Tomasz Piątek

Pochwała hordy

Powiedzmy sobie szczerze: życie to walka. Walka z otoczeniem. W tej walce wzmacnia się jednostka (jeśli przeżyje), a z pokolenia na pokolenie wzmacnia się genotyp.

Drodzy Państwo, z niewielkim zadowoleniem czytam o tym, że Meksykanie pobili polską kobietę, której broniły dzielne chłopaki z Chorzowa. Rozumiem, że tego rodzaju opowieści są potrzebne, żeby uspokoić słabszą część naszej hordy. Ale czy nie prościej byłoby zrobić tak, żeby tej słabszej części po prostu nie było? To silni przecież mają przetrwać, nie słabi. A poza tym opowieść kłóci się z zapisem kamery.

Jakże byłoby pięknie, gdybyśmy mogli bez zastrzeżeń mówić to, co czujemy. Bylibyśmy naturalni, naturalni jak sam rasizm. Naukowcy stwierdzili, że nawet u ludzi deklarujących się jako antyrasiści kurczy się źrenica, skacze tętno i adrenalina, gdy do pokoju wchodzi osoba innej rasy. To jedynie tak zwana kultura sprawia, że na dzień dobry nie bijemy obcego. A czym jest kultura? Gdy słyszę „kultura”, odbezpieczam rewolwer, powiedział Goebbels (tak naprawdę zrobił to Hanns Johst, też nazista, ale Goebbels brzmi lepiej, ludzie lubią sprawdzone autorytety).

Normalne jest, że gdy grupa fajnych białych chłopaków wchodzi na plażę i widzi jakichś takich czarniawych, to kurczy się źrenica, skacze tętno i adrenalina. Tym bardziej, że na plaży człowiek innej karnacji demonstruje więcej tej karnacji, bo jest lżej ubrany. A jeśli między nami a czarniawymi przechadzają się nasze dziewczyny, też półnagie, to jatka jest zupełnie naturalnym odruchem.

Dodatkowo taka jatka ma jeszcze tę zaletę, że zwiększa powszechny strach w społeczeństwie. A co to jest społeczeństwo? Społeczeństwo nie istnieje. Istnieją tylko jednostki. I hordy. Im bardziej jednostki się boją, tym bardziej tworzą hordy. Tymczasem próby tworzenia rzekomego społeczeństwa zabijają hordotwórczy potencjał jednostek.

Powiedzmy sobie szczerze: życie to walka. Walka z otoczeniem. W tej walce wzmacnia się jednostka (jeśli przeżyje), a z pokolenia na pokolenie wzmacnia się genotyp. Bez tej walki, jak słusznie mówi Varg Vikernes, człowiek się degeneruje. Taką walkę może realizować tylko jednostka z innymi jednostkami, albo horda z innymi hordami. Rzecznicy społeczeństwa coś tam biadolą na temat współdziałania. Że niby społeczeństwo współdziała zamiast walczyć, a jeśli walczy, to tylko po to, żeby lepiej współdziałać. Stawiają sprawę na głowie, bo jest odwrotnie: jednostka walczy zamiast współdziałać. A horda, jeśli współdziała, to tylko po to, żeby lepiej walczyć.

Horda jest jedynym naturalnym sposobem łączenia się jednostek. Jeżeli nie wierzysz, to wyłącz telewizor, odłącz się od internetu (no chyba, że jesteś na stronie Ruchu Chorzów), wynieś wszystkie nienaturalne elektroniczne sprzęty do drugiego pokoju, zgaś światło, rozbierz się do naga, weź dziesięć głębokich oddechów, wsłuchaj się w bicie swojego serca. Co poczułeś? No właśnie, serce nie kłamie. Serce nie kłamie, a płuca szepczą: „Hor… da… Hor… da…”. I chcesz się bić.

Ponieważ walka służy wzmocnieniu jednostki i genotypu, jasne jest, że kiedy jednostki łączą się dla wspólnej walki, robią to według genotypu. Łączą się w hordę z tymi, co mają podobny genotyp. Nie ma czegoś takiego, jak horda złożona z jednostek o bardzo różnych genotypach. Nie ma gangów włosko-chińskich albo irlandzko-murzyńskich, a jeśli były takie, to nie przetrwały. Chociaż my się brzydzimy i żółtych, i czarnych, to żółci nie bratają się z czarnymi, brzydzą się ich jeszcze bardziej niż my. Wszelkie próby tworzenia hord mieszanych to pułapka: pod pozorem hordy ktoś próbuje wcisnąć wam społeczeństwo.

Wrogowie tego, co naturalne, zastawiają na nas też inne pułapki. Próbują nas pokłócić, próbują nas podzielić na zwolenników jednostki i zwolenników hordy. Tymczasem nie ma takiego konfliktu. Tym, co nas łączy, jest idea walki o przetrwanie. Jedni to robią jako jednostki, inni w hordzie. Czasem walka jednostkowa może być dopełnieniem walki hordy, jak na przykład wtedy, gdy ginie wódz hordy i trzeba szybko znaleźć następcę. Wtedy najsilniejsze jednostki w hordzie walczą ze sobą, bezwzględnie, ale krótko. A raczej krótko, bo bezwzględnie. Bezwzględność służy szybkiemu rozwiązaniu problemu.

Ale to nie jedyny sposób, w jaki walka jednostki może naturalnie harmonizować się z walką hordy. Świat naturalny to świat z gier, filmów i książek fantasy (dlatego też naturalne jest, że tak chętnie gramy w nie, oglądamy je i czytamy, o ile umiemy czytać). To świat, gdzie między wielkimi zbrojnymi hordami przemykają samotne wilki, wspomagając jedną hordę, atakując drugą, ale zawsze walcząc przede wszystkim o siebie – i o walkę samą w sobie.

Jednym ze sposobów takiej naturalnej harmonizacji walki hordy z walką jednostkową jest ciche (niekoniecznie uświadomione, ale wynikające ze wspólnego instynktu) współdziałanie miłośników hordy na dole z miłośnikami jednostek na górze. Im bardziej ci ostatni będą likwidować resztki społeczeństwa, kultury i tak zwanej edukacji, tym bardziej ludzie będą łączyć się w hordy i bić, bić, bić.

Wtedy nastąpi eksplozja naturalności. Ragnarok czyli Wpierdol Ostateczny.

www.tomaszpiatek.pl       

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Tomasz Piątek
Tomasz Piątek
Pisarz, felietonista
Pisarz, felietonista. Ukończył lingwistykę na Universita’ degli Studi di Milano. Pracował w „Polityce”, RMF FM, „La Stampa”, Inforadiu, Radiostacji. Publikował w miesięczniku „Film” i w „Życiu Warszawy”. Autor wielu powieści. Nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej ukazała się jego książka "Antypapież" (2011) i "Podręcznik dla klasy pierwszej" (2011).
Zamknij