Lepsza, nieskończenie lepsza.

Lepsza, nieskończenie lepsza.
Czyli jak Robert Biedroń dostał się do elitarnego grona polityków uważanych za „dobrych”.
Kraj wygląda na zmęczony, codziennie musi zajmować się niezbyt wesołymi sprawami, jednak się nie poddaje, próbuje się wygrzebać.
Co mają SKOK-i do prezydentury? Niewiele. A poparcie dla euro? Jeszcze mniej.
W jedną partię nie wierzę, ale w porywach nierozumnego optymizmu mogę spróbować uwierzyć, że możliwe są jakieś działania jednolitofrontowe.
„Zaprawdę powiadam Ci, Jasiu, że jak patrzę na Polskę, to się zastanawiam, czy Bóg nie przeklął tego kraju na zawsze, tylko zapomniał mi o tym powiedzieć”.
Cena wrzucenia polityki demokratycznej na Facebook będzie potworna. Naszą rzeczą jest, żeby uczynić ją nieco mniej wygórowaną.
„Nierozsądni” mogą mnożyć argumenty, by potem zobaczyć je doprowadzone do absurdu przez „rozsądnych”. Tak działa władza.
Czy nie byłoby uczciwiej, gdyby Prawo i Sprawiedliwość wystawiło w wyścigu prezydenckim biskupa Stanisława Gądeckiego, przewodniczącego Episkopatu?
Obserwując ataki paniki w polskich mediach – tradycyjnych i społecznościowych – mam totalne poczucie déjà vu.
Kiedy wewnętrzna pustka wiary albo pustka po prostu staje się „rewolucją nihilizmu” albo „zemstą Boga”?
Są tacy, dla których szklanka czystej wody pozostanie obrazem z filmu w telewizji, w którym nigdy nie wystąpią.