W Polsce pieszy nawet na chodniku nie może czuć się jak u siebie. Tam również musi zgiąć kark i ustąpić miejsca panom przestrzeni publicznej – kierowcom.

W Polsce pieszy nawet na chodniku nie może czuć się jak u siebie. Tam również musi zgiąć kark i ustąpić miejsca panom przestrzeni publicznej – kierowcom.
Gdyby prawicowi sojusznicy PiS doszli w swoich państwach do władzy, mielibyśmy Europę bez wspólnego rynku i funduszy unijnych, za to z kontrolami na granicach i sporami terytorialnymi.
Rząd twórczo połączył cherlawą ochronę zdrowia z pandemicznym leseferyzmem. Skutki są zabójcze.
PiS zamierza głodzić urzędników załatwiających sprawy obywateli, za to rozbudowuje instytucje, które mają tych obywateli dyscyplinować.
W czarny piątek najlepiej nie wychodzić z domu, nie włączać komputera, a smartfona używać tylko do dzwonienia.
Kiedy ktoś zarzuca pracownikom lenistwo i roszczeniowość, broni jedynie interesu rentierów, którzy pracować nie muszą i nie chcą.
„Branie na fakturę” wszystkiego jest prawdopodobnie najbardziej powszechnym i kosztownym dla budżetu sposobem optymalizacji podatkowej w Polsce.
Wzrost cen mieszkań można skutecznie zahamować. Ale wymaga to wprowadzenia pewnego podatku, o którym sama myśl budzi w Polsce odrazę.
Tak, państwo ma zapisany w konstytucji obowiązek dążyć do pełnego zatrudnienia. Nie, gwarancja zatrudnienia nie jest właściwą drogą.
Papież, który załamuje ręce nad ofiarami powodzi lub suszy, to nie papież, tylko podrzucony przez szatana globalista. Przynajmniej według katolickiego komentariatu.
Zgadnijcie, ile dwutlenku węgla wyemitowała Polska od czasów rewolucji przemysłowej. Więcej czy mniej niż Kanada, Włochy, Hiszpania albo Arabia Saudyjska?
Gdy najzamożniejsi mieli zapłacić kilka stów więcej składki zdrowotnej, wybuchła histeria. A teraz PiS po cichu próbuje zabrać podobne pieniądze faktycznym średniakom.