Jak mogło dojść do pogromów, do utraty niepodległości, do ludobójstwa? Odpowiedzi na te pytania przynoszą dziś codzienne wydarzenia.

Jak mogło dojść do pogromów, do utraty niepodległości, do ludobójstwa? Odpowiedzi na te pytania przynoszą dziś codzienne wydarzenia.
W lewicowym myśleniu o państwowości oczywistym założeniem jest naprawianie tego, co się zepsuło. W prawicowym – wyrzucanie wszystkiego, co „nie działa”, na śmietnik.
Nie trzeba chyba nikogo przekonywać, że łatwiej wetować ustawy komuś, kto zamiast merytorycznie uzasadniać potrzebę podpisu na wstępie zwyzywa cię od alfonsów.
Gdyby nie Ukraińcy, wasze życie – mieszkania, ich sprzątanie, kawa w kawiarni czy dodatkowe zajęcia fizyczne dla dzieci – byłoby o wiele droższe.
Andrzej Duda z premedytacją zagrał tak, aby świat przeciwników PiS zawył z bólu. A to wycie ma go z kolei zaprowadzić z powrotem do władzy.
Jeśli Kaczyński rzeczywiście idzie po wygraną, to lepiej, aby jego koalicjantem została umiarkowanie prawicowa Polska 2050 niż radykalna Konfederacja.
Histeria i odczłowieczanie uchodźców osiągnęły już taki poziom, że sam ich widok sprawia, iż Polak trzęsie się jak osika.
Może i lewacka UE maluje kredą po asfalcie, ale za to prawacka Rosja czy Izrael malują po tym asfalcie krwią dzieci swoich sąsiadów.
Nigdy wcześniej nie mieliśmy w Polsce do czynienia z tak masowym, zorganizowanym i celowo wzniecanym podważaniem wyniku wyborów prezydenckich. To nie tylko głupota, ale też zagrożenie dla fundamentu demokracji.
Zandberg jest dziś wizerunkowo tam, gdzie Hołownia był 18 miesięcy temu. Status politycznego sigmy łatwiej jednak zyskać niż utrzymać, zwłaszcza przez ponad dwa lata.
Gdy już sobie wyjaśnimy, co jest prawdą, a co było kampanijną fikcją, anty-PiS może zacząć myśleć nad tym, w jaki sposób utrzymać władzę.
Nie dość, że dostaliśmy satyrę społeczną w znakomitej scenografii, to jeszcze jest to satyra lewicowa, w której wyzyskiwani są tymi rozsądniejszymi, a stosujący wyzysk tymi głupszymi.