Co jakiś czas dostaję maila: „Jedyna Okazja – Krzyż Papieski, Lite Srebro Pokryte Dwudziestoczterokaratowym Złotem, Certyfikat Autentyczności, Z Łańcuszkiem, Tylko 139 Złotych, Zamów Teraz
Co jakiś czas dostaję maila: „Jedyna Okazja – Krzyż Papieski, Lite Srebro Pokryte Dwudziestoczterokaratowym Złotem, Certyfikat Autentyczności, Z Łańcuszkiem, Tylko 139 Złotych, Zamów Teraz!”. Dlaczego akurat ja? Czy ktoś wysyła mi tego maila złośliwie? Mój umysł odmawia posłuszeństwa, kiedy próbuję wyobrazić sobie świat, w którym każdy dostaje takiego maila i nie ma w tym żadnego zamysłu. Świat powszechnych Papieskich Krzyży.
Ale wszystko wskazuje na to, że świat właśnie taki jest. Absurdalny. Czytam w „Dzienniku Gazecie Prawnej”, że w związku z Euro 2012 wszystko jeszcze dodatkowo podrożeje. „To, co kibice zwykli nazywać wielkim świętem piłki, dla mieszkańców centrów miast gospodarzy Euro może okazać się przekleństwem. Chodzi nie tylko o utrudnienia w ruchu czy tłumy turystów na ulicach. Problemem będą również ceny w lokalnych sklepach. – Kto mieszka w pobliżu stadionu, dworca kolejowego, strefy kibica czy po prostu w centrum Warszawy, Wrocławia, Gdańska lub Poznania, powinien odpowiednio wcześniej zrobić zapasy jedzenia. W trakcie Euro jego ceny w osiedlowych marketach mogą być sporo wyższe – uważa Andrzej Gantner, dyrektor generalny i członek zarządu Polskiej Federacji Producentów Żywności. Jego zdaniem mniejsze, prywatne sklepy, które wciąż dominują w śródmieściach, będą chciały dodatkowo zarobić na piłkarskiej imprezie. Zresztą podobnie jak hotelarze, restauracje, puby, a także część punktów usługowych. – Mistrzostwa będą dla nas idealną okazją do odrobienia części strat, jakie ponosimy w walce z wielkimi sieciami – mówi wprost Tomasz Wesołowski, właściciel sklepu ogólnospożywczego w centrum Wrocławia. Jego zdaniem zarobek ułatwi to, że w dniach meczów w mieście będą się tworzyły ogromne korki, więc nikt nie będzie ryzykował wyprawy po zakupy do sieciowych super- i hipermarketów w większości położonych na obrzeżach. – Popyt będzie większy, to i ceny pójdą w górę – deklaruje Hieronim Piotrowski, właściciel sklepu na warszawskim Mokotowie. Co dokładnie i o ile może zdrożeć? Sprzedawcy wymieniają alkohole, głównie piwo i wódkę, choć w tym wypadku podwyżki nie będą tak drastyczne jak w lokalach gastronomicznych. W nich podrożeją nawet o 20 proc., w sklepach – najwyżej o 5–10 proc.