Tomasz Piątek

Gdyby gdyńskie dyby

Ze zgrozą przeczytałem tekst Joanny Szwedy o stosowaniu dybów w gdyńskim ośrodku dla bezdomnych. Z jeszcze większą zgrozą przeczytałem komentarze pod tym tekstem. Na przykład takie, że reportaż Szwedy jest mało wyrafinowany literacko, że to właściwie zwykłe zapiski. Albo że po co pisać o dybach, kiedy można o Dudach. Albo że alkoholika trzeba dyscyplinować, dyby alkoholikom się należą, a komu dyby się nie podobają, ten jest Dobre Serduszko. Przyznam się, że jestem zaszokowany tym, że niektórzy nasi Czytelnicy są zupełnie bez Serduszka i jeszcze się tym chwalą. Ciekawe, co by powiedziała taka komentatorka, gdyby posiedziała trzy noce w dybach, wyjąc z bólu i załatwiając się pod siebie. Pewnie jednak zaczęłaby wzywać jakieś Dobre Serduszko, żeby ją uwolniło. Ale Dobre Serduszko by nie przyszło. Przyszedłby „opiekun” i powiedział: „Zamknij się świnio, bo ci przyjebię”.

Pewnie, że trzeba pisać o Dudach, bo to, co robi Duda z „Solidarnością”, jest bardzo ważne. Ale o torturach tym bardziej trzeba pisać, bo to jeszcze ważniejsze. Człowiek bez stałej pracy i gwarancji emerytalnych cierpi. Ale człowiek unieruchomiony w drewnianej machinie cierpi o wiele bardziej. Kto zabija człowieka, zabija jeden świat, mówili mądrzy rabini. Zatem, kto torturuje człowieka, zamienia cały jeden świat w piekło. Jeśli doniesienia z Trójmiasta są prawdziwe, tamtejsi „opiekunowie” pogwałcili wszelkie prawa ludzkie i Boże, w tym także Konstytucję RP, która zakazuje kar cielesnych.

Kierownik ośrodka ma jednak wyjaśnienie: on nie karze, on tylko dyscyplinuje. Genialne tłumaczenie. Idąc za jego rozumowaniem, moglibyśmy w Polsce przywrócić publiczne egzekucje, gdybyśmy tylko ogłosili przy tym, że śmiercią nie karzemy skazańców, a jedynie dyscyplinujemy. Jak wiadomo, trup jest o wiele bardziej zdyscyplinowany od człowieka żywego (na przykład, zostawiony w jakimś miejscu grzecznie w nim czeka, zamiast szwendać się po okolicy). Idiotycznym i nieludzkim pomysłem jest też znęcanie się nad alkoholikiem za to, że się upił i trzymanie go w dybach, dopóki alkomat nie pokaże zera. To trochę tak, jakby znęcać się nad chorym na ospę za to, że ma krosty. Kiedy alkoholik jest nieleczony, przychodzi prosto z ulicy i jest na głodzie, jasne jest, że się znowu napije i żadne „zobowiązanie”, żadna „silna wola” mu w tym nie pomogą. Taka jest natura tej choroby, takie są jej mechanizmy psychologiczne i fizjologiczne. Jeśli chcemy dać takim ludziom szansę na przerwę w piciu, trzeba ich kierować na zamknięty detoks połączony z terapią. A jeśli bierze się ich do otwartego schroniska, to trzeba pogodzić się z rzeczywistością, a nie walczyć z nią torturami. Jeśli ktoś pije przez rok albo dłużej bez przerwy, to nagłe odebranie mu alkoholu – bez kroplówki, relanium i innych środków jest jak odebranie jedzenie, wody czy nawet powietrza. Piszę tak, bo niejeden alkoholik na suchym odwyku się przekręcił. Alkohol to jedyny narkotyk, którego nagłe odstawienie może u osoby uzależnionej spowodować śmierć. Heroinista cierpi o wiele bardziej, gdy odtruwa się na sucho, ale heroinista te cierpienia przetrwa. Alkoholik może ich nie przetrwać. Dlatego karanie ludzi, których się nie leczy, jest nieludzkie – a co dopiero karanie ich torturami. Rozumiałbym jeszcze, gdyby rozrabiającego alkoholika dyscyplinowano zamknięciem na noc w izolatce (nie w dybach). Ale z reportażu Szwedy wynika, że kryterium, według którego stosowane są tortury, nie jest rozrabiactwo, tylko alkomat.

A jeśli nie zgadzają się Państwo ze mną, jeśli chcą Państwo budować w Polsce cywilizację tortur i kar fizycznych, to w takim razie niech będzie sprawiedliwie, niech tortury będą dla wszystkich. Niedawno pisałem o tym, że nasze państwo traktuje uzależnionych nieludzko – chyba, że uzależniony jest biskupem, wtedy jest taryfa ulgowa. Skończmy z tą taryfą ulgową. Akurat w Trójmieście jest pewien alkoholik, który niewiarygodnie rozrabia. Jak podaje „Wprost”, arcybiskup Sławoj Leszek Głódź jest ciągle pijany i znęca się nad obsługującymi go księżmi. Bije, znieważa, straszy. Zmusza ich nocami, żeby jeździli po mieście w poszukiwaniu jakiejś jego ulubionej kiełbasy (moja żyłka reklamiarza nie pozwala mi nie zauważyć, że jakiś rzutki producent wędlin powinien wykorzystać rozgłos wokół tej awantury i wprowadzić na rynek Kiełbasę Głodziową). A budząc się rano na kacu, arcybiskup wzywa do siebie młodych kleryków, mówiąc do nich: „Bądź moim actimelkiem” (i znowu muszę zauważyć, że Actimel powinien wykorzystać rozgłos wokół tej awantury i sformułować jakieś nośne hasło, na przykład: „Danio na Głoda, a Actimel na Głodzia”). Od razu nasuwa się pytanie: czy zgodnie z zasadą równości wszystkich wobec prawa nie należałoby zakuć arcybiskupa w dyby?

Wiem, wiem, kary cielesne są nieludzkie i zakazane przez Konstytucję, sam o tym przed chwilą napisałem. Arcybiskupa należy nie zakuwać, tylko podłączyć do kroplówki. Boję się jednak, że będzie to trudna operacja. Arcybiskup na detoks nie pójdzie dobrowolnie i zmusić go będzie trudno, bo jako arcybiskup jest człowiekiem wpływowym.

Najprawdopodobniej więc odwyku nie będzie, tak jak nie będzie dybów. Godzę się z tym jakoś, chociaż muszę się przyznać, że wizja Głodzia w gdyńskich dybach wciąż mnie pociąga. Ale uspokajam Państwa: z powodów czysto literackich. To idealny temat na aliteracyjny wierszyk z dużą ilością „g” i „d”.

W dybach gdacze Głódź na głodzie

W dół i w górę grdyka chodzi

W gardle zaschło, więc Głódź gdacze

Lecz się nie wyzwoli raczej

Mocno dyby spaja gwóźdź

Ciasno w dybach utkwił Głódź…

Tak by było w Gdyni gdyby

Wykorzystać dobrze dyby

www.tomaszpiatek.pl

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Tomasz Piątek
Tomasz Piątek
Pisarz, felietonista
Pisarz, felietonista. Ukończył lingwistykę na Universita’ degli Studi di Milano. Pracował w „Polityce”, RMF FM, „La Stampa”, Inforadiu, Radiostacji. Publikował w miesięczniku „Film” i w „Życiu Warszawy”. Autor wielu powieści. Nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej ukazała się jego książka "Antypapież" (2011) i "Podręcznik dla klasy pierwszej" (2011).
Zamknij