Angielszczyzna, być może jako ostatni element spuścizny japiszonowych lat 90., wciąż w Polsce przesączona jest bardziej lub mniej uświadomionym klasizmem. Ale Patryk Jaki akurat nie jest jego ofiarą.

Angielszczyzna, być może jako ostatni element spuścizny japiszonowych lat 90., wciąż w Polsce przesączona jest bardziej lub mniej uświadomionym klasizmem. Ale Patryk Jaki akurat nie jest jego ofiarą.
Problem agentury rosyjskiej w Polsce istnieje. Istniał też za czasów, gdy miał jej przeciwdziałać gen. Pytel. I jakoś za czasów jego urzędowania, choćby w przypadku Sowy i Przyjaciół, się nie udało.
Uparliśmy się, że przedsiębiorstwo, które w okolicy jest głównym pracodawcą, ma być zarządzane wyłącznie przez widzimisię właściciela i jego mało rozgarniętych spadkobierców.
W całej smutnej historii lekceważenia piractwa drogowego przez „swoich” polityków są też dwie pocieszające informacje.
Wprowadzenie podatkowego Nowego Ładu to moment, gdy przekaz rządowy zderzył się ze ścianą, a opozycyjni politycy i media zaczęły wygrywać wyścig o „własną prawdę”.
Państwo opanowane przez chciwą szarańczę nie jest w stanie realizować najprostszych zadań, bo rolą szarańczy polityczno-medialnej jest trwanie przy władzy, a nie rozwiązywanie problemów.
Kaczyński, żeby wygrać wybory, smoleńszczaków chował do szafy, czego wciąż nie potrafi zrobić Tusk.
Kolejny raz dostajemy potwierdzenie, że PiS nie potrafi w zarządzanie, a jedynie w przelewy. Że zwykły skup węgla zawczasu jest dla nich problemem nie do przeskoczenia. Tylko co z tego?
Historia lewicy też pełna jest śmierci, walki i oporu, często z bronią w ręku. Nikt wówczas nie pytał „skąd”, tylko: „ile sztuk i dlaczego tak mało?”.
Nie tylko Biedronka zaczyna twórcze obchodzenie zakazu handlu, który od 1 lutego 2022 został zaostrzony po tym, jak coraz więcej sieci dyskontów stawało się placówkami pocztowymi.
Jarosław Kaczyński przestaje być „hot”. Jego odwiedziny bardziej niż zwycięskie tournée politycznego lidera przypominają wizyty, podczas których ziewający ministranci słuchają kolejnych gromów księżulka, ale nikt nie bierze tego na poważnie.
W całej dyskusji o kapitalizmie u libków od początku chodzi o to, żeby jednocześnie mieć ideologiczne ciastko i zjeść ciastko.