Wniosek o zbadanie zgodności konwencji stambulskiej z konstytucją wycofany. Co dalej? [rozmowa]

Premier podjął decyzję, która zapewnia nam pewien fundament, rzecz absolutnie podstawową dla ochrony przed przemocą. Problemem pozostaje implementacja zapisów konwencji.
Kamila Ferenc. Fot. Jakub Szafrański

Konieczne są szkolenia dla policji, sędziów, prokuratorów i współpraca między nimi, zadbanie o przepływ informacji. O tym konwencja mówi wprost. Uważam też, że powinna istnieć oddzielna jednostka specjalizująca się w dziedzinie przemocy domowej i seksualnej, traktująca ją poważnie i priorytetowo – mówi prawniczka Kamila Ferenc.

Patrycja Wieczorkiewicz: We wtorek 30 stycznia Donald Tusk poinformował o wycofaniu z Trybunału Konstytucyjnego wniosku o zbadanie, czy konwencja stambulska nie narusza konstytucji. Co to oznacza w praktyce?

Kamila Ferenc: Że wracamy do punktu wyjścia. Premier podjął decyzję, która zapewnia nam pewien fundament, rzecz absolutnie podstawową dla ochrony przed przemocą – wypowiedzenie jej bądź chaos prawny wokół poszczególnych zapisów bardzo by to utrudniły. Problemem pozostaje implementacja. Konwencja zawiera wytyczne, do których polskie prawo zostało dostosowane w ograniczonym stopniu.

Co trzeba zrobić, aby konwencja w pełni realizowała swoje zadanie?

Przede wszystkim zmienić definicję gwałtu w Kodeksie karnym. Taki projekt jest gotowy, wystarczy, by Sejm go uchwalił. Należy uzależnić występowanie przestępstwa od zgody bądź jej braku, a nie tego, czy poszkodowana stawiała fizyczny opór albo czy doszło do użycia podstępu bądź groźby bezprawnej.

Większość gwałtów w Polsce jest legalna. Czy jutro się to zmieni?

Wbrew temu, co twierdzi prawica, rozszerzenie definicji zgwałcenia nie ograniczyłoby zasady domniemania niewinności, bo dowody, że doszło do gwałtu, wciąż musiałyby być niezbite. Tylko czy to rozwiązanie miałoby przełożenie na skazywalność?

Na pewno zwiększyłoby skalę zgłoszeń, bo osoby, które zostały zgwałcone, ale nie stawiały oporu fizycznego, wiedziałyby, że padły ofiarą przestępstwa ściganego z urzędu. Byłoby też trudniej o umorzenie postępowania. Obecnie umarza się większość tych dotyczących gwałtu – znaczną część właśnie dlatego, że czyn nie spełnia kryteriów zawartych w definicji. Nawet gdy istnieją przesłanki świadczące, że osoba stawiała opór werbalny, sprawcy nie można skazać. Po zmianie definicji badano by, czy została wyrażona zgoda – i w jaki sposób – a nie czy doszło do użycia siły fizycznej. Podejrzany musiałby tłumaczyć, jak i dlaczego zinterpretował poszczególne sygnały, na przykład wypowiedziane przez pokrzywdzoną „nie”.

Pod względem dowodowym to są bardzo trudne sprawy, bo do seksualnych nadużyć dochodzi zwykle w czterech ścianach i bez świadków, ale poprawa sytuacji byłaby znacząca. Dowodem może być chociażby przesłuchanie pokrzywdzonej w obecności biegłego psychologa, który ocenia, czy zeznania są spójne i wiarygodne, do tego obdukcja lekarska, zebranie śladów z ubrań, pościeli.

Tchórze nienawidzący kobiet znów po stronie przemocy

Donald Tusk zauważa, że „mamy w Polsce bardzo dużo do zrobienia, jeśli chodzi o zwalczanie przemocy wobec kobiet”. Jakie jeszcze rozwiązania mogłybyśmy mu podpowiedzieć?

Konieczne są szkolenia dla policji, sędziów, prokuratorów i współpraca między nimi, zadbanie o przepływ informacji. O tym konwencja mówi wprost. Uważam też, że powinna istnieć oddzielna jednostka specjalizująca się w dziedzinie przemocy domowej i seksualnej, traktująca ją poważnie i priorytetowo. Mamy jednostki wyspecjalizowane w przestępczości gospodarczej czy cyberprzestępczości, więc nie jest to pomysł z kosmosu. Myślę, że wpłynęłoby to też na zmianę świadomości funkcjonariuszy poblicznych.

A co z finansowaniem organizacji pozarządowych? Te zajmujące się przeciwdziałaniem przemocy wciąż nie dostają żadnych państwowych dotacji.

Finansowanie organizacji pozarządowych jest bardzo ważne, ale konieczne jest też stworzenie skoncentrowanych na tym problemie instytucji państwowych. Wzorem mogą być działania Feminoteki. To jedyne miejsce w Polsce – obecnie finansowane z grantów – zapewniające holistyczne wsparcie: od ubrań na zmianę bezpośrednio po gwałcie i zabezpieczenia dowodów, przez potrzebny do obdukcji pakiet kryminalistyczny, po pomoc psychologiczną i prawną. Nie jest do tego potrzebny przyjazd policji.

Takie miejsca powinny istnieć w całym kraju – przychodzisz i zostajesz zaopiekowana, lekarz robi wymaz z pochwy i zbiera inne ślady biologiczne, które od razu jadą do laboratorium. Pobierana jest krew, wykonuje się testy na infekcje i wirusy, pokrzywdzona bez zbędnych formalności dostaje pigułkę „dzień po” – obecnie może tylko otrzymać receptę, a uważam, że te tabletki powinny być dostępne od ręki w szpitalach – i PEP, czyli tabletki przeciwdziałające zakażeniu wirusem HIV. Powinien być też ktoś, kto pomoże np. opracować plan odejścia od sprawcy przemocy domowej – gdzie pokrzywdzona może zamieszkać, jak poradzić sobie finansowo itd.

Jak to wygląda obecnie?

Wszystkie te elementy są rozproszone, co wymaga od pokrzywdzonych znacznie więcej wysiłku, a mówimy o osobach, które doświadczyły traumy i zwykle są w ciężkim stanie psychicznym. Muszą jechać na ostry dyżur, czasem godzinami czekać na przyjęcie, a co gorsza, lekarze dyżurujący nie zawsze wiedzą, jak zabezpieczyć dowody, o tabletkę „dzień po” nierzadko trzeba się dopominać, psychologa szukać na własną rękę. Istnieją już procedury dotyczące tego, jak postępować w szpitalach z osobami po gwałtach, ale problemem jest ich nieznajomość przez lekarzy i innych pracowników placówek medycznych.

Polskie #MeToo: Liberalne elity, Pandora Gate, mężczyźni źle socjalizowani i kobiety, które poczuły się molestowane

Wielu lekarzy nie wie też, że nie mają obowiązku zawiadamiać o gwałcie policji. Osoby zgwałcone niekoniecznie chcą, by doszło do zgłoszenia, co dodatkowo powstrzymuje je przed sięganiem po pomoc medyczną. Co gorsza, niektóre badania, jak toksykologia włosa, pozwalająca stwierdzić, czy doszło do podania pigułki gwałtu, jest dostępna za darmo, tylko jeśli gwałt zostanie zgłoszony.

Lekarz nie ma obowiązku zawiadamiać policji o podejrzeniu przestępstwa ściganego z urzędu? A ktokolwiek ma?

Teoretycznie istnieje taki społeczny obowiązek, ale nie ma przewidzianych prawem sankcji za niedopełnienie go, z pewnymi wyjątkami – m.in. gdy ofiara jest niepełnoletnia lub gdy doszło do gwałtu zbiorowego.

No dobrze, zostańmy w szpitalu – co jeszcze powinno się zmienić?

Badanie na wirusa HIV oraz infekcje przenoszone drogą płciową i działania profilaktyczne powinny być dostępne w jednym miejscu, a obecnie trzeba udać się do innej, wyspecjalizowanej w tym placówki. Szpitale powinny mieć pakiety kryminalistyczne do zabezpieczenia dowodów biologicznych. Obecnie musi je przywieźć policja i jeśli dowie się, jaka jest przyczyna wezwania, rozpocznie śledztwo.

Czyli chodzi o to, żeby dowody zabezpieczyć na wypadek, gdyby pokrzywdzona chciała złożyć zawiadomienie, gdy będzie na to gotowa?

Dokładnie. Powinny zostać zachowane przynajmniej do okresu przedawnienia.

Ofiary gwałtu w Polsce będą umierać, bo posłowie musieli złożyć honory obrońcy gwałcicieli

Załóżmy, że pokrzywdzona zdecydowała się zgłosić sprawę lub ktoś zrobił to za nią. Jakie zapisy konwencji stambulskiej pomogłyby ją chronić na tym etapie?

Obecnie, wbrew zapisom konwencji, nie wszystkie sądy mają tzw. niebieskie pokoje, czyli miejsca, w których przesłuchiwane są ofiary przemocy seksualnej. W takim pokoju jest weneckie lustro, za którym stoi prawnik podejrzanego czy oskarżonego – widzi pokrzywdzoną i podaje sędziemu spisane na kartce pytania lub przekazuje je przez słuchawkę. Te pytania często brzmią agresywnie, więc sędzia je przeformułowuje. Pokrzywdzona nie widzi stojącego za weneckim lustrem obrońcy. Dziś zdarza się, że jest przesłuchiwana na sali sądowej przez sędziego w todze i łańcuchu, w obecności obrońcy podejrzanego, a bywa nawet, że po korytarzu czy sali pałęta się sprawca. Należy też dopilnować, by – zgodnie z konwencją – pokrzywdzona została przesłuchana tylko raz, a jej zeznania nagrane. Teraz bywa, że przesłuchanie jest powtórzone, gdy zostaną postawione zarzuty.

Czy zasada, że pokrzywdzona powinna być przesłuchiwana tylko raz, jest zaimplementowana do polskiego prawa?

Tak, mówi o tym art. 185c Kodeksu postępowania karnego, jest specjalne rozporządzenie. Prawo przewiduje jednak wyjątki – przesłuchanie może zostać powtórzone, jeśli na jaw wyjdą nowe, istotne okoliczności lub „w razie uwzględnienia wniosku dowodowego oskarżonego, który nie miał obrońcy w czasie pierwszego przesłuchania pokrzywdzonego”.

Bywa też, że pokrzywdzona sama musi zbierać dowody, bo nikt za nią tego nie zrobi, choć jest to obowiązkiem policji i prokuratury.

To jest jeden z najczęstszych problemów. Te sprawy często nie są traktowane poważnie, nikomu nie przyjdzie do głowy, żeby np. zabezpieczyć monitoring czy przeszukać mieszkanie domniemanego sprawcy, bo może tam być np. więcej pigułek gwałtu.

A co z aborcją? Co roku od zera do dwóch osób przerywa ciążę z przesłanki gwałtu.

Obecnie jest to fikcyjny przepis. W rzeczywistości osoba, która zaszła w ciążę w wyniku gwałtu, musi zorganizować sobie aborcję na własną rękę, przy wsparciu takich organizacji, jak przede wszystkim Women on Web lub Women Help Women. FEDERA oferuje wsparcie prawne w zdobyciu zaświadczenia prokuratorskiego, które jest wymagane, by móc przerwać ciążę w polskim szpitalu, ale nikt się na to nie decyduje. Po pierwsze czasu jest mało, a cały proces długotrwały, po drugie jest to równoznaczne ze zgłoszeniem sprawy i rozpoczęciem postępowania.

Aborcja, nie policja. Zrób to sama i nie zostań złapana

Tę sprawę załatwiłaby legalizacja aborcji do 12. tygodnia ciąży.

Oczywiście, a do tego dekryminalizacja pomocnictwa w aborcji.

Jeśli chodzi o pigułkę „dzień po” – pokrzywdzona dostaje od lekarza receptę i musi ją sama zrealizować w aptece? Odpłatnie?

Tak, niestety. Co gorsza, zdarza się, że farmaceuta odmawia sprzedaży, powołując się na klauzulę sumienia, choć ten przepis nie obejmuje pracowników aptek, tylko lekarzy, pielęgniarki i położne, a nawet w ich przypadku nie obejmuje tabletki „dzień po”. Albo pokrzywdzona słyszy, że tabletek nie ma na stanie, czego nie może zweryfikować. Zniesienie klauzuli sumienia powinno być kolejnym krokiem.

Co robić, jeśli farmaceuta odmawia sprzedaży tabletki?

Najlepiej to udokumentować. Zapisać imię, nazwisko, datę, godzinę. Można włączyć dyktafon bez pytania o zgodę. Następnie zgłosić to do Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego, Samorządu Farmaceutów, Rzecznika Praw Pacjenta, Rzecznika Praw Obywatelskich. Można też zgłosić się do nas, do FEDERY, a my pomożemy w pociągnięciu farmaceuty do odpowiedzialności. Można też sprawę nagłośnić, bojkot konsumencki czasem działa. Bywa, że wystarczy powiedzieć farmaceucie o zamiarze zgłoszenia odmowy sprzedaży tabletki, by ustąpił.

Warto dodać, że sieć aptek Dbam o Zdrowie ogłosiła, że w jej punktach w całej Polsce nie stosuje się klauzuli sumienia, a pracownicy zostali ostrzeżeni o potencjalnych konsekwencjach służbowych za powoływanie się na nią. Pigułkę można też zdobyć za darmo i bez recepty od kolektywu Dzień Po lub zamówić receptę w internecie, za darmo lub za kilka złotych – klikasz, wypełniasz formularz i w ciągu kilku godzin ją otrzymujesz – albo ze zniżką w którejś z komercyjnych aptek. Na stronie FEDERY można znaleźć listę wszystkich tych podmiotów.

A co z biegłymi sądowymi? W przypadku spraw dotyczących gwałtu są to zwykle psycholodzy. Często osoby z przypadku, bez doświadczenia w pracy z ofiarami czy sprawcami przemocy seksualnej.

To prawda. Często są zwyczajnie nieprofesjonalni. To głównie kwestia doboru osób wpisanych na listy biegłych, w jakimś stopniu pewnie też wynagrodzeń, które obecnie są bardzo niskie i to zwyczajnie się nie opłaca. Notorycznie trafiam na akta, gdzie na kilka czy kilkanaście stron opinii biegłego przypada tylko parę zdań, które są próbą oceny stanu psychicznego, interpretacji zachowań, związków przyczynowo-skutkowych. Reszta to przepisywanie faktów z akt.

Nie wykonujesz obowiązków służbowych? Klauzula sumienia ci nie pomoże

Pisząc książkę Gwałt polski, wielokrotnie spotykałam się z tym, że biegli interpretowali reakcje pokrzywdzonej – te w trakcie gwałtu lub po nim – jako świadczące, że nie doświadczyła traumy, mimo że według aktualnej wiedzy psychologicznej są to typowe reakcje na przemoc, jak zamrożenie w trakcie, dysocjacja, wyparcie.

Tak, to jest bardzo częste. Te lakoniczne oceny i interpretacje bywają niespójne i przesiąknięte osobistymi przekonaniami biegłego, a nie rzetelną wiedzą. To trzeba usystematyzować, stworzyć jedną metodologię sporządzania opinii. Dziś, jeśli biegły uważa na przykład, że kobieta powinna zachowywać się zachowawczo i grzecznie, będzie oceniał jej zachowania przez ten pryzmat. Jeśli ma stereotypowe myślenie, według którego ofiara zawsze walczy bądź ucieka, wszystkie inne reakcje uzna za świadczące, że do przemocy nie doszło. Dlatego też konieczne są szkolenia. Bo gwałt nie musi przebiegać stereotypowo, jak w filmie, że np. bandzior wywozi ofiarę do lasu. Bywa, że jest to partner lub były partner, czasem kolega. Wielu biegłych, policjantów, sędziów czy prokuratorek tego nie wie. Albo że jeśli osoba była pijana i dobrze się bawiła, to nie znaczy, że sprowokowała i jest sama sobie winna. Czy że jak idzie do chłopaka do domu, to nie jest automatyczna zgoda na seks.

Co z pełnomocnikami dla pokrzywdzonych? Łatwo o bezpłatną pomoc?

Nie tak łatwo. Pokrzywdzona może złożyć wniosek o przydzielenie pełnomocnika z urzędu, ale jeśli np. ma jakieś oszczędności na czarną godzinę, to sąd może taki wniosek odrzucić. A osoba skarżąca potrzebuje kogoś, kto będzie z nią chodził na rozprawy, powie, jakie ma prawa, jakoś poprowadzi. Niestety taki prawnik dostaje kiepskie pieniądze i często się nie angażuje, ma bardzo ograniczony kontakt z klientką.

Nie ma niewłaściwych reakcji na gwałt

Oskarżony też może mieć problem z przydzieleniem bezpłatnej obrony, prawda?

Tak, ale w tym przypadku kryterium nie jest tylko jego sytuacja finansowa. Może mieć pieniądze, ale jeśli nie ukończył 18 lat albo jest głuchy, niemy, niewidomy czy istnieją wątpliwości co do stanu jego zdrowia psychicznego, to zachodzą przesłanki do obrony obligatoryjnej i też przysługuje obrońca z urzędu.

Miałaś do czynienia ze sprawami, w których pośród wielu różnych zarzutów gwałt był ignorowany?

Oczywiście. Zdarza się, że jeśli kobieta mówi, że mąż ją bił, wyrzucał z mieszkania, zamykał zimą na balkonie i gwałcił, to w akcie oskarżenia ten ostatni zarzut się nie znajdzie. Tak jakby prokurator w ogóle tego nie usłyszał. Jak sprawa dotyczy męża, to jest to nierzadko ignorowane – przez powszechne przekonanie, że gwałt w małżeństwie nie istnieje.

A czy chociaż zakaz zbliżania się działa w takich sprawach w miarę sprawnie?

Nie bardzo. Miałam klientkę, za którą łaził jej przemocowy mąż, choć miał zakaz zbliżania się. Ale robił to tak, by minimalnie przekroczyć dystans bądź nie przekroczyć, ale śledził ją, chodził w te same miejsca. Potrafił też przebić jej opony. Wnioskowałam do komendanta głównego policji o ochronę dla niej, prawo to przewiduje. Nie dostała jej. Poradziłyśmy sobie inaczej i sprawca się uspokoił. Ale niestety, ten przepis jest martwy. Zresztą o tych teoretycznych gwarancjach i tak nikt nie wie. Nie ma etosu systemowej ochrony praw kobiet, Polsce nie zależy.

**

Kamila Ferenc – adwokatka, prowadzi własną kancelarię. Jest prawniczką i konsultantką programową Fundacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny FEDERA. Współzałożycielka Fundacji Przeciw Kulturze Gwałtu. W 2023 roku znalazła się na liście 25 Prawniczek w Biznesie magazynu „Forbes Women”. W pracy zawodowej zajmuje się przede wszystkim prawami kobiet, przeciwdziałaniem przemocy i dyskryminacji oraz sprawiedliwością społeczną.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Patrycja Wieczorkiewicz
Patrycja Wieczorkiewicz
redaktorka prowadząca KrytykaPolityczna.pl
Dziennikarka, feministka, redaktorka prowadząca w KrytykaPolityczna.pl. Absolwentka dziennikarstwa na Collegium Civitas i Polskiej Szkoły Reportażu. Współautorka książek „Gwałt polski” (z Mają Staśko) oraz „Przegryw. Mężczyźni w pułapce gniewu i samotności” (z Aleksandrą Herzyk).
Zamknij