Kraj

Kolejna ofiara patriarchatu. Epitafium dla Mateusza Murańskiego

Wszystkim młodym mężczyznom proponowałbym walczyć z waszymi prawdziwymi wrogami: patriarchatem i kapitalizmem. To one stoją za waszymi toksycznymi ojcami, wyzyskującymi pracodawcami i przemocowymi relacjami. Ale nie musicie się im podporządkowywać. Możecie wybrać miłość.

Mateusza poznałem tylko przelotnie, na planie kręcenia trailera do pierwszej gali Prime Show MMA. Nie polubiłem go. Byłem wtedy pacjentem medycznej marihuany i z tym się nie kryłem. Mateusz chciał się poczęstować, po czym wypalił mi prawie wszystko, co ze sobą zabrałem, i chciał więcej, a kiedy odmówiłem, zrobił się mało przyjemny. Co potem nie przeszkodziło nam odegrać scenki z Symetrii. Na co też umiarkowanie miałem ochotę, bo udawanie gangusów to nie moje klimaty. Co ciekawe, Mateuszowi nie minęła sympatia do filmu, choć jego reżyser Konrad Niewolski oskarżał jego ojca Jacka m.in. o bycie pozerem, kłamcą i gwałcicielem, a nawet o handel dziećmi i kierowanie szajką pedofilską.

Poczułem się jak w podstawówce, gdy o kilka lat starsze dzieciaki groziły biciem, kiedy nie miało się dla nich pięciu złotych. Zasadniczo często na spotkaniach z kolegami zawodnikami czuję się, jakbym wrócił do szatni w podstawówce. Jak są głodni, to drą ryja. Jak nie są głodni, i tak drą ryja i wyzywają się oraz stroszą piórka. Prawie z nikim nie da się normalnie pogadać, nie licząc niektórych dziewczyn i osób pracujących przy gali.

Czy naprawdę zawodnicy muszą ze sobą walczyć nie tylko w oktagonie, ale również na backstage’u? Czy nie znają innych form relacji niż próba zdominowania wszystkich pozostałych? Nie wiem, nie poznałem ich aż tak znowu dobrze, ale dobrze wiem, że mężczyznom w patriarchacie z trudem przychodzi rozumienie i wyrażanie swoich uczuć, a tym bardziej troska o siebie i innych.

Paweł B., gwiazda freak fightów, został prawomocnie skazany za wykorzystanie niepełnosprawnego mężczyzny

Wiemy nie od dziś, że patriarchat szkodzi nie tylko kobietom, ale również samym mężczyznom i to wśród nich zbiera najbardziej śmiercionośne żniwo. Niedawna, tragiczna śmierć Mateusza Murańskiego jest tego dobrym przykładem. Oczywiście, nie znając go dobrze, mogę jedynie snuć hipotezy. Ale ponieważ osoby znające go jeszcze mniej nie mają wątpliwości, że winne są narkotyki, to pozwolę sobie się nie zgodzić i zwrócić uwagę na śmiercionośną rolę toksycznego ojcostwa i patriarchatu.

Samobójstwa są najczęstszą przyczyną śmierci mężczyzn poniżej 45. życia w Wielkiej Brytanii. W Polsce nie jest inaczej. W grupie wiekowej 15–29 to główna przyczyna zgonów. Najczęściej zabijają się mężczyźni w wieku 35–39 lat. Faceci nadal giną z powodu samobójstwa sześć razy częściej niż kobiety. Czy muszę dodawać, że liczba samobójstw z roku na rok rośnie? Szczególnie wśród dzieci i młodzieży. W 2022 roku odnotowano 2031 prób samobójczych nastolatków, z czego 150 zakończyło się sukcesem. (Co wiemy dzięki aktywistom z Fundacji Growspace).

W tym miejscu warto podziękować prorodzinnej polityce PiS, która do świetnego pomysłu mojej mamy, jakim było wprowadzenie w Polsce Kart Dużej Rodziny, dodała własny twórczy wkład w postaci walki z ideologią gender, czyli mówiąc wprost – dziećmi i dorosłymi, którzy nie mieszczą się w standardach tradycyjnej polskiej rodziny nuklearnej, tzn. samotnego kawalera z matką i kotem.

Choć nie wiadomo, czy Mateusz celowo targnął się na swoje życie, czy zupełnie niechcący – jak wieść gminna niesie – przedawkował, to efekt jest ten sam, podobne jest też źródło problemu. Policja wyklucza udział osób trzecich, a sam podejrzewam, że może to być typowa historia. Wiele osób po odwyku wraca do starych nałogów, jednak dawka, którą bez problemu zażywali przed odwykiem, okazuje się śmiertelna, wraz ze spadkiem tolerancji na ulubioną substancję.

Dziś wiemy już, że bezpośrednią przyczyną śmierci była niewydolność krążeniowo-oddechowa, ale czekamy na wyniki toksykologiczne. Jednak i bez nich opinia publiczna, jak i znajomi Mateusza, obwiniają hejt i używki. Myślę mimo to, że warto spojrzeć jeszcze głębiej, bo choć wiele osób jest hejtowanych, a jeszcze więcej dogadza sobie rozmaitymi substancjami, to tylko niektóre kończą tragicznie. Po ogłoszeniu tej smutnej wiadomości pozwoliłem sobie napisać na Twitterze: „Nie próbujcie spełniać oczekiwania swoich starych, bo was zmiotą z planszy”. Co jest oczywiście parafrazą popularnego hasła: „Nie bierzecie narkotyków, bo was zmiotą z planszy”, które ktoś inny przywołał na tym samym portalu społecznościowym jako komentarz do tragicznej śmierci Murańskiego.

Jako osoba otwarcie mówiąca i pisząca o swoich doświadczeniach z substancjami psychoaktywnymi, niemal codziennie czytam tego rodzaju podobne mądrości ludowe. Niezbyt dobrze to świadczy o poziomie świadomości komentatorów w internecie, którym najwyraźniej wydaje się, że nie mam nic lepszego do roboty po mefedronie niż pisanie na Twitterze. Najwyraźniej nigdy nie brali tej ani podobnych substancji, a ich umysł przysłania kac po piwsku, bo wiedzieliby, że ani to mądre, ani zabawne.

Jak zamierzam złupić Sławomira Mentzena

Rozumiem, że niektórym trudno zaakceptować, że można pisać takie rzeczy jak ja zupełnie na trzeźwo. Ale pokazuje to tylko, że niektórym trudno w ogóle zaakceptować, że ktoś może myśleć inaczej niż oni i nie być naćpanym, szalonym lub głupim. Cóż, trochę mi przykro, że aż tyle osób o tak ograniczonych horyzontach musi wylewać swoją frustrację pod moimi postami. Ostatecznie jednak to ich problem, a nie mój.

Nie tak łatwo umrzeć od przedawkowania narkotyków. Owszem, może to się zdarzyć przypadkiem, szczególnie jeśli nie wiemy, co bierzemy, ile tego bierzemy i z czym mieszamy. Ale większość ludzi zażywających narkotyki robi to dla przyjemności i od tego nie umiera. Nie trzeba być psychologiem, żeby zauważyć, że młody Murański nieustająco próbował coś udowodnić nie tyle sobie, ile innym mężczyznom, a w szczególności swojemu własnemu ojcu, spod wpływu którego chyba nigdy się nie uwolnił.

Oczywiście nie wiem, jaką dokładnie relację Mateusz miał z ojcem, ale to, co mogliśmy oglądać przy okazji ich udziału we freak fightach, było smutnym obrazem toksycznego ojca i próbującego go zadowolić syna. Pamiętam wściekłość starego Murana, gdy jego syn przegrywał walkę z Arkadiuszem Tańculą. Pamiętam jego gorzkie słowa w wywiadach po walce: „o rodzinie dobrze albo wcale, więc wcale”.

Pamiętam niezadowolenie, gdy jego syn pogodził się Tańculą, swoim dawnym kolegą z planu. Stary Muran chciał dalej pielęgnować konflikt, a chyba nawet był jego sprawcą. Tak przynajmniej wynikało z wypowiedzi Mateusza. Czy tak się zachowuje dobry, wspierający ojciec? Czy publiczne krytykowanie syna było dobre dla jego stanu? Czy nie powinien go raczej pocieszyć i przytulić? Oczywiście dojrzały mężczyzna nie powinien nadmiernie przejmować się ocenami rodziców. Jednak widzieliśmy też, z jaką estymą Mateusz odnosił się do swojego ojca, którego prezentował w samych superlatywach i w którego wierzył chyba nawet bardziej niż w siebie.

Nie tak łatwo umrzeć od narkotyków, ale dużo łatwiej, gdy nie ma się wsparcia i nie potrafi się po nie sięgnąć. Trudno to jednak zrobić, gdy nieustannie trzeba udawać, jakim się jest silnym i twardym. Niestety patriarchat sprawia, że mężczyźni nie potrafią sięgnąć po pomoc, bo nie potrafią się przyznać, często nawet przed samymi sobą, że mają problem i że ktokolwiek może im pomóc.

Coś o tym wiem, bo mnie samemu zajęło 36 lat, żeby się zapisać na terapię. A przecież nie jestem typowym patriarchalnym samcem alfa. Nie mam problemu z tym, żeby pisać o swoich uczuciach, słabościach i że często zdarza mi się płakać. Ostatnio jakoś mniej, ale jestem po terapii i na lekach, więc wszystko jakoś bardziej po mnie spływa. Prawdę mówiąc, byłem trochę w szoku, gdy moje antydepresanty zaczęły działać, a to, co ludzie, wypisują w moich mediach społecznościowych, okazało się mi prawie obojętne.

Filip Zabielski – influencer w służbie pisowskiego greenwashingu

Co prawda już wcześniej wydawało mi się, że mam przepracowaną kwestię hejtu. Dużo dostawałem w życiu niezbyt miłych wiadomości i rzadko jakoś bardzo się nimi przejmowałem. Zdrowi i dobrze funkcjonujący ludzie nie hejtują innych w internecie. Robią tak chyba tylko osoby sfrustrowane i nieumiejące sobie poradzić ze swoimi emocjami albo próbujące podnieść swoje niskie poczucie wartości, wyzywając innych.

Polecam sport i psychoterapię, ale oczywiście nie wszyscy z tej rady skorzystają i dalej będę czytał potoki żalu. Moim wyborem jest, że mogę takie osoby blokować lub wyśmiewać. Brak mi empatii Mai Staśko, która ze swoimi hejterami próbuje rozmawiać, i trochę nawet tego nie rozumiem. Staram się odcinać od toksycznych osób i relacji, a nie próbować je zrozumieć. Życie jest za krótkie, żeby spędzać je z nienawistnikami. Ale oczywiście każdy może robić to, co lubi i uważa za słuszne. W każdym razie zmierzam do tego, że z hejtem da się żyć.

Po występie w Hejt Parku stałem się chyba jedną z najbardziej znienawidzonych osób w Polsce. Jednak nie dobiło mnie to, choć trochę zweryfikowało mój stosunek do ludzi. Mimo wszystko ciągle wierzę, że ludzie są dobrzy, tylko warunki im nie służą. Niełatwo zachować współczujące i ufne serce, będąc wyzyskiwanym w kapitalizmie i tkwiąc w spirali przemocy, jaką patriarchat przenosi z ojców na synów oraz oczywiście córki.

Jebać patriarchat, jebać kapitalizm. Moja miłość jest większa niż te systemy społeczne, które nie tylko rokrocznie zbierają krwawe żniwo, ale wręcz dążą do samozagłady. Niestety, wielu mężczyzn wciąż jest przekonanych, że ich byt zależy od tego, czy będą dominować i wyzyskiwać innych, a kiedy im to się nie udaje, popadają w rozpacz. Nie widzą innego sensu w życiu i nie mają do kogo zwrócić się o pomoc, bo brak im prawdziwych przyjaciół, a do terapeuty iść wstyd, bo chłopaki nie płaczą, a słyszeli, że ziomek poszedł i płakał co tydzień przez godzinę przez wiele miesięcy.

Nekroinfluencerzy, media i boty monetyzują śmierć Mateusza Murańskiego

Zresztą nawet gdyby chcieli pójść, to wciąż mamy za mało psychologów i terapeutów. A jeszcze mniej dobrych, co wie chyba każdy, kto wybrał się na terapię uzależnień, aby się przekonać, że mająca im pomóc osoba nie odróżnia grzybów od mefedronu.

Psycholodzy i terapeuci to najbardziej deficytowe grupy zawodowe w Polsce. Tuż obok pielęgniarek i kierowców tirów (sic!). O ile problem z kierowcami w przyszłości wyeliminują auta autonomiczne oraz „Tiry na tory”, o tyle kwestia tego, że znacznie więcej młodych mężczyzn chciałoby zmierzyć się ze mną w oktagonie, niż zostać terapeutami czy pielęgniarkami, pozostaje do rozwiązania. Temu też oczywiście winny jest patriarchat, więc wszystkim młodym mężczyznom proponowałbym jednak walczyć z waszymi prawdziwymi wrogami: patriarchatem i kapitalizmem. To one stoją za waszymi toksycznymi ojcami, wyzyskującymi pracodawcami i przemocowymi relacjami. Ale nie musicie się im podporządkowywać. Możecie wybrać miłość.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jaś Kapela
Jaś Kapela
Pisarz, poeta, felietonista
Pisarz, poeta, felietonista, aktywista. Autor tomików z wierszami („Reklama”, „Życie na gorąco”, „Modlitwy dla opornych”), powieści („Stosunek seksualny nie istnieje”, „Janusz Hrystus”, „Dobry troll”) i książek non-fiction („Jak odebrałem dzieci Terlikowskiemu”, „Polskie mięso”, „Warszawa wciąga”) oraz współautor, razem z Hanną Marią Zagulską, książki dla młodzieży „Odwaga”. Należy do zespołu redakcji Wydawnictwa Krytyki Politycznej. Opiekun serii z morświnem. Zwyciężył pierwszą polską edycję slamu i kilka kolejnych. W 2015 brał udział w międzynarodowym projekcie Weather Stations, który stawiał literaturę i narrację w centrum dyskusji o zmianach klimatycznych. W 2020 roku w trakcie Obozu dla klimatu uczestniczył w zatrzymaniu działania kopalni odkrywkowej węgla brunatnego Drzewce.
Zamknij