Tomasz Piątek

Wielkie Pieczenie Anakondy

Odcinek 1126

Ernesto jest prawdziwym mężczyzną. Lubi, gdy jego żona na uroczystych przyjęciach pojawia się w sukni z napisem: „El Sexo” – od razu wiadomo, do czego jest przeznaczona. Ale Ernesto kocha nie tylko soczyste orgazmy (mniejsza o to, czy tylko małżeńskie). Kocha także broń palną. „Każdy powinien mieć prawo do swojej rury” – powiedział kiedyś, mając na myśli zarówno jedno, jak i drugie. Popiera także podatek liniowy, jak każdy twardy gość, który się nie lituje i na litość nie liczy.

Odcinek 1127

Ernesto niegdyś pokłócił się z Rodrigo. Rodrigo to człowiek tajemniczy i wpływowy. Rodrigo doradza Calvenazowi, jednemu z największych bogaczy w Ciudad Ciudad, który kontroluje ropę, kauczuk i tapiokę w regionie Asnos Calientes. Rodrigo doradza także Lenguo Cainguo, dyktatorowi, który w epoce powszechnego zamętu wykroił sobie Perugwaj – terytorium pomiędzy Paragwajem, Peru i Urugwajem – i tyrańsko tym obszarem rządzi. Mając takich przyjaciół, Rodrigo jest zbyt potężny, więc Ernesto chce się z nim pogodzić. Dlatego zaprasza go na Wielkie Pieczenie Anakondy.

Odcinek 1128 

Ale z pieczeniem anakondy jest problem: Rodrigo zaprzyjaźnił się z Lopezem. Lopez to jeden z największych plantatorów kaktusów, których używa do pędzenia tequili, jak również do innych psychodelicznych celów. Lopez jest śmiertelnym wrogiem Ernesto ze względu na jego konszachty z los gringos. Kiedy los gringos najechali wreszcie Wenezuelę i zrobili porządek z naftowym rozpasaniem, Ernesto ukrył partyzantów Chaveza w lochach swojej posiadłości na granicy Chile i Ekwadoru (Peru w międzyczasie zanikło za sprawą nagłego odpływu międzynarodowego kapitału). Ukryci tam partyzanci jednak tajemniczo zniknęli, zostawiając trochę włosów i krwi na ścianach. Razem z krwią i włosami znaleziono również dyplom gratulacyjny z Waszyngtonu dla Ernesto. Lopez ogłosił to publicznie, dlatego Ernesto ze swojej strony ogłosił publicznie, że Lopez jest narcotraficante. I teraz Ernesto się głowi: jak tu zaprosić Rodrigo, nie zapraszając Lopeza?

Odcinek 1129

Ernesto jest jednak sprytny niczym ocelot na tropie. Wyznacza cenę za głowę Guzmana. Guzman, lekkomyślny wesołek, skrzyżowanie jaguara i kapibary (ma jaguara, a jest kapibarą) w zeszłym tygodniu dał się zaprosić Rodrigo i Lopezowi na wspólne obchody Dnia Opłakiwania Megaterium. Teraz może słono za to zapłacić. Członkowie Klubu Baronów Plantacji podczas ostatniego posiedzenia spalili wizerunek Guzmana, odpalając ogień od rytualnego cigarillo. To oznacza wyrok.

Odcinek 1130

Ernesto wie, co się teraz stanie. Rodrigo przyjdzie do niego i powie: „Pogódź się z Lopezem i Guzmanem, bo inaczej nie przyjdę do ciebie piec anakondy”. Ernesto powie: „Drogi Rodrigo, ty wiesz, jak bardzo mi na tobie zależy, dla ciebie zrobię wszystko. Pogodzę się z Guzmanem, cofnę wyrok śmierci, nie każę mu nawet osiedlić się w bagnistych gąszczach Los Carnivores. Ale z Lopezem pogodzić się nie mogę, tu chodzi o honor”. Rodrigo pójdzie na taki kompromis, bo Rodrigo najbardziej ceni kompromis. Kiedy Iribarne de Los Toros y La Muerte, potężny biskup diecezji Locura, zażądał od Rodrigo dwustu kobiet rocznie na ukamienowanie, Rodrigo dogadał się z nim i skończyło się na publicznym opluwaniu.

Odcinek 1131

Dolores, żona Rodrigo, pokłóciła się z Siostrzeństwem Krwawej Opończy, organizacją kobiecą, która walczy o powszechne zastosowanie Kompromisu Rodrigo (opluwanie zamiast kamienowania). Siostrzeństwo nie chciało zaakceptować tego, że Rodrigo i jego żona przyjaźnią się z Lopezem, który publicznie rzucał mętne groźby pod adresem Rosy Savaje, swojej byłej współpracowniczki, zasłużonej dla Siostrzeństwa.

Odcinek 1132

To wszystko nie przeszkadza Ernestowi, który Siostrzeństwa nienawidzi, tak samo jak reszty kobiet – chociaż dla niepoznaki ma swoje własne Siostrzeństwo Rdzawej Chusteczki. W odpowiedniej chwili to Siostrzeństwo zmieni się w Braterstwo. Rdzawa zmieni się w Dymiącą, a Chusteczka w Lufę.

Odcinek 1133

Ku zaskoczeniu wszystkich, Ernesto na Wielkie Pieczenie Anakondy zaprosił także Don Jaime. Don Jaime był niegdyś przywódcą robotniczym, potem zmądrzał i zaczął nawoływać do pałowania związkowców i izolowania pervertidos. Można powiedzieć, że droga Ernesto była w pewien sposób podobna: w młodości Ernesto był zaciekłym komunistą, zwolennikiem Świetlistego Szlaku i wielkich kolektywnych gospodarstw partyzanckich w samym sercu dżungli, tak zwanych quilombos. Ale tak się złożyło, że kiedy Don Jaime walczył o prawa robotnicze, Ernesto był członkiem junty, która więziła Don Jaime w górach Sierra Allucinante. Panowie nie lubią się więc, tym bardziej, że Ernesto w ramach pokrętnych i nieprzewidywalnych działań taktycznych wziął raz udział w Śpiewaniu Smętnego Fado z Marcosem Pedreirą, działaczem robotniczym, którego teraz zwalcza były działacz robotniczy Don Jaime. 

Odcinek 1134

Co gorsza, Don Jaime ma od dawna wendettę z Rodrigo. Panowie kiedyś walczyli ze sobą o kontrolę nad żyznym obszarem Las Plantaciones. Przy tej okazji Don Jaime nie chciał wydać z siebie naśladowania głosu smutnego ptaka coatlitli (który to ptak robi „coatlitli”) pod adresem Rodrigo, co zgodnie ze starym azteckim zwyczajem oznacza ostateczną zniewagę (zarówno zrobienie „coatlitli”, jak i tegoż odmowa).

Odcinek 1135

Ale Ernesto wie, że Don Jaime nie odmówi jego propozycji. Po jego ostatnich wyczynach (kamienowanie) w gejowskiej dzielnicy Ciudad Ciudad odsunęli się od niego zwolennicy kompromisu (opluwania). Don Jaime potrzebuje nowej trybuny, na której mógłby zaistnieć, a Wielkie Pieczenie Anakondy to idealna okazja. Zgodnie z tradycją, gdy bestia skwierczy, można wspiąć się na pochyłą palmę pampiro i obrzucić wszystkich stojących niżej owocami rubasznej elokwencji. 

Odcinek 1136

To jednak rodzi kolejny problem: łysy i krągły Alvaro, członek Klubu Baronów Plantacji, nie chce wpuścić Don Jaime do Klubu ze względu na jego (Don Jaime) niskie urodzenie. Ernesto grozi Alvaro wykluczeniem z Klubu i zemstą bezlitosnego biskupa Iribarne de Los Toros y La Muerte. Alvaro już raz kiedyś musiał klęczeć na potłuczonych skorupach orzecha sufrimiento przed obliczem biskupa. 

Odcinek 1137

I tak oto nadchodzi Wielkie Pieczenie Anakondy. Ułożona na wonnym asado anakonda przypieka się i wzdyma. Wzdyma niepokojąco, pod skórą bestii zaczyna być widoczny znajomy kształt. Carajo, przeklinają panowie, ona kogoś zjadła, pieczemy węża z ludzkim nadzieniem. I w tym momencie następuje kluczowa dla naszego serialu niespodzianka: z wnętrza anakondy wyskakuje starutki, ale jak najbardziej żywy Juan Minquia, dyktator, szef junty, która więziła Don Jaime i do której należał Ernesto.

Odcinek 1138

W ten oto niekonwencjonalny i zaskakujący sposób Ernesto do towarzystwa wprowadza bohatera, który inaczej mógłby nie zostać zaakceptowany przez Don Jaime. Pod wpływem szoku Don Jaime godzi się z Juanem Minquia, a pod adresem Rodrigo wydaje odgłos chihuahua (odwrotność odgłosu coatlitli). Siostrzeństwa odchodzą na jałowe płaskowyże sertao, aby dać wyraz swemu osamotnieniu i żałobie, a w Perugwaju Lenguo Cainguo ogłasza się Bogiem o Złotej Trzustce.

I to na razie koniec. Ale, jak to w telenoweli, tylko na razie. Za komuny był taki dobry zwyczaj, że po emisji ostatniego odcinka telenoweli (o ile telenowela miała ostatni odcinek) w studiu zasiadał brodaty antropolog kultury i tłumaczył widowni, że wszystko to, co widzieli, to nieprawda. Niestety, proszę Państwa, wszystko, co Państwo przeczytali, to prawda. Jako brodaty antropolog kultury pozwolę sobie tylko przeprosić wszystkich ewentualnych Latynosów, którzy jakimś dziwnym trafem przeczytali ten tekst i mogli poczuć się urażeni. Akurat w tej chwili Ameryka Południowa jest jedynym chyba kontynentem, na którym dzieją się rzeczy jeśli nie optymistyczne, to przynajmniej sympatyczne. W niniejszym tekście nawiązuję do tego, czym polityka latynoska była i wciąż bywa, ale czym – mam nadzieję – niedługo już może nie być. A przede wszystkim nawiązuję do klasycznej latynoskiej telenoweli. Niekończąca się opowieść o absurdalnych istotach, powtarzających wciąż te same prymitywne ruchy, które jednak kombinują się aż do oczopląsu poprzez czysto mechaniczne zderzanie wszystkich postaci ze wszystkimi. Sporo matematyki, ale zero logiki, ponieważ każdy może okazać się każdym i w każdym możliwym związku z każdym.

Odkrycie, że polityka jest serialem, to żadne odkrycie. Wszyscy wiemy, że PiS jest z Archiwum X, a Platforma uprawia Teorię Wielkiego Podrywu. Niektórzy nawet przekładają Grę o tron na polską scenę polityczną (Stannis Baratheon to wypisz wymaluj Kaczyński, za to Tyriona nam brakuje, oj brakuje). Ale dla mnie jednak godna odnotowania jest bolesna konstatacja, że w tej serialowo-politycznej konfiguracji najgorszą możliwą odmianą serialu – nie żadną Grą o tron ani nawet Dexterem, tylko perugwajską telenowelą o intrygach bogaczy – jest Kongres Lewicy Polskiej. 

www.tomaszpiatek.pl

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Tomasz Piątek
Tomasz Piątek
Pisarz, felietonista
Pisarz, felietonista. Ukończył lingwistykę na Universita’ degli Studi di Milano. Pracował w „Polityce”, RMF FM, „La Stampa”, Inforadiu, Radiostacji. Publikował w miesięczniku „Film” i w „Życiu Warszawy”. Autor wielu powieści. Nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej ukazała się jego książka "Antypapież" (2011) i "Podręcznik dla klasy pierwszej" (2011).
Zamknij