Unia Europejska

Niemiecka lewica: między klęską a nowym rozdaniem

Można powiedzieć, że Die Linke zrealizowała hasło roku ’68 „żądajcie niemożliwego” i sprawiła, że prosocjalny, niechętny migracji były członek Socjalistycznej Partii Jedności Niemiec z Lichtenberga głosował tak samo, jak dwudziestoletnia studentka z Fryburga, zainteresowana legalizacją marihuany i prawami osób niebinarnych – mówi Rafał Chwedoruk

Jakub Majmurek: Wyniki wyborów w Niemczech to wielka klęska tamtejszej lewicy?

Rafał Chwedoruk: Powiedziałbym, że europejska lewica w ogóle jest już obyta z klęską, poza nielicznymi wyjątkami. Nawet laburzyści w Wielkiej Brytanii wygrali, zdobywając mniej głosów niż w poprzednich wyborach, które zostały uznane za porażkę Jeremy’ego Corbyna.

Natomiast niemiecką lewicę tradycyjnie charakteryzuje dychotomia, więc odpowiedź na to pytanie zależy od tego, o jakim jej biegunie mówimy. Możemy mówić o klęsce SPD, katastrofie Ruchu Sahry Wagenknecht (BSW) i triumfie Die Linke.

Zacznijmy od SPD. Jak duża to klęska?

To najgorszy wynik w całej powojennej historii partii, a nawet od lat 80. XIX wieku, gdy była zupełnie inna ordynacja, kobiety nie miały prawa głosu i obowiązywały bismarckowskie ustawy wymierzone w socjalistów.

Wybory w Niemczech: sukces AfD, koniec „koalicji postępu” i „sprawdzam” na lewicy

Równie istotne jest to, gdzie odpłynęli jej wyborcy. Z badań wynika, że głównie do CDU, w dużo mniejszych liczbach do Alternatywy dla Niemiec i Die Linke oraz BSW. Jeśli traci się wyborców na rzecz siły, która przez cały okres powojennej historii Niemiec była tradycyjnie przeciwnym biegunem niemieckiej sceny politycznej, to znaczy, że partia ma problem nie z kampanią, nie z taktyką, ale ze strategią i tożsamością.

Z czego on wynika? 

Musimy się tu cofnąć głęboko do historii niemieckiej socjaldemokracji. SPD wychowywała się w cieniu reżimu. Najpierw tego bismarckowskiego, który zakazywał działalności partii socjalistycznej. Ale jednocześnie bismarckowska Rzesza była państwem praworządnym i socjaliści z tego korzystali. Nie mogli startować jako partia do Reichstagu, ale mogli to robić pojedynczy działacze. Prawo nie zakazywało robotnikom tworzenia chórów, klubów sportowych, towarzystw turystycznych – w efekcie powstał fascynujący świat różnorodnych organizacji społecznych skupionych wokół partii, organizujących czas wolny jej wyborców niemal „od kołyski aż po grób”.

Praworządność uratowała wtedy SPD. Partia doceniła jej znaczenie. Po raz pierwszy w 1914 roku, głosując za kredytami wojennymi, idąc za słowami cesarza, który mówił wtedy, że „nie widzi żadnych partii, tylko samych Niemców”. Po raz drugi w latach 30., gdy zbyt późno zorientowała się, że rodząca się III Rzesza hitlerowska to nie Rzesza Bismarcka i tym razem praworządność lewicy nie pomoże. SPD słono za to zapłaciła.

Jak to się przekłada na współczesną politykę? 

Ta kultura legalności i praworządności znalazła odzwierciedlenie w życiu politycznym Republiki Federalnej: z jednej strony opartej na biegunowej rywalizacji CDU/CSU-SPD, z drugiej na sporej dozie konsensusu. Socjaldemokraci zaakceptowali wiele kluczowych rozwiązań, jakie chadecy wprowadzili do niemieckiego prawa i obyczaju politycznego, co ułatwiało zawieranie wielkich koalicji.

W ostatnich latach rządziły wielkie koalicje, przez co wyborcy SPD mogli coraz bardziej widzieć CDU nie jako kluczowego rywala SPD, ale też partnera, na którego można nawet przerzucić głos.

Puto o wyborach w Niemczech: Centrowa koalicja wraca do władzy, młodzi się radykalizują

Drugie źródło strategicznych problemów SPD związane jest z reformami gospodarczymi rządów Schrödera z lat 1998-2005. One w dużej mierze pozwoliły wprowadzić niemiecką gospodarkę w globalizację. Jednocześnie doprowadziły do odejścia frakcji Oskara Lafontaine’a, która wspólnie z postkomunistyczną PDS utworzyła dzisiejsze Die Linke. Oznaczało to też odpływ emeryckiego i robotniczego elektoratu od SPD. Ten proces postępował od lat 50., ale przyspieszył na przełomie wieków, gdy SPD – zamiast stać się krytyczką globalizacji, ekscesów rynku, komercjalizacji – przyjęła agendę godzenia się z kapitalizmem w jego zglobalizowanej postaci.

Do tego można dodać jeszcze kwestię migracji. Niemiecka socjaldemokracja tradycyjnie była przeciwna wszelkim formom ksenofobii, z drugiej strony migracja i jej negatywne skutki skupiały się w Niemczech w robotniczych, kiedyś tradycyjnie głosujących na SPD, dzielnicach wielkich miast, w których ceny najmu – a pamiętajmy, że w Niemczech większość ludzi, inaczej niż w Polsce, mieszka w wynajmowanych mieszkaniach – są najniższe.

A jaką rolę w klęsce SPD odegrała negatywna ocena polityki Scholza?

To z pewnością istotny czynnik. Być może historia oceni Scholza znacznie bardziej łaskawie, niż wyborcy, dostrzegając w nim polityka, który pomógł zapobiec trzeciej wojnie światowej, ale meandry jego polityki wobec wojny w Ukrainie okazały się chyba po prostu niezrozumiałe dla niemieckiej opinii publicznej. Bo Scholz najpierw próbował ratować pokój, potem wspierać Ukrainę, ale tak, by zapobiec eskalacji, np. w postaci użycia broni jądrowej przez Rosję.

Biedni i źli Niemcy. Kryzys gospodarczy znów karmi prawicowy populizm

Bez wątpienia dały też o sobie znać pewne głębsze sprzeczności wpisane w tożsamość SPD jako partii, która z jednej strony współtworzyła aktywnie niemiecki model gospodarczy, oparty na tanich surowcach z Rosji, a z drugiej strony była zawsze opcją prozachodnią, proamerykańską. Wojna ujawniła wewnętrzne podziały w partii i elektoracie wokół tych kwestii.

Warto zwrócić uwagę, że wyniki SPD na terenie byłej NRD w tym roku były katastrofalne. Skala spadków w uboższych regionach na północy – w Meklemburgii-Pomorzu Przednim, Brandenburgii – jest zdumiewająca. Można się zastanawiać, czy SPD nie weszła na drogę włoskiej Partii Demokratycznej, która stała się dziś właściwie partią regionalną, z poparciem koncentrującym się w Emilii-Romanii i Toskanii.

Gdzie koncentruje się poparcie SPD? 

Głównie w dużych miastach północnych Niemiec, jak Hamburg, Brema, Hanower, Brunszwik. Tam wciąż SPD to wyborczy nr 1. To ostatnie bastiony, gdzie partia może być czegokolwiek pewna, choć znamienna jest pierwsza w historii porażka w wyborach do Bundestagu z Zielonymi w innym historycznym bastionie SPD na północy – w Kilonii, oraz dalszy spadek poparcia w Monachium, które zawsze było czerwoną kroplą w „czarnym” morzu chadeckiej Bawarii. Także i tam Zieloni prześcignęli SPD.

A jak wygląda społeczny profil wyborcy SPD? Jaki elektorat został przy partii? 

To przede wszystkim emerytowani pracownicy najemni. Jak większość tradycyjnych partii w Europie, SPD opiera się na „siwych głowach”, co wywołuje obawy o przyszłość partii – jej elektorat zwyczajnie wymiera. Do tego pracownicy budżetówki: nauczyciele, urzędnicy itp., co jest charakterystyczne dla partii lewicowych na zachodzie Europy. SPD ciągle ma też przyczółki intelektualno-studenckie, ale nie na tym poziomie, co w złotej dekadzie socjaldemokracji, w latach 70.

Partia w dużej mierze wraca dziś tam, gdzie była ćwierć wieku temu – z tymi samymi dylematami i wyborcami. Ale jest jednocześnie formacją, która rządziła i będzie współtworzyła rząd, więc tegoroczny wynik nie jest zupełną katastrofą, tylko klęską.

Dlaczego SPD obok FDP zapłaciło największą cenę za rządy Scholza? Zieloni w mniejszym stopniu stracili poparcie.

Ale te wybory również dla nich były porażką. Mieli gonić SPD, tymczasem zajęli dopiero czwarte miejsce. Ujawniła się też wyraźna dychotomia w jej elektoracie. Część przyciągnęła Die Linke – w czym bardzo pomogło to, co dzieje się w związku z drugą kadencją Trumpa. Ale duża część skierowała się ku CDU. Mieszczaństwo zainteresowane nie tylko utrzymaniem majątku, ale i jakością życia, wcześniej głosujące na Zielonych, uznało, że skuteczniejszym obrońcą jego interesów będzie jednak chadecja. W podobny sposób pękł elektorat SPD. Część robotnicza uciekła do chadecji i BSW, część nowolewicowa do Die Linke.

Nowa wielka koalicja nie będzie problemem dla SPD?  

Rola mniejszego partnera w koalicji rządzącej może oznaczać być albo nie być dla partii o tak rozbudowanym aparacie, który trzeba z czegoś utrzymać. Poza tym obecność AfD w Bundestagu będzie dostarczać uzasadnienia dla wielkiej koalicji. Przynajmniej dla SPD – koalicja może się okazać bardziej politycznie kosztowna dla chadeków. Ale chadecja także nie ma wyboru, bo CSU wykluczyła rządy z Zielonymi. Chadecja zanotowała drugi najgorszy wynik w swojej historii, więc to będzie „wielka koalicja” tylko z nazwy.

Przejdźmy do pozostałych podmiotów na lewicy. To koniec Ruchu Sahry Wagenknecht?

Jeden z liderów Die Linke pytany po wyborach, czy podział nie był błędem i czy Wagenknecht nie mogłaby teraz wrócić do Die Linke, odpowiedział „jeszcze się nad tym nie zastanawialiśmy”. Ta dyplomatyczna odpowiedź najlepiej podsumowuje dzisiejszą polityczną siłę BSW.

Dlaczego Ruch nie przekroczył progu?

Po pierwsze, oni dziś współrządzą w Turyngii i Brandenburgii, co osłabiło atut antysystemowości. Po drugie, niemieckie wybory wymagają wielkiego biurokratycznego wysiłku – a to ciągle młoda formacja. Po trzecie, dały o sobie znać problemy z centralistycznym charakterem tej partii, skupieniem jej na postaci liderki – co różni ją od reszty niemieckich ugrupowań politycznych, opartych raczej na masowym członkostwie.

Dlaczego niemiecka lewica jest prorosyjska? [rozmowa]

Kolejny czynnik to ludowość. BSW miał robotniczy, niezamożny elektorat. W średnich i małych miastach zmobilizował niezwykłą jak na możliwości tak małej formacji liczbę 400 tysięcy nowych, wcześniej niegłosujących wyborców.

Ale to nie wystarczyło. 

Nie, bo struktura obecnego społeczeństwa jest taka, że podobny romantyczny projekt wskrzeszenia socjaldemokracji w starym stylu przy najmniejszych zawahaniach staje pod znakiem zapytania.

Sytuacja jest precedensowa – jeszcze nigdy partii uzyskującej mniej niż 5 proc. nie zabrakło tak mało do wejścia do Bundestagu. I to w warunkach, w których w wyniku biurokratycznego zamieszania spora część Niemców mieszkających za granicą nie mogła oddać głosu. Można się zastanawiać, czy gdyby wszyscy zainteresowani mogli zagłosować, to BSW nie przekroczyłby progu. Może wówczas otrzymalibyśmy zupełnie inny Bundestag, gdzie CDU/CSU i SPD nie miałyby większości. Wagenknecht podnosi ten argument, ale nie widać prawnej drogi, która pozwoliłaby cokolwiek z tym zrobić.

Zupełna klęska BSW i sukces Die Linke nie unieważnia diagnozy Wagenknecht, że błędem było pójście lewicy w „woke” i że musi ona połączyć swój przekaz gospodarczy z bardziej konserwatywnym podejściem do takich kwestii, jak migracja?

Nie unieważnia, bo choć Die Linke odniosła sukces, to tylko przetasowała stare karty, tracąc na rzecz Wagenknecht 350 tysięcy wyborców. Zyskała za to pół miliona głosów od SPD i aż 700 tysięcy od Zielonych, co jest prawdziwym fenomenem. Bo do niedawna, poza rodzinnym Krajem Saary Lafontaine’a Die Linke była partią Niemiec Wschodnich. Jej symbolem były wschodnioberlińskie dzielnice Hohenschönhausen i Lichtenberg, gdzie mieszkało wielu byłych funkcjonariuszy Stasi.

W tym roku Die Linke nie tylko zwiększyła poparcie w swoich bastionach na wschodzie, ale też po raz pierwszy stała się poważnym graczem na zachodzie, gdzie wcześniej się nie liczyła. Poparcie wzrosło nawet w historycznie chadeckim Stuttgarcie.

Niemcy: Redystrybucja poprzez państwo narodowe kontra „lewica stylu życia” [rozmowa]

To kolejny przewrót w niemieckiej polityce – Die Linke weszło w nowolewicowy elektorat SPD i Zielonych na zachodzie. Myślę, że pomogło też to, jak zmieniło się nastawienie do tej partii w związku ze wzrostem siły AfD. Przez długi czas to Die Linke była partią przedstawianą jako skrajna, nienadająca się do rządzenia. Miała nawet problemy z niemieckim Urzędem ds. Ochrony Konstytucji. Rosnące poparcie dla AfD zwiększyło akceptację mediów głównego nurtu dla Die Linke.

Niemcy mają ostatnią szansę, by głęboko się zreformować [rozmowa]

Pomógł też Trump. Bo Die Linke ze swoją antyamerykańską tradycją mogło się zaprezentować jako opcja zdolna najbardziej konsekwentnie przeciwstawić się polityce obecnego amerykańskiego prezydenta.

Na portalu X mignęła mi opinia, że liderzy Die Linke to albo młode kobiety doskonale poruszające się w mediach społecznościowych, albo osiemdziesięciolatkowie, których hasło na Wikipedii zawiera obszerną sekcję „zarzuty o współpracę ze Stasi”. Podobnie wygląda ich elektorat?

Tak, dokładnie tak jest. Można powiedzieć, że Die Linke zrealizowała hasło roku ’68 „żądajcie niemożliwego” i sprawiła, że prosocjalny, niechętny migracji były członek Socjalistycznej Partii Jedności Niemiec z Lichtenberga głosował tak samo, jak dwudziestoletnia studentka z Fryburga, zainteresowana legalizacją marihuany i prawami osób niebinarnych. Choć może jedyne, co ich wcześniej łączyło, to to, że zarówno ten osiemdziesięciolatek, jak i dziadkowie tej młodej kobiety demonstrowali przeciw wojnie w Wietnamie – po dwóch stronach Żelaznej Kurtyny.

Ale nie wyciągałbym zbyt daleko idących wniosków z tego sojuszu wyborczego, bo nie wiadomo, jak trwały się on okaże. Die Linke ciągle będzie musiała działać reaktywnie, odnosząc się do polityki SPD i Zielonych. Bo istnieje ryzyko, że straci elektorat, który odebrała im w tych wyborach. Jednocześnie Die Linke odniosła niewątpliwy sukces. Powiedziałbym nawet, że jest jedynym zwycięzcą tych wyborów.

A nie AfD? Podwoili przecież swoje poparcie. 

AfD nie może uznać tych wyborów za swoje zwycięstwo, bo z ich wyniku nic nie wynika. Podwoili poparcie, ale ciągle nie mają zdolności koalicyjnej i nic nie wskazuje, by to się miało zmienić. Wynik nie jest na tyle duży, by wymusić osłabienie izolującego ich kordonu sanitarnego. Dla CDU sytuacja, gdy jest pośrodku – między orientującą się na administrację Trumpa AfD a antyamerykańską Die Linke – jest bardzo wygodna.

Co ogólnie pokazały te wybory?

Słabość niemieckich elit. One dziś trwają siłą inercji, stabilności systemu, ordynacji wyborczej. Polityczna fragmentaryzacja, to, jak niewiele głosów reprezentuje „wielka koalicja”, pokazuje, że czynników spajających niemieckie społeczeństwo jest coraz mniej.

Trepka: Niemiecka demokracja jest poobijana, ale pacjent wciąż żyje

To dla Niemców poważny powód do niepokoju. Kraj będzie rządzony przez dwie partie, które tak naprawdę przegrały wybory. Legitymacja takiej koalicji będzie słaba, jej rządom może towarzyszyć poczucie zapaści, w sytuacjach kryzysowych sprzyjające siłom radykalnym.

Jakie główne wyzwania czekają niemiecką lewicę w tej kadencji?

Wszystko zależy od sytuacji gospodarczej i od tego, jak skończy się wojna w Ukrainie. Bo jest jasne, że w ciągu kilku miesięcy jakieś porozumienie zostanie wynegocjowane.

SPD, grając hasłami o rozsądku i zagrożeniu dla demokracji ze strony AfD, spróbuje bronić swojego udziału w rządzie. Administracja Trumpa będzie pchać go w stronę antychińską, być może za cenę jakichś ustępstw w dostępie do rosyjskich surowców. Die Linke z kolei będzie atakowała rząd hasłami antytrumpowskimi i propozycjami ratowania niemieckiej gospodarki przez współpracę gospodarczą z Chinami.

Ta polaryzacja może być korzystna zarówno dla SPD, jak i Die Linke, będzie za to bardzo trudna dla Zielonych. Zresztą Niemcy z silną, samodzielną partią Zielonych są ewenementem w Europie – być może ten eksperyment za jakiś czas się skończy.

**

Rafał Chwedoruk − politolog, doktor habilitowany nauk humanistycznych, profesor nadzwyczajny Uniwersytetu Warszawskiego.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jakub Majmurek
Jakub Majmurek
Publicysta, krytyk filmowy
Filmoznawca, eseista, publicysta. Aktywny jako krytyk filmowy, pisuje także o literaturze i sztukach wizualnych. Absolwent krakowskiego filmoznawstwa, Instytutu Studiów Politycznych i Międzynarodowych UJ, studiował też w Szkole Nauk Społecznych przy IFiS PAN w Warszawie. Publikuje m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, „Gazecie Wyborczej”, Oko.press, „Aspen Review”. Współautor i redaktor wielu książek filmowych, ostatnio (wspólnie z Łukaszem Rondudą) „Kino-sztuka. Zwrot kinematograficzny w polskiej sztuce współczesnej”.
Zamknij