Polska energetyka jest największym emitentem gazów cieplarnianych w całej Europie. A skoro tak, musimy srogo cierpieć z powodu polityki klimatycznej.

Polska energetyka jest największym emitentem gazów cieplarnianych w całej Europie. A skoro tak, musimy srogo cierpieć z powodu polityki klimatycznej.
Wskaźniki gospodarcze Polski po dwóch latach pandemii faktycznie są dobre, a na tle wielu państw Europy Zachodniej nawet bardzo dobre. Tylko że cenę płacimy za to straszliwą. W kwestii pandemii rządzący zachowali się jak Lord Farquaad ze „Shreka”.
Tarcza Antyinflacyjna 2.0 może odczuwalnie obniżyć tegoroczną inflację, szczególnie ceny żywności, o ile jednak zostanie przedłużona do końca 2022 roku. Jeśli potrwa tylko zapowiadane pół roku, to w sierpniu czeka nas bolesny efekt jojo.
Polska płynie z prądem jak rozchwiana łajba bez sternika. W najbliższych miesiącach będzie mocno kołysać.
Posłanka Żukowska stwierdziła, że „gospodarce zwyczajnie opłaca się promocja zatrudnienia w dużych firmach, a nie głaskanie po głowie biedafirm”. No cóż, nie napisała niczego nieprawdziwego.
Odkąd świat zaczął przeliczać wartość absolutnie wszystkiego na pieniądze, stał się bezbronny wobec największych problemów współczesności.
Czego nauczył nas 2021 rok? Powinien chociaż tego, co zrobiliśmy źle.
Jeszcze nigdy przedsiębiorstwa nie zarabiały na nas – na konsumentach i pracownikach – tak wiele.
Rosnące koszty emisji gazów cieplarnianych miały zachęcać do dekarbonizacji. I zachęciły – tylko nie Polskę.
W Polsce pieszy nawet na chodniku nie może czuć się jak u siebie. Tam również musi zgiąć kark i ustąpić miejsca panom przestrzeni publicznej – kierowcom.
Gdyby prawicowi sojusznicy PiS doszli w swoich państwach do władzy, mielibyśmy Europę bez wspólnego rynku i funduszy unijnych, za to z kontrolami na granicach i sporami terytorialnymi.
Rząd twórczo połączył cherlawą ochronę zdrowia z pandemicznym leseferyzmem. Skutki są zabójcze.