Tomasz Piątek

Dobre połączenia

Wyhodowaliśmy polską rasę kota, który jest permanentnie odwrócony ogonem.

Ja to, proszę Państwa, mam bardzo dobre połączenia. Wstaję rano, za piętnaście szósta. Kąpię się, głaszczę kota i idę na plac Wilsona, na piechotę parę kilometrów. Na placu Wilsona mam metro. I wsiadasz pan? Nie, nie wsiadam, nie jestem taki głupi, żeby jechać takim metrem, co ma dwa przystanki. Elegancko sobie czekam na tramwaj zastępczy, który mnie zawiezie do tego drugiego metra. Nie mylić z drugą linią. Bo pierwsza linia składa się z dwóch linii, a druga z żadnej, bo jej jeszcze nie ma. Zresztą metro zatłoczone tak, że wsiąść nie można, a tramwaj puściutki.

Dojeżdżam na Bankowy i tramwaj robi się zatłoczony tak, że wsiąść nie można, ale ja się z tego śmieję, bo już wsiadłem. Jedziemy dalej i na Marszałkowskiej, gdzieś tak między Hożą a Wilczą, tramwaj zastępczy koncertowo się rozkracza. Rozkraczają się wszystkie tramwaje, jeden za drugim stoją nieprzerwanym sznurkiem aż do placu Unii. Teoretycznie trzeba by przesiąść się do czwórki, żeby podjechać na Puławską, ale podjechać się nie da, jak tramwaje stoją. No to razem z całym tłumem lecę piechotką trzy przystanki na Politechnikę i wsiadam do tego drugiego metra, co nie jest trzecie. Jadę dwie stacje do Racławickiej, a stamtąd mam tylko pół godzinki piechotką do pracy i o dziewiątej jestem w biurze.

A przy okazji integruję się ze społeczeństwem. „Ksiądz zapowiedział, że będzie wydawał worki na śmieci”. „Ksiądz?”. „Ksiądz, a może samorząd, na jedno wychodzi”. „Słuchaj, Teresko, ty zrób tak. Ty śpij przy zapalonym świetle, a na noc zakrywaj klatkę. W ten sposób chomik będzie myślał, że jest noc, a w nocy dzień. I zacznie broić w dzień, a w nocy spać”. „Ale co ja, mam już całe życie przy zapalonym spać? Znaczy całe życie chomika?”. „Nie, tylko tak długo, aż mu się przestawi czas, jak w samolocie z Ameryki”. To ewidentnie szkoła „Faktu” i „Super Expressu”, gazet, które wytrwale przekonują Polaków, że chomika można nauczyć wszystkiego, włącznie z lataniem na lotni, obsługą kamery i szpiegowaniem żony. I jeszcze jedna pani mówi: „A ja to lubię sobie czasem pomyśleć: ty kurwo pierdolona jebana ty”. Ja też lubię sobie czasem tak pomyśleć.

Dodam jeszcze, że pani prezydent Warszawy (wszelkie skojarzenia z ostatnim cytatem przypadkowe) zamknęła także na czas jakiś odcinek linii tramwajowej na Wierzbnie, gdzieś między Wyścigami a Królikarnią. Zapewne w związku z referendum w sprawie odwołania tejże pani prezydent. W ten sposób pani prezydent przygotowuje się do walki o zachowanie stołka. Co więcej, buja się w parku na huśtawce. Tak jej doradził piarowiec. Pozostałe posunięcia również, jak się domyślam.

To wszystko jest logiczne. Przynajmniej w zgodzie z narodową logiką. Wyhodowaliśmy przecież polską rasę kota, który jest permanentnie odwrócony ogonem. Kiedy zdałem sobie z tego sprawę, moje życie stało się prostsze. Całe życie chciałem być ironiczny, satyryczny i sarkastyczny. I jakoś nikt mnie nie rozumiał. Dopiero teraz otworzyła mi oczy prokuratura w Kielcach, która orzekła, że ironiczne, satyryczne i sarkastyczne jest określenie „żydowskie ścierwo”. Od tej pory będę radośnie pisał: „żydowskie ścierwo, żydowskie ścierwo, żydowskie ścierwo”.

Albo taka sprawa: całe życie kochałem Hitlera. Ale kryłem się z tym, bo w dzieciństwie źli komuniści wbili mi do głowy, że to niepatriotycznie. Idiota, nie wiedziałem, że jak się kocha Hitlera, to jest się polskim patriotą, ratuje się honor narodu i za człowiekiem ujmuje się „Uważam Rze” albo inna „Rzepa” (która zmieni nazwę na „Rzesza”, jak rozumiem). Nie wiedziałem też, że definicja człowieka obejmuje zarodki, ale nie obejmuje Tutsi. Jak nie wierzycie, zapytajcie arcybiskupa Hosera z diecezji warszawsko-praskiej, dawniej nuncjusza papieskiego w Rwandzie, który robił tam różne ciekawe rzeczy. Pod warunkiem, że przebijecie się na Pragę przez korki i zapory tramwajowe – najpierw jednak trzeba będzie chyba wygrać referendum.

I kiedy doszedłem do tej konkluzji, słowo „referendum” eksplodowało w mojej głowie z niezwykłą jasnością, a wszystkie poranne doznania i refleksje połączyły się w jedną całość. Przecież warszawskie referendum nie jest jedynym w zasięgu naszych marzeń i naszych możliwości. Przecież Oburzeni, Zmieleni, ruch rodziców sześciolatków i Kukiza (który jest sześciolatkiem honoris causa, ze względu na świeżość odczuć) domagają się, żeby referendum było automatycznie rozpisywane bez zgody Sejmu. Jedynym warunkiem ma być zebranie pewnej liczby podpisów (500 tysięcy albo miliona) przez zwolenników tego referendum. To jest genialny pomysł. W Polsce spokojnie znajdzie się milion ludzi pragnących zagazowania tych nielicznych Żydów, którzy nam zostali. Fajnie by było, gdybyśmy zrobili takie referendum. Zwolennicy zagazowania pewnie by przegrali, ale byłaby zabawa na cały świat.

A jeszcze lepiej byłoby zrobić referendum w sprawie zakazania homoseksualizmu. Tu nie tylko milion podpisów by się znalazł, ale zakaz pewnie by wygrał. Można by zażądać zakazu seksu w ogóle (milion podpisów staruszek z Radia Maryja i ich biednych mężów). Można by zażądać przyznania ludzkich praw chomikom (skoro prasa twierdzi, że są takie zmyślne) i odebrania tych samych praw Tutsi. O zarodkach nie wspominam, bo tym już prawa ludzkie przyznaliśmy i niedługo Palikot – też odwrócony ogonem, tylko w inną stronę – zażąda referendum w sprawie seksu z zarodkami. No bo skoro zarodek jest pełnoprawną istotą ludzką, to czemu ma nie uprawiać seksu? No chyba że inne referendum zniesie seks.

Mówiąc na poważnie: fajnie byłoby, gdyby było więcej demokracji bezpośredniej. Ale do demokracji, jak do wszystkiego, człowieka trzeba wychowywać. A do demokracji bezpośredniej szczególnie. To jest bardzo trudna praca, bo do demokracji nie da się wychowywać inaczej, jak demokratycznie. Wychowawca musi się samoograniczać, nie może narzucać swojej woli, musi nie tylko przekonywać, ale także słuchać. Mieliśmy na tę pracę ćwierć wieku i nie wykonaliśmy jej (przez „my” rozumiem „polskie elity” i proszę, nie wdawajmy się w definiowanie, czym te „elity” są albo raczej były). Traktowaliśmy lud jak kłopotliwy dodatek do kapitalizmu i teraz mamy to, co mamy.

Podobno pod przemożnym wpływem arcybiskupa bandziory na Pradze, zanim pobiją czarnego, najpierw pytają: „Tutsi czy Hutu”? Prawidłowa odpowiedź brzmi Hutsi. Albo Tutu. Bo nie ma jak dobre połączenia.

www.tomaszpiatek.pl

        
   

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Tomasz Piątek
Tomasz Piątek
Pisarz, felietonista
Pisarz, felietonista. Ukończył lingwistykę na Universita’ degli Studi di Milano. Pracował w „Polityce”, RMF FM, „La Stampa”, Inforadiu, Radiostacji. Publikował w miesięczniku „Film” i w „Życiu Warszawy”. Autor wielu powieści. Nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej ukazała się jego książka "Antypapież" (2011) i "Podręcznik dla klasy pierwszej" (2011).
Zamknij