Oleksij Radynski

Ukraiński język siły

Czy w walce politycznej należy stosować przemoc? Ukraiński ruch obywatelski już jakiś czas temu to pytanie dla siebie rozstrzygnął.

Czy należy w walce politycznej stosować przemoc, siłę tłumu, przewagę fizyczną? Ukraiński ruch obywatelski już jakiś czas temu to pytanie dla siebie rozstrzygnął. Siły należy używać – nie dlatego, że „demokracja nie działa” czy „protest pokojowy się nie udał”, tylko żeby przynajmniej jakoś się obronić.

Mówi się, że z władzą, która reprezentuje nie naród, tylko rozmaite środowiska kryminalne i biznesowe, nie ma co rozmawiać w ramach cywilizowanej demokratycznej debaty. Tym bardziej że w ciągu ostatnich czterech lat (a tym bardziej w ciągu ostatnich dwóch miesięcy) ta władza udowodniła, że tę debatę ma gdzieś.

Mówi się więc, że z władzą, która nie rozumie języka demokracji, będziemy rozmawiać językiem siły. Tylko że ten język władza nie tylko doskonale rozumie, ale też posługuje się nim dużo lepiej od tych wszystkich, którzy dopiero postanowili go opanować.

Ukraińcy tak długo nie odpowiadali przemocą na przemoc państwa i policji, że na razie zamieszki w centrum Kijowa przypominają pierwsze nieśmiałe słowa z ust niemowlęcia. Tradycja gwałtownych narodowych powstań została stłumiona tak mocno, że jest w tej chwili odbudowywana od zera. Symbolem „radykalnego Majdanu”, znajdującego się, nomen omen, na placu Europejskim w Kijowie, jest zadymiarz, który przy próbie rzucenia mołotowym w kordon policji z braku doświadczenia podpala się sam. Widziałem też, jak w takiej samej sytuacji inny zadymiarz podpalił nie siebie, tylko stojącego obok kolegę. I ten obraz może, niestety, okazać się trafnym streszczeniem losów „radykalnego Majdanu”.

Stało się tak, że ukraińska integracja zaczęła się nie od stowarzyszenia handlowego, tylko od opanowania europejskiej kultury protestu z jej walkami ulicznymi. Problem w tym, że lektura tej nauki otwiera pole dla popisu ukraińskiej władzy, która język siły opanowała nie podczas protestów obywatelskich, tylko w kryminalnej dżungli lat 90. Oczywiście nigdy nie przestała używać tego języka, ale dotąd nie miała okazji zademonstrować całego jego słownictwa.

Nie chodzi tu tylko o porywanie i torturowanie aktywistów czy zupełnie przypadkowych przechodniów. Chodzi na przykład o innowację w postaci prawa o państwowych zakładnikach, uchwalonego w tym tygodniu pod tytułem „prawa o amnestii”. Według niego osoby zatrzymane podczas protestów na Ukrainie zostaną wypuszczone z więzień, tylko jeśli protestujący, który mają szczęście jeszcze pozostawać na wolności, opuszczą zablokowane przez siebie budynki rządowe i ulice. Czyli w tłumaczeniu na język ukraińskiej władzy: „Trzymamy teraz w piwnicy gości z waszego gangu. Jak nie zwrócicie nam długu przed poniedziałkiem, zaczniemy odcinać im palce i wysyłać je pocztą”.

Ale najciekawsze w tej całej historii zacznie się, kiedy (jeśli) władza tego gangu, na razie utrzymującego zakładników, się skończy. Przecież Ukraińcy już się nauczyli dość sprawnie budować barykady i okupować budynki administracji państwowej. Jeszcze trochę – i nauczą się rzucać mołotowem tak, żeby nie podpalić nikogo obok. I pozbyć się tej wiedzy będzie dużo trudniej, niż ją zdobyć.

Trudno tu nie przywołać lekcji niedawnej historii z czasów pomarańczowej rewolucji. Wówczas ludzie odkryli, że poprzez zbiorowe pojawienie się na placach swoich miast można zdziałać bardzo wiele. Lata po tej rewolucji były czasem pojawienia się niesłychanej dotąd liczby inicjatyw obywatelskich, walczących o wszystko, o co tylko da się walczyć – od ratunku pobliskiego skweru przed deweloperem po zakaz „promocji homoseksualizmu”. Wszystko w słuszny, pokojowy, grzeczny sposób: pikieta, petycja, konferencja.

Lekcja Majdanu 2014 będzie zupełnie inna. Nic nie da się osiągnąć, nie stawiając przynajmniej jakiejś małej barykadki. I to jest jeszcze bardzo, bardzo optymistyczny scenariusz.

Czytaj także:

Andrij Portnow: Ten kryzys nie będzie miał happy endu

Serhij Leszczenko: Janukowycz stracił legitymację do rządzenia

Paweł Pieniążek, Ustępstwa Janukowycza? To za mało – mówi Majdan

Ostap Sływyński, Służby świadomie łamią prawa człowieka

Nie wolno nam odwrócić się od Ukrainy. List otwarty

Oleksij Radynski, Nasza niemoc wspiera przemoc

Ziemowit Szczerek: Władza może zdusić ten bunt. Ale co dalej? Przecież nie wydusi całej opozycji!

Aleksander Smolar, Cena pozostawienia Ukrainy samej byłaby wysoka

Jurij Andruchowycz: Nie możemy zatrzymać protestów

Justyna Krawczuk: Milicja przejmuje kontrolę nad szpitalami

„Czas gra na korzyść opozycji” – międzynarodowa prasa o Ukrainie

Paweł Zalewski: Fasada i rzeczywistość polityki UE wobec Ukrainy

Paweł Pieniążek: Śmierć na Majdanie

Paweł Pieniążek: Euromajdan przerósł ukraińską opozycję

Oleksij Radynski: Wszyscy jesteśmy poza prawem

Paweł Pieniążek: Ukraina coraz dalej od demokracji

Apel o plan Marshalla dla Ukrainy

Serwis specjalny Dziennika Opinii: Ukraina – Z Unią Europejską czy z Rosją?

Zobacz także:

Ukraińska zima. Fotorelacja Tomáša Rafy z Kijowa

Dymy i barykady. Fotorelacja z Kijowa

Telewizja Krytyczna: Przeciwko terrorowi politycznemu

Telewizja Krytyczna: Życie na barykadach

Kijów, 23 stycznia: Krajobraz po bitwie [fotorelacja]

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Oleksij Radynski
Oleksij Radynski
Publicysta i filmowiec (Kijów)
Filmowiec dokumentalista, współzałożyciel Centrum Badań nad Kulturą Wizualną w Kijowie. W latach 2011-2014 redaktor ukraińskiej edycji pisma Krytyka Polityczna.
Zamknij