? Może oprócz ciepłej wody w kranie PO będzie starała się o żłobki, doceni wreszcie nauczycieli, ale skąd brać pieniądze na wyższe pensje dla lekarzy, pracowniczek administracji sądowej czy skarbowej?

Krzyż na bochenku chleba. Czy ktoś powiedział Tuskowi, że jest 2021 rok?

Na razie usługi publiczne są katastrofalnie niedofinansowane i działają na wyzysku pracowników. Żeby to zmienić, trzeba sięgnąć do kieszeni bogatszych, a to drugi niewdzięczny obszar, w którym PO wiarygodna nie będzie. Dowodzi tego larum, jakie podnieśli liberałowie, kiedy PiS zaproponował nowy układ podatkowy w Polskim Ładzie, a także energia, z jaką zabrali się do przekonywania, że wszyscy jesteśmy klasą średnią i w naszym wspólnym interesie jest nie dopuścić do zmiany wyjątkowo niesprawiedliwego układu, w którym, jak pisał Piotr Wójcik, „świetnie zarabiający płacą proporcjonalnie niższe daniny od niespecjalnie zamożnych etatowców”.

Lewica będzie żyrować?

Czy lewica, skoro już jest „dogadana”, decyduje się na start jako progresywna siła koalicji, bliżej PO niż Hołownia i PSL, nie mówiąc o Gowinie? Czy będzie twarzą mniej popularnych, ale koniecznych do wzmocnienia państwa posunięć? Jak widzi swoje miejsce w takim układzie? Zapytaliśmy o to Włodzimierza Czarzastego, Joannę Scheuring-Wielgus i Adriana Zandberga.

Bezzębny Polski Ład. Ostatnia szansa na sprawiedliwe podatki w Polsce przepadła?

− Nikt nie widzi się przy niczyim boku. Jeżeli już, to ramię w ramię, jedni obok drugich: Hołowni, Kosiniaka, Tuska, Zandberga, Biedronia − oponuje Włodzimierz Czarzasty. − Dlaczego my mamy być żyrantem wobec kogokolwiek? Proszę nas z nikim nie łączyć. W rządzie będę po to, by pilnować spraw związanych z programem lewicowym. Ludzie na nas głosują, bo wierzą, że to dowieziemy. I dowozimy. Będziemy ze wszystkimi partnerami w koalicji rozmawiać, mówić: musicie poprzeć sprawy, które są dla nas ważne, a my poprzemy niektóre z tych, co są ważne dla was. Jeśli nie będziemy w stanie się dogadać, to zanim się to złoży, to się rozleci.

Co z podatkami? − Podatki, jeśli chodzi o lewicę, są zawsze jasne. Najbogatsi płacą największe, najbiedniejsi nie płacą w ogóle albo najmniejsze – mówi Czarzasty. Jak przekonać do tego liberałów? − Rozumem i rozsądkiem. Wszyscy widzą, że usługi publiczne stają się kluczowe, a my zawsze mieliśmy to na sztandarach − dodaje.

− Jeżeli Kaczyński zmieni ordynację wyborczą, to będzie wspólna lista opozycji. I nikt z liderów nie będzie się dąsał i mówił, że nie chce iść razem − przekonuje Joanna Scheuring-Wielgus. − Teraz jest czas na to, żeby każdy z opozycyjnych liderów wzmacniał swój przekaz, swoją wizję Polski, ale też, by współpracować i na początku roku położyć na stole sto pierwszych ustaw do wprowadzenia w ciągu pierwszych stu dni po wygranych przez opozycję wyborach. To Lewica złożyła najwięcej projektów, to Lewica pokazuje konkretne rozwiązania, mamy z czego wybierać.

O wybory Scheuring-Wielgus jest spokojna: − Jesteśmy przygotowani. Nie mamy długów, wszystko zostało uporządkowane, atmosfera w partii jest bardzo dobra. Trochę zmienia się też nastawienie stacji telewizyjnych, trochę częściej zaczynają nas pokazywać, chociaż wciąż trzeba dbać i zabiegać, by pokazywały nas jako równoważnego partnera po stronie demokratycznej.

Czy nie obawia się podbierania lewicowej agendy przez większego koalicjanta? − Nie damy sobie tego odebrać, bo na temat praw kobiet, praw człowieka to my jesteśmy bardziej wiarygodni i konsekwentni. To nie Donald Tusk jest gwarantem zmiany. Dzięki środowiskom lewicowym te tematy są w ogóle w mainstreamie. W zeszłej kadencji, kiedy rozpoczęły się protesty, byłam jedyną posłanką wśród protestujących. Lewicy nie było wtedy w Sejmie, do wyjścia na ulice nie udało mi się namówić nikogo z Nowoczesnej czy PO.

Jak widzi swą rolę w koalicji? − Jeżeli rzeczywiście opozycja wygra wybory i stworzy rząd, to ja sprawy Kościoła i pedofilii nie odpuszczę. I oni o tym wiedzą. Jeśli teraz mówią, że będą dbali o prawa kobiet czy wprowadzali świeckie państwo, a nie będą chcieli tego zrealizować, to ja tego przypilnuję.

Adrian Zandberg przypomina, że to, jaka będzie polityka rządu po wyborach, będzie wynikało z rezultatów samych wyborów, czyli tego, kto ile głosów zdobędzie. − Nie wystarczy powtarzanie, że chcemy PiS od władzy odsunąć. Wiadomo, to oczywiste. Teraz trzeba ludziom powiedzieć, co z tą władzą zrobimy. I za co chcemy wziąć odpowiedzialność.

− Myślę, że większość ludzi w Polsce oczekuje, żeby państwo zaczęło w końcu dowozić. Lewica to więcej środków na usługi publiczne. Szkoły publiczne muszą być dofinansowane, bo to jedne z niewielu narzędzi, jakie mamy, by nie doprowadzić do wybuchu nierówności w Polsce. Chcemy, żeby pomoc w szpitalu przyszła szybko, a nie wtedy, kiedy jest już za późno. Żeby sprawy w sądzie nie ciągnęły się latami. To, że państwo zawodziło ludzi, miało swoje polityczne konsekwencje. Dlaczego Ziobro urósł? Bo ludzie byli wkurzeni na niewydolne sądy, w których czeka się latami na sprawiedliwość. Powrót do tego, co było, ciąg dalszy państwa z tektury to przepis na powrót PiS do władzy. A żeby państwo dowoziło, musi być europejskie, także jeśli chodzi o źródła dochodu. To oznacza, że musimy w większym stopniu przenieść ciężar utrzymania państwa na dochody kapitałowe i na majątki. Tak to jest zorganizowane w Europie. To w Polsce mamy sytuację postawioną na głowie i praca jest bardziej opodatkowana niż kapitał. To jest źródło wielu polskich problemów − przekonuje Zandberg i dodaje, że jednym z rozwiązań podatkowych mogą być nie progi, ale podatek obliczany z każdą kolejną zarobioną złotówką.

Wspólna lista opozycji czy kilka bloków? Policzyliśmy i znamy odpowiedź

Lewicowa agenda w głównym nurcie

Lewica od lat mówiła i przede wszystkim działała w obronie praw kobiet, ale dopiero głos Donalda Tuska wybrzmiał doniośle i donośnie. Lewica od lat mówi o konieczności budowy solidnych usług publicznych, ale dopiero rozkład państwa pod rządami PiS sprawia, że i inni zaczynają o tym mówić.

Do przedwyborczych obiecanek jesteśmy jednak przyzwyczajeni i fałszywe tony wychwytujemy na kilometr. Żeby więc nie stracić ani jednego wyborczego głosu, potrzebna jest i siła i wiarygodność, a żadna z partii nie dysponuje tym zestawem samodzielnie. Nie martwi mnie więc nagroda awansem wręczona przez KK Donaldowi Tuskowi, wręcz przeciwnie, zgrzyt był wyraźny, a niepokój kobiet z Kongresu tak jasny, że nawet jeśli i za obietnicę dostarczenia usług publicznych Tusk otrzyma nagrodę, to tylko wzmocni pozycję Lewicy, w jej, będę się upierać, roli żyranta wiarygodności koalicji.

Platforma pozbywa się „konserwatywnej kotwicy”?

To, czego możemy oczekiwać od państwa, jak będzie ono wspierać demokrację, będzie pewnie mniej lub bardziej uwidocznionym motywem przyszłej kampanii. Kluczowa będzie sprawa usług publicznych dla obywatelek doświadczonych inflacją. Trudne reformy napotkają jednak opór, a „niedowiezienie”, czyli brak dowodu na to, że powrót do władzy opozycji demokratycznej jest dla ludzi korzystny, może pozwolić PiS na powrót do władzy.

Czy lewica skorzysta z tego, że jej agenda przebiła się do mainstreamu, i wybierze dla jej realizacji sojusz z KO? Chcąc nie chcąc, te dwie siły powinny się wspierać teraz i po wyborach, by nie powtórzyła się katastrofa PiS. By, jak to zostało zauważone na sobotniej konwencji PES, ziściła się wreszcie konstytucyjna zasada sprawiedliwości społecznej, wciąż niedotrzymana obietnica III RP.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Katarzyna Przyborska
Katarzyna Przyborska
Dziennikarka KrytykaPolityczna.pl
Dziennikarka KrytykaPolityczna.pl, antropolożka kultury, absolwentka The Graduate School for Social Research IFiS PAN; mama. Była redaktorką w Ośrodku KARTA i w „Newsweeku Historia”. Współredaktorka książki „Salon. Niezależni w »świetlicy« Anny Erdman i Tadeusza Walendowskiego 1976-79”. Autorka książki „Żaba”, wydanej przez Krytykę Polityczną.
Zamknij