Klara Wojtkowska

Zmarł ostatni dobry Afrykanin

Dopóki zostały w Afryce zachody słońca, lwy i dzieci szczerzące białe zęby jak szczury na haju, to warto tam pojechać.

Zmarł ostatni dobry Afrykanin, Nelson Mandela. Bez niego cały ten ogromny kraj – co ja mówię, wielki kontynent! – utonie w wojnach, ludobójstwach, głodach i rewolucjach. Kto teraz nauczy innych Afrykanów, jak przebaczać (głównie białym)? Kto powie im, aby przestali do siebie strzelać nawzajem czy się gwałcić? Oczywiście, możemy im dalej tłuc do głowy, że Jezus nie chodził z kałasznikowem na ramieniu, że AIDS samo się nie zdecyduje, żeby przestać być zaraźliwym wirusem, że trzeba się uczyć czegokolwiek (grunt to siedzieć cicho w budynku z nauczycielem, byle dorosłym, a najlepiej białym, i co z tego, że młodym, niedoświadczonym i szukającym przygody w buszu?) – ale bez Mandeli kto nas będzie słuchał? Mandela, ostatni dobry – nie, jedyny dobry! Wszyscy inni to ludożercy – przepraszam, ludobójcy – albo głodujące dzieci. Mandela: nasz ostatni kanał komunikacji między cywilizacją a kontynentem bez szans i bez dobrych ludzi.

Co prawda czekaliśmy na jego śmierć od dawna. Nie, nie tak – oczekiwaliśmy jego śmierci. Nie, nie, to nie to (wybaczcie mi, język afrykański – suahili – ostatnio plącze moje myśli jak afrykańskie drzewo figowe, które powoli dusi inne drzewa, nie pozwalając im rosnąć). Spodziewaliśmy się jego śmierci, choć mieliśmy nadzieję, że będzie żył wiecznie – jedyny dobry Afrykanin. Nie chciał zabijać białych ani nic im odbierać. Mówił biegle po angielsku, kiedyś nawet był prawnikiem. Najbardziej niesamowite jest to, że to nie myśmy go tego nauczyli. Sam nauczył się szanować Zachód. Rzeczywiście, duchowe zwycięstwo.

Niebywałe, że najgorsze uczynki w jego karierze zdarzyły się w młodości! W młodym wieku postanowił, że trzeba agresywnie zabiegać prawa dla uciemiężonych ludzi w Południowej Afryce, i wtedy walczył bombami i karabinami. Jeździł skrycie po kontynencie, prosząc o pieniądze, pistolety i edukację – nie uniwersytecką, taką, jakiej każdy człowiek powinien chcieć, taką, gdzie pomysły zostają w głowie, a nie zamieniają się w słowa, w sposób życia, w walkę lub nawet w wojnę. Nie, Mandela chciał się nauczyć, jak celnie strzelać. Jak przeżyć w buszu. Tak, rzeczywiście, wszystkie najgorsze błędy zdarzyły mu się w tym młodym, łatwowiernym, naiwnym wieku. To bardzo nieafrykańskie. Wręcz europejskie! Przecież tylko ludzie na Zachodzie uczą się na swoich błędach, robią się lepsi, bardziej wyrozumiali, nawet żałują zła, które zdarzyło im się uczynić. Nie jak w Afryce – w Afryce ludzie uczą się zła i jeśli dożyją sędziwego wieku, to mają po prostu więcej czasu, żeby nauczyć się najgorszych przestępstw. Chyba nie potrzebujecie, drodzy czytelnicy, przykładów, ale pozwólcie, że przypomnę wam: Robert Mugabe, Idi Amin, Mobutu Sese Seko…

A Mandela był dobry pod koniec swojego życia. Sam, w więzieniu, bez nikogo, zdobył zaufanie białych, a potem ich nie zabił. System był potworny, ale Mandela nie zamienił się w potwora. Inni Południowi Afrykańczycy… Sami widzicie. Gwałcą, mordują, rabują. Mandela zrozumiał, że to, co należy do białych, powinno zostać w białych rękach. Zrozumiał też, że nie trzeba się spieszyć z polepszaniem warunków życia tym, którzy przyzwyczaili się do biedy. Do biedy trudno się przyzwyczaić. Do luksusu łatwo, a odzwyczaić się – ciężko.

Szkoda, że w Afryce nie przydarzyło się więcej Mandeli. Wtedy dopiero skończyłyby się wojny, plemienne konflikty, AIDS (choroba znalazłaby sposób na popełnienie chorobowego samobójstwa). Nie doczekamy się pewnie, więc najlepiej jak najszybciej tam pojechać i obejrzeć słonie, zanim wszyscy źli i głodujący je zabiją, aby dostarczyć kość słoniową równie złym Azjatom (którzy nie mają Mandeli i nigdy nie mieli, oprócz Aung San Suu Kyi, która może też coś kiedyś komuś przebaczyła – no ale jest kobietą, więc przebaczanie leży w jej naturze). Dopóki zostały w Afryce zachody słońca, lwy i dzieci szczerzące białe zęby jak szczury na haju, to warto pojechać. Ale nie oczekujmy tam sztuki, polityki, intelektualistów, artystów, pisarzy. Przecież oni wszyscy uciekli z kontynentu dawno temu. A Ben Okri, Ngũgĩ wa Thiong’o, Julius Nyerere, Tsitsi Dangarembga, Chimamanda Ngozi Adichie, Kwame Nkrumah, Léopold Senghor itd., itp. – nie, o nich nikt nic nie słyszał.

Dziękujemy Ci, Mandelo. Za to, co nam dałeś, za to, co pokazałeś, za przykład duchowych zwycięstw, za serce, za przebaczenie. Za to, że walczyłeś, że się nie poddałeś, że rozmawiałeś, broniłeś, służyłeś. Nie martw się. Odpocznij. Są tu dobrzy ludzie. Przejmą twoje dziedzictwo, uhonorują przesłanie – z radością.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Klara Wojtkowska
Klara Wojtkowska
Muzyk, reżyserka, afrykanistka
Klara jest muzykiem, pisarką, reżyserką teatralną, aktorką, i poszukującą, idącą ścieżką Artystki-Uzdrowicielki. Ukończyła studia magisterskie z Afrykanistyki (literatury i historii) na Uniwersytecie Yale, i również ma dwa stopnie licencjackie z Rice University w Teksasie: z Literatury i ze Skrzypiec. Jej sztuki były wystawiane na Uniwersytecie Rice, Uniwersytecie Yale, Tucson Fringe Festival, Sheworxx w Arizonie, i przez Teatr She Said Yes! w St. John's, Nowa Fundlandia, Kanada. Jako stypendystka programu Thomas J. Watson, podróżowała po świecie i zakochała się wtedy w Zimbabwe. Obecnie rozwija działalność teatru, muzyki i ceremonii sakralnej, łączącą Polskę i Zimbabwe. Więcej o niej można się dowiedzieć na jej stronie dancingfox.net lub masibanda.net.
Zamknij